sobota, 30 marca 2013

W domu

Wczoraj dojechalam na święta do domu :D Droga miła, choć nieco monotona. W przedziale dwie lasie. Szybko wysiadły, i hiszpan. Było z kim pogadać, choć ja z hiszpanią "mniej niż zero". Ale dało radę. Wyprowadziłam Go z Centralnego na przystanek na lotnisko. I poflajał do Madrytu na święta.

A ja mam mały pokoik, pobudkę o świcie psami, pod opieką ok 20 klatek ze świnkami morskimi, papuga, nietoperze i różności. Głodny nietoperz skrzypi jak zardzewiałe sprężyny. Słodziaki :D Oczywiście szczeniaki też. :D Lokatorkę tyż posiadam. Słodka russelkę. Terriera. W nocy przepychamy się na łóżku :D

 Szef MALINA :D Każdemu takiego zyczę. A Szefowa baardzo miła. Stado ludzi wokół mnie. Każdy zajęty swoimi obowiązkami. Nie ma czasu na ploty czy głupoty. Każdy wieczorem pada " na twarz".

Plany na przyszłość? Babulinda do Otwocka razem z kotolotą. Opiekę mieć musi! Julka do poTomka. A żółwica i psy z nami na wieś. Zabrać psa do pracy? Nie problem :D

Trafiłam do miejsca które mi odpowiada. Wieś, zwierzęta. Sa małe plusy ujemne, ale damy radę. Wszyscy.

piątek, 22 marca 2013

Komu w drogę, temu.... na szczęście :)

Wielgachnymi krokami zbliża się poniedziałek. Pora wyciągnać plecak i zacząć sie pakować. Tylko co? Szef radośnie rzucił-"Dokumenty, stanik i jazda." Ale to trochę mało :)

Na zewnątrz lekka zadymka siecze drobinkami śniegu. Siecze, zasypuje okulary. Ale przecież tylko na moment. W drodze do biblioteki, do sklepu. Resztę czasu spędzam gnuśniejąc w domu.

Teraz będzie zmiana. Kilka godzin na dworzu przy psach, bez wzgledu na pogodę. I już mi wygrzana dupka cierpnie na myśl o tym. Ale... 1. jest praca. 2. będzie kasa. 3. będzie to co lubię . wieś, jedzonko pod nosek, psy.

Może uda się Młodą na wakacje ściągnąć. Bo od września znów do szkoły.

Szczerze mówiąc to traktuję ten wyjazd tak trochę jak na kololnie. Takie dłuższe. Tylko jak zasnąć bez telewizora? Jak żyć bez ksiązek?

Na bank zabiorę pół apteczki. Mazidła i mikstury na obolałe gnaty i maści rozgrzewające, bo będzie bolało :D

Mateńka czule i troskliwie doradza _ oszczędzaj się, nie przemęczaj, bo ty jak głupek dorywasz się do roboty i nie wiesz kiedy przestać.
Pierwszy tydzien będzie raczej zapoznawczy. Tak sądzę, bo teren jest spory i zwierzów też dostatek. Co dalej, to się obaczy. Czy dam radę fizycznie? Czy psy mnie zaakceptują, czy wpasuję się w okoliczności przyrody. Towarzysko nie jestem zbyt aktywna. Wręcz odludek więc nie wiem jak tam wyjdzie w układach m/l.

Nic nie planuję, nie mam nastawienia rewolucyjnego. Google wprowadziły mnie w temat. Wiem na co się porywam. W ogólnych zarysach. Patryk dał radę na dalekiej północy to i ja wytrzymie. ( trzeba sobie znaleźć jakąś osobę odnośną ) :D

Na blogu bedę pojawiać się , niestetyż, sporadycznie. Może u Wuja dopadnę kompa, może szef dopuści?

Czymcie kciukasy. :D

czwartek, 21 marca 2013

Minione

Pierwszy solidny dół dopadł mnie po smierci JPII. Ktoś może pomyśli, że nawiedzona wariatka! Może tak?! Dopadł i zakleszczył na jakiś czas. Bo ...?
Następny dupę skopał mi Smoleńsk. Nie, że jakoś nadzwyczajnie byłam miłowałam Państwa Kaczyńskich, czy zaangażowana byłam osobiście. Ale - prezydent i cała Jego ekipa - to było zwyczajnie szokiem. I znów padłam.

Podniósł mnie Franciszek. Jego zwyczajność, pogoda ducha. Tak mam. Nie wiem czemu, nie wiem skad, ale tak ze mna jest.

środa, 20 marca 2013

...

Wieczorny telefon wprawił mnie w stan delikatnej euforii. Podesłana Pierworodną oferta pracy zaowocowała chyba najlepiej jak mogła.
Na dzień dzisiejszy mogę powiedzieć, że najprawdopodobniej w poniedziałek jadę do pracy. Poza Warszawę. Tak więc, w domu stanę się gościem. 1-2 razy w miesiacu będę Warszawianką na chwilę.
Praca na wsi, przy psach w hodowli. W gratisie sa też konie, psowate różnych gatunków. A co dalej to sie zobaczy.
Zmartwienie, nie nadzwyczajne, ale jednak, mam z kasą na dojazd. Ale to też do przeskoczenia.
Na razie jest dobrze.

Babulinda nawet się nie zapowietrzyła. Młoda w skowronkach. To naturalne. PoTomek zaskoczony, ale pozytywnie. Znajomi obdzwonieni. Jak kto potrzebuje czegoś odemnie to ma ostatnią okazję na dłuższe spotkanie :p

Tyle teoria. W praktyce jeszcze się nie wykurowałam do końca, a wczorajsza demonstracja kręcenia głową skutkuje pierońskim bólem głowy. Apap w hurtowych ilościach!

Przepisać muszę neurologa albo co? A zresztą się zobaczy. Świeta pewnie tam spędzę. Bywa.

Tam będę miała swój pokój, żadnego gotowania. Jest kucharka, która przygotowuje posiłki i nie lubi jak Jej się ktoś pęta po kuchni. Jakoś to brzmi jak bajka :D

Pożyjemy-zobaczymy :D

wtorek, 19 marca 2013

Neronić sie jest cudnie :D

Po szleństwach okołodomowych z uczuciem rozpierającej i bombelkujacej całą mną radości ułożyłam swe nadobne kształty na wymarzonym, wychuchanym, wycacanym i dopieszczonym łożu. W miłym, zacisznym kąciku pokoju.
Uwiłam sobie gniazdko, leże, legowisko, neronisko. I zaległam. Od lat po raz pierwszy z lekturą. I proszsz nie oczekiwać, że było to dzieło wiekopomne, rozwijające i tak rozbuchany intelekt :p
Nic z tych rzeczy. Pierwszego dnia " Bramby" czy cóś. Opowieść dla dzieci w wieku dziewiczym. O małolacie i dzikich australijskich koniach.
Wczoraj gniotłam totalnego knota z cyklu dokoła świata. Gniot z czasów radosnego socjalizmu. Ale miał tę ciekawość w sobie, że mówił deko o w zasadzie nieznanych ludach Syberii. Tudzież powstałych jakoś tak w połowie ub stulecia. O Eńcach i innych Ewenach :p
Ponieważ rzecz działa się w czasie real-socu to o wierzeniach g...o jest. Bo to nie polityczne. Jedno, co udało się wyskrobać, i co mnie ucieszyło, to krótka wzmianaka o powstaniu ludzi. Ziemia była - dla nich to oczywistość i pojawiła się na niej bogini, z której powstali ludzie i zwierzęta. Przyjemnie wiedzieć, że choć na tym skrawku ziemi jest mit, w którym życie wywodzi sie od kobiety. Na reszcie ziemi życie daje facet. Hy?????

Gniazdko me urokliwe jest i praktyczne. Jest na nim miejsce dla psa. :D A obok niska komoda z lapeczką. Komoda z szufladą i wielką dziurą pod nią do której mogę wrzucać wszystko co dusza zapragnie, a ciało nie chce odłożyć na miejsce. I nic nie widać. Porządek jest :DDD

Uprzejmie informuję, że jest mi OK i proszę mnie z tego stanu nie wyprowadzać :D

A soja droga to starsznie mi się podobało nabożeństwo Franciszkowe. I takie logiczne było. I nie pozbawiające chęci do życia . I wogle. Czy mówiłam, że Jego dusza mi się podoba?

( Jak znam siebe, to za jakiś czas pewnie ochłonę i zacznę się z Nim dusznie spierać, ale na razie jest OK)

poniedziałek, 18 marca 2013

To ja Ogr

Bo u mnie z poczuciem chumoru chyba kiepsko :D
Ale cóż, nawet święty nie jest idealny :DDD

Jakiegoś szwungu dostałam. Z lekkościa motyla uporałam się z przemeblowaniem. Trząsnęłam swoim i nie tylko dobytkiem jakby był pyłem :D
Ale MY tak mamy. Obie dwie. Ja I ONA. Ta Pierworodna. Nawet z dala robimy w tym samym czasie to samo. Tylko Ją pogieło, a mnie o dziwo nie. Tylko mięśnie bolą i tak czule zgrzytają kolanka przy kucaniu. Zgrzytają a nie "strzelają". Jakieś nienaoliwione takie :D

Szwung wiosenny, świąteczny czy co? Nie wiem :D W każdym razie objawy są dobre. Powrotu do normalności i życia. Ciasto upiekłam, pizzę trzasnęłam wespół z Młodą i ogólnie życie zaczęło tulić mnie do memłona.

Julka, wredny kot znowu nasikała na podłogę. Miksuje się jak może od kuwety. Nawet gdy w końcu trafi do łazienki to kombinuje, żeby nalać na podłogę. Nawet przy ludziu :/ Wre-do-to!!!

Z francy niemal sie wydłubałam. Został jeno kaszel. Czasami.
Na gardło znalazłam sposób. Żadne Dentosepty, żadne Amole, maści kamforowe, ssadła, psikadła. Witamina A+E w kapsułkach. 3xdziennie po 2. Rozgryźć i ssać do skutku. Efekt murowany. Gardło przestaje drapać i ogólnie samopoczucie się poprawia. :D

Lala wykazuje nowe zainteresowania.
Reaguje na dzwoniącą komórkę. Czyli przyszedł czas nauczyć psa przynoszenia telefonu. Kolejna umiejetnosć się przyda.

Babelot w akcjach zawieszania i kontaktowania z rzeczywistością przechodzi sam siebie. I już przestaje wkurzać a staje się źródłem nieustannego śmiechu.
Na ten przykład czekając na inauguracyjną mszę papieską - opóźniającą się wg Niej - doszła do wniosku, że widocznie Papa mówił coś co nie pasuje władzy i dla tego barany nie mogą jej oglądać. Barany - czyli zwykli obywatele.
Na hasło "barany zaczęlyśmy wyć z Młodą ze śmiechu. Babelot siedział nabzdyczony i rozkminiał o co nam chodzi. W koncu sama zaczęła się chichrać, bo dotarło do Niej, że w zasadzie mówiła o sobie. Ona spod znaku barana.
I tak kilka razy dziennie.

Nabyta drogą kupna kaczka na święta, czeka na swoją kolej. Zastanawiam się jak ją przyrządzić. Oko me pazerne padło na gęś - ale cena mnie odrzuciła. Niby za kilogram nie za dużo, ale ogółem za dużo. A gęsinę kocham, uwielbiam. Jakoś mi dobrze wychodzi. Jest soczysta, mieciuchna. palce lizać. A robię ją metodą "na odczepnego". Czyli nacieram sola i majerankiem. Do środka napycham kiszona kapuchę. A dokoła wrzucam jabłka. To nie zwykła gesina. To poezja :D

Żeby nie było, że tak mi cudnie i beztrosko to zdechła mi chyba na amien pralka. Dodatkowo systematycznie, jeden po drugim szlag trafia gniazdka i kontakty. Najzwyczajniej we świecie zaczyna siadać aluminiowa instalacja zakładana jeszcze w końcówce lat 60-tych. Szlag trafi w związku z tym mnie. Bo nieuchronnie czeka wymiana w/w. Grrr....

Czyli : poległ komp, pralka i kolejne gniazdko :/

Hasło na dziś - to mi nie potrzebne :DDD






czwartek, 14 marca 2013

Papa....

Tak se myślałam niezobowiązująco od czasu abdykacji BXVI, że chciałabym żeby nowy PAPA był gościem, który zna problemy najuboższych, któremu nie raz doope skopano, żeby to był taki zwykły KTOŚ, kto dupkę wozi autobusikiem i używa nóżek. A że nie lubię sie ograniczać w fantazjowaniu to se wymyśliłam, coby byk madry i wrażliwy ze sporą dawką racjonalności, pragmatyzmu i td.
Stawiałam na Filipińczyka-bo młody i wogle. W końcu miałby czas se porządzić tym padołem łez :p, w drugiej kolejności był Kanadyjczyk. Bo Mu dobrze z ócz paczało. A na końcu stawiałam na Argentynę zupełnie nie mając pojęcia kto ją reprezentuje. Jakoś mi tak się zdawało, że Matka Boża z Guadeloupe bedzie w tym miała udział. I.... Taram :DDDDD

Wszystko co chciałam, i o czym myślałam JEST!!! A w gratisie jeszcze Jezuita :p To już szczyt szcześcia. Szkoda tylko, że po 70-tce. Ale cóż, nie mozna mieć wszystkiego.

Trzymam kciukasy za nowego Franciszka. :D

A jak kto myśli, że życie w zakonie to miód i małmazja, to niech się stuknie w główkę.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Klocek się wyprowadził ze swoim panem. Wpadł wieczorem cały zadowolony i w uśmiechach - oczywiście pies - co swiadczy, ze jakoś się dogadują. Wracać oczywiście nie chciał, dostał zaparcia. :) Dadzą radę. Muszą :) Bo Klocek też ma charrakterek :))
Na nowe mieszkanie dostał wyprawkę: Poduchę, piłkę, stary futrzasty kapeć, zglumanego misia - sztuk dwie, i życzenia szczęścia.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


wtorek, 12 marca 2013

Franca

Dopadła mnie franca. jaka? Nie wiem :p Kicham, prycham, świszczę :p  Ordynowane lekarzem płukanie gardła wodą z sodą i koniec :)

Czekanie na wizytę umówioną na określoną godzinę tak 2-2,5 godziny. Nic to :D
Zdrowy może się leczyć, zdechlak niech pada :)

W końcu dotarło do mnie czemu te wizyty tak się przedłużają. Samo badanie trwa 2-3 minutki. Reszta to uzupełnianie wpisów poprzednich pacjentów i spisywanie wyników badań w kartę. A na szafce obok biurka stoi drukarka, ksero i skaner w jednym. Można wyniki kserować i wpiąć do karty pacjenta, tylko po co? Jakiś strajk włoski czy co?

Moja tego nie rozumieć, ale moja wielu rzeczy nie rozumie...

Wczoraj wieczorem z uczuciem ulgi wręczyłam poTomkowi jego piesa. Bo synuś powoli się przeprowadza. 2 bloki dalej. Dla mnie super, choć wolałabym dalej :p
Wpadł z kawałem tortu z bitą śmietaną - pychota, zgarnął żywinę, poduchę, piesa i znikł. A rano wrócił jak bumerang z piesem. To, że napoczął buty poprzedniego lokatora - pies nie syn :) - zdarza się, mógł pożrec kable czy co innego. Ale dał mu czadu w nocy. Płakał i pojekiwał całą noc, gdy wyszedł na spacer - zwiewał przed pańciem, aż podsamochód - szczęściem było ślisko i kierowca jechał powoli - Szczylkowi nic sie nie stało. Radosne życie z pańciem skutkuje sikaniem i kupaniem pod siebie. A pańcio uważa, że to wina 2 miesięcznego szczeniaka :/ U nas grana jest gazeta i jakoś przeważnie trafia w punkt, choć zdarzaja się wpadki.
Pańcio w każdym razie stwierdził, że nie chce takiego obsrańca, że Młoda zepsuła mu psa i wogle to on dziękuje.

Dziękuję to ja-za konieczność zajmowania się malcem, za brudne podłogi, za to, że wiecznie coś smrodek psoci.

Opcja jest taka - jeśli nie znajdzie się chętny na Klocka, to zostaje oficjalnie psem Dzieciątka. I tyle. No bo cóż moge zrobić. Oddać pampersa do schronu? On odda? Przecież tam zastrzelą go gumą od gaci. Bo już jednego oddał. Znaczy się Lalę. Wyciągnęłyśmy ją samotrzeć i jest z nami. I baaardzo dobrze. Zawdzięczam jej życie. Bo gdyby nie ona to nie wiem jak skończyło by się spotkanie z Panią Łosiową.
Łaliszon wykazuje się tez innymi cudnymi cechami. Padłyśmy z Młodą na zarazę i Babiszon chciał-nie-chciał musiał odcedzić suczynę. Wyszła z nią tylko przed klatkę. Po chwili wracają. Pise, który zwylke leciał na złamanie karku przed siebie, przy Babelocie uwinął sie w sekundę, wrócił, pilnował i asekurował Starowinkę.
Dumna jestem z Lalota :)

W gratisie na odchodnym dostałam od Doktora skierowanie do endokrynologa. Buahahahahaha...... podejrzenie guzów tarczycy.........buahahahahaa......

Możecie obstawiać termin zapisu :p Bo ciemno to widzę, ciemno.... :))))0


piątek, 8 marca 2013

Babsko

Plotki z kumpelą a przy okazji "odchlewienie" psiota. Jej :D
Po zimie mały, sprężysty fox z dyjabelskim iście temperamentem wyglądał jak kupka czegoś z przewagą czegoś.
Trymowanie i strzyżenie przyniosło pokrój zbliżony do wzorca. Zbliżony, bo z założenia jest to piesek domowy, w porywach wsiowy. I wyglądem ma odpowiadać właścicielom. Więc głowa została częściowo wytrymowana, częściowo ostrzyżona - bunt na pokładzie :/, a reszta skubana paluchami. Efekt? Średni:/ Zostały uszęta jak u spaniela. Ale to do poprawki w poniedziałek. Znów zrobię Jej najazd na FB i znów przelecimy się po sobie i okolicach.

Moja ulubiona kuzynka odezwała się wreszcie po latach milczenia. Jej sposób zwracania się do mnie jest jedyny i niepowtarzalny. Poznam Ją wszędzie.
Wow.... musimy się szybko spotkać :D

Chciałabym się czegos czepnąć, ale w zasadzie nie mam czego. Metoda-tu i teraz, doskonale się sprawdza. Nawet nie wkurzył mnie poTomek, który w czasie moich plot usiłował przekazać swojego psa siostrze. Bo Predzior na widok właściciela zmiata gdzie pieprz rośnie i wychodzi tylko na długie i namolne nawoływanie. Nie wiem, no wiem, wiem, czemu mały tak reaguje :( Pancio krzyczy i wymaga od szczylka niemal niemożliwego. I czasu nie ma i wogle. :(
A ja nie czuję się na siłach by zajmować się kolejnym psem. Na razie jest malutki i rozkoszny. Ale dorośnie i za 2-3 lata gdy nabierze krzepy zacznie pokazywać kim jest. Jednym słowem wyjdzie z niego samiec. Duży, silny pies, z którym ja sobie nie poradzę. A i finansowo mnie nie stać. I jakby pokrojowo nie moja bajka. Mam szmyrgla na punkcie niufów, kocham je miłością dozgonną, odpowiada mi ich podejście do świata, ludzi, innych zwierząt. To z zasady pacyfiści. I niech tak zostanie.
Predzio miły szczylek jest ale nie mój. W poniedziałek już zacznie przyzwyczajać się do swojego pana.

A ja odetchnę od gazet, siuśków i tego co i owszem. Może będzie trochę spokojniej, mniej wesoło. Ale wygodniej - dla mnie :D

środa, 6 marca 2013

Dobra ściema

Nie jest zła. Każdy o tym wie. :D
Klocek miał być mixem labka z owczarkiem belgiskim. Podpowiedziana Pierworodną obejrzałam fotki szczylków amstafów i wypisz -wymaluj Predzio.
Zachowanie też typowe. Tak mi sie wydaje.Bo nie miałam do czynienia z tą rasą. W kazdym razie aktywny intensywnie, z charakterem-ale nie uciążliwy. Za to waleczny, tj zagryzacz miśkowy pierwsza klasa.
Wczoraj odkrył, że posiada ogon. A raczej coś na swoim końcu i oczywiście wziął od razu na ząb. Gryzł i kwiczał z bólu. :) Wstał, odszedł na 2 kroki i wrócił w miejsce, gdzie ogon poprzednio sie znajdował. Szukał intensywnie :) Gdy pokazałam mu gdzie faktycznie jest, miał baardzo głupią minę.

Tyle o szczylku.

Młoda wróciła ze szkoły z informacją zdrowotną. :/ 180/100 pielegniarka Jej zmierzyła. Dała coś do ssania na uspokojenie i puściła na lekcję. A w drodze do klasy córka na długą chwilę staciła oddech. Dusiła się sama na korytarzu. Ech... :(
Poszła dziś do szkoły z przykazaniem, że ma wziąć od pielegniarki zaświadczenie o tym pierońskim skoku ciśnienia i powędrujemy do lekarza. Mam nadzieję, że to jednak pomyłka. Mieć 20 lat i takie coś????

Nic to, bedzie dobrze! Musi być!!!

Poranna pogaduchy telefonem z Pierworodną i od razu lepiej :D
Uczenie Babelota włączania telewizora. Nabijam się z Niej, że wykształcona a ma problem z obsługą 2 pilotów. Dostała pisaną instrukcję obsługi z piktogramami. Od razu lepiej. I mi i Jej. Bo z cierpliwoscią u mnie krucho.

Wysyłane CV pozostają bez echa :(
Na ulotki też nikt nie odpowiada :(
I prawdę mówiąc robię to już bez większego przekonania. Raczej dla zabicia czasu i poczucia, że robię cokolwiek w kierunku znalezienia pracy.
Nawet nie chcę myśleć o przyszłości. I dla zasady i z powodu, że niczego tam nie widzę.

wtorek, 5 marca 2013

Słonecznie

Sama zaplatałam sie w nerwicę i sama musze się z niej wyplatać :D
Latami hodowana, wiecznie napędzana milionem konieczności, rzeczy do załatwienia na "już" rozkwitła jako ta lelija.
Przymus, pośpiech, zmęczenie i problemy skutecznie mnie skasowały.
Kolejny, już drugi dzień gdy wstałam względnie zadowolona. Za to z domu wyszłam z uśmiechem na paszczy. Bo i cóż.. Don Kichotem nie będę i nie chcę. Walkę z wiatrakami sobie odpuszczam. Robię co sie należy i tyle. Jeśli bedą efekty to super. Jeśli nie, to się nie zabiję. Najwyżej nie przyczynię się do wzrostu PKB. Czy PL się zawali? PL nawet chyba nie wie że ja istnieję.

Starcie na szczycie skończyło się sukcesem G. Każdy kto utrze nosa T jest mile przez mnie widziany. Rozpasany, bez żadnej kontroli rząd powinien odejść cichutko do lamusa. PL w dalszym ciągu jest w dużym stopniu krajem bez prawa i zasad. Bez kanonu.

Kiedy pokotem umierają ludzie od majmłodszych do najstarszych bo "system" zawodzi znaczy to że nie ma systemu. Sprawa dzieci jest mi bliska. Sama jak to mówi mój ulubiony Sąsiad jestem "matka polka z krawiącym, litościwym sercem" i sytuacje nagłośnione mediami wołają o pomstę do nieba.

Nie wyobrażam sobie znaleźć się w takiej sytuacji. Chyba bym gardło poprzegryzała lekarzom. Zrobiła rozpierduchę na sto fajerek. Wezwałabym policję, poruszyłabym niebo i ziemię. Ale rozumiem także tych rodziców. Chwilowa poprawa stanu zdrowia rokowała dobrze. Możliwość leczenia, mocno iluzoryczna, naiwność swego rodzaju zapoczątkowała ciąg tragicznych zdarzeń.

Wszystko to, to nauka dla nas. Walczyć zębami i pazurami o swoje. O życie. Bo nikt nie pomoże gdy jest dramat.

Alergicy - zaopatrzyć się u lekarza pierwszego kontaktu w leki antyhistaminowe. Adrenalinę i inne medykamenty. Kombinować, być zaradnym to naczelne hasło gdy panuje wolna amerykanka.

Z pobytu Matki w szpitalu zapamiętałam jedną rzecz, której nie spotkałam w szpitalu otwockim. U Matki nie było przy łóżku karty chorobowej. Nie było wiadomo jakie leki dostaje, temp., ciśnienie, tętno. Zero informacji. Od lekarza, lekarki będące na dyżuże 2 razy w tygodniu, nie za dużo można sie było dowiedzieć. Trzeba czekać. Od reki Nic. W Otwocku inaczej. Lekarz na oddziale, karta przy łóżku, każda informacja dostępna.

I kolejna rzecz, która mnie zainteresowała. Jaki jest prawidłowy poziom wszystkich gazów, którymi oddychamy? Poziom, który w pewnym sensie gwarantuje prawidłowe funkcjonowanie organizmów. Ludzkich, zwierzęcych i reszty można się dowiedzieć od wujka Google czy z encyklopedii różnych maści.
Pytanie zasadnicze, które dotyczy mieszkańców dużych miast. Jaki jest % układ tych gazów? Jaka jest zawartość różnej maści "dodatków", odpadów cywilizacyjnych. Pyłów i spalin. W jakim stopniu zmieniają się proporcje? Czy ktoś wie? Czy ktoś robił takie badania?

Mam, nie nie mam nadziei na zmiany. Już nie sięgam myślą w przyszłość. Będzie co ma być i co sama sobie stworzę.  Na razie muszę rozliczyć PIT. Na dniach, żeby nie mieć potem problemu. I tyle. A telefon milczy jak zaklęty.

poniedziałek, 4 marca 2013

Nic złego

W domu spokój i .... spokój. Młody wyciszył sie. Znalazł pracę i razem z Love pojechali dziś na szkolenie. Z Predatorem wychodzi rano i wieczorem a nawet częściej. Kupił mu wapno z witaminkami. Rozmowa jest na zasadzie -pytanie-odpowiedź. Postep :D

Dziś poniedziałek czyli ustawowy dzień prania. Jakoś muszę wprowadzić systematyczność w życiu  - wiec pralka szaleje.

Lekka "przebieżka" ze swoimi ulotkami. Może coś w końcu zacznie się kleić :/

Stwierdziłam, że grzebanie się w przeszłości-rodzinnej i wałkowanie wszystkiego tysięczny raz - zupełnie nie ma sensu, tak jak i wybieganie myślą do przodu i zamartwianie się tym co jeszcze się nie zdarzyło mija sie z celem. Szybko, nie?! :/ Żyję tu i teraz SWOIM życiem. Co nie znaczy, że zostawię HISTORIĘ. Zdecydowanie mam na myśli współczesne relacje.
Owszem, jakieś "natręctwa" sie pojawiają ale mocnym lobem wysyłam je na orbitę. Niech zdychaja w pokoju.
Czy mi z tym dobrze? Bardzo. :D 

Spacery z Predziem dostarczają dużo radości. Ale są też próbą sił. Dosłownie.

O ile rozkłada mnie na łopatki jego walka z "gryzącą" karłowatą sosną, o tyle "zaparcia"-tj. dalej nie idę -na rączki proszę, doprowadzają mnie do szału. Usiadzie Klocek na zadku i paczy mi głęboko w oczy. Albo usiłuje "rakiem" uwolnić się z obróżki. Przyznam, że młody wygrywa a mnie bolą ręce i kręgosłup. Terrorysta zakichany! A przeca trzeba socjalizować małą gadzinę :p

Faktem jest, że zachowuje się jak małe dziecko. Trzeba odwrócić jego uwagę, żeby ruszył z miejsca. A najlepszy jest do tego celu inny pies. Wtedy łapki nie bolą i świat jest piękny. Ale tu też musi być spełniony kolejny warunek. Kumpel nie może go zaczepić fizycznie. Bo wtedy rozpacz w ciapki i kwiki i panika.
Śmieszny jest. W stadzie psów chodzi dumny jak paw. Ogon do góry, łapy sztywne, głowa uniesiona. Do ... pierwszego pacnięcia łapą. Z dominanta robi się ciapol :D

Generalnie ma obsługe iście książęcą. Ja karmię i zabawiam, tudzież sprzątam. Młoda pierze pampersy po Smrodku, sprząta, ścieli podusię, tula, zabawia, Młody wyspacerza, tula, bawi no i nawet Babelot miłościwym okiem paczy na Predzia. Zagada, pogłaszcze. Bez zbytniego entuzjazmu, ale jednak :)

Poranek Szczylka zaczyna się potopem. Jak się uda to na podwórku, jak nie to w domu. Loteria. Potem dostaje michę, na którą z zasady się wypina. Więc jest zapychany geyzakiem. 10 minut żucia pobudza soki żołądkowe i sniadanko przyswajane jest w całości :D A potem juz z górki :D Tradycyjnie zagryza misie. Wyćmiktuje im ogonki, odgryza nosy. Szleje za Kotolotą. Mały rozrabiaka.

A za oknem wiosna panie sierżancie. Pączki na klonie leciuchno ruszyły. Ale ziemia jeszcze śpi. Z trawników dolatuje smrodek psich odpadów. Akcje Straży Miejskiej psu na budę się zdały a dostępność torebek jakos nie zachęca ludzi do sprzątania po swoich psach.
Szlag szczery mnie trafia. Szczególnie gdy młodego trzeba szybko przed blokiem odcedzić a on miota się we wszyskie strony usiłujac znaleźć czyste miejsce.
Już nawet odeszła mi ochota uszczęśliwiania właścicieli torebkami bo to i tak nie pomaga. Szczególnie w rejonach "niczyich".


A spacery są źródłem nieoczekiwanych znalezisk. Pomijam kasę z okresu przedkartowego.
Teraz można znaleźć: perfumy z Paryżewa, plecaki, żelazka, karty do bankomatu, dowody rejestracyjne samochodów. Koleżanka znalazła aparat cyfrowy. Mnie się zdarzyło w metrze złotą bransoletkę.
Złom złoty też trafiałam. Widać kogoś obrabowano no i resztki zostały :/

Warszawa wiecznie mnie zadzwia. Rząd wiecznie zaskakuje. Plusami ujemnymi i dodatnimi. Cóż, życie!


sobota, 2 marca 2013

Na rogu

Rzuciłam mało zachęcające, a może jednak, CZEŚĆ koleżance z podstawówki i dostałyśmy zaparcia niemal na godzinę.
Przeleciałyśmy sie po wsiem - po dzieciach, synkach jedynakach, synkach samotnych matek, po Kościele i klerze, po Babciach Pimciach i dokoła i w kółko Macieju. O sąsiadach, potomkach aparatczyków, czy też innych aktywistów tyż sie przeczołgałyśmy z upodobaniem.

Krótka zajawka na temat Jej siostry i siostrzenicy utwierdziła mnie w przekonaniu, że ten kraj, nasz PL to nie jest kraj dla młodych ludzi.
Siostrzenica kolesiówy zapisała się na studia prawnicze w Brytani. Zapisała się ot tak. Bez egzaminów i sita odsiewu. "Z buta" dostała stypendium czy cóś na studia. To obligatoryjne. I nie ma znaczenia czy jesteś z "bogatego " domu. Należy Ci się jak koniu siano.
Że nie ma odsiewu? Egzaminów? Hmmm... pomyślmy.... życie samo zweryfikuje. Dasz radę, będziesz zaliczać egzaminy - zostaniesz prawnikiem. Nie dasz rady... to szczerze mówiąc nie wiem. Czy jeszcze ma sznsę próbować z takim samym wsparciem na kolejnym kierunku czy musi oddawać pieniądze jak nie wypali.
Szczerze - mnie to nie boli. Najważniejsze jest, że młodzi mają ułatwiony start.

Miałam już dawno napisać o pewnej sprawie, usiłowałam sobie temat "poukładać" w głowie, żeby jakoś po "ludzku" móc go napisać, ale jak wiecie ostatnie wydarzenia w moim domu, sieją zamęt raczej i rozpiździaj w mojej głowie. Cóż ! Bywa!

Ad rem. Chodzi mi o wychowywanie dzieci w związkach partnerskich. Gejowskich, lesbijskich. I choć wolałabym wyobraźnią nie sięgać do najbardziej intymnej sfery ich życia, która faktycznie jest jedynie ułamkiem wzajemnych relacji tych ludzi, to skądinąd wzbudza to we mnie jakieś nieprzyjazne wrażenia. Ale to mój problem, nie ich.
Wracam znów do wychowaywanie dzieci przez taka parę.
Sięgam pamiecią do czasów zamierzchłych i nie tak całkiem odległych gdy opiekę i wychowanie dzieci przejmowały grupy jednopłciowe. Tak do niedawna było w LO PAX-u w Warszawie. Lo męskie, prowadzone przez księży. Sięgam do gimnazjów, szkół, ochronek, prowadzonych przez siostry zakonne. Siegam do dawnego zwyczaju postrzyżyn, gdzie w określonym wieku chłopiec wkraczał w świat dorosłych mężczyzn. I to nie koniecznie własnego rodu. Do Spartan i Rzymian sięgać nie będę bo oni jakoś modelowo mi nie pasują :D Choć kwitła tam miłość miedzy dojrzałymi meżczyznami to dzieciaków chyba nagminnie nie molestowali. Zresztą - kto to wie.

Chcę przez to powiedzieć, być może w mało przejrzysty sposób, że nie widzę nic złego w wychowywaniu dzieci w związkach gejowskich czy lesbijskich.

I tyle :D

piątek, 1 marca 2013

Żyjmy dalej

Na jednym z blogów znalazłam taki tytuł

" Noc mineła nadaremnie, była dupa, ale ze mnie :D"  I od razu nastrój mi się poprawił. Zaświtało pod kopułką, że może jakiś filmik sobie odpalić, jakąś komedię czy inne motowidło hinduskie, oczywiście z ze Shah Rhuk Khanem
Bo to jedyny w tej chwili aktor, który me wdzięki lekko podkręca :p ma w sobie cósia i tyle

A  może coś uszyję albo na drutach zrobię...
a może coś upiekę

a może?


Skrupuły wsadzam sobie w tył i mam w nosie...

tylko mmmmm.....
na jak długo?....


Omg... czy to życie nie mogłoby być prostsze....

żeby jakieś rozwiązania i podpowiedzi na wszystko były tak, ot na pstrykniecie....

Spadam z tej Bilioteki... dziś już nie marznę, kamizelkę odziałam....Do poniedziałku :D

Cieszyć się proszę, bawić, śmiać i nie żreć się ze sobą. Lowiu po wszystkich :D

Kokiet

i jakiś niewieściuch jest ten nasz ulubiony wódz. Tak sie kryguje, wdzięczy, wabi dołeczkami w policzkach. To wie, to nie wie. To znów się  bije w piersi, to znów bije stół jakby mu coś zawinnił. Męska menopauza, aktorstwo? Czy cóś?

Wiem ci już, wiem, że jak mówi nie - to bedzie tak, jak mówi może - to mówi tak .

Wiem ci już, że jego słowa są g... warte.

Jedno co zauważam, że wiedza historyczna dała mu narzedzia w dużym stopniu do robienia z ludzi wiatraków.

Pozyjemy-zobaczymy.

T vs G

Dyktator vs prawo

Kto wygra? 

Zwiędła i zniechęcona

Opadło mi wszystko. Młoda zapisana do lekarza pierwszego kontaktu. Gardło ja boli od wczoraj. Chrypi i ledwo przełyka ślinę :(  Mam nadzieje, ze to nic poważnego. Uszkodzenie krtani czy naruszenie tarczycy to kiepska sprawa.

Pierworodna ma plany za które trzymam wg umowy kciukasy, ale smutno mi, choć mie miałyśmy nadzwyczajnych relacji przez ostatnie kilka lat.
Wczoraj wymówiono Jej prace, choc miała wg umowy pracować do końca marca :( Może i dobrze bo warunki kijowe. Umowa o dzieło, zrzeczenie się wszelkich praw, gówniane pieniadze-dobre i to, i praca na własnym sprzęcie. Choć faktycznie był to stosunek pracy. Konieczność codziennego pobytu w pracy w określonych godzinach. Dodatkowo zasuwała jeszcze po godzinach w domu i w dni wolne. Kiła totalna :/

Babulinda zaczyna dojrzewać do znaczących decyzji. Ale... z Nią nigdy nic nie wiadomo. Dziś mówi tak, jutro inaczej.

Komputer domowy mi zdechł, czy cóś? W kazdym razie nie działa, nie wyswietla sie pulpit, gada, że nie ma twardego dysku i szybko wzrasta temperatura. Chory biedaczek, a może starość i już nastąpił zgon :(

Kolejny gracik za 2-3stówki nie wchodzi w rachube :( Brak kasiorki :(

Ciotka się nie odzywa. Gdy zadzwonię od razu pojawia sie temat kasy. Szlag! Czy ja wygladam na krezusa? Czy Jej nasypię z pustego? Przestaję dzwonić i tyle. A tam dla Jej wygody nie zamieszkam. Próbowałam już dwa razy. Zawsze kończyło sie to katastrofą.
Rozumiem, ze ma problemy zdrowotne, ale nie tylko ona, ja też i chyba wszyscy w rodzinie - z kręgosłupem i stawami.
Odnoszę wrażenie, że oczekuje niemożliwego.

A Młody wieczorem przyszedł. W miarę cicho połozył sie spać i zalegał do mojego wyjścia.

Maile wysłane w sprawie pracy pozostaly bez odpowiedzi.

Co dalej? Nie wiem, nie mam pojęcia :(