Pierdzielone kotecki postanowiły przed świtem rozwiązać swoje spory terytorialne wprost pod moim oknem. W zasadzie nie powinnam się ich czepiać bo i tak planowałam pobudkę bladym świtem ale różnorodność dźwięków wydawanych przez nie troche mnie zaniepokoiła. Jeden warczał basem, drugi piskolił jak kociątko. Lekko nieprzytomna, bo jak się oakazało była 3 i małe coś chwyciłam za lornetkę i paczę co sie dzieje. Ulga... ufff, żadane moje nie desantowało się na dół... i już na spokojnie oglądam co się dzieje. Burczą, majtają ogonami i w mgnieniu oka zamiast dwóch kotów jest wrzeszczący koci kłębek. Akcja przenosi się pod drzewa skąd dochodzą pojedyncze odgłosy. Jeden warczy, drugi świszcze. Zastanawiam się który dostał wciry. Po chwili sytuacja się wyjaśnia. Tłusty kastrat zwiewa do siebie. Spokój.
Ze snu oczywiście nici. Jakiś drapieżnik pokrzykuje na niebie, ptasia drobnica zaczyna pitulitać, warczą autubusy, kraczą wrony, z zachodu dochodzi stukot jadącego pociągu - to dźwięki budzącego się miasta.
W mieszkaniu duszno i gorąco. Po raz pierwszy od zawsze spałam sote. Już nawet wściekać się na ten upał nie mam siły. Czy ktoś wie gdzie jest wyłącznik tego żaru? Śledzę na jednym z portali wyczyny Słońca i powoli zaczynam wpadać w panikę. Wali z tych swoich plam jak z karabinu maszynowego. Wczoraj po raz kolejny przekroczona M-ka. Po jednej z nich w ciągu paru minut pojawiło sie mnóstwo frontów burzowych w zachodniej Europie. Koszmarna plama 115151 powoli zachodzi. Ale teraz dla odmiany będzie walić w magnetosferę. A może nie będzie tak źle? Bo jeśli tak, to znów będą trzęsienia ziemi, huragany, tajfuny.
Ale na tym nie koniec. Na wschodzie Słoneczka są nowe plamy. Równie duże. A po stronie niewidocznej dla nas też się nieźle kotłuje. Na szczęście jest Wenus i Merkury. One dostaja największe baty.
Perunowi pod dębem czas złożyć obiatę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz