czwartek, 31 października 2013

Ograniczanie emisji gazów cieplarnianych

Wieta o co chodzi. :D Prossste, sześciolatek już jest wyedukowany, co tam sześciolatek, Teletubisie też o tym bają.
Teletubisiowe bajanie zrozumiałe jest a poziom wiadomo, odpowiedni do wieku, no może nie, bo czasem mam wrażenie, że chyba tylko dla świnek morkich jest odpowiedni, ale to kwestia gustu, ja nie o tym.

Ja o wielkiej, nieogarnietej mądrości przewodniczącegp PE, Imć Pana Barroso czy jak mu tam. Onyż geniusz podpisał iście dyjabelski cyrograf, że w celu ograniczenia emisji CO2 moc odkurzacza nie może przekraczać, czy nie będzie mogła być większa niż te 1500 czegoś.
Rozumiem, że ten Pan przechodzi już na emeryturę, bo babski elektorat ma z dyńki, męski częściowo też. No!, są tacy panowie którzy czasem odkurzają, są!

Ja rozumiem że w/w wymieniony nie gania z rurą, co najwyżej patrzy na rurę i to nie koniecznie we własnym domu a w  lokalu ,- fajne girlaski :D, w samochodzie . To chyba najbliższe Przewodniczącemu rury. Więc, czemu nie tykając tego ustrojstwa, usiłuje wcisnąć nam produkt którym można jedynie powierzchnie płaskie , bez wykładzin i dywanów odkurzyć?
Domniemywam, że kolejny gieniuś od prostych bananów dorwał się do kalkulatora i przeliczył ilość sprzedanej w UE glazury i powierzchni użytkowych i wyszło mu, że moc, którą nam dawano zbyt wielka jest, chyba, bo zgrzytanie zębów i walenie łbem w powierzchnię płaską niczego nie zmieni, ani rozumu mędrcom unijnym nie doklepie.
Co należy zrobić? Podpowiadam:
-Zakazać uprawy roślin strączkowych
-Ograniczyć do niezbędnego minimum, czyli tylko w celu prokreacji,uprawianie seksu
-Wytłuc wszelkiego rodzaju rogaciznę i nierogaciznę
-Przejść na teleportację, ew zacząć używać stosownej wielkości magnesy
-Nakrywać czapeczką w odpowiednich porach całą roślinność.

Poprawa zaiste nastąpi :/

środa, 30 października 2013

Co?

Nic :D Powolutku i do przodu.

Opędzam się od rodziny, rykoszetem dostała Kuzynka. Wczoraj walczyłam o osobistą przestrzeń, minimum 5m. Średnio wyszło, ale spokój mam do dziś :D W każdym razie kojąco na mnie działa szycie na maszynie. Odkryłam to właśnie. Ułozdobiłam doniczki, 2 szpetne, jedna brazowa, fuj, dostała nową kieckę w błękitno-zielone kwiaty, druga, biała, taką samą. Jest lepiej. Odziana została tyż jedna z poduch no i zaczęłam mega dzieło, czyli szyję ze skrawków narzutę na łóżko. Trochę to potrwa bo materiału nie styka. Ale... zawsze jakaś robota będzie nademną wisiała. To pozytyw :D

Przewody prądo- wodzące podnoszą bunt nie na żarty. Pięknym, jasnym płomieniem osmalają ścianę. Jak długo jeszcze? Cóż, potrzeba i samotna kobieta zawsze znajdą rozwiązanie, więc szykuje mi się wymiana kabli. Sobą samą we związku z brakiem tego co wiadomo.
Oczami wyobraźni widzę siebie jak wyrywam ze ściany stare, aluminiowe kable i co dalej? Wiem, że w to samo miejsce trzeba wklepać nowe, najlepiej miedziane, ale jakie? Panowie, oczekuję podpowiedzi :)
Będę rwala aż dorwę do puszki i co wtedy? Panowie... jw.
Potem to łatwizna, zalepić to jakimś gipsem, czy cóś.
No, może nie tak prosto, chcę nowe gniazdka porobić. Ścian kuć na bank nie będę, puszczę wierzchem, chyba mogę?
Gorzej w każdym razie nie będzie :DDD
 Czyli na dzień dzisiejszy:- zaczęte skrobanie ścian, Konrad, do raportu!, zaczęta narzuta na łóżko, zaplanowana demolka instalacji elektrycznej, na razie w łazience, przedpokój też się kłania. W mazach naściennych ciekawe rzeczy się znajdują, a to kawałki papieru, a to fragmenty foli, taka technika była czy co?
W ramach radosnej działalności pozbyłam się jednej komody, jakś taka słaba była, zaczęła się kiwać.  Rozkawałkowana leży na balkonie i czeka na moją kolejną wenę tfurczą, tfu..., bo łazienkę tyż uzdatniać będę. Ale najpierw muszę solidną udarówkę dopaść, nabyć silikon w ilościach hurtowych, metalowe kątowniki, przyzwoitą piłę do SUCHEGO drewna i wio! A!,  bym zapomniala, piłę czy cóś czym można wycinać zakręty. Panowie i Panie fachowcy, proszę się nie śmiać, ja totalny laik, nie fachowiec.
Kontrola liczników na wodę potwierdziła słuszność decyzji. Po 3 tygodniach są niespełna 3m3. I BARDZO dobrze :DD
W kuchni, tam gdzie ja rządzę niespełna 1m3. SURSUM CORDA :DD a kasa w kieszeni :DD

poniedziałek, 28 października 2013

Uuuuuuuuuu... ostro było

Uczmy się na błędach :D Błąd nr 1 _ natychmiastowe wstawanie po obudzeniu. Efekt? Brak równowagi, nie  żeby jakiś tam zawrocik głowy, ale  totalny brak porozumienia między kadłubem a tym czymś co nim kieruje. Nawet z  wolna i ostrożnie nie pomagało. Rzuciło na ścianę, lewo, prawo, karuzela o poranku. Wnioski wyciągnęłam - wylegiwać o poranku się należy, poprzeciągać, ponaciągać i zaczynać od siedzenia. Jak upadnę to na miękkie :D

A swoją drogą to takie zdarzenia korzystnie działają na mnie, są dodatkowym bodźcem do przemyśleń, do lekarza jakoś nie pchają - te pokończone limity na kwartał przed końcem roku jakoś nie nachęcają mnie do wizyty w przychodni.

Planowane zadania na ubiegły tydzień wykonane. Czyli zeskrobanie - częściowe, z braku mocy przerobowych - ściany i podmalówka, również cześciowo. Farby jakoś zbrakło. Ale źle nie jest. Prostokąt z oknem pojaśniał. Przemeblowanie dokonane, pies wyprany i wydmuchany.

Jaki plan na nowy tydzień? CV-ałki i inne dupersznyty, oczywiście, ale czy jutro? Raczej nie, bo... może znów poza warszawę będę miała wypad, Czwartek zajęty do piątku poza domem, zostaje środa.Pozyjemy - zobaczymy. Robić w każdym razie trzeba cóś. Jak nie ma pracy która daje kasę to co innego robić trzeba.

Sory, że może nieskładnie, ale mam problem z ogarnięciem myśli. Buziam :D

piątek, 25 października 2013

JOB

W zasadzie od job twoju mać. Bo inaczej się nie da! Czy to już "łacina"? Nie wiem! Szlag trafił mnie z serca całego na Sąsiada nr 2. Zgred, obrzydliwek, parszywek. Jaki to on mądry, wszystkowiedzący i zaradny - głównie rękami żony i Jej orką.
To że sama nie raz piorę się po pysku, że nie mam roboty, to jedno, a komentarze wiedzących wszystko, nawet co mam pod prześcieradłem to drugie!

No więc! ( wiem, od więc nie zaczyna się zdania, ale czniam).Uprzejmie informuję potencjalnie  zainteresowanych, co na portalach pracowych bywam. Owszem, nie za czesto, z troski o stan psychiki, ale jednak i ślę cefałki, aplikacje, listy motywacyjne, podania o pracę. Ślę, gdy jest gdzie wysłac!

Siłą żadną nikt nie zawlecze mnie do opieki nad bachorstwem, nie i już, dla osobników powyżej 1roku i poniżej 30-tki tolerancji nie posiadam! Szczęściem, trzydziestolatkami w zasadzie nie trzeba się opiekować a niańczyć rozpuszczone bachorstwo to nie na moje nerwy.

Praca w call center odpada. Godzina gadania i chrypię jak zardzewiała klamka.Było i się zdarło.

Pozycji SUPER tj, menadżerów, super cosiów, dyrciów do nabycia jest sporo, tylko jakby nie dla mnie. Oferty budowlane odpadają w przedbiegach. Groomerów szukają, ale nie odpowiadają na moje aplikacje i co zrobić?

Lider spożywczy, tego nie wiedziałam, czyli Te---S----co, na dział mięsny szuka znających Worda, Excela czy cóś i oczywiście cuda wianki dyrdymani o awansach, czyli kusi. Skusił znajomą młądzież, nie moją, i za miesiąc pracy szaleńczo daje! Coś w okolicach tysiąca. Dobrze, że młody z mamunią, inaczej-kapota.

Szukam byle czego w zasadzie, nie przebieram, nie kpryszę, tylko patrzę uczciwie na swoje możliwości. Sama siebie i kogoś w kanał nie wpuszczę. Tak mam. A może powinnam w swoim własnym interesie?

Ręce opadają

Hit dnia - Obama podsłuchuje Merkel - Ona na wkur..., on, już nie będzie. Znaczy się podsłuchiwał, prywatnie, o sraczkach, kacach, wymianach rur, kurwa jakie to inspirujące!:/ Pewnie nie tylko o tym :/
Dobra! Merkel vs Obama mamy z głowy!

Zaraz najdzie nam szczyt 11 chyba listopada. Święto Niepodległości, ale czy tylko? W Warszawie zapowiada się sporo marszów ale będzie też szczyt klimatyczny. Już teraz na ulicach krąży PM, ciężarówy w kolorze moro dostarczają wojsko. Mobilizacja w szeregach Policji pewnie w toku. Chlopaki i dziewczyny ściągną do stolicy w hurtowych ilościach. Będzie się działo! Z racji szczytu całe Centrum będzie zablokowane, ciekawe jakie będą trasy marszów? Kolizja na bank.  Wiadomo, że jak szczyt to i ekolodzy i Greenopeace, i zadymy, protesty. Wesoło będzie w ten Dzień Niepodległości. Stolicę w dniach 11-23 listopada nalezy omijać szerokim łukiem. Jak ktoś ma coś do załatwienia, to przed lub po tych dniach.

Poczta wypluwa jak zwykle zwykły chłam. Żadnej odpowiedzi na aplikace sracje. Sąsiad podrzucać wycinki z Metra z ofertami. Miło, ale co z tego jak nawet kredyt na telefonie wyczerpany i podzwonić sobie mogę jeno w parapet.

Dzieci cicho siedzą, poTomek pojawił się na moment w kwestii termo kubka. Dostał jaki był, kolorowy- srowy chciał, a skąd mu wezmę? Nie pasuje?
Pierworodna? Jak zadzwonię, to usłyszę. I tyle. I na co mi to było? 

Mam alergię na głupie słowa, głupie teksty, choć mi pewnie też niczego nie brakuje. Idziemy na smętarz, Dziecina-o aktor, ja- sraktor!. Sama siebie rozśmieszyłam bo szukanie szklanomigawkowych w kazdym przechodzacym ulicą wkurwiające jest. Mam nadzieję, że już nie błyśnie takim tekstem.

W domu odór piekielny się unosi. Raz bo lubie cebulę, mogę w dowolnych konfiguracjach ją wcinać, dwa, i to jest gorsze, Drab zasmakował w onej. Na paluszkach, cichutko włazi do kuchni, wybiera sobie warzywko z koszyka i równie cicho wraca z nim do pokoju. Układa się na swoim obrusie i niedosłyszalnie ( jak on to robi?) zaczyna cebulę żreć. Żeby drań choć przyniósł i pokazał, że ma, że chce zjeść to wystawiłabym go na balkon, ale nie! Siara musi jechać, i jego oddech też. Głównie z  jego paszczy! Zeżre i przychodzi z rozdziawionym dziobem i się cieszy, że on taki dzielny, taki mądry, a morda coraz szerzej rozwarma, i kreci kuprem i ogonem i rozsiewa tem upiorny smrodek dokoła. Wietrzenie pomaga na krótko. Smrodek we psie siedzi długo.

Coraz bliższa jestem zawleczenia dziecięcia do jakiejś poradni, centrm, czegokolwiek. Bo ręce mi opadaja. Nie wiem, czy zapominanie to jest stan stały  czy to swego rodzaju manipulacja, udawanie? W sprawach mało, dla mnie, zasadniczych pamięć ma dobrą, w życiowo/bytowych niemal zerową. Trzeba popychać, przypominać, i ze słuchem też chyba coś.

Trzeba dokonać perzeglądu Dziecięcia, pomiarów itp

środa, 23 października 2013

Sny

Nie wiem jak Wy, ale moje sny czasem przepowiadają przyszłość. Dziś lekko mnie przestraszył. Czarne postaci w tle zachodzących zdarzeń. ?
Kwiaty, świeże, kwitnące - to z pewnością śmierć. Kogoś. Zęby-choroba. Krew- zdarzenie z osobami bliskimi, krewnymi. Widok osoby znikającej w jakiejś dziurze, otworze - odejście, znikniecie z mojego życia. A jak u Was to wygląda?

wtorek, 22 października 2013

Gąski

Zaopatrzona w hurtowe ilości jadła, w większości zmrożonego na kamień, postanowiłam je uzdatnić. Z piersi kurzych powstały "schabowe", roladki ze szpinakiem, kurak w sosie myśliwskim oraz pomidorowym. Obiadowe zaopatrzenie na najbliższy tydzień. Głodnych zapraszam, jest co dzielić :D

Kalkulacje finansowe w żaden żywy sposób nie pozwalają na wyjazd do lasu. Kalulacje jako takie to owszem. Ale mam niechcieja do jazdy na gapę. Niby te autobusy z naszych podatków i wogle pieniędzy ludzkich, niby te drogi budowane też z pracy ludzkiej-tak najprościej ujmując nie wgłębiając się w detale. Ale... jakoś nie mogę, a może już ta zieloność mi obrzydła, a może pani Łosiowa mi dokopała? W każdym razie w tym roku w zasadzie las omijam, za to grzybów pragnę. Pragnienie spełniłam nabywając furę gąsek co taniej wyszło niż przejazd w te i nazad.
Gąsek nie jadłam całe dziesięciolecia, a wspomnienia mam miłe. Wyłaziłam za płot ogrodzenia, poszurałam nóżką i już gąski były. Smażyłam na rozgrzanej blasze posypane solą, a w zasadzie tylko krótką chwilę opiekałam, bo łakomstwo nie dawało dłużej czekać i wcinałam wpół surowe.

Teraz inaczej. Nawaliłam masła na największą patelnię, gaski kilkukrotnie płukane na onąż wrzuciłam i dusiły się z dodatkiem soli do redukcji sosu. Tak lubię najbardziej. Feler, ale i pewne urozmaicenie :D też posiadają. Hurtowe ilości piasku w sobie ( między blaszkami) i na sobie. Jedzenie gąsek jest doznaniem z pogranicza survivalu. Piasek zachrzęści czasem w paszczy :D

Nic to, i tak je lubię :D

poniedziałek, 21 października 2013

Ogarnięta inaczej :/

Wstaję różnie. Czasem w okolicach 5-tej, czasem po 8-ej. Różnie :/ Oczywiście jest to uzależnione od zawartości TV. Nie wiedzieć czemu interesujące mnie programy i dokumenty wyświetlane są w okolicach północy :/ Kretyństwo! Wcześniej sieczka i miał, bo niby Polak gupi jest i nic więcej do szczęścia mu nie potrza.

Wstawszy ranną porą oganiam się nieszczególnie. Antymetraż zniechęca do jakiejkolwiek działalności, wpojone klapsem i pasem siedzenie/leżenie cicho, gdy Mać odpoczywa, robi swoje, więc cichutko się ogarniam i z nudów gram. Tak do 7-ej. Mniej więcej. Próbuję się ogarnąć, idę do kuchni, bo kawa woła, a tu Mamiszon smacznie jeszcze chrapie, więc znów zmykam do dużego, a tu Młąda śni swe kolorowe sny, więc znów cichutko siedzę. Tak do 8-ej. Teraz zaczynam życie. Czasem nieco wcześniej i mój ulubiony Sąsiad na krzyż i ament ze mną. Bo dla mnie już od dawna dzień a ON? No, podobno do pracy chadza, a jak wiadomo, do pracy to rano, nie wiedzieć czemu mój środek nie łapie, że praca nie tylko w porannych godzinach udoju krów się odbywa ale i później. Więc ma przekichane. Szczęściem, że to sporadyczne, poranne zaćmienie umysłu.

I znów Mu dokopałam niedzielną porą, jakiś cha... wylazł mną i już po 9-tej dobijałam się do Niego! Po co? Stęskniona innych ludziów poza rodziną? Raczej nie, bo widzieliśmy się. Poprzedniego wieczora. Cóż, nieogarniętym być to koszmar dla innych.

czwartek, 17 października 2013

Oszczędność?

Mam, w końcu mam liczniki na wodę. Od tygodnia przystosowuję się do nowego stylu życia. Oszczędzam. Wodę używaną do płukania naczyń ponownie wykorzystuję do mycia brudnych. A jak myją sagany inni?http://jakoszczedzacpieniadze.pl/zmywarka-czy-mycie-reczne
A w domu momentami zapach siarki powala :) Drabeł dokonał penetracji kosza z warzywami i systematycznie podjada cebulę. Łupiny oczywiście zostawia. Zionie smoczym oddechem :D

Dziś dzień czytania blogowego :D

wtorek, 15 października 2013

Ćwiczenie czyni miszcza

Bolesność barku trwała jeno chwilę :D Zapodałam sobie Młądą bańki na mój nikły kapturowy i mięsień naramienny bo maści i mazideł chemią naszprycowanych nie lubię. Sama próbowałam ale bez rezultatu, użyta zaś młodzież w celu przyuczenia trenowała zawzięcie i finalnie z dobrym skutkiem. Bania zassała, a ja mam kapturek w różowe półksiężyce. Szczęśliwie jestem odporna na ból :)) 

Z rzeczy istotnych - obejrzany nocną porą dokument Taboo telewizją nadawany zrobił na mnie kolosalne wrażenie. Wczorajszy program poruszał między innymi problem autyzmu .... i wymiekłam. Wszystkie swoje wcześniejsze poglady zakopuję głęboko i piorę się po pysku za swoją małostkowość i co tu dużo mówić brak empatii, nie żebym kiedykolwiek się wyśmiewała czy naruszała dobra osobiste TYCH ludzi, ale poddałam sie ogólnie panującym opiniom i głupio mi. A film dobitnie pokazuje, że ludzie CI - nie my - ale ONI mają problem z dotarciem do nas, z komunikacją z nami i bardzo z tego powodu cierpia. TO NIE WARZYWA zamknięte we własnym świecie, to PIĘKNI, WRAŻLIWI ludzie.

Spotkany przypadkiem poTomek zrobił jak zwykle dobre wrażenie :/ I po co mi to było? trzeba było stać cicho w kąciku na peronie, albo spadać na drugi koniec.

Okna na zime umyte, placki ziemniaczane usmażone, Biblioteka w trakcie :)

Żadnych szczególnych przemyśleń ani pretensji do świata w dniu dzisiejszym nie mam, :D, no może, czasem tlf-onem odbijam się od jakiegoś nru, ale taki life :P


niedziela, 13 października 2013

O tolerancji

Pirodli się kocopoły gniewne, szczególnie Ci którzy mordki mają pełne słów o niej a faktycznie.... gówno prawda, więc może wróćmy do korzeni polskości i skorzystajmy z mądrości Pawła Włodkowica, który był zacnym  głosicielem tej idei i który na soborze w Konstancji twierdził, iż narody pogańskie mają prawo do zachowania swych wierzeń. A kochani był to  bodaj XIV wiek.
W XVI wieku dopada nas
  Konfederacja Warszawska. 

I bierzmy przykład z mojego ulubionego Franciszka.

sobota, 12 października 2013

Sprawy


Ostatnio słyszałam przypadkiem, że akcja Biedrzycka kontra służby walczące z niegodziwością wobec zwierząt nie jest spowodowana li tylko troską o dobrostan tychże, podłoże ma jak najbardziej osobiste. Czyli pobili się dwaj górale ciupagami, tym razem o faceta. Taka jedna, która przoduje w nagonce na w/w, z nazwiska nie wymienię, ale blisko jest pewnego parlamentarzysty, nie może darować B. że na B. poleciał facet, w którym się była zakochała i poprzysięgła zemstę po grób, a przyjaciółki były to wielkie do danego

Zaskakujące? Mnie już nic nie zdziwi. A sprawy zezwierzęcone, psie już najmniej. Towarzystwo jest bardzo, ale to bardzo rozżarte i rozsierdzone, zębami i pazurami walczy o SWÓJ dobrostan wykorzystując psy jako pretekst, i kto by pomyślał, że na psiej dupie można wysoko polecieć. Ale pies to taki przyjaciel człowieka, że człowiek staje się najobrzydliwszym, najbardziej wrednym stworem w ramach "walki" o jego dobro.

Różne organizacje coraz bardziej powiększają zasięg swojej działalności, i na PL i na EU. Setkami wywożone są psy do Niemiec, gdzie tam setkami, tysiącami. Różnie- legalnie, nielegalnie.

Walka o "dobrostan" istot, należących w istocie rzeczy do PL i stanowiących jej własność ma różne oblicza. Gminy, których zadaniem jest zabezpieczenie odpowiednich warunków psom bez nikakich wyrażają zgodę na wyjazd za granicę, a przecież nie są ich właścicielami. Więc jak to jest?

Działają bez zezwoleń schroniska, przytuliska, psy są rozsyłane po DT, na czyj koszt? Psy państwowe znaczy się i znaczy się, że to państwo powinno na nie łożyć.

A na co jeszcze powinno? A na ten przykład na dzieciaki, które dorósłszy w domach dziecka, są wywalane na ulicę po jakimś tam "usamodzielnieniu się", czyli zwykle to bywa osiągnięcie pełnoletności. Rozpierdala się ludzkie, państwowe, nasze pieniądze na kretyńskie referendum w Warszawie, które można by przeznaczyć np na remonty pustostanów, na nowe mieszkania dla tych dzieciaków. Zresztą o czym ja godom, przeca wszyscy wiedzą jak jest i ze służbą zdrowia, i z całą resztą. Służba już mało zdrowa, leki same w sobie, co z założenia mają leczyć, w większości przypadków mimochodem szkodzą.  Przykład?, a proszsz, choćby syropy, każdy niemal konserwowany benzoensenem sodu, szitem z górnej półki, to jakby najbliższy przykład z racji zbliżającego się sezonu na zachorowania. A przecież jest tyle lepszych, prostszych domowych sposobów na wyleczenie choćby kaszlu,. Inchalacje, domowe tabletki z tymianku, metoda prosta - miesza się miód z tymiankiem utartym na pył ( w młynku do mielenia kawy) razem z masłem na gęstą masę i lek gotów. O syropie z cebuli nie trzeba wspominać, o misturze czosnek-miód -cytryna też nie, maść kamforowa genialna wręcz i przy kaszlu i bólu ucha.

Młode mamy zupełnie nie znają najgenialniejszej rzeczy pod słońcem na kolki niemowlęce. PROSZEK TROISTY. Używany przez pokolenia skutecznie likwidował dolegliwości brzuszka i ratował nerwy i zdrowie rodziców. Sama z powodzeniem używałam przy szczeniakach, choć to ludzki lek.

I taram... najlepsze - dla mnie :DDD Mam nowe cudne gumiaki koralowego koloru, znakiem czego Boćkiem będę :DDD 






środa, 9 października 2013

"..."

Baba Wanga, słyszał ktos o niej? Bo mnie kilka lat temu powiedziała o niej Dziecina. Wpadło jednym uchem, wypadło drugim, potraktowane jak kolejny dyrdymał. Kilka dni temu wróciła w moich myślach. Nie przypadkiem. Jadąc mostem Świętokrzyskim zerknęłam swoim zwyczajem w stronę Centrum. Bardzo lubię TĘ panoramę Warszawy. I zobaczyłam PKiN i Większość wieżowców pokrytych roślinnością. Oczywiście, nie był to real, ale widzenie, ja to nazywam "sobą". Widok do dziś mnie męczy, nasuwa obrazy zarośnięte roślinnością budowle Ameryki południowej i Środkowej, Indii, Kambodży. Cisza i buszujaca zieleń. Bez ludzi.
Pierwsza myśl to, że ładne, druga, że w naszym klimacie raczej niemożliwe, trzecia - strach, a co z ludźmi?
Nie tylko Baba Wanga mówiła o przebiegunowaniu Ziemi, wielu jasnowidzów to przepowiada, naukowcy też biorą coraz bardziej serio taką możliwość pod uwagę.I to powoli się dzieje. Biegun magnetyczny zmienia swoje położenie, choć wiadomo, że jest "ruchomy", w ostatnich latach coraz bardziej przesuwa się w stronę równika geograficznego.
Coraz większa nierówność i ograniczanie swobód obywatelskich jest faktem. wielu proroków przepowiadało, że tak będzie u końca czasów. A co tym końcem może być? Przebiegunowanie? Europa w pasie równikowym? Przebiegunowanie to nie tylko zmiana biegunów ale także ruchy płyt kontynentalnych, i drobnicy, mniejszych, znajdujących się na nich. Przez Polskę o ile mnie pamięć nie myli przechodzi rów dzielący 2 płyty mniejsze. Zabawnie nie będzie zwłaszcza, że w okolicy jest kilka wylkanów, które mogą sobie piżgnąć, ot tak, bo i czemu nie? W Niemczech jest ich kilka, i nie całkiem uśpionych, i całkiem blisko różnych elektrowni atomowych. Czyli bedzie i efektywnie i efektownie. Pozamiata dokładnie.
I jest o co się bić , żreć i wydzierać sobie z zębów? Jakoś to niedługo będzie tak mi się zdaje i pytanie jedno mam, co władzuchną? Gdzie ona, niebora się podzieje? Władza PL? A to nie wiem :D Ja ? Może mnie splaska albo wyparuje? A ci na samym szczycie piramidy? Cóż, są promy kosmiczne, stacje kosmiczne i wiele dupersznytów których nie zobaczymy, o których się nie dowiemy. PANY przetrwają i znów namnożą, nowy, lepszy świat.

Odnośnie Piramidy :DDD Łańcuszek pokarmowy wicie jak wyglada w przyrodzie, naturze znaczy.  A w realu ludzkim? No, największe koryto i najszybciej kto mo? Ten co nie sieje, nie orze :DDDD Czyż nie o tym mówił NT? Że nawet gdy będzie spał, będzie mu przybywać.... O ludzie małej wiary, a może źle wierzycie?  buahahahahahaaaaa, .... a może źle Was uczą.....  a może zacząć czas myśleć ...hihihiihihihhiii

I gdzie tu sprawiedliwość ludziu? Tyrasz, zrywasz się o świcie, łamiesz głowę jak zadowolić szefa i G...O z tego masz tak naprawdę, choć to co zarobisz powinno być Twoje i tylko Twoje :P


Z nudów kosmicznych i niechciejstwa coś tam smaruję od niechcenia

Flegma jesienna mnie dopadła, żadnej chęci do życia, buractwo za oknem dobija, buractwo pogodowe i ludzkie. A zzaścienne szczególnie. Dupka co rozpaczliwie darła jap okazuje się że w ten sposób wyraża swoje poglądy, tylko czemu w okolicach północy i w dużym pokoju, idź kobieto do kuchni i tam drzyj japę! Ja, kacap nauczany, że sen ludzki się szanuje, nie przyswoiłam, że wrzaski i ryki to może być objaw histerii. A był! bo kretynka zzaścienna pretensje ma, że jej dupny nie organizuje życia wg jej widzimisię/woli. Że jakiś Adam, że spotkania, a co?? , wszystko słyszę, budownictwo lat 60-tych!

Rozpaczą chyba resztki włosia sobie usunę, bo szmatławe i plugawe pisemka z hasłem - Hanka WON! - doprowadzają mnie powoli na skraj przepaści. Bibułę po pobieżnej lekturze staram się mijać z daleka, sztucznie wywoływany uśmiech na lico, nie powstrzymuje mdłości. Szmatławce są dzielne, znaczy się dzielą, na poziomy. 1. to piktogramy z napisami odpowiedniej wielkości, żeby nawet ślepy kret przeczytał. Treści merytorycznej?, żadnej! 2. i dalej do nieskończoności, to dokoła i w kółko Macieju grzydylenie, że na biletach kciała się dorobić, że cóś tam, same pirdy.

W kwestii re-fer-END-um zdanie mam oczywiste, NIe idę i tyle. Argumenty, że Warszawa zadłużona, że  i bo, mam głeboko w ... Chcieliście EURO i stadionów, nowych dróg, PROSZ, mówisz-masz, tylko durnoto nie rycz, że cisną z każdej strony. Przypomnij sobie jak radowałeś się, że będą igrzyska w kulce kopanej.

A gdyby na to spojrzeć od dupy strony, znaczy się że to grubymi nićmi szyta kampania w stylu anty? Że w zasadzie korzystne by było gdyby PPHGW była wykopana, że komisarzem by została? To i cóż, za kwilę przeca Tusek miły w Brukselę odleci i któś rząd musi w godne rence przejąć, a co?, Ona się nie nadaje?, nadaje, jak każdy inny, chyba, że ktoś ma ciekawszą kandydaturę, bo jak na razie to jesteśmy w malinowej dupie. NIKOGO! nikogo nie ma, ani na prezydenta Wawy, ani na premiera, Co jo godom, ten rząd powinien dawno paść, a czemu nie pada? Boszsz, wyborcy, pomszczę was!

A co mi tam, ja chcę na PREZYDENTA WARSZAWY, tradycję rodzinną kontynuować bedę po ponad 200- latach, a co!!!!!!!!!!!!

środa, 2 października 2013

Dłubanie

Przodkami nauczona, że remont to tylko hurtem i po całości, cierpiałam męki piekielne, że mnie nie stać, że tak niefajnie w domu i wogle. Gówno, że tak powiem, prawda. Można kawałkami. Wypieram ten kawałek spuścizny przodkowej i idę swoim.
Ozdabianie i zmiany ustawiania mebli mam we krwi i z tego powodu dzieciny moje męłły pod nosem brzydkie wyrazy po kilka razy. Bolały nóżki, plecki.

Murek zrobiony - że nie ma gładzi?, fu, nie znoszę, ściana musi mieć jakiś wyraz, fakturę. Pomalowana i wyzdobiona żyje. Okna walą po oczach bielą. Wow!!!
Liczniki w końcu się zakładają, w tym momencie, a ja zmyłam się do BN, bo i po co mam się denerwować. Mamiszonem, co to wymyśliła, żeby kolanko spod zlewu na błysk wypolerować, i lata i jęczy, gdzie szczotka do mycia butelek?, osz.... I co?... potem w butelkę wsadzimy?..... i po co ta głupia robota?....A wogle to kto teraz myje butelki?.. płucze się do czysta i sru do śmieci...

Wymyśliłam "nowe" drzwi. Wywalam szyby, bo przy każdym przeciagu dostaję zawału.

Tylko ze sufitem nie wiem co zrobić, prosi, błaga, żeby go odnowić a ja nie mam zupełnie sił do niego. Żeby można go było zdjąć i ustawić w pionie :( Coś musze wymyślić, bo mnie gryzie w oczy.

Szukam aktualnie szafy, od podłogi do sufitu, wąskiej stosunkowo, tak 80cm i nie za głębokiej. A w zasadzie dwóch. Bo klamot przepotężny zawala mi ppokój.

Wypieranie życia przodków ma swoje dobre strony, choć zwykle kończy się fochem. Bo jak to można się nie bać?????, no cholera JAK????, jak nie żyć strachem pielęgnowanym przez dziesięciolecia. Cudzym strachem????

Wychodze z cudzych butów i dobrze mi. "Dzień Świra" z Kondratem dobrze mi robi. Pozwala oddzielić MOJE od ICH.

wtorek, 1 października 2013

A nocą?

Boszsz, piecdziesiątka dynda na gałęzi a czasem w kotle wrze i kipi. I co z tym zrobić jak człek sam? Tula się czasem do misia, tula do kota by w końcu wystawić na podłogę, pies tulany ucieka, bo mu za goraco, i co zrobić z nadmiarem tego co i owszem?

Nic, tylko szklanka zimnej wody zostaje :DDD Buahahahahaha.......;p