środa, 27 stycznia 2016

jadymy

do rygi. Młąda. Chycił ci ją totek i trzymie. Mnie przeleciał lekuchoo bo zaraza zarazy nie ruszy.
a za nim co to wszak trzeba ucapić lekarza. Dzwonisz człecze i albo zajęty ( telefon), albo Kasia ze słuchawki rzuca : - proszę poczekać. No i czekasz 5 zł. Tzw domowa w blokach startowych i drzwiach wyjściowych jeszcze przed zakończeniem dniówki. A niech tam. Szlaczek jej na monogram. Ostatni z pierwszej zmiany ucapiony i zaliczony. Też nie bez zgrzytu: - z mamą? Bo pani jest mamą prawda? A zgoda pacjenta jest?
nosz kufa jest! Bo to takie dziwo, że ze sraczką, odwodnieniem i osłabnięciem idzie się do lekarza. Z tryprem pewnie można. A do domowego to chyba tylko z przydupasem czy coś!?
z macią też chodzę gwoli informacji a jeszcze starsza jest. Zresztą niech śp... Karta pacjenta chyba gropie obca. Siedzimy, pijemy i zalegamy do lutego.


rzucił mnie się w oko cytat niby peszkowej. Że ni kropli pl by nie dała. I tu się z nią o dziwo zgadzam. Bo jeśli pl to rząd a ludzie to niech spadają. Od setek lat w tym układzie to nie matka a macocha. Rządy debili u sterów. I co z tego że pierwsza konstytucja? I co z tego że PiS. Cała ekipa jedna, druga i reszta jadą po sobie i jątrzą tak, że nie da się tego czytać. Hejt na całego.
więc odpuściłam sobie. Wylogowałam się z oszołomstwa fb i okazalło się, że życie toczy się normalnie. A nawet wartko płynie.

poniedziałek, 25 stycznia 2016

bolesne komplikacje

porobiło się.
pękła nić. Pierdzielnęło wszystko. No może nie wszystko ale kawał mojego życia rozpadł się na kawałki. Nie zdążyłam oswoić. Racjonalnie poukładać. Czasu zabrakło na rozmowy. Może tak miało być.
nie jestem bez winy, o ile winą jest deprecha i niejednokrotnie nieracjonalne zachowania. Przemęczenie. Koncentracja na każdym słowie.
ale to co mnie dotyka ostatnio przechodzi moje możliwości akceptacji. Jest tak trudne i bolesne.
pla był taki: Znaleźć młodej pracę. Stopniowo prowadzić w samodzielność. Ostatecznie pozwolić wyfrunąć. Założenie: Spokój, łagodność. Zrozumienie. Rozmowa. Wsparcie.
a tu sru...
nowi znajomi z pracy i mnie nie ma. Wykopana poza nawias. Wróg, z którym wymienia się zdawkowe, kategorycznym tonem wypowiadane, krótkie opinie. Wróg, z którym rozmowy telefoniczne się włącza na głośnik. Wróg bez prawa do wypowiedzenia swojej opinii. Kłamliwie przedstawiana w środowisku. O czym przypadkiem powiedziała.
nie mam pewności, czy rozmów ze mną nie nagrywa i nie odtwarza ich potem. Więc zaczynam milczeć i w sms-ach przekazywać swoje myśli.
i ryczę i nie rozumiem czemu tak.
nie pojmuję.

przemijanie

fizyka, metafizyka. Mistycyzm. Życie. Bycie. Jestem. Wszystkie kolory świata każdego. Ile o nich wiemy? Co poznaliśmy. Dokąd zmierzamy? To takie dla mnie oczywiste, że zadaje się takie pytania. Szczególnie w kontrze do wszechogarniającej materializacji wszystkiego. Przeliczaniu wszystkiego na zyski i straty.
z powodu opustoszenia domu, młąda pracuje, są chwile gdy zastanawiam się nad pewnymi rzeczami. Gdy odrzucam z sercem na ramieniu oczywistości i wiedzę wpajaną mi od dziecka, bo nie zaspakaja mojej ciekawości. Bo stawia ściany, mury które zdecydowanie nładą kres, ograniczają, nie odpowiadają na podstawowe pytania. Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że widzę dalej. Czuję inaczej. I to co widzę i czuję w pewnym sensie nie zgadza się z tym co jest na planie fizycznym.zapadło we mnie - daj mniejsze na nowe. Nie trzymaj się kurczowo starego, bo nie dasz sobie szansy na nowe. To nowe po przemyśleniu, jest lepsze, pełniejsze, dające szersze spojrzenie. Wymaga też bolesnego stanięcia przed sobą i uznania własnych błędów i słabości. Czasem zawraca w przeszłość. Uświadamia zdarzenia, które stały się początkiem strachów, fobii. Czasem jest to samo poczucie, czasem innego. Rodzaju trauma. Dobrze to wiedzieć, bo to upraszcza życie. I mimo bólu, jest kolejną drogą, równoległym, życiem wewnętrznym.


" pojęcie - sąd - rozumowanie


coś jest czymś - coś jest jakieś - coś tak bytuje"
M.I.Prokopowicz


tak. Miałam szczęście i mam spotykać w życiu niezwykłych ludzi. Jednym z nich jest Ten wyżej wymieniony. Ulicznie patrząc zwykły, przeciętny. Ale proszę państwa. Co za umysł, intelekt. Jakiż fantastyczny nauczyciel. Człek otwierający stare- nowe światy. Przywracający na właściwe miejsce zapomniane w mrokach czasu. Śmiem twierdzić, że jedyny w Polsce o ile nie na świecie wybitny tłumacz starych zabytków literatury. I starohebrajskiej, staroaramejskiej i staroegipskiej. Tak. Są tacy, którzy zanurzając się w przeszłości doskonale współistnieją z przeszłością. Tyle o Nim. Jeśli ktoś się zainteresował, może poszukać w wyszukiwarce tego pana i zapoznać się z Jego publikacjami.
czemu On akurat? Bo jest jedyny. Czemu On? Bo to On dał mi ślad i moje widzenia, że chrześcijaństwo przez judaizm nie są ostatecznym początkiem. Bo w starym i nowym testamencie, ani w katechizmach czy dogmatach nie znajdowałam wystarczających odpowiedzi na niezadane a nurtujące mnie wątki.
bo judaizm z Jahwe nie mógł być początkiem. Czas. Po prostu czas. Ziemia istnieje tak długo a Bóg miałby się objawiać tylko pojedynczym ludziom i w tak nędznej rzeczy jak obłok czy krzew? Niw! Z tym się nie zgadzałam coś mi nie pasowało. To po prostu nie logiczne. Nie możliwe. Wielki Stwórca, Intelekt nie do pojęcia i takie sztuczki? Czary- mary? Takie pokazy dla ciemnego ludu? Cyrkówka niemal? Nie! To nie możliwe.
minęło ponad 20 lat. Czas spędzony na rodzinie. Życiu, radościach, smutku. U mnie. Z Jego strony praca nad tłumaczeniem. Czas w pewien sposób się dopełnił.
Bóg już nie jest iskrą krzaka. Nie jest pyłem płonącym. Jest namacalnie fizyczną istotą w swym ogromie i niepojęciu jak najbardziej fizyczną. Jest Bytem ponad wszelkimi bytami. Opisaną. Dotykalną. Przejawioną. Miriadów istnień i emanacji.
mogłabym powiedzieć- kurtyna. Ale nie. To tylko i aż historia sprzed XV w pne. Spisana. I oczywista.
czas. Tylko to nas ogranicza. I dary. Umiejętności i wiedza
, której mi brak.
 Bo to nagle 1700 lat wstecz. Cóż to jest? Nic. Chcę więcej, dalej.
już wiem, że Izraelici " pobrali" Jahwe od Medianitów. Że historia ucieczki z Egiptu to finał innej prawdy niż przedstawiana nam biblijnie. Bo i czemu nie, jeśli można. Wystarczy odnieść się do kadłubka czy innych kronikarzy i porównać z faktami.
medianici. Kolejny krok i symbolika.
Egipt z hatchor i horusem .
zaiste, niezwykła podróż.








p

piątek, 22 stycznia 2016

los

los amigos. Dnios dobros.
cóż znaki nieświadomych prowadzą. Znaki. Czytajmy znaki. Odrzuć to co boli. Zrób miejsce. Przyjdzie nowe. Inne.
wczorajszy dzień pełen bólu. Wieczoór przepłakany. Dziś znalazłam przyjaciela sprzed wielu lat. Przypadkiem. I kontakt. I radość. Są wrócili. I propozycja realizacji na niwie zupełnie mi nie znanej, choć chodzącej za mną od półrocza. Przypadek?

przypadkiem

wpadł mi w ręce text starego znajomego. Intrygujący. Hatchor a Biblia. Polecam.

czwartek, 21 stycznia 2016

rozsypana jak gumki q boordelu

zaczęło się wieki temu. Histeria, darcie paszczy do bezdechu. Bólu głowy. Minęło.
rana wstała z lekkim przytupem. Bo kilka lat temu powiedziałam, że mam dosyć jej całusów, tulań. Dziś wiem. Błąd. Inaczej powinnam rozmawiać. Minęło. Tulamy się, całujemy normalnie. Jak matko z córko. Ale czasem coś znów zaskoczy tak jak dziś rano i zaczyna się powtórka z rozrywki. Jak dziś. W gratisie powraca mi zimowa deprecha i nerwica lękowa. Suma sumarum pękła mi psyche
wytrzymałam do 4-tej i poniosło mnie do niej, do pracy. Na chwilę, ciupeńki momencik. Zamknąć- otworzyć drzwi. Tyle
draka rano i brak kontaktu w porze lanczu rozwaliły mnie. I nic pogaduchy z psiapsiułą. Pierdykło.
ja tam nie wiem. Jak tam te ichnie szkolenie. Trwa. Interesuję się w granicach, które ona wyznaczy. Jej życie.
zadzwoniłam w psie sprawie, od razu zastrzeżenie, że rozmawiać na temat relacji między nami będzie tylko w obecności kolegi którego poznała na szkoleniu. Znów rozmiękłam, bo..jak to? Zabolało. Ale nic to. Przeżyłam akcje ze starszymi. Przeżyję i z nią. Niech robi co chce. Dorosła jest. Niby. Niedojrzała i bez doświadczenia jak nieszczęście. Trudno. Kiedyś musi się ogarnąć. Stanąć na własnych nogach.
mam nadzieję, że wytrwam w postanowieniu, że wynoszę się na trochę do otwocka. Potem będzie musiała znaleźć sobie pokój czy coś. Może serdeczny przyjaciel przygarnie?

środa, 20 stycznia 2016

z dupy wzięte

przyrzekłam sobie że o polityce pisać na blogu nie będę i choć mnie korci i dziamdzia, to trzymam się w ryzach. Ale o swoich wrażeniach to pełna swoboda.
oglądałam wczoraj wymianę opinii i zdań zasadnych lub nie z ke. Taką fanaberię miałam. Dźwięki i emocje. To jest to co najbardziej mnie obchodziło. Ogromny szacunek dla premier. Na początku spinka ale potem wzięła się w garść i poszło. Siła spokoju. Brawo!
słuchałam Brytyjczyków, Niemców, Hiszpanów. Emocje były różne. Od spokoju poprzez agresję. Mąciciele z zawirowanymi emocjami też byli. I jedna rzecz, prócz tego jak premier wystąpi, wzbudziła we mnie strach. Słowo! To emocje zawarte i swego rodzaju rytm zawarty w języku niemieckim. To z pewnością moje subiektywne odczucia spowodowane indywidualnymi wystąpieniami. Bo np Merkel nie robi na mnie takiego wrażenia. W
szczekające paszcze natychmiast zawróciły mnie do czasów wojennych. Obozy, okupacja, wspomnienia rodziny i pamiętniki. Brr...
tyle w tym temacie. Oficjalnym.


nieoficjalnie wymiana wrażeń z babelotem. I wspomnienie słów chłopaczka, którym po wojnie zaopiekował się dziadek: Nie minie 100 lat jak tu znów wrócimy. Chłopak nazywał się Heinrich Berger. Dziś pewnie ma ok 80 lat.

kurz

czy ktoś ma patentowany sposób na tę zarazę?
po prostu jest to element, który obrzydza mi mieszkanie. Od zawsze. Od samego początku, gdy zasiedliłyśmy chatynkę pyli się na potęgę.
najpierw goowno zapylało poręcze i blaty skromnego umeblowania. Potem mać nabyła Swarzędz. Wicie. Wysoki połysk. Rano przetarte powierzchnie płaskie po 5 minutach traciły sznyt wyjściowy. Zmiana mebli, lata mijają a z tym nic nie da się zrobić. Sypie się ze ścian, czy co? Ściany też przelatuję na mokro. Na monitorze po 1 dniu szarość. Przetarte bibeloty po tygodniu wyglądają jak pokryte pleśnią.
i w zasadzie podchodziła bym do syfu na luzie ale tym shitem również oddycham. I że mnie wkurza. Nerwicy już dostaję jakby mało mi było rozrywek. Codziennie latam z mokrym. Przecieram. I nic.
godzin na chatynka na rubieżach działa zupełnie inaczej. W pokojach wystarczy raz na miesiąc przelecieć szmatą po meblach i spokój. U dziadostwa było to samo, mimo, że centrum City. O dywany były kurzołapne. U przyjaciół takoż nie walczą z kurzem nachalnie i w zasadzie go ni ma.
kurdesz! W czym rzecz?

wtorek, 19 stycznia 2016

czemu tu tak zimno?

pyta młoda. A bo ja wiem? Zima? Strefa? To przecież takie nieoczywiste.
- wyjdź za Hiszpana
- po co?
- wyjedziesz tam sobie. Słoneczko, paela, słoneczko, pomidory, krewetki, cytrusy. Nawijam, nawijam. Co jakiś czas wrzucam argument o słoneczku. Słucha, klapnęła na krześle:
- mów tak dalej

niedziela, 17 stycznia 2016

przedwczoraj

padał śnieg. W świetle latarni krążyły białe pyłki idealnej symetrii. Niedotykalnie pokrywały wszystko skrzącą pielinką. Ciszej i ciszej wokół. Padaj śniegu, padaj. Skryj nie ideą, nie mrzonką brudy tego świata. Zagraj ciszą, milczeniem, refleksją. Zapisz ją i zachowaj. Przenieś do wnętrz.
dziękuję, że przyszedłeś. Dziękuję za nienazwane, które wraz z tobą pojawiło się w moim domu.

czwartek, 14 stycznia 2016

orzeł i reszka

to tylko nazwy oczywiście. Tylko nazwy. Jak strony aktualnie uczestniczące w igrzyskach nietolerancji. Bo moje jest mojsze. Mojsze jest chyba bliższe prawu naturalnemu. Jakiejś gradacji wszystkiego. Co czasem uwiera bo typem jestem chyba niepokornym. Chyba, bo już tracę rozeznanie sama ze sobą. Minie, jak wszystko przemija.
gdzieś za lasami, za morzami kilku lub jeden zgwałcił trzylatka. Zastanawiam się, jakbym zareagowała. Zemsty ani podobnych uczuć we mnie nie ma. Nie podkładam świadomie świni, nie ma we mnie generalnie agresora. Stoję w totalnej sprzeczności ze światem, który wymaga zdecydowanych, agresywnych zachowań. Rozwala mnie psychicznie każda agresja. Nawet ta, która mnie nie dotyczy. Po prostu nienawidzę takich zachowań. I pewnie tych gwałcicieli wysłała bym np na korridę
jako byki. Zamkła bym za nimi bramkę i zostawiła rogaczom do obróbki czy teleportował bym do Koloseum. Rozrywka dla gawiedzi i gladiatorów. Czy to było by sprawiedliwe? Zachowane proporcje w karze?
jako że rzecz wydarzyła się we Szwecji a u sterów są jak wszędzie normalni inaczej, więc gwałciciele już są usprawiedliwiani ustami szwedzkiej pindy. Że nie znają naszych standardów. A znają jakiekolwiek? To co? Sylwestrowa noc gwałtów, nowy rok zaczęty brutalnym gwałtem malca? Czy to jest w tej chwili ich forma walki z niewiernymi? Zastraszyć, poniżyć? Pozbawić poczucia bezpieczeństwa?
ja już nic nie wiem. Nie rozumiem.

wtorek, 12 stycznia 2016

przyjaciółka

schowała mi wielką flachę soku jagodowego i frotki. Pozwoliła pytać sto razy czy medicine też ok. Sklep znaczy się. Z odzieniem.
znów czekają mnie marsze po galerii. Bo trzeba zrealizować do końca. Koniecznie w tym tygodniu. O moje stiopy! Trzydniowy maraton przełożył się na wczorajsze zaleganie.
poranek fantastiko. Poza lataniem za zaginionym sokiem. Kurczacz, gdzie on się ukrył?
Orange wraca do łask. Kodzik na gadanie za free w onym i kodzik na 5gb z dodatkowymi sms-ani całkiem mnie satysfakcjonuje. Za 30 zł mam pełen pakiet. No, dokładnie za 25.
teraz pozostaje tylko odwłok ruszyć. I do domówki i do szukania dochodów.
amok fejsbukowy obustronny znudził mi się na maxa. Kultura polityczna to chyba kolejne hasło ze słownika. Li tylko. Tolerancja takoż.
już nikt nie kryje swoich pobudek. A mi to lotto. Program 50 plus fundacyjnie aktywny tylko jelenią górą. Ktoś tam myśli i przeznacza środki. Warszawa odłogiem leży. No, ale kto szuka ten znajdzie. Wcześniej czy później. Więc nadzieja i dobry nastrój mnie nie opuszczają. Młąda swoje odczekała. Lepiej nie mogło być.
co rano wymiata ją z domu z uśmiechem na ustach. Zachwycona, zadowolona. Jest wśród ludzi. Ma zajęcie.

niedziela, 10 stycznia 2016

armagiedon

czyli za wszystko co robisz musisz zapłacić.
pomknęłam do starszej. Wczoraj. Plecak na ramionkach. Pusty. Gdzieś po pół godzinie głowa zaczyna boleć. Ki dyjabeł? Miazmaty ze słońca? Smog? Ni! Zerowy ucisk na ramiona! Delikatne napięcie niby mięśni kapturowych i włala. Mamy to! Mam to! Czule zapodałam 2 apapy i hola!
dostarczyłam co miałam, chwilę posiedziałam i nazad do domu. Bo....mościa panna poczebuje wsparcia i wymiany darowanego. Począwszy od butów aż do portek, kiecki, bluzki.
jakoś po drodze nadziałam się rykoszetem na bazar. Z darowizny nabyłam tłuste dla sikorek, padlinę, jabułka, i markow. Wózek do pełna załadowany, ja na turbo doładowaniu śmigam bo czas goni. A tu jeszcze jajca. A tu czerwona kiszona. No i na wylocie dopadłam mydła. Mikro straganik, i już od początku coś we mnie godo-" będzie tego, będzie tego". Ale jest poczeba. Mydło w domu na zejściu. Konieczność. I ceny takie bardziej normalne. No i mom. Myło z nanosrebłem i indyjskie. Parfuma sama w sobie.
bus dojechał, wbiłam nabój do. Młąda odebrała. A głowa milczy. Tylko smród komunikacyjny i brak śniadania mdłości wywołały. Domem dupnęłam przy paszy i sru w arkady. A tam najpierw zwrot. Poszło! I przegląd sieciowych przynależnych. Berszka, zara, stradiwarius i inne. Przymierzone pierdylion obuwia. Wszystko be. Finalnie przed wyjściem nabyte dokładnie te same, które były oddana.e. Po kilkugodzinnym łażeniu dobyta tylko bluza z wściekłym królikiem. I w końcu oświecający wniosek, że chłopaki wykonały kawał dobrej roboty. Znając zawartość sklepu dobrały bezbłędnie ciuchy.
nabywszy, ustaliwszy, odzyskawszy wiarę w ludzi- zacy element- wróciwszy do godności osobistej i zainstalowawszy mentalne czarne skrzynki za doopskiem, na parchate emocje ruszyłyśmy nocą pełną na dalsze podboje. Rajtki. Cieple. Grube. Pono w pepco. Ni ma. Ale za to trafiła się pasza dla kotóch. .
minęła noc i nastał poranek dnia następnego. Leci baja, stiopy żyją, głowa nie boli. A w drodze babelot. Po papiery do wygrywania w lotka. Więc czekamy choć czas doopki zbierać po rajtki. Bo focie mają być .


wnioski dodatkowe? Młodej czy lepszy tlf z dobrymi aplikacjami do poruszania się w interiorze. Wtedy będę wolna jak wolne wnioski.

piątek, 8 stycznia 2016

draka na sto fajerek

przyszło młode. Zryczane. Niescenście. No formalnie niescenście . Dali kupę kasy i kazali wybrać sobie ciuchy. Młąda jak to młąda. Ma potrzebę przemyślenia. Wzięli ją w obroty. Przymierz to. Zdejmij tamto. Furia. Cicha. Środkiem. Makijaż taki a nie inny. Przeżyła. Ale tych ciuchów za cholerę. Ryk. Tusz rozmazany. No, płynąca panda. Kosmetyki tyż dali. A tu psięknie opryszczka na oku się wykluwa. Piknie!


płacz i zgrzytanie zębów. W końcu po godzinie parodia. Niom, ma talent jak i brat. Komiczny.
byłyśmy śmiechem do łez.
skąd ten cudny charakterek? A po mamusi. Ona taka. Samosia. A jak ktoś coś, to bunt na pokładzie i foch do kamczatki. Kiedyś. Z wiekiem jakby złagodniałam.chyba.
co do facetów to już widzę, że będzie jeszcze gorsza zaraza od mła. Musi być macho men z wieloma mózgami. No i wtedy ewentualnie okiem zaszczycę. Jednym słowem spolegliwa nie jestem. Wybieram sama. Gupki i ciapy odpadają w przedbiegach.
już mi jej żal :)

2-16

cokolwiek by nie mówić nadzieja i otucha zaczyna mnie otulać.
przede wszystkim z powodu młodej. W końcu, w końcu załapała się na fajny program. Fundacyjny. Pchnięta oną jest już po podpisaniu umowy o pracę. Normalnej umowy. Na razie na 3 miesiące. I doprawdy nie wiem jak to opisać. Po prostu osłupiałam. Jestem w szoku. Standard, który polskim firmom może się tylko przyśnić. Pierwsza rzecz to szkolenie. Solidne, miesięczne. Płatne i z posiłkami. Biletami na przejazd. Ciuszki firmowe. Prezenty, suweniry. Na wstępie bony zakupowe. I kurs metamorfozy. Jestem oszołomiona, zaskoczona. W totalnym niespodziewaniu.


to tak można?
od początku inwestować w pracownika? A przedewszystkim- da się?
faktycznie, jesteśmy zaściankiem. W każdym względzie!


domowo w finansach pocieplało. Młąda jakoś inaczej niż miłościwie panująca młodzież, z wizgiem wcisnęła mi swoje pieniądze. Awanturę niemal zrobiła, gdy zmusiłam ją do doładowania telefonu.
-mama. Ty rządź pieniędzmi. Tyle tobie zawdzięczam.
głupio mi jak nie wiem co, a jednocześnie miło, że choć ona potrafi docenić. I nie chodzi tu o kasę, tylko jej uczucia i wrażliwość.


w domeczku przepycham domowe robótki. Uwiesiłam się ściany i wywietrznika. Heh...wstawiam wiatraczek- wentylatorek. Idzie powoli, bo to socjalistyczna charynka. Nawalone cementu dowolnie, więc musiałam część skuć, umocować ustrojstwo, zarzucić gopsem. Do szczytu pięknoty jeszcze sporo. Papier ścierny będzie wyrównywał nierówności. No i podpicować drobiazgi trzeba.


ech...trafiłam ostatnio na dane statystyczne z lat 70-tych. Dziennie ten okrutny kraj oddawał do zamieszkania 800 mieszkań. Ileż to miesięcznie? A rocznie?
no, można zapomnieć!


ostatnio bywa piękny syn. Całkiem miło się nam gawędzi. Daje radę. Robi się fajny facet z niego :)

środa, 6 stycznia 2016

postanowienia1.

każdy coś tam knuje z nowym więc i ja się dołączę:
1. Nie krzywdzić siebie, innych i jeśli to możliwe nie pozwalać krzywdzić innych
2. Nie marnować swojej energii na myśli o ścierwach
3. Życie innych zostawić im samym
4. Politykę upchnąć tam, gdzie jej miejsce. Czyli niebyt


amen!

niedziela, 3 stycznia 2016

żyję

żyję na miarę czyli albo działam albo w uwiądzie.
jedno daje przemijające efekty. Drugie nic.zero.
więc przemijam w działaniu i faszeruję się prochami. Nie ma inaczej. Jak zwykle głowa i potylica. Stiopy masowane. To ciało tak ma.
przed mła mała rewolucja. Chętne potomstwo zapraszam do współpracy. Przesuwamy kolubryniastą szafę. A jak nie to same się targniem. A jak będzie solidnie bolało to szpital blisko. Mam już dosyć ograniczeń. Żyć albo zdychać. Innego wyboru nie ma.
wkurza mnie ból. Robię- boli, nie robię- boli. Od rana boli. Nie za mocno ale dyskomfort jest. Nocą zapodany apap. I znów trzeba będzie się podtruć.
jak działać? Jak żyć gdy nogi nawalają, stawy bolą, głowa pęka? Jak podjąć jakieś zobowiązania.
u maci byłam. Miło. Dowiozłam Am, bo pusto miały. Narwałam igieł sosnowych na miksturę. I przed samym wyjściem mać wyskoczyła z koniecznością reanimacji dziadkowej chatynki. Fakt. Wymaga jej. Tylko po co? Dla kogo? Póki ciotka żyje nikt przy zdrowych zmysłach tam nie zamieszka. I nie z powodu domu a stanu psychicznego onej.
powiedziałam co miałam w kwestii wynajmowania, czyli NIE, a one i tak zrobią co zechcą. Ich bal, ich chałupy.
z normalnym można się dogadać, ale ze świrem to tylko plaga


w każdym razie po pół roku dotarło do imci że diatomit dobry jest a czystek the jest. Zaczyna spożywać. Będzie mnie boleśnie żyła.
czytam czasem totalną biologię. Skąd to itp. Nic jakby nowego. W starym testamencie Bóg mówi, że grzechy - pacz błędy, objawiają się w ciele w postaci chorób. Przenoszone są z pokolenia na pokolenie. Fakt. U na gnaty siadają. Stawy, wiązania znaczy się. I coś w tym jest. Nie ma więzi rodzinnych. Każdy sobie rzepkę skrobie. A otem boli. Moje instynktowne pragnienie scalenia rodziny, bycia razem ma zdrowy sens. Jest gdzie się pomieścić. Przy niewielkich przeróbkach mogły by powstać ze 4 niezależne mieszkania. A tak dupa i kamieni kupa. Dosłownie. Przez jedną, pazwrną zarazę i drugą, bez własnego zdania.
no, ale wszystko jest po coś.

piątek, 1 stycznia 2016

o poranku

no i mamy techniczny 2-16.
cały wieczór i noc przespana jak suseł. Młoda z całusem składała mi życzenia a ja nie byłam w stanie nawet oczu otworzyć. Pomruk. Jaki wydałam i odpłynęłam.
wzorem innych dziękuję mojej matuli. Za wsparcie. Różne. Ewie, za wiele dobra, panu M za życzliwość, miłe pogawędki. I młodej za trwanie przy mnie. Za wsparcie i zwyczajne bycie, za troskę i pomoc. Bez niej i matki nie przetrwała bym. Synu, za nadzieję, że może wchodzi w stateczny czas.


dobrze patrzeć w okno na kostropate, suche badyle z różowym cieniem na horyzoncie. Słuchać krakania wroniszczy i delikatnego buczenia w kaloryferze. Otulona kordełką sięgam w ubiegły rok. Było co miało być i będzie co ma być. Szybka rozpiska, jeszcze w 2-14 na 2-15 feng shuo nie zapowiadała nic dobrego. Każdy kąt niósł jakąś nieprzyjemność. Ostawiłam w spokoju. Ubiegły rok był rokiem przetrwania. Kilka otarć o przejście. Tak mniało być. Nowy, księżycowo- słowiański zapukał radośnie. Nowy i zmiany. I utrwalenie kontroli. A w kontrze odpuszczenie. Zrobienie miejsca na nowe.
siedzę w kordełce i dobrze mi. Spokojnie. Tak po prostu.