piątek, 31 stycznia 2014

Oczko w raczkę

Z zainteresowaniem przyglądałam się wydarzeniom na Ukrainie.
Se myślę - chcecie do UE? A to proszę w ramach rewanżu za Wołyń i UPA.

Obrazki w TV jakieś monotematyczne. Ciągle ten sam plac i ten sam tłum ludzi.

Też mi rewolucja:/

Czekam z niecierpliwością na jakieś prawdziwe zadymy, wszak sama je przeżyłam w Warszawie. Czekam i się doczekać nie mogę.

Bierny obserwator jestem.

Wyłączam głos i paczę.

Nijak się to ma to słów które słyszę.

Przypomina raczej zadymę kiboli.

Do pewnego momentu. Gdy człowiek, sztuk jedna, mówił, że żona go wysłała. A najpierw coś tam zrobił i zmielił zboże.

I tu mnie ścisnęło. To było prawdziwe. Ludzkie. Bliskie.

To bieda.

Ten on i tysiące innych myślą, że będzie lepiej.

Ech, ta ludzka naiwność!

wtorek, 28 stycznia 2014

Pan kotek był chory

Kot mi kicha!
Kicha, prycha. Pcha się do ludzia, pod kołdrę· Ewidentnie marznie. Przyziebiony.

W mieszkaniu.

Z ciekawości, już po dużych mrozach sprawdzilam temperaturę na parapecie w pokoju. 

Szacun! 5 celcjuszy.

3 metry dalej i poł godziny póżniej 18.

A po zachodzie 15.

Źle nie jest. Więc czemu?

Bo nawykowo zostawialam okno uchylone. Żeby w nocy dobrze się spało.

Przegięłam. Któregoś ranka para z mych ust nodobnych buchła.

Przegięłam.

Sorry kocie :p

cd

Siedzę w poczekalni, ludzi tłum -średni.
Umówiona na konkretną godzinę.
Wchodzi numerek.
Za nim luzak, numerek, luzak, numerek, luzak. Jakaś doktorka nietutejsza.
Bezsilność kwurza, już mnie zaczyna telepać. Łzawo. Z bezsilności. Dam radę!
Za drzwi dochodzi beztroski śmiech a po chwili cudza doktorka z ciastkiem w zębach. Szlag!!!
Wchodzi numerek. Stary. Co on u cipologa robi? Bo to 75+
Mija 40 minut. W końcu ja!
Gadu gadu, pitu pitu, o badaniach, których nie było, a być powinny już dawno wykonane, o poprzedniej lekarce - tu tej aktualnej strzydła opadły - na gupie teksty onej.
Dobra! Zrobi się.
A na razie plasterek.

Mały, bezbarwny, przylepny, wymienialny. Z hormonami.

Przyszedł w końcu na to czas.

Średniowiecze dawno minęło. Nowa epoka najstała. Idźmy z duchem czasu.

Plasterek wygodny, wymienialny co tydzień. Na razie żadnych przykrości nie sprawia. Jakby lepiej i sympatyczniej jest.

Pożyjemy - zobaczymy.

jeszcze tylko okulista, ortopeda i dentysta.

Remont pełną para :)))


Racjonalistka-II pokolenie

-Mamo? Czemu jesteś zadowolona?
-Ot tak, po prostu?
-Ale czemu?
-A bo ja wiem? Tak mam teraz :)
-Ale dlaczego, powiedz?
-Czy wszystko zawsze trzeba racjonalnie tłumaczyć? Nie wiem :( Dobrze mi chwilą.
-Ale dlaczego?
-...
-No powiedz!
-No to ci mówię! Już kurwa nie jestem zadowolona! Jestem wkurwiona! Tobą!!!!!!!!!!!!!

czwartek, 23 stycznia 2014

Dzieci

Mój dziadek mawiał, że niektóre dzieci mają trudny "wyrost".

Nic dziwnego. Składa się na to suma genów i nowych wpisów poprzednich pokoleń. Nic już nie jest takie jak było. Doświadczenia rodziców i dziadków odciskają swoje piętno.
Mamy na to jakiś wpływ?

Przykład pierwszy z rzedu.
Dziecko-dziewczynka mieszka na wsi. Czasy powojenne. Do szkoly daleko. Ponad godzina drogi na piechotę. Po powrocie ze szkoly goniona do pracy na gospodarce i dopiero wieczorem może usiąść do lekcji. Gdy zasypia już ze zmęczenia.
Nauka to dla niej sama przyjemność. Siedzenie w ławce raczej cieszy.

A dziś?
Brzdące rozrabiają, od niemowlaka niemal znają komputer. Skumulowany nadmiar energii rozładowuja agresją. Tak wiem. Zajęcia dodatkowe. Sport, boisko i te rzeczy.
To jednak nie wystarcza. Jest w jakiś sposób bezproduktywne. Nic nie tworzy, do niczego się nie przyczynia, nie buduje.


Wieczoren nerwy telepały mnie ze 2 godziny. Przez Młądą.

Wychodzi z Lalką bez smyczy, mimo tysiącznych upomnień:-weź smycz.
Bo... Lala jest na stopie wojennej z inną suką z naszego bloku.

Nie tak dawno doszły do mnie echa psiej awantury. Dosłownie.
Indagowana Młąda przyznała, że suki się ścieły ale nic się nie stało i że w zasadzie to tamta zaatakowała naszą.
Wczoraj znów jazgot. Zlazłam na dół no i wyszło szydlo z worka.

To nasza atakuje tamtą, Młąda łże jak pies.
Młąda zawsze się tłumaczy, że nie ma smyczy - w domu. Hm.. na wieszaku wiszą 4.
Nerw mnie chycił, bo:
1. Młąda kłamie jak z nut-a taka niby święta :/
2. Pies jest pokąsany
3. Właścicielka psa, starsza pani, przezywa stres, nerwy. Sama jest ok. Jej suka zawsze na smyczy.

Znów nie tak dawno przypomniała mi się historia pewna, książkowa.
Chmielewską zna każdy, biografię wielu.
W pewnym miejscu opisuje sytuację gdzieś nad morzem, gdzie jej syn zwykle zgarbiony, śmiga schodami wyprostowany jak świeca. Nastolatek.
Ona dopada młodego, pyta czemu udawał przez tyle lat, że ma krzywy kręgosłup.
Co dzieciątko na to? Ano, mniej więcej: bo to smieszne było jak się martwiłaś.
A wiadomo, jak zmartwienie i krzywe dziecko to trzeba temu zaradzić. Więc basen, więc gimnastyka korekcyjna i inne duperszwace.

Mam głębokie przekonanie, że podobnie jest z Młądą. Tylko w innej dziedzinie.
Obsztorcowana(czasem), podciągnięta pochwałą, ujawnia nieprzebyte skarby elokwencji, bez żadnych błędów językowych i problemów z pamięcią. Bez trudu sięga do najdalszych wspomnień.

A jako, że szydło z wora to  teraz kombinuje z czym innym.

Z pracą :/ 

Ręce mi opadają.

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Domowo

Czyli zasiedziałam się.
Szwędam się z kąta w kat poprawiajac, naprawiając, tworząc i uaktualniajac życie.
Najszło mnie, jak zwykle w nowym roku na przegląd kadłuba. Coby wiedzieć co jest niegrane.
Kilka zapisów jest.
Skierowanie do alergologa musze wydębić. Paskudztwo na obliczu wkurza. Antybiotyk nie działa. Czas na testy. Pierwszy raz w życiu. Wszak zalerżyć można się w dowolnem momencie.

Kamizelka dla Pierworodnej średniej urody i jakaś skąpa wyszła. Pruć!!!

Żeby nie było tylko w piśmie to w realu latałam ostatnio z masą szpachlową i zalepiałam otwory. Skąd to się wzięło? Te dziury?

Archeologia kuchenna mnie dopadła. Kasa się skończyła a w zasadzie jej opary i trzeba było zanurkować w lodówce - głębiej :p
Taki był zamiar a okazało się to zbędne :) Jasność jest przeogromna. Tafle szkła lśnią prześlicznie. Wszystko widoczne.

Śledź wigilijny jeszcze żyje :)))

Kutia nasączona solidnie miodem niczego sobie. Na kolację starczyło :))

I co dalej?

Żyć będziem bo nie da rady inaczej :)))

Zostały opary szafkowe. Może coś z tego wyjdzie.

Kawy brak!!!

W związku z brakiem ciekawości wpisy na razie będa jak się pojawią :p

środa, 15 stycznia 2014

Buahahahaa

Wczoraj w Moskwie hakerzy wyłączyli wszystkie fotoradary :DDD

To się da zrobić???? O-O

Się przymierzam

Do postu o "sprawiedliwości" i jak krew z nosa. Ciężko :/

Temat niewdzięczny i jeszcze można się narazić, ale gryzie mnie środkiem.
Rzecz pierwsza to potworna restrykcyjność naszego prawa.
Podobno istnieje korelacja pomiedzy brakiem zaufania do władzy a wysokością (niewspółmierną) kar.
Rzecz druga to działania w ramach - chusteczka wie czego czyli tzw areszt.
Bez wyroku i zarzutów można siedzieć np. na Białołęce ze 3 miesiące. Jeśli się mylę, prosze o poprawienie mnie. Skądinąd znane są przypadki izolacji wieloletniej bez wyroku.
W/w jest wg mnie łamaniem wszystkich możliwych praw. Areszt i ciupa tylko po bezspornym zebraniu dowodów. Areszt bez dowodów 24h i finał. Taki prztyczek w nos - uważaj miszczu bo bedzie źle!
Czemu tak?
Trzymiesięczny areszt niszczy życie. Pozbawia pracy, firmy, domu. Niszczy życie całej rodziny a nie tylko skazanego. ( Taka w zasadzie odpowiedzialność zbiorowa.)
 Trzymiesięczny - bez wyroku skazującego. Tak zaliczkowo na wszelki wypadek.
Moim zdaniem max to aktualnie dotyczący danej osoby czas urlopu.

Wyroki- tu już Temida szaleje.

Dla tych po % czas litości się skończył. Rozumiem. Popieram. W części.
Pomysły na kary finansowe, czy zabranie samochodu są rodem prosto ze Starego Testamentu. Zemsta, kara, niech cierpi, wyje i kwiczy! Niech ma!!!

A czy to kogokolwiek czegokolwiek nauczy? Wszak kara ma uczyć - nie rób tego więcej!
Więc kuźwa uczmy, pokazujmy tym którzy dopuścili się nieszczęść i wypadków pod wpływem %. Stwórzmy program prawdziwie reedukacyjny. Bo maluczkich ograbią a rząd da sobie radę!

Pijaczki na "pranie mózgu" odpowiednimi filmami.
Czemu ludzie ciężko pracujący mają utrzymywać to towarzystwo.

Poza wszystkim traktowanie ludzi jako bezmózgich i nieczułych, pozbawionych empatii jest także starej daty.
Nie znam kierowcy, któremu zdarzyło się choćby otarcie autka, żeby był zadowolony. Ludzie mają uczucia, emocje, poczucie wtydu, żalu. I na tym trzeba bazować. I ratować co się da, żeby taki ktoś więcej nie popełnił takiego czynu i dać mu żyć i pracować.

Nie można skreślać nikogo!


niedziela, 12 stycznia 2014

Zła "/

Z wczesnej młodości czyli lat 70-tych pamiętam, że wietnamczycy szamali na okrągło ryż. Nie sam oczywiście.
Mięso kupowali w postaci wołu. Mięsień dupny to był. Solidny, mocarny. Wkładali to do zamrażarki a na bieżące potrzeby wyciągali i wiórkowali czyli ścinali płateczki mrożonego mięsa. Żarte były z dodatkami.
Klasyka codzienna to właśnie toto z cebulą i 5-smaków.
Tylko ta cebula już nie ta i te 5 smaków nabyte w Wietnamskiej knajpie tyż inne. Bardziej anyżem gwiazdkowym jedzie.
Mi jedzie.
Bo nie przepadam za tą przyprawą.
Zbyt aromatyczna.
 Dodawali kapustę, głowiastą, skrojoną niemal w niteczki, marchew. Co jeszcze? Nie pamiętam. Na stażu byłi, skromnie żyli. Rozpustę mieli jak ktoś kontrabandę z ojczyzny im przywiózł.

Zamiast sioja sos używali z dobrym skutkiem przyprawy winiar do zup. Mieszali oną z sokiem z cytryny i chili lub pieprzem.
W onym sosie maczali mięsko z ryżem zawinięte w sałatę. Pycha :P
Maczali w nim co się dało. Cykorię na ten przykład też.

Ci jadły oryginały?
A np zjawiskową zupę z wędzonej makreli z rabarbarem. Obłęd nie do odtworzenia.

Czasem w ramach imprezy robili ichnie mięsko z grilla, czyli piekarnika. Loble było.
Czasem produkowali słodycze.
Przyglądałam się temu z rozbawieniem. Bo takiego nabożenstwa jakie oni mieli do orzechów arachidowych w syropie z cukru, nie widziałam. Nawet w Kościele :D



sobota, 11 stycznia 2014

Jak to jest?

Szukając przodków grzebie niemal codziennie. W necie. A archiwaliach. W różnościach.
Trafiłam do Archiwum USC. Trafiłam najbierw na babola.
Babol jak babol. Ceni się i wiedzę udostępnia po aptekarsku.
Jakoś tej wyrywności urzędniczej nie widzę. Przeskocze allbo omine, inaczej się nie da.
Kolejna wizyta na Andersa po odbiór aktu. A tu figa z makiem. Nie ma, nie odnaleziono. Ale za to jest men.
Przystępny, przyjemny, rzeczowy i życzliwy. Co mógł podał, co do innych miejsc poinformował.
Więc uprzejmie donoszę, że jeśli komuś nie zależy na byłych dobrach a tylko dla celów własnych potrzebuje informacji, to w każdym urzędzie gminy, KAŻDY, ma swoją teczkę osobową i podobno mozna z niej skorzystać przy poszukiwaniach. Podobno rodzina może te rzeczy, dokumenty przejrzeć.
Od razu mówię, że nie sprawdzałam jeszcze. Ale sprawdze :D

Wertując zetknęłam się z określeniem grupy powstańczej - tak dziś ich określamy - bandą. Banda takiego i owego. No dobra, niech będzie banda Grzymały :D
Interesujące, nieprawdaż? Zaborca, tu Rosja, tak plugawo określa patriotów.
Banda owa działała w powstaniu Styczniowym na Podlasiu. Gromiła ruskich jak złoto ale konsekwencje były smętne. Zsyłki, grabiez majątków i różne takie.

 W zasadzie to już prawie 100 lat minęło po utracie niepodległości, po I zaborze. W zasadzie powinniśmy już sie przyzwyczaić.
Się nie da, szczególnie gdy poparte jest to wynaradawianiem w kazdy możliwy sposób, sprowadzeniem ludzi do największego dna.
A dziś? Jak określa się patriotów? Jaki jest stan fizyczny ludzi? Całościowo i w detalach?

piątek, 10 stycznia 2014

Strachy na lachy

Koleżanka nastrachała mnie, że mam problemy z żelazem. Że za mało. Opiłków żreć nie bedę bo i nie mam więc udałam się do Anielicy, czyli doktórki. Dokturka zerknęła w ubiegłoroczne wyniki i kategorycznie odmówiła wystawienia skierowania na badania. "Morfologię ma pani aż za dobrą" Okiej, miałam rok temu, ale sprzeczać się nie będę.
Do wracza od osteoporozy czeba czekać. Do neurologa może jakoś galopem uda się dostać :P Dermatolog to już od ręki. No i dobrze. Oblukał mnie pobieżnie, sprawdził wskazane narośla i łaskawie stwierdził, że to zmiany starcze ... buahahahaha :p No dobrze, zapisałam się na wyprądzenie 2 cosiów i zapowiedziałam striptease w najblizszym czasie. Zgodził się :D Może bez entuzjazmu ale jednak :DDD

Przychodnia ma a właściwie lekarze w niej przyjmujący są "genialni". Nie osłuchają bo i po co, nie zmierzą tętna, jw, skierowanie na to co chcesz dadzą, wypiszą potrzebny lek. Czyli Polaku lecz się sam i zgaduj co CI :DDDD
Poprawkę jedną moge wprowadzić, co mi tam :D Tętna i ciśnienie  mierzą starcom powyżej 70-tki. Oni mają wyłączność na skoki. A reszta? Doraźnie dostaje tableteczkę na obniżenie i wiśta-wio :DDDD

Uprzejmie powiedziałam "dobry" mojemu choreografowi. Skubany, w okolicach 80-tki a pamięć ma owszem, owszem. Dopadł mnie, kazał siadać i zapisać sobie telefon do Niego. I mam dzwonić. Co jakiś czas. Bo On chce, bo samotny itd
Rozbawił mnie, nie powiem :D Ale troche to smutne. W czasach aktywności zawodowej rocznie miał pod sobą, znaczy sie uczył, ponad 250 dzieciaków. Wiele z nich zrobiło kariery światowe i NIKT o nim nie pamięta. Nikt. Taki gówniany ten świat :/

Dopadłam czas jakiś temu sąsiadke. Tyż starowinka, chudzina. Wpadłam jak po pożar do niej na chwilę pogaduszek. Kiepsko to widzę. Potrzebna jej pomoc codzienna. Pomoc opieki społecznej bo ledwo chodzi a i pamięć szwankuje. A ona nie. Nie i koniec. Sama sobie da rade.
Ciekawe jak długo? Bo byle silniejszy wiatr ją obala.

Świata nie zbawię, nie pomoge wszystkim, nie da rady. A kazdy przedewszystkim odpowiada za siebie.

środa, 8 stycznia 2014

Przeglad pospieszny

Rodzinny rzecz jasna. Przez historię. A więc...
 Po pierwszym rozbiorze wszelkie gałęzie pchały się do walki o odzyskanie niepodległości.
Po czecim nastąpił podział. Jedna obrastała w kamienice i inne dobra, druga patriotczyła, czyli dalej walczyła z zaborcą, prowadząc ponad stuosobowe oddziały powstańcze do boju. Walczyła, nie miała czasu się dorabiać więc było jak..
Czy tylko panowie brali szable w garść ( te same, którymi ich pra, pra... gwoździe w ścianę wbijała )? Nie, kobitki nawet te małe walczyły na swój sposób.
Np. moja ukochana Cioteńka, małą dziewczynką będęc odmówiła nauki w ruskiej szkole. "Bo nie będę gadała po rusku". Nie i już! Język wroga był znienawidzony co się objawiało.

Starsze to wiadomo rodziły kolejne pokolenia patriotów, opatrywały rany, ukrywały, aprowizowały.

Takie życie.

cdn. pewnie za jakiś czas i w równie dużym skrócie, bo szczegóły to tylko rodzina :)

wtorek, 7 stycznia 2014

Buźki jak malowane

Gordona ogladam, znaczy się Ramseya. Oglądam bo lubie, bo śmieszny i gania po świecie. Gotuje. Ostatnio w Wietnamie. Kuchnię wietnamską lubię, nawet tę z obskurnych budek. Nie rzuca mnie na kolana produkt finalny ale cóż. Jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma.
Wracam do tytulowych buziek.
Powala mnie na kolana wygląd Wietnamczykow. Trzydziestolatek wyglada jak niedorostek. Żadnych śladów zużycia materiału mimo, że te pare dziesiątek lat za nim. Ja też tak chcę. Buźkę jak duopka niemowlęcia mieć, sprężyste, sprawne stawy i mięśnie.
Kurczacz, pciąt na karku, przymusowa, bezplatna emerytura i uwiąd starczy. Osz ty!!!!!!!!!
Grzebnęłam w pamięci jak kura pazurem i wyszło mi, że swego czasu, mając te dzieści na karku wygladałam jak nówka sztuka. Zero zmarszczek, gibka, żywotna jak karaluch.
Co żarłam, pierwsze pytanie sobe zadałam? Żarłam głównie śniadaniami i kolacjami białko przegryzając warzywami pod różną postacią, owoce sporadycznie-słowo harcerza i tylko sezonowe, dużo pistacji a obiady byly klasycznie skośnookie. Czyli ryż w warzywach. Z warzywami i mięchem w homeopatycznych ilościach. Dobrze mi to robiło :)
A potem dzieciami uciukana przeszłam na dietę Made in Poland, zresztą nie tylko dzieciami, ale nade wszystko Macią, i zaczął się zgon. Czyli powolny uwiąd.

Czas więc powrócić do "korzeni". Ryż nabyty, mięcho tyż, imbir, 5 smaków wietnamskie, jakaś świeża kolendra i glutaminian. A co?! WOLNO MI!!!!!!!!!
Dobrze że stolica za progiem, wszystko na rzut beretem. Tylko dobrych ryb brak. No i pracy czyli źródła stałych dochodów. Może jakiś mecenas by się znalazł? Hmm.. Podkreślam MECENAS nie sponsor za..

poniedziałek, 6 stycznia 2014

?

Siedzimy w półmroku. Na komodzie stoi lampka. Ciepłe, przyćmione światło w mrok odpycha zakamarki. Wydobywa to co najistotniejsze.
Światło, magia kabelka..
Młoda siedzi, słuchawki na uszach, tysięczny raz słyszę tą samą melodię harkotem docierającą do mnie
Młoda siedzi, słucha, nie słucha, nasłuchuje tv, wierci się, nie rozumie
Czemu jesteś taka spokojna mamo, nie rozumiem, czemu, przecież taka nie byłaś, co się stało
Nic a w zasadzie wszystko, wyzwolenie przez wiedzę, zrozumienie przeczucia, potwierdzenie w faktach i nie pogodzenie a przyjęcie jako oczywistości oczekiwanej
Zdrada, sprzeniewierzenie potwierdzone
I nie jestem zdruzgotana, tak miało być, i spokój mnie ogarnął i ogarnia w każdym momencie
I wpływy dalekie-niedalekie, wiesz o kim piszę, pieszczotliwe muśnięcie prześcieradła, delikatny taniec nadgarstków i palców, innych ruch, spowolnienie, kwiat i koła rozchodzące się wokół, odpłyniecie na jawie

czy może być coś piękniejszego niż zgoda we wszystkim?

niedziela, 5 stycznia 2014

Jak to myszy pożerały ludzi

Znacie legendę o wrednym Popielu? Co go myszy w wieży pożarły? Znacie! A jak nie to poczytajcie :p
W każdym razie był sobie niejaki arcybiskup Hatto. Zszedł z tego świata w roku 970  jak głosi legenda. Podług legendy został pożarty żywcem przez myszy w tak zwanej Myszej Wieży, którą sobie zbudował na wyspie na rzece Remie. Za karę za barbarzyńckie obchodzenie się z żebrakami.

Hatto, albo Hanno lub Harno była takze legendarnym arcybiskupem w Gnieźnie, i miał rządzić kościołem polskim w 970 roku.

Czy to ten sam Hatto?

Ale coś jest na rzeczy, zwłaszcza gdy podzieli się POP-iela. POP-duchowny.

Więc może to ten sam milusiński?

sobota, 4 stycznia 2014

Herb i herbarze

(za Encyklopedią Powszechną S. Orgelbnada 1883)

" U nas nazwa ta została wzięta od dziedzictwa (erbe) i datuje się dopiero od czasów, gdy posiadanie ziemi stało się znakiem szlachectwa. Ponieważ, zrazu słuzba rycerska, wyzwalająca ziemię  ją pełniacego od jus polonicum v. terrestre, była jedyną jego cechą, z ziemię wszyscy posiadali, znak więc szczególny osób lub rodzin w Polsce posiada dwie nazwy (herb i godło), oznaczające dwa okresy rozwoju społecznego."

"Herbarze to zbiory, zwłaszcza w Polsce, herbów, ich pochodzenia, rodzn niemi pieczętujących się.."
(Batrosza Paprockiego, Długosza, Bielsiego, Okolsiego, i wielu innych.
Co istotne, trzeba brać duużą poprawkę na herbarze z czasów zaborów. Szczególnie ruskiego. W tym czasie wiele herbów zosrtało odjętych rodzinom, wymazanych. Wiele informacji jest nieprawdziwych. Cóż, papier zniesie wszystko.
Z dystansem należy podchodzić do Tek Dworzaczka, Niesieckiego czy Wielądka.

Na wyjaśnienie welu herbów tworzono legendy oparte tylko na wyglądzie graficznym. I to niestety jest zasadą.

Prawda :p

Jest święta prawda, tyż prawda i g... prawda.
A co jest? To jakby w nawiązaniu do wczorajszego posta.
Bóg? Jest? Nie ma Go? Trudna sprawa! Nie do ogarniecia. Można wymyślać cuda wianki. Starać się przeżyć życie jak najlepiej. Być ostatnim draniem skupionym tylko na sobie, bezwzględnym, nieliczacym się z innymi. Można. Wszystko jest jakby dozwolone, ale nie wszystko warto robić. To oczywiste. A prawda?
Mija się kontynentalnie i wiekowo. Zmienia się wraz z "rozwojem". Wystarczy spojrzeć na język jakiegokolwiek rejonu. Co pokolenie następują zmiany. Co pokolenie historia kładzie swoje piętno i zmienia się nawet w sprawach dotyczących wieków przeszłych. Niegdyś był Bolesław Magnus, teraz Chrobry. Była biblioteka Aleksandryjska i szlag ją trafił. Jest Biblia z niezmienionymi(?) od tysiącleci wpisami, piekną poezją. Mamy i my swoje zabytki piśmiennicze, wystarczy tylko poszukać. Przeważnie na kamieniu ryte i stąd ich nazwa. Runy. Niewiele mówią o życiu tamtych czasów, raczej są nazwami własnymi różnych "bożków"? Przymiotów? Inne od skandynawskich, inne od germanskich, wyparte łaciną. Widać tak miało być, choć nie musiało. Boć ten Cyryl czy Metody wędrując po ziemiach Polan dziwił się niemal identyczności naszej wiary z chrześcijaństwem, mówiąc, że "chyba święty Piotr was nauczał" czy coś w podobie. Czy potrzebne było chrześcijaństwo? ze względów politycznych? Raczej nie. Byliśmy potegą w tamtych czasach. Byliśmy bogaci, z doskonałym wojskiem. Dalibyśmy sobie radę i z papiestwem i germanami zawierając odpowiednie sojusze co zresztą miało miejsce, choćby przez małżeństwa.

 No i znów czepłam się tego biednego Kościoła jakby jego winą było całe zło. A to nie prawda. To tylko polityka którą z upodobaniem uprawiali papierze rządząc, dzieląc, żyjąc na maxa.

Czepnąć się można i nas samych, różnych sprzedawczyków. Czepnąć się można zaborców wynaradawiających nas z upodobaniem, pozbawiających korzeni. Nie udało się choć w wielu sprawach historia została zafałszowana. O wielu zapomniano. A co najśmieszniejsze, pamięć o nas samych tracimy właśnie teraz, gdy najstała "wolność".

Pamiętaliśmy w czasie socrealu, tabunami były wydawane książki beletrystyczne nawiązujące do naszej historii. "Jadwiga i Jagiełło", Rodziewiczówna, Kraszewski i wielu innych przez choćby Wańkowicza. Kto dziś o nich pamieta? Badziew nad stawem góruje, czary-mary-fokus-pokus.

Smutne to lecz prawdziwe. Kto to czyta? Przecież są obrazki w tv, internet. Fajniej jest posiedzieć na Fb i kocopoły ze znajomymi wymieniać niż pogrzebać w necie i porozwiązywac zagadki własnej przeszlości. Choćby rodzinnej.Chąc niechcąc historia PL utrwala się. A i wielu nowych rzeczy można się dowiedzieć. Jak choćby o cholerze panującej w XIX wieju i zbierającej żniwo. W Warszawie choćby. Było jej kilka fal. Pewnie nie wiedziałabym o tym, gdyby nie mój pra, pra..., który wraz z lekarzami chodził po domach i pomagał chorym. W tamtych czasach właśnie powstały cmentarze choleryczne, gdzie byli grzebani zmarli na tę chorobę. Wiedzieliście?

Net i archiwa są doskonałym źródłem informacji, choć nie jedynym. Dają informację o miejscach gdzie można szukać danych, które nas interesują. Czasem trzeba się ruszyć z domu, czasem wyłożyć trochę gotówki by dotrzeć do jakiś aktów. Ale warto, warto...



piątek, 3 stycznia 2014

Tak to!

Ssak mnie dopadł rodzinny i nie chce odpuścić. Szukam, dłubię, przeglądam własną biblioteczkę. No i właśnie! Sięgnęłam do jednej z pozycji zasiedziałej w domu od dziesięcioleci i zapomnianej. Otwieram i czytam-: Ludeńce, w nagrodę za piękną cenzurkę, żeby pokochała historię naszego narodu- Dziadek" 73 rok. Szmat czasu.
Dziadku, pokochałam i wiem że widzisz i wiesz o tym, gdziekolwiek jesteś :D
Przewrotność taka, bo nie dalej jak rok temu deklarowałam, że historii nie znoszę i była to szczera prawda. Cóż, wszystko można pokochać mając właściwą perspektywę.
Sięgnęłam do książki i śmiech mnie ogarnął, bo na denarach mojego ukochanego władcy czyli Bolka, był KOGUT. O psia! Kogut, z ogonem, grzebieniem,. Tych denarów to było wiele różnych. Z podobiznami Bolka, cóż niepięknej urody był gość, z krzyżami, raczej nie chrześcijańskimi, z motywami zupełnie pogańskimi i napisami słowiańskimi, i nie była to cyrlica.
Oczywistość wali po oczach, bo choć przyjęliśmy chrzest i mieliśmy biskupa to dalej byliśmy sobą. Kilka kolejnych wieków trwało przejęcie przez kler i zdominowanie nas, zaprowadzenie kalendarza, który nikomu do niczego nie był potrzebny, ale wymuszał cotygodniowe nabożeństwa itd. Pisać można by wiela...

Przez wiele lat miałam kompleks niższości. Ciągle słychć było o wielkiej i starej cywilizacji Chin, Indii. Gówniany kompleks dotyczący USIECh i Europy zachodniej. Ówniany powiadam wam.

Pierwsze ślady sensownej działalności ludzkiej na dzisiejszych ziemiach Polski to 30 000 pne. Wcześniej też były ale nie chce mi się tego uszczegóławiać. Były..
Przeszliśmy to samo co reszta świata, czyli: Kanibalizm-rytualny i z powodu głodu, totemizm, magię kontaktową, czuryngi, matriarchat, animizm, no i na końcu w związku ze zmianą trybu życia na osiadły-patriarchat. Szit!!!!!!
"Od samego początku patriarchalnej wspólnoty rodowej ta nowa struktura społeczna wykazuje rysy i pęknięcia, zdradza wyraźne objawy rozpadu. Wzrost znaczenia i władzy starszyzny plemiennej na gruncie zgromadzonych bogactw wywołuje antagonizmy wśród współrodowców uzależniając jednych od drugich" (za Włodzimierzem Szafrańskim "Pradzieje religii w Polsce").

No i się zaczęło i trwa do dziś!

Poza tym pozycja niniejsza w wyśmienity sposób przedstawia powstawanie religii i Boga. No tak! Człowiek stworzył Boga i całą ich plejadę. Wszędzie.
 Ale... gdy ogołocimy się z misteriów, obrzedów i całej masy różnych religii cóż nam pozostanie? Człoweik i jego myśl i umysł. Wytniemy wieki i tysiąclecia walki o istnienie, nieśmierrtelność, któ→rą daje nam religia i związana z nią nieodmiennie sztuka. Tak to! Religia i sztuka idą łapka w łapkę przez tysiąclecia. Uciekając przed niuchronnym czyli śmiercią stworzyliśmy religie. Mając wiedzę taką jak dziś i pamięć przetrwałą w piśmiennictwie i zabytkach wszelkich z jednej strony się zżymamy na myśl o tabunie Innocentych, inkwizycji ( nortabene w PL w pewnym momencie uchwalono, że magnateria nie podlega działalności inkwizycji-patrz dominikanów, aż do chwili gdy wyciepano z PL wszystkich obcych siepaczy zostawiając garstkę swoich co przekładało się również na nadużycia i z tej strony )), z drugiej wiadomo, że te twory są pociechą i wsparciem dla potrzbujących.

Co w takim razie z różnymi objawieniami? Wizjami? Egzorcymami? Przepowiedniami? "Obcowaniem" ze świętymi. Przenikaniem?

Cóż, mózg ludzki to nie tylko sterownia, to także odbiornik. Mało znany, w zasadzie niepoznany. Bo cóż to jest? Punkt A odpowiada za głos, punkt B za ruchy oczu itd. To podstawa, a gdzie reszta?

Są kraje, gdzie te dziedziny są skrupulatnie badane, telepatia, teleportacje itd. Brzmi to dla wielu jak bredzenie psychola. Trudno! Mogę być psycholem :)


czwartek, 2 stycznia 2014

Ekspersowo :D

Lubie kontakty z ludźmi. Lubię, bo miedzy innymi dają mi kopa do rozwoju. Krótkie informacje przeradzaja się w zbior "nowych" danych poszerzających moja wiedzę o mnie samej i świecie.
Sylwester jakiś najbardziej nieudany na świecie. Spin, nerwy, nieprzyjemnośc. Walić to! Zwykle bym się wkurzała, teraz tylko adrenalina podskoczyła i ... w sumie sie cieszę z zaistaniałej sytuacji. Jestem niemal zadowolona, bo to kolejna nauka. A wiedzy nigdy dosyć.
Demokracja autorytarna, mówi wam to coś?
Do niedawna dla mnie to było puste hasło, Wiki rozjaśniła horyaont i spodobało mi się.
Demokracja autorytarna z madrym przywódcą to jest to! I tego nam trzeba. Tusek próbuje coś ko9mbinować w tym kierunku, ale kiepsko mu idzie co najdobitniej widać po stanie gospodarki.
A gdzie ją doskonale widać? W Chinach, Rosji, Brytanii. Te kraje kwitną, buchają rozwojem. Ja też tak chcę!!!!!!!!!!