w moim życiu pewien człowiek. Taki nietuzinkowy. Znajomość z Nim trwa od 39 lat. To MOJE Kazisko. Mój przyjaciel, kumpel, brat, ojciec, powiernik.
Widujemy się rzadko, zbyt rzadko. Wola przełożonych śle Go to tu, to tam. Teraz mieszka w Szczecinie. To jedna z tych osób, z którą kontakt zdalaczynny jest jakby na wciąż a Jego portret wisi u mnie na ścianie :D Widzisz Kaziu- powiesiłam CIĘ :DD
To mój dawny katecheta - jezuita.
Poznalismy się, że tak powiem, w sytuacji nauczyciel-uczeń. Z Jego katechez nic nie pamiętam. Jak znam życie i siebie to nie przywiązywałam specjalnej uwagi w tamtym okresie do religii. Ale On pamiętał. Przyszedł do mnie, do domu na rozmowę z Mamą, dopytywał, czemu mnie nie ma? Taki był i jest :D
Pewnie przygotowywał mnie też do bieżmowania, bo w późniejszym okresie zaszłam do Niego, żeby odebrać świadectwo i tak to się zaczęło. Przyjaźń, głęboka znajomość. A świadectwa nie odebrałam do dziś :DD
Gdy czasem przychodził do mnie, cieszył się jak dziecko, gdy dopadały go moje niufy i lizały Go po twarzy. Rechocząc radośnie kwitował to krótkim: - Pies mi morde lizał.
Piszę to, by utrwalić obrazy Kaziowe. Zawiera się w nich i szybowanie w przestworzach i szalone wędrówki z młodzieżą i fota, na której leży w strumieniu z zaskrońcem w zębach. Także Jego otwartość na świat i jednocześnie wierność swoim przekonaniom.
50 lat w Zakonie o tym świadczy.
We wszystko co robi wkłada całe serce. A jednocześnie jest maxymalnie pragmatyczny. Wczoraj miał urodziny. Oczywiście nie wiem które. I nie ma to znaczenia. Ważne, najważniejsze, że jest. Bo Kazio mimo 70-tki z Vacikiem, to radosny, pogodny młody człek.
Chwile grozy - nie chwile, miesiące - przeżywałam, gdy okazało się, że ma raka. Ale uffff...już jest dobrze.
Jeden ze znajomych, skwitował to krótko : - Szef dba o swoich :DDD I dobrze. Kaziowi, jak nikomu taka opieka się należy.
Swoją zaraźliwą radością przypomina św. Franciszka, a choroba dodała Mu czegoś nieuchwytnego. To zmiana widoczna dla tych, którzy Go kochają i znają od lat. Jakaś smuga JPII.
Kaziu, dziękuję CI za każdą chwilę, za każde słowo. Nie zapomnę. I dla Ciebie ten miesiąc. Znaczy się sierpień. Ty wiesz co mam na myśli.
Widujemy się rzadko, zbyt rzadko. Wola przełożonych śle Go to tu, to tam. Teraz mieszka w Szczecinie. To jedna z tych osób, z którą kontakt zdalaczynny jest jakby na wciąż a Jego portret wisi u mnie na ścianie :D Widzisz Kaziu- powiesiłam CIĘ :DD
To mój dawny katecheta - jezuita.
Poznalismy się, że tak powiem, w sytuacji nauczyciel-uczeń. Z Jego katechez nic nie pamiętam. Jak znam życie i siebie to nie przywiązywałam specjalnej uwagi w tamtym okresie do religii. Ale On pamiętał. Przyszedł do mnie, do domu na rozmowę z Mamą, dopytywał, czemu mnie nie ma? Taki był i jest :D
Pewnie przygotowywał mnie też do bieżmowania, bo w późniejszym okresie zaszłam do Niego, żeby odebrać świadectwo i tak to się zaczęło. Przyjaźń, głęboka znajomość. A świadectwa nie odebrałam do dziś :DD
Gdy czasem przychodził do mnie, cieszył się jak dziecko, gdy dopadały go moje niufy i lizały Go po twarzy. Rechocząc radośnie kwitował to krótkim: - Pies mi morde lizał.
Piszę to, by utrwalić obrazy Kaziowe. Zawiera się w nich i szybowanie w przestworzach i szalone wędrówki z młodzieżą i fota, na której leży w strumieniu z zaskrońcem w zębach. Także Jego otwartość na świat i jednocześnie wierność swoim przekonaniom.
50 lat w Zakonie o tym świadczy.
We wszystko co robi wkłada całe serce. A jednocześnie jest maxymalnie pragmatyczny. Wczoraj miał urodziny. Oczywiście nie wiem które. I nie ma to znaczenia. Ważne, najważniejsze, że jest. Bo Kazio mimo 70-tki z Vacikiem, to radosny, pogodny młody człek.
Chwile grozy - nie chwile, miesiące - przeżywałam, gdy okazało się, że ma raka. Ale uffff...już jest dobrze.
Jeden ze znajomych, skwitował to krótko : - Szef dba o swoich :DDD I dobrze. Kaziowi, jak nikomu taka opieka się należy.
Swoją zaraźliwą radością przypomina św. Franciszka, a choroba dodała Mu czegoś nieuchwytnego. To zmiana widoczna dla tych, którzy Go kochają i znają od lat. Jakaś smuga JPII.
Kaziu, dziękuję CI za każdą chwilę, za każde słowo. Nie zapomnę. I dla Ciebie ten miesiąc. Znaczy się sierpień. Ty wiesz co mam na myśli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz