wtorek, 24 lipca 2012

Kałuża

Uczę się, cały czas się uczę walczyć o swoje. A że to wojna w dużym stopniu z najbliższymi to boli jak cholera. I nie da się, ot tak, przejść nad tym jak nad kałużą :/ A chciałabym.

Wiecznie w paraliżującym strachu, który blokuje, pęta myśli i działanie. A przecież jakby nie ma racjonalnego powodu.

Przecież przez lata, udowodniłam przede wszystkim sobie, że dam radę.

Zrobiłam pierwszy ruch. Muszę sprawę doprowadzić do końca.

Nie jestem cierpliwa, za to pamiętliwa starczo :D

Mój dysk jest zapełniony i nie przyjmuje nadmiaru informacji. Niestety w pewnych kwestiach nic się już nie zmieni. Mogę jedynie działać wykorzystujac to co zostało wpisane. I chyba robię to dobrze. Trudno, przyznam się do czymu niecnego - wystawiłam poTomka wraz z Jego dobytkiem za drzwi. Niech się dzieje wola ...
Wcale lżej nie jest, ale będzie lepiej. Już jest spokojniej. Tylko Babcia momentami odstawia swoje paranoje, ale daję radę.

Dzieciatko pod opieka rodziny ma się dobrze. Musiała wyjechać. poTomek i jego koleżka to nie najlepszy zestaw. Trudno, napiszę - koleś-bydlak zaczął Ją molestować.

Ale już nie ma ani jednego, ani drugiego. Został wstręt i rozgoryczenie.

1 komentarz: