środa, 25 lipca 2012

Zezwierzęcona

Oby każdy dzień był taki jak dziś. Cały zezwierzęcony. Najpierw domowo, potem wyjazdowo. Pomijam rzeczy ważne, ale dla mnie nie najważniejsze. 

Najważniejsza jest miłość.

Leżałyśmy dziś z Kaśką nos w nos, usta - usta. Wtulona w czarne futro byłam najszczęśliwsza na świecie. Ryknełam sobie dyskretnie. Wyżaliłam się. I tak sobie byłyśmy ze soba ja i Ona. Objęte.

Kochają mnie wszystkie zwierzaki :DDDD Muchy, mrówki - sory mrówko, nie chciałam Ci złamać kręgosłupa, koty, piesy tylko nie wiedzieć czemu ludzie jakoś nie :DDDD

Utłukłam szerszenia, łobuz chciał dziabnąć Kaśkę. A won!

Uchetana, nalatana wpadłam do domu po rachunki i wio na pocztę. Wracam a Jula siedzi nad miską i charczy. Cały nos zatkany.

Wiec znów w Polskie poleciałam do apteki po glutociąg dla ssaków. Wróciłam, użyłam i śmiałam się do rozpuku z miny Julki. Tak zaskoczonej koty nie widziałam. Z zadowoleniem powąchała sprzęt, miźnęła się o niego - znaczy się może być. Super nie jest.
Gdyby było, to nakichałaby na gruchę.. W ten sposób wyraża swoje nawyższe ukontentowanie :DDD
A teraz kapiel i dolce vita :DDD

1 komentarz:

  1. Złamałas kręgosłup mrówce? Ty potworze! (-rzekłby Ciastek);)
    A szerszeń pewnie się zaprzyjazniał, ale ja też się boję i z miejsca wrzeszczę Bij-Zabij!

    Pozdrawiam

    p.s. wyłącz kody weryfikacyjne jeśli możesz - są tak nieczytelne, że zniechęcają do komentowania...

    OdpowiedzUsuń