piątek, 31 sierpnia 2018

Izolacja

Tradycyjnie. w domu wrze. a mi pykło.
-Róbta co chceta.
Wylogowałam się z systemu i ło matko! okazało się że nie tylko ja potrafię zmywać. że inne też widzą paprochy, że się da wyjść o czasie bez przypominania.
A ja?
Wymieniłam wczoraj oponę w kole. sprawdziłam serwisem 3 lapki. jeden córko se zabierze, drugi działa, trzeci do podpicowania. opłaciłam rachunki.
A dziś pod rana wgryzałam się w jutrzejsze i niedzielne biegi.
Czy to hazard?
W każdym razie na Wyścigi nie idę. obstawię  w punkcie.
A jutro może kicnę w Boże miejsce 😉






wtorek, 28 sierpnia 2018

po prostu

zdechł mi lapek. Po prostu. W niedzielę oglądałam film, przysnęłam, a gdy obudziłam się po godzinie to było pozamiatane. Zdechł to złe określenie. Znikł jego IP i tyle. Co było w nim - jest. Odpala itd. Jeno netu niet. Może i dobrze na tę chwilę bo za dużo mu poświęcałam czasu. Z drugiej strony pomocny jest. Zobaczę w nim to czego via tlf niet.
zdecydowanie za mało czasu poświęcam chatynce, domownikom i wogle. Korzystam z tego co zaraz przeminie odkładając zajęcia na "na potem". Czy to potem będzie?
nic nie załatwiłam z Młądą. A to padało i aura nie nadawała się na bicykl, a to zupełnie mi zwisło.
zapomniałam o kupieniu gilz, i w związku z tym po 4-tej śmigałam po fajki, i o wykonaniu telefonu.
tak. Szukam nowej roboty bo w tej, przy tych dochodach z głodu zdechnę, w długi popadnę a i czas emerytury się zbliża. Ostatni dzwonek by zacząć coś zarabiać i odkładać.
okrzepłam na tyle, że chyba dam radę na pełen etat..
a jak nie to trzeba skończyć z tym cyrkiem. I tyle.
że nie gadałam z szefem? Gadałam. Wi, że w butach na stojąco zdychamy. I co? Nico.
przestaję się bawić w sentymenty. Mówię jak jest.
plany mam dalekosiężne ale życie też ma swoje scenariusze.
i ludzie takoż. I wszystko średnio współgra razem. A i ja nie w najwyższej tonacji.
po wyprawie na tor padłam na całą sobotę, głowa po mikrowstrząsach przy chodzeniu pękała z bólu, kostka w stopie nadawała tak, że śpiąc czułam potworny ból i jęczałam. Nie z rozkoszy - masochistką nie jestem.
plany przesiedleńcze aktualne. Muszę tylko znaleźć pracę z sensownymi zarobkami. Bo dojazdy są kosztowne a i do Młądej trzeba się będzie dołożyć.
doope jej zabezpieczyć. A i starszym było by miło gdyby matka była bardziej ogarnięta.
no nic. Czas płynie. Trzeba realizować cele punkt po punkcie. I tyle.

niedziela, 26 sierpnia 2018

Się było 😊

Tuż przed wyjściem przestało wiać. I dobrze.
Przestało padać.
Na wszelki wypadek wzięłyśmy jednak parasol. i lornią do dali.
Buro i ponuro było.
Na Wyścigi dotarłyśmy autobusikiem albowiem obiecana naprawa roweru Młądej stoi w miejscu.
Duuużo przed czasem zameldowałyśmy się.
Przyzedł czarny, wredny kurdupel. I jak zwykle, co mordę tworzy to kłamie. Standard ogółu świeckich  nas.
Przyszła koleżanka.
Nie pcha się przywitać - no to huk! W zasadzie na nic mi ona. Ale wypadało by. Taka klasa sama w sobie.

 wieczorem poprzedniego dnia klapnęłam przed kompem i nieco rozjaśniłam sobie w głowie. Sytuację co do koni.
Obstawiłam na sucho co chciałam. Pierwsze cztery gonitwy i pierwsze miejsca, trafione w punkt.
Nie wszystko grałam. Młąda chciała obstawić swoje no i lipia. Łaziła potem i jęczała - jestem pechowa, jestem pechowa :).
Nie pechowa, tylko nieprzygotowana.
Przygotowana ja wygrałam 2 konie, resztę przeputała Młąda.


Potem zaczął się bałagan. niektóre konie z listy ne biegły, zmiany dżokejów.

No i kasa wyszła, więc tylko oglądałyśmy konie i biegi. Uczyłyśmy się.
Gdyby nie Młąda byłabym wygrana.
Nic to.
Dziś idziem znów. Wczoaj obstawiłam już jednego. Faworyt. Pewnie dużo nie dadzą, ale...
Na osłodę, jak się wydwało, spotkałam znajomego z Wytwórni. Znasz Go córko. Wąsaty rekwizytor. Teraz u Pasikowskieg robi. Ze Smarzowskim kręcił " kler".

Doopki nam przemarzły. Głodne byłyśmy ale wytrwałyśmy do końca.
W drodze do domu zasiliłyśmy się miętą. Pogadałyśmy z hodowcami ;), pomiziałyśmy koniki i tyle.
W domu amciu, spacer z piesami i zgon. Padłam jak neptek.

Dziś rowerem. zamiast nóg. Młąda piechtą.
Nie inaczej.

sobota, 25 sierpnia 2018

Nadeszła wuekopomna chwila

Tak, to ten dzień.
Będzie bomba w górę i tabadam.
I tylko pietra mam albowiem aura nieco się skiepściła. Mokrość.
A jak mokrość?
No nie wiem, nie wiem...
Pierwszy raz idę się hazardzić.   ściągę mam co obstawiać. Więcej niż 30 monet nie wrzucę.
Albo zarobię, albo umoczę.
Jak zarobię to jutro też pogram.
Jak nie, to będę tylko oglądać.
Może nie dostanę zawału, bo emocje są  kosmiczne.
Trzymajcie kciuki.



czwartek, 23 sierpnia 2018

Idę dorobić.

Pozazdraszczam ciut koledze. Polazł na Wyścigi i drapnął małe 11000 monet.
Idę też. I tylko się zastanawiam - grać na stajnie, dżokejów czy cóś?
Niektóre lubią sucho, innym błocko nie wadzi.
Rydzyk-fidzyk. Kto nie umoczył ten nie wygrał.

Ps. nie mam kapelusza!!!!

niedziela, 19 sierpnia 2018

Plan.

Dobrze z kimś porozmawiać. Z kimś kto doradzi dobrze. Z tego powstaje nowe.
Mam plan pojechać jutro do ZUS- po wniosek o przyznanie niepełnosprawności Młądej i we czwartek go złożyć razem z orzeczeniami. Porozmawiać z doradcą prawnym.

I na coś jeszcze jest iskierka nadziei ale o tym na razie sza!

sobota, 18 sierpnia 2018

Miało być piknie. Miała być zabierana raz w miesiącu na wyjazdy, do ludzi. I kicha.
Nieformalna diagnoza - asberger. Nieformalna bo nie na papierze ale pychologiem. Do mnie delikatnie.
Kuzynce zaprzyjaźnionej z nim - nie nadaje się do żadnej pracy. To na dziś.  to czułam.
Wiele zaniedbałam, ale zbyt dużo jest dla mnie. Było i jest. I żadnego wsparcia znikąd. Każdy ma swoje życie, swoje potrzeby.
Już mrok zapada a Starszej nie ma. Młąda w swoich filmach. Psy odcedzone.
Czekam, denerwuję się. Jak przyjdzie pewnie też mnie zdenerwuje.
Wie że się martwię i robi to z pełną premedytacją.
nie ogarniam.

Jazda

Rower Młądej w rozsypce.
Rowerownia na medal.
Moje nerwy w szczępach, więc ogłoszenie na fb o poszukiwaniu chatynki wisi. Sens taki- szukam chatynki potrzebującej opieki z podstawowymi mediami. Z miarę przyzwoitym dojazdem do Warszawy. W zamian dokonam drobnych prac porządkowych.
I tyle. Może ktoś ma domek do zaopiekowania?

W ramach odstresowania wsiadłam na rower i pobrykałam. Najdalej jak dotąd. Kolano coraz bardziej dokucza, więc trzeba korzystać póki działa. Bo że padnie w końcu to pewne. Gena nie wydłubiesz.

Nie wiem czy pisałam.
Wizyta u ortopedy zakleana na wrzesień.
Dr dla Młądej wypełnił wniosek na komisję.

Babelot wybył. Ma być.

środa, 15 sierpnia 2018

Sen

Szłam kamienistym, płaskim dnem strumienia. Woda była przejrzysta. Krystalicznie czysta. Świeciło słońce.
Pochylona widziałam tylko kamyki. Brzegi były piaszczyste, porośnięte uschłymi już krzewami.
Strumień zmienił się w rzeczkę o równie czystej wodzie.
Płynęłam.
Nagle znalazłam się w oceanie. cichym, spokojnym.
W oddali widziałam niewielkie wysepki zieleni.
Płynęłam.
Ogarnął mnie strach że nie dam rady płynąć, że utonę.
Powtarzałam sobie, że to nic, to tylko sen. Wszystko będzie dobrze. Ocean jest twój.
 Pojawiła się jakby kłoda omszała, w której mogłam się bezpiecznie schować.
Wręcz chciała mnie w siebie wessać.
Nie chciałam tego.
Obudziłam się.

poniedziałek, 13 sierpnia 2018

Hulajnoga

W południe, w samo południe śmignęłyśmy po mój opis rtg kolan. W standardzie - zwyrodnialce.
O kolejne - tu lekarz oceni. Ja się nie znam.
Młąda od 2 tygodni z krótkim loncikiem. Drze paszczu o beleco. Zabrałam na pzrejażdżkę - pojeździ - zmęczy się. Będzie spokój. a po drodze przerzutkę szlag trafił. Młąda sunęła do domu metodą na hulajnogę. Takie życie.
W sumie tylko 14 km z haczykiem, czyli ostatnia całodniowa wyprawa to minimum 50km.
Jesteśmy wielkie!

sobota, 11 sierpnia 2018

Kryzysowo

Burza najszła. Wiało jak w kieleckiem. U nas w głowach też. ( ponoć wariaci tak mają ), jeno babelot wyluzowany totalnie. Fakt - po Otwocku nawet tornado jest bajką. Tak - Babelot nas nawiedził.
I został pognany do roboty bezpardonowo. Na balkonie stanął stołeczek, śmietniczka. Miseczka i nożyk do łapki. Łupanie jaboli. Pierwsze 15 kg owoców przyjęła na luzie, kolejne dziesiąt - chwilowy bezdech. I rezygnacja - jak później przyznała - a co tam. Ile zrobię, tyle będzie.
Takie  padalce to my nie jesteśmy. Ja na kocyku, Młąda na moim 53-letnim krzesełeczku i we trzy rzeźbiłyśmy w jabłkach.
Babelot z zachwytem dopatrzył się papierówek i pożarł. I dobrze.
Siedziały my i słuchały opowieści o powojennym, nam zupełnie nieznanym Albinie, który na lekcjach ciągnął ciotkę za włosy. za słabo. Powinien cholerę oskalpować.
Z pracy tylko 1 tlf. o jeden za dużo.
Mam urlop.
A potem - słuchawy na uszy. i robić swoje.

Porankiem zabezpieczyłam i opisałam wszystkie zioła, łącznie z niecierpkiem. pijta panowie. to męskie ziółko. zapobiega łysieniu, impotencji i starzeniu. Pare innych zalet też posiada. Dr Różański zaprasza.

Wczoraj uwarzyłam zupę. Nic specjalnego.  na kawałkach żeberek. Co się potem ze mną działo? - nie chcecie wiedzieć.  metabolizm mi się trońkę zmienił.
dziś Bambi był kontynuowany. z ryżem i surówką selerowo-marchwiową. to zostało przyjęte.
Bo w zasadzie to na sokach mogłabym lecieć.takie dobrutkie, świeże, nie pomyje z kartonu. Bez pestycydów, nawozów. Pyśne. I z robakiem czasem.
No to życzę Wam owocków z lokatorami. Wiadomo - nie pryskane.


piątek, 10 sierpnia 2018

Planetoida 4 Vesta

W okolicach 20 czerwca była se  najjaśniejsza  i wtedy mój łapek dziwne wydawał dźwięki. Systematycznie powtarzająca się linia melodyczna. Fraza. coby było śmieszniej ten dźwięk występuje w identycznej tonacji i rytmie w niektórych mantrach.
Nagrałam. Chciałam udostępnić, ale matołek jestem i nie wyszło. A ostatnio by zyskać trochę miejsca w tlf  przypadkiem skasowałam. Szlag!
 Tęsknię za tym dźwiękiem. Nie wiem czemu.

czwartek, 9 sierpnia 2018

Lepsze wrogiem dobrego.

No okropne to. Już przyzwyczaiłam się do tropików, już poza wypacanymi hektolitrami cieczy, nic nie przeszkadza, a tu bach! zapowiadają ochłodzenia. Lipa normalnie, lipa i ściema okrutna.
Wczoraj i przedwczoraj przymusowy areszt domowy. Postanowiłam " poprawić" rower Młądej. efekt nie do przewidzenia dla mnie. Bo co? No filmy na yt instruktażowe -dam radę. to nie trudne - dam radę. Zdjęcia będę robić - dam radę. radę dał zięć.
U ortopedy byłam,  chirurga ortopedy. Z paluszkiem. bo musnęłam parapet dosyć energicznie. Spuchł, palec nie parapet, jakiś wylew się zrobił. Dostałam zalecenie, mazidło wcierać na maxa, do pierwszych potów i sczerwienienia palca.
W samo południe rowerem do lekarza . Zbieranie jabłek, pranko, sprzątanko. wykąpałam psa i kota.  Nie przeszkadza. magiel hartuje.
Kończym właśnie test  doprawiania Bambi.  nam  najbardziej odpowiada ino rozmaryn i sól.
Przetestowalim nawet gruziński wynalazek. tylko do starego barana. zabija cały smak mięska.
 i tak minął kolejny dzień.  pełnia księżyca 26-go? Jeśli się mylę - poprawcie.
Testowalim przyprawy, testowałam ziółko. Wziewnie. Ale nie andzię. ciut, ciut. Delikatnie. Mega. rozprężone płuca, głęboki oddech. Delikatne rozluźnienie i zero spinki. Jest git. Jutro jadziem po zielone na susz. zapasik cza zrobić.  dyscyplinę założyć, bo choć nie zakazane, nie halucynek, to już korci by znów. A to trujaka ma też w sobie. Więc  z rzadka i ostrożnie. Na te moje doły, lęki i paniki.

Nawiasem mówiąc - wszystko leczy i wszystko truje - nie zależy wbrew powszechnej opinii od dawki. We wszystkim jest jednocześnie i lekarstwo i trucizna. Choćby taki pomidor. na surowo podtruwa - saponiny. ugotowany - samo zdrowie.


wtorek, 7 sierpnia 2018

Notka

Schudłam o 3 numery.
Odchylam się do tyłu o 90°.
Zapisałam się do dentysty. Na koniec stycznia.

Zajebisty ten NFZ!

Spontan

ostatnie dni jakoś, mimo aury pogodnej, we mnie były mokre i burzowe. Bywa.
Zebrałam kadłub i Młądą i pojechałyśmy po wnioski. Żeby nie było nudno postanowiłam wrócić bulwarami. A zanim, myślę se, tam dojedziemy, to pokarzę Młądej resztki magnackiej fortuny. W przenośni oczywiście.
Najpierw trafiłyśmy na Bielańską.



Obok tej zacnej budowli stała w miejscu dzisiejszych wieżowców kamienica przodków..
Na Elektoralnej tuż przy placu, dzisiaj Bankowym, też.
Na Długiej  w miejscu dwóch pierwszych budynków, za KFC, tyż.
I tą Długą lecim po kocich łbach na Starówkę.  a na Starówce :
Ul. Mostowa. Nie wiem gdzie, ale w którejś z kamienic obrotny przodek posiadał kamienicę kolejną.  inny przodek, żyjący na przełomie XVIII i XIX wieku. Na piętrze była kawiarnia. To ten przodek od Kościuszki, Rady Naczelnej Narodowej i drukarni, gdzie powielano wszelkie dekrety i Konstytucję trzeciomajową.
Teraz rozumicie, czemu parchem i wrzodem na honorze rodziny. Goowno mam więc zerem i powodem do wstydu jestem.  huk z nimi.

One bulwary proszę wycieczki. Na lewo i prawo.
Trasa rowerowa nad Wisłą jest super. Orzeźwiająca bryza  znad rzeki, małość luda. Sympatycznie. Po drodze wskoczyłam  na chwilkę do Centrum Stomatologicznego po kontakt.
Za Trasą Łazienkowską , starym nadbrzeżem dotarłyśmy:
Cicha, ukryta zatoczka za kanałkiem. Urocze, klimatyczne miejsce z łodziami mieszkalnymi.
To urocze miejsce to ekologiczna oczyszczalnia wodo. Wow!


Inne ujęcie oczyszczalni. Fajniusie.I tak dojechałyśmy do Czerniakowskiej.

Wracać do domu? Nie wracać?  gdy jechałyśmy po wnioski czułam się fatalnie. myślałam, że za chwilę, co chwilę, że fiknę z roweru. Ale teraz? Jak młody buk.
Nie, jadym dalej i swoim zwyczajem, sruuu skręt. Młąda zaciesz, bo nieprzewidziane i musi się wyrabiać.    chwila odpoczynku i popas.  konsultacje społeczne, jak dojechać na wał. Jadymy.
A na wale super żwirowa ścieżka i odczucia diametralnie różne. Od strony działek i Wisły orzeźwiający chłód, od strony  Siekierek wali żarem.  - jak myślisz? Jadziem prosto wałem czy odbijamy na dół w chłodek?  decyzja?  - pytam.  - dołem.
A na dole błogość. cień, wilgoć, gąszcz zieleni.   mnóstwo opuszczonych, zarośniętych działek, w tym moje. Dżungla.


Selfi-srelfi. Całkiem mogę na siebie patrzeć.


Chwilę posiedziałyśmy i dalej w drogę. Jakoś goniło mnie stamtąd.
Potem droga przez busz, zarośnięta, błotnista, krosowa. Mega sprawa tak śmigać. Adrenalina i banan na mordzie. Wow! Kamerkę muszę ludzką kupić. - mamo, zwolnij! A ja nie mogę. Tak we mnie gra, gna, niesie. Radość rozpiera. Nie mogę powoli. Życie, życie, ruch,  pęd, wolność - jakbym skrzydła miała. Lecę, płynę w powietrzu.  śnię na jawie.

Siekierkowski.
- wracamy czy jadymy nach Czerniakowskie?
- jedziemy dalej.
Wpychamy rowery ścieżką dla kozic na wał, wprowadzamy równie atrakcyjną. jedziem.
Ten widok mnie rozczulił.  takie rzeczy w Wawce?
W końcu dotarłyśmy.

Jeziorko Czerniakowskie. Mega, mega miejsce. Magiczne . Rezerwat i siedlisko zwierzyny przeróżnej. Ścieżka przyrodnicza też jest. A ścieżka to dla rowerzystów hardcore. Po prostu pyśnie było.   po latach trafiłam w miejsce, gdzie poczułam się u siebie. Może to drzewko wiśni? Może TO coś? Nie wiem. Błogość i balsam.
Wskoczyłyśmy na rowery . Ścieżka edukacyjna mało uczęszczana. Pokrzywy, nawłoć. Kwitną łopiany, osty. Ścieżka ledwie widoczna pod zielonym a mnie znów gna. Znów unosi.
- dziecko, nigdy nie mów że jestem normalna. Bo nie jestem. Bo to jest moje życie. Natura a nie beton i kasa. To mi daje szczęście.
I tak pedałując trafiłyśmy nad stawiki przy Siekierkowskim a tam. a to jakaś wierzbówka się drze - weź mnie. a to mięta rozdziawia się i kusi. a to niecierpki zachęcają do strzelania. a to mirabelle złotą kroplą nęcą, koronka krwawnika, liść jabłoni. panieeeeee....ile tego dobra. nic nie trzeba w drogę brać. tyle wszystkości.
A mięta? ło panie! olejki eteryczne czuję na języku. mega moc.

Słońce ku zachodowi. Czas do domu. 
- pacz - mówię - drogę robią.
Akurat wylot na wprost Gagarina. Pasuje idealnie. Jedziem.
Dziadek jaki indyczy się
- nie przejedziecie. Pogonią
Młąda:
- pogonią.
- no to najwyżej. Jedziemy.
Prosta, pusta asfaltówka w trakcie budowy. Zero luda. Sprzęt stoi. Czego tu się obawiać?
Mijamy grupę robotników.
Na wszelki wypadek pozdrawiam głosem ociekającym słodyczą i głupotą. Odpowiadają z błyskiem w oku. Hi hi paczą pod słońce. :)
Pamiętajta baby, słodycz i porażenie , oślepienie, najlepsza metoda na brzydali.
Hm...wracam do siebie? ;)
Przy Belwederskiej rozterka. telepać się Spacerową pod górę czy przebić się schodami na Dworkową a potem prosto i lajtowo po płaskim do domu?
Dworkowa.
Schody.
A przy schodach żadnego podjazdu tylko rynna na deszczówkę.
No to rynną.
Młody , przystojny, już raz narywał się do pomocy, drugi raz proponuje.
Młąda hardo dziękuje.
Damy radę.
- wiem, że dacie radę, tylko....odpowiada młody, przystojny.
Tylko.....to tylko miało w sobie tyle smutku i rezygnacji
Ku refleksji.


8 godzin na kółkach na spontanie.  kolano coraz bardziej dokucza. Pal licho. Przyjdzie czas na leczenie. Teraz czas na życie, radość i czerpanie pełnymi garściami.




sobota, 4 sierpnia 2018

Planowanie

Apigeninę se nabyłam drogą kuriera. Delikatnie podżeram po jednej tabletce. Przy mojej zdechłej psychice jakakolwiek niefajność przeradza się w atak paniki i leci sruuuu wszystko. Szlag. Więc ostrożnie.
DMSO  chcę se nabyć jako nośnik do żywokostu, żeby działanie było bardziej dogłębne.
I tak: Zaliczyłyśmy rtg. Z ręką wszystko ok, ale rtg Młądej to baja. Nie, nic się nie dzieje. Wynik oki. Ale potem.
- proszę przejść do poczekalni i czekać na odbiór wyniku.
Więc Młąda usiadła w przebieralni, rozdziana do pasa i czeka.
- co pani tu robi rozebrana?
- czekam,kazała pani czekać. Nic nie mówiła o ubraniu się.
Skąd bidna kobitą miała wiedzieć że należy powiedzieć:
- proszę się ubrać w przebieralni a potem wyjść do poczekalni i czekać.
Nie zawadziłoby dodać - usiąść przy rejestracji.
Dobra.nie ona jedna taka zdolna.
Zapisuję się do ortopedy. Wisi kartka na okienku. Wołami napisane - przy okienku może przebywać tylko jedna osoba - newer. podłazi gropa, a czy????- jedna osoba - warczy rejestratorka. - ale ja tylko z pytaniem. - jedna osoba, proszę poczekać.
Lecim dalej. zapowiadane burze i grzmoty nadciągają, ale zbyt powoli. Żar wali . Dobrze, że my rowerami.
Przychodnia. Zapisać się trzeba  na pobranie krwi.  podaję skierowanie swoje i Młądej. Oko czujne wychwytuje manewr.
- moje też podałaś?
- ciii....spokojnie. Jak nie będziesz chciała to nie przyjdziesz.
Bo Młąda od zawsze ma fazę na nietykalność. i tyle. W nerwie od 3 dni. Bo ktoś ją dotknie, nakłuje bez potrzeby. Co innego gdyby schodziła. Wtedy proszę.  szczęściem mam jeszcze kilka dni, może da się przekonać.
Na foszku jedziem do domu. Wrzucamy papiry, jedziem do biedry. Wracamy, wrzucamy zakupy, jedziem na jabłka na Pole.
Zaczyna padać. Najpierw nieśmiało, potem mocniej. Ciut chłodniej ale niewiele. Pomoczyło nas trońkę.
Wracamy. Najpierwj jeden rower windą, potem drugi. Masakra.
Oficjalne oświadczenie dostałam, że już za tydzień rowerownia będzie dostępna. Byłaby już dawno do użytku, ale admin pozwolił używać ją firmie zewnętrznej, która robiła podłogi, jako magazynek.  czekam jak zmiłowania.

No i dzisiejszy poranek. Pod oknem konsultacje społeczne, czyli tatuś dzieci i największa plociucha osiedlowa. Nie słucham, ale czasem dolatują pojedyncze słowa. Przykre, niesprawiedliwe, bez znajomości sytuacji. Bo niby skąd myśl żeby zrobić Jej orzeczenie? Z doopy? Jest gorzej i o tym psycholog też mówił, że stan może się pogłębiać. Miałam pojechać na Andersa po wnioski, ale upał mnie pokonał. Pojadę, taki plan.
Miałam zapisać się do stomatologa - czasu nie stykło.

Wiele lat ukrywałam stan Młądej, wypierałam, starałam się, żeby miała możliwe najlepsze życie w przyszłości. Ma średnie wykształcenie i co z tego? Może to był błąd? Może trzeba było kontynuować w specjalnej zawodówce?

Może cholera wszystko co robiłam było błędem? Nie wiem. Robię co trzeba na dany moment.


-no i było gimnazjum.   w tym środowisku pięknie zadrabiała deficyty.  a teraz klops.

Na kasę nie pójdzie bo nie da rady. Do fizycznej nie, bo schudła że strach, wybiórczość pokarmowa ją dopadła. Do jakiejkolwiek pracy gdzie trzeba współpracować nie nadaje się. Trzeba co chwilę kontrolować, przypominać. Zrobiłam kiedyś test samodzielności trzydniowy. Zjadła przez ten czas 2 kanapki i wypiła 2 szklanki płynu. Wymiękłam. Nic przy sobie, nic wokół siebie o obowiązkach zero pamięci. To boli. Szczególnie trudno jest w sytuacji totalnego odrzucenia i izolacji.
Póki co żyjemy. Daję sobie 5 lat, do wieku emerytalnego, by ją wyprowadzić na prostą. Może się uda.

piątek, 3 sierpnia 2018

Czy ja mam urlop???

Ganiam. Od lekarza do lekarza.
               Od przychodni do przychodni.
Wydzwaniam.
Wkurwiam się na ten przykład, albowiem zginęły w w przychodni nasze karty. Moja i Młądej.
Wkurwiam się bo chcę się zapisać z wyprzedzeniem. Żeby nie wydzwaniać. Niet. Wydzwaniać.
Wkurwiam się, na Młądą, a po chwili odkurwiam, uprzytomniwszy sobie po raz tysięczny, że ten typ tak ma.
I już nie wkurwiam się, że nie pożyję se w spokoju i samotności. to się nazywa pogodzenie. w chrześcijaństwie - nieść swój krzyż. mi bardziej pasuje to pierwsze.
I wogle jestem zmęczona, znów raciczki mnie bolą. Zapomniałam na rowerze pojechać do przychodni i do apteki i booooli.
to nie koła, nie wymienię.
Nic se nie wymienię.

Jutro mam plan pojechać na Szczęśliwice - Czerniakowskie za daleko.
Uwale się w listowiu i będę odpoczywać.
W końcu to żaden szabat, żadna święta niedziela czy inna bzdura. Szabat jest z akkadyjskiego i oznacza święto pełni księżyca . I kropka. Te niedziele i soboty, to żeby plankton złapał oddech i brudem nie zarósł.

A choooj mili parafianie😋


Emuna Elis

"Gdy na górze niebo nie zostało nazwane,
Mocna ziemia poniżej nie została wywołana z imienia i nazwiska,
Nieznany, ale pierwotny Apsu, ich początkujący,
(I) Mummu-Tamamat, która nudziła ich wszystkich, Ich wody zmieszały się jako jedno ciało;
Żadna chatka trzciny nie została zmatowiona, nie pojawiły się bagienne ziemie,
Kiedy nie ma bogów, cokolwiek zostało stworzone,
Nieokreśleni po nazwisku, ich przeznaczenie nieokreślone-
Wtedy właśnie bogowie zostali w nich uformowani.
Pierwsze osiem linii Enuma Elis." 

czwartek, 2 sierpnia 2018

Niespodzianka

Nie wiem o co chodzi, ani kto, ani jak. No nie wiem.
Jestes zaskoczona, wzruszona albowiem nigdy mi się to nie przydażyło.

Wyszedłszy z Drabełem na spacer, obrzucona pogardliwym spojrzeniem matki kolegi syna fociłam kfiotki. Ojć! Ile tego dobra mam pod oknem. I gwiazdnicę i lebiodę. Pal licho Warszawa. Wszyscy na bezołowiowej jeżdżą.

Nie wiem jak fachowo brzmi nazwa. My w dzieciństwie, cała grupa, nazywaliśmy owocki bożym chlebkiem i wcinaliśmy z upodobaniem.


Tysz nie paniętam nazwy. Ale ziółko przednie.

Csik amarantusowego?

 co to? Widuję często, czytałam o tej roślinie z pewnością, i nie mogę znaleźć ani nazwy ani nic w temacie.


Małe, białe kfiotki to gwiazdnica, jest lebioda i   https://www.youtube.com/watch?v=1YlErq9s03g    
Ufocifszy zielone wracam do domu, spotykam kuriera, wyciągam  monety a kurier
- ale po co, to bez opłaty
Ja- O_O

Wchodzę do bloku, w piwnicy nasi z administracji i pan z komitetu blokowego.
Tak!tak!!!! Za tydzień rowerownia będzie dostępna. Będą wieszaki na rowery i wszystkości. Yessss.
Dobrego dnia wszystkim.
Niech gardzą i nienawidzą jeśli potem tyle dobra człeka spotyka.

Było nie minęło

Czas leci, mija. Wszyscy święci dokoła, komentujący, czepiający się czego się da. Żyłam w błogim przeświadczeniu, że choć jest bardzo nieidealnie, to staramy się.
Durna ja durna. Za bardzo nieidealnie i nie wiem co lepsze: Milczeć, gadać czy żyć w błogiej nieświadomości.
Przez lata omijałam i do dziś omijam szerokim łukiem brać plotkarską na osiedlu. Wszelkich podpierdalaczy i kopaczy. A tu pacz panie co za suprajsa i to z nieoczekiwanej strony. Kolega z dzieciństwa, dziś znajomy i to powierzchownie pytanie sobie pozwolił mi zadać:
- a wiesz kto jest ojcem twoich dzieci?
 człek, z którym zamieniam 3 słowa na rok, pyta. I to ja!!!!! Opcje są dwie; albo psychol, albo powarza ploty po życzliwych, bo że cham to nie ulega wątpliwości.
Myślę, że moje dzieci mają  i zaciesz i kolejny kamyk do ogródka - no tak, .

Młąda wieczorowo poro wyszła z Drabełem. Goopek ciągnie, szarpie, ręce wyrywa mimo kolczatki. Od 6 lat. Pociągnęła konkretnie, pisnął, wyskoczyła sąsiadka z pyskiem, że znęca się nad psem i za to 2 lata więzienia grozi. Młąda w stresie.  ja dostaję rykoszetem. Nerw mnie chycił. Biere psa na smycz, wychodzę się przejść. Oskrobana drzwiami ręka, bo on musi natentychmiast  wyjść. A był 5 minut wcześniej. nie ma znaczenia że jeden człowiek odsikał, drugi też musi.
 coraz bliższa jestem decyzji oddania go do schronu, może ktoś ma chęć na pojętnego- piorunem się uczy, roześmianego i z ogniem w doopie pieseła?

 coraz smutniejsze refleksje mnie nachodzą. Szukam tego jednego błędu w plikach, bo coś musi być na rzeczy. Nie ma tak, że wszystko i wszyscy to samo zuo. Coś musi być we mnie.
Znajdę/nie znajdę.

A na razie zanabyłam   https://fitoterapeuta.wordpress.com/2014/02/17/apigenina-w-regeneracji-chrzastki-stawowej/