piątek, 28 czerwca 2019

Moja karma przeżyciowa


I


Stróż

I tak to wygląda przy kawie. 
To jak - i nie odpuszczę cię ... . 
Gdy wyjeżdżam zamykam pieseły w Arktyce. Przywykły. Wiedzą, że  będzie szczęk klucza w furtce a ja zniknę. Spokojnie czekają na mój przyjazd. Gdy wrócę Lala szaleje, tula się, radośnie pokrzykuje. Drab po męsku. Bez czułości. Jesteś. Ok. Ale potem nie opuszcza mnie na krok.  
Gęba pełna uśmiechu gdy o świcie wychodzi na podwórko. Patrzy na mnie zaczepnie z patykiem w dziobie - pobawimy się? I bez względu na moją reakcję szaleje. 
Bez względu na pogodę - upały - zawsze przy mnie. 
Podchodzi, przytula się, liże po dłoniach. 
Albo kładzie się w strategicznym miejscu w cieniu i kontroluje co robię. 
Rozbawia mnie, rozśmiesza. 
Taki ten Drabuś jest. 

czwartek, 27 czerwca 2019

Babelotek


No i włala. Babelot. Stara się wykorzystywać każdą chwilę że mną. Razem oglądamy ks. Kaczkowskiego. Nie ze wszystkim się zgadzam, ale przecież nie muszę. Prawda?
Kazisko usiłował mnie wkopać w poczucie winy- że niby to co mi się dzieje to kara od Boga. Hola, hola! To gdzie tu miłosierdzie? Odkupienie naszych grzechów/błędów przez Jezusa Chrystusa. A poza tym, do cholerny co to jest, żeby  w człowieka z depresją walić z armaty? No jakoś tym razem nie dogadaliśmy się.
Nawiedziłam swoje miejsce pracy. Brat molestant jak przybywał i przebywał, tak przybywa. Razem z koleżanką pracuje. Można? Można olać śluby i dalej być w zakonie. Huk z nimi.
Wydreptałam wczoraj stomatologa i tomografię. Tu zrobiła mi się zawieszka całkowita. Więc mnie doprowadzano, tłumaczono wszystko na spokojnie. Moje pogo chyba ich nie zachwyciło.
Nie zachwyciło stomatologa. Do tego stopnia, że wypisał mnie ze wszystkich wizyt u siebie o czym dowiedziałam się w rejestracji chcąc przepisać się do innego lekarza. Bo ta ewidentnie mnie olała odsyłając w pierwszej kolejności do protetyka.
W domu zalegałam plackiem i w stroju mocno niedbałem. Córko cały dzień dłubało w robalach.
A dziś nach Berdyczów. Po cipologu.
I tak se trochę czasami myślę co dalej I. Bo z pięknej i młodej zostało tylko to.

Drabeł na działce nie odstępuje mnie na krok. Gdy zalegam przynosi mi zabawki. A to wyglumaną butelkę a to dziurawą piłkę. 
Upał nie upał- on zawsze na straży. 
Lalidełko zakochane w mojej Pierworodnej, choć widzi ją niezwykle rzadko. Ona ci moja jest i tyle. Tak se myśli. Niby sklerotyczna babuszka ale pamięć ma super. Kocha motory i zawzięcie obwąchuje szukając jej. Każdy otwarty samochód sprawdza czy Ona jest w środku. Z czasów potomka została jej miłość do młodych dresów i głośnej muzy. 
A tera kończę bo pikawa wariuje. 

środa, 26 czerwca 2019

Z innej beczki

Jakoś szybciorem wszystko leci z lekarzami i badaniami. 3 tygodnie czekania na wizytę u neurologa. 4 dni na tomografię komputerową. 3 dni na stomatologa. efekt WOW!
Dziś zębolog i tomografia. jutro ten od okolic bikini. Wczoraj odbiór wyników na poziom kreatyniny. za wysoka. i też wczoraj terapia. pani psycholog zadzwoniła w mojej sprawie do opieki społecznej w sprawie pomocy w załatwianiu spraw urzędowych. pracownik MOPSU zadzwonił do mnie:
- ja w sprawie pomocy. dzwoniła do mnie psycholog z hospicjum. o fak! o co chodzi? nikt mi nie mówił, że jestem umierająca. to z pewnością pomyłka. babka zadzwoniła. umówiła się na spotkanie i nie przyszła.
Za to moje pogo mnie nie opuszcza mimo leków.
Rozwala mi kolana, bo jak telepie to po całym człowieku.
rąbie mi odcinek szyjny kręgosłupa. a jak tam mi pierdyknie przy dyskopatii to szału nie będzie.i tak tanecznym krokiem tupoczę po tym świecie. tupotam  jak mocniej mi daje. są szczęśliwie momenty kiedy odpuszcza i chodzę normalnie.

Hm....prośbę mam. o dobrą myśl dla mnie, a wierzących proszę o modlitwę w intencji mojej i mojej rodziny. pozdrawiam z całego serca 😘

Eksperyment

Swego czasu pewien profesor postanowił sprawdzić poprzez doświadczenie jaka jest tendencja w społeczeństwie do przemocy, na kontrolnej grupie ludzi.
Moja wiedza w tym temacie była standardowa. na 100% populacjj 10% to patologia totalna a reszta to spokojni, bez agresji i zachowań morderczych ludzie.
Badanie polegało na tym, że był pytający i odpowiadający. gdy odpowiadający popełnił błąd był karany prądem. natężenie było w skali od minimalnego do maksymalnego. czyli śmiertelnego. każda pomyłka skutkowała kolejnym, mocniejszym Uderzeniem prądu. udział brali ludzie z ulicy, totalnie przypadkowi. podpisywali papier, że będą stosować karę. uczestnicy dostali po 5$. kwota bez znaczenia.
Wynik eksperymentu był porażający. 65% uczestników naciskało ten ostatni. śmiertelny.
I to cała prawda o nas ludziach. 65%.
Moje doświadczenie z pogo jest podobne. od kiedy mam ten prezent spotykam się ze śmiechem  za  plecami, komentarzami,  i innymi nieprzyjemnymi rzeczami.

Pani M serdecznie dziękuję za wsparcie.
Dziękuję wszystkim, i  tym nieznajomym z ulicy, osiedla, za troskę i dobre , ciepłe słowa.


Jeżeli ja mam takie doświadczenia to co czują inni, których choroba jest widoczna i długotrwała?

niedziela, 23 czerwca 2019

Co to jest??!!

Wychodzę z domu że stoperami w uszach. Inaczej nie mogę. Potworny hałas, do którego warszawiacy się przyzwyczaili i już go nie zauważają, rozwala mnie totalnie.  Ta wrażliwość na dźwięki trwa już od lat. Ale bez takich fizycznych objawów to było. Teraz wyjście poza względnie bezpieczną strefę - mieszkanie, działka - powoduje powolne narastanie drgawek.
Jedni mówią - ciężka nerwica, inni padaczka a ja mówię - strach, lęk. Wczoraj to sobie uświadomiłam.
Biorę dodatkowo lek przeciw drawkom. Choojowo się po nim czuję. Wchodzi w niefajnie interakcje z psychotropami. Z kolei ten przeciwmiażdżycowy może spowodować rozpad komórek mięśni. No i tak to wesoło się dzieje.

A tak praktycznie, to podaję nr konta. Jakby ktoś chciał porzucić grosz na leki to nie odmówię. 

Zmiana

Jak co rano otwocki kościół bije dzwonami na Jutrznię.
Dziś niedziela. Dzwonów nie ma jest pieśń. Z megafonów leci na całą okolicę.
Jestem w szoku.

środa, 19 czerwca 2019

Morze łez

Wczoraj drgawki, dziś drgawki. Wizyta u neurologa.
Zapisy do pierdyliona lekarzy i na badania. W końcu załatwiłam - prawie - to co trzeba.
Złota myśl mi zaświtała, że poproszę Pierworodną żeby wykupiła mi leki.sory, mam 30zł do końca miesiąca a z mężem jutro śmigam na Mazury. Zrozumiałam - wal się matka. A było inaczej
Głupotę palnęłam nr 2. Mesengerem poprosiłam o pomoc w wykupieniu leku potomka. Przepisany przez neurologa przeciw drawkom. W skrócie - pierdol się psychopatko, ale ja ciebie szanuję.
No jebło mi wszystko bo do kompletu mać wyskoczyła z tekstem że jestem złodziejką.
Siedzę pod sklepem i ryczę, rzuca mną nieprzytomnie. Ktoś z troską się pochyla. Obcy.
Wróciłam do domu a tam od Młądej deser.
Mam dość. Uwierzcie.
Popełniałam błędy. Jak każdy. Ale cała czwórka była sensem mojego życia. Biciem serca. Budziłam się z myślą o nich, dla nich żyłam, włączyłam że sobą, światem. A teraz nawet nie pustka. Morze goryczy

poniedziałek, 17 czerwca 2019

W domu i zagrodzie.


Trafiony po drodze na stację bp - po kartę - żmijowiec. Cudny i bardzo prozdrowotny. (nie piszę o właściwościach bo to u Różańskiego można doczytać.

Pyszoty działkowe. 


No i ogrodzenie też jak widać. 
Kilka lat temu przywlokłam to zielone pnącze z lasu. Nie kontrolowane wylazło na działkę. Więc kontroluję i rwę i przycinam rozpustnika. 
Ze


Kolejne nasadzenia doniczkują do jesieni. Wierzba i piołun.  Chęć posiadania roślinek wymaga czasu dla nich. Lepiej się nie spieszyć. Aczkolwiek fuksja, sosną, pigwa i druga borówka z gruszą i jaśminem mają się dobrze. Róża zginęła śmiercią tragiczną. 


Do re mi fasola. Różowa czy inna jakowaś? 


Akacja. Również czeka na zimniochę. Siedziała w torebce chyba z miesiąc. Chorowała. I dopiero po pierwszych ulewach ożyła. Deszczówka to podstawa. Teraz zadoniczkowana czeka w cieniu. 


Niedoniczkowana borówka. Tzn zakupiona w doniczce. Niestety nie pozwoliłam jej na aklumatyzację no i lipa. Może przechowuje i da radę. 


Lebioda wzrasta. No i dobrze. Na zimę jak znalazł. 


A to część mojej sypialni w Berdyczowie. Kolor ścian koszmarny w spadku po poprzednikach, ale docelowo meble, nakrycia, okrycia mają być w tym kolorze. Okna to na pierwszy rzut oka koszmar. Powypadany kit, łuszcząca się farba a jednak to zdrowe drewno. Pamiątka po stryjku stolarzu, który je zrobił z sezonowanego drewna naprawdę doskonale. To jest część relaksacyjna. 

A poza tym w końcu przysiadłam i rozrysowałam rozmieszczenie roślin na działce w zależności od zabudowy, kierunku padania słońca, wysokości roślin, potrzeb, estetyki. Czyli faktyczne podstawy perma tworzę. 

A co dalej? Czas na rozrysowanie na planie domu punktów do naprawy i wymiany. I to jest najważniejsze. Dodatkowo po najmniejszych kosztach. 
Będę mieszkać w Berdyczowie że względu na to że jest to suchy dom i łatwy do ogrzania. Dalej nie będę się rozpisywać. Co będzie to będzie. 

sobota, 15 czerwca 2019

Co proponujecie?

Pisałam, że ściągnęłam psy na działkę bo ktosie wbijały się na nią.
Historia ma dalszy ciąg. W nocy podjeżdżają samochody i obserwują. Różnie. Ze zgaszonymi światłami, z zapalonym. Ja tego nie widzę Ale mama kilka razy w nocy wstaje do toalety to je widzi. No i teraz. Stanął typ na nr WND 66836 i gapił się na mnie i działkę, po czym gdy zaczęłam mu się przyglądać wycofał się na równoległą uliczkę. Kie licho? Co robić? 

Nowa ziemia

Nawiązując do poprzedniego posta o minimalnym nakładzie sił - czyli jak wykorzystać naturalne procesy zachodzące w głębie.


To co widzicie to miejsce totalnego nieużytku. Więcej - zasyfiona ziemia przez najemców cioci - popiół w reklamówka.
Nie mam ani środków ani sił by wywieźć to wszystko - na szczęście jest tego niewiele, ale jednak - więc postanowiłam zrobić nową warstwę biologicznie aktywną metodą perma. Warstwowo. Są tu odpady kuchenne, psie kleksy, drobne gałęzie i liście, mech zdarty z chodników. To wszystko przekładnie cieniutką warstwą ziemi i podlewanie od czasu do czasu. Czemu drobne gałęzie? W calu naturalnego napowietrzenia.
Po 2 miesiącach leżakowania z powodzeniem wzrastają patisony. I to jest rzecz na raz. Prawdopodobnie ten kawałek ziemi już nigdy nie ujrzy szpadła.
W sposób naturalny będą powstawać kolejne warstwy.. A w miarę upływu lat ten proces obejmie całą działkę.



Co dalej?

Przyszedł czas by podjąć decyzję. Otwock czy Wawa? Na dwa fronty się nie da. Powoli puszczam Młądą na głębokie wody. Najważniejsze, że zaczyna terapię. Ale wszystko delikatnie i powoli. Bo niefajnie sygnały zaczynają się pojawiać. Niestety. Nierównomierny rozwój to problem. Z jednej strony niezwykle inteligentna, z drugiej duże, niezaradne dziecko o kruchej psychice. Ale damy radę. Mimo, że wszyscy w rodzinie mamy skłonność do depresji.
Więc powrót - Otwock czy Wawa?
Za Otwockiem przemawia spokój. Nie mam tu napadów drgawek ale totalnie ograniczam kontakt z ludźmi. Długotrwałe drgawki skańczą się w końcu padaczką a tego nie chcę.
Kolejna rzecz to utrzymanie się. Nie wiem co dalej będzie. Orzeczenie o niezdolności do pracy to jedno, stan faktyczny jest taki jak wyżej. Finanse będą skromne. A składanie papierów czy o rentę czy o świadczenie rehabilitacyjne mnie przeraża.
A będę musiała to zrobić.
Kolejna rzecz, to że działka z jednej strony zapewnia jakieś dodatkowe jedzenie, ale na dzień dzisiejszy jest to zbyt mało. Wymaga też systematycznego wysiłku. A z siłami u mnie ostatnio słabo. Upał rozkłada na łopatki. Dodatkowo nogi i kręgosłup siadają. Więc póki jeszcze łażę muszę wszystko ustawić tak by wymagało minimum nakładu pracy.
Zapewnienie sobie ogrzewania to kolejne wyzwanie. Wycięte bzy i gałęzie orzecha czekają na pocięcie. Z piłą ręczną nie będę walczyć bo prawy bark powiedział - wystarczy. Zostaje elektryczna piła. A tej się boję.
Warszawa - plusy: blisko lekarze. Niestety na otwockiej służbie zdrowia nie będę polegać bo opinie o niej są fatalne.
Czyli jednoznacznie Otwock.
Mam kilka pomysłów żeby zwiększyć produkcję jedzenia nawet na tak małej powierzchni, ale wymaga to środków z którymi jest słabo.
To tak na dziś. Może za jakiś czas coś się nowego pojawi, jakaś myśl, pomysł, zdarzenie, które przekonfiguruje wszystko.

Suszę pokrywę, liście chrzanu, liście czarnej porzeczki.
Czas na wyprawę do lasku i na łąki po zioła.
W tym roku nic z herbatki z bzu, soku z akcji.  Bywa. Trzeba nadrobić czym innym.
Nie pamiętam już kiedy ostatnio piłam czarną herbatę.
Oglądam vlogi na yt i douczam się. Jednocześnie mnie to mobilizuje. Na krótko, bo pamięć fatalna. Co się da notuję i na tym opieram swoje życie.
Taki codzienny mały grafik do wykonania.
Upał dobija, w nocy lipa ze spaniem. Trochę nadganiam w ciągu dnia. Ale to nie to.
I tak jest lepiej niż w Wawie. Tam gorąco, duszno, hałas z ulicy, pubów, nocne pijaczków rozmowy pod oknami. Koszmar.
Chwilowo to tyle.
Może pojadę do lasku po zielsko ale....? 

czwartek, 13 czerwca 2019

Boczniaki

Spięłam się i pojechałam do sklepu po balota z grzybnią. Na miejscu okazało się, że został jeden w formie spiżarni.



No i właśnie pyrczą się na patelni na drugie śniadanie. 

środa, 12 czerwca 2019

Zatańczymy pogo!

Czwartek GG wizyta u lekarza orzecznika. Napad drgawek. Przerażenie.
Poniedziałek -  wywalona przez lekarza, zostawiona bez zwolnienia i leków - atak depresji.
Wtorek - wizyta u prowadzącego - napad drgawek, podana hydroxyzyna, wezwana karetka, Młąda przerażona. Ja też. Zalecenie - wypad na Sobieskiego.
Popołudnie - Sobieskiego. Przy okienku napad drgawek. Hydroxyzyna nie pomaga. Telepię coraz bardziej. Młąda wspiera mnie jak może. Stres. Płacze. Nie radzi sobie z tą sytuacją i ja też. Po hydro spokojniejsza. W głowie jaśniej. Zaczynam nabijać się z tej delirki. Drgawki dalej. Dostaję lorafen. Drgawki i drżenie ustępują za to jestem senna na maxa. Młąda zataczającą się mnie doprowadza do domu. Padam i zasypiam. A dziś od rana znów telepię.
Jak z tym żyć? 

niedziela, 9 czerwca 2019

Więcej i więcej

Do niedawna myślałam że efekt cieplarniany to kolejny ruch pod fałszywą flagą. Niestety. Realia są jakie są czyli chciejstwa i wygodnictwa ludzkiego nic nie ograniczy a co dopiero próżności. Kompleksów. Do tego potrzebna długa i nie wiem czy owocna terapia.
Wg badań poziomu CO2 na przestrzeni setek tysięcy lat - próbki lodu z lodowców, Arktyki - nigdy w historii Ziemi, nie było tak dużej emisji CO2. Nigdy!
Od początku XIX wieku wraz z wykorzystywaniem węgla a potem innych kopalnych źródeł energii poziom tego gazu w atmosferze wzrastał.
Teraz mamy tak: w wyniku efektu cieplarnianego temperatura oceanów wzrosła +- o 5 stopni C. Dodać trzeba że oceany również pochłaniają CO2. Jaki jest efekt to każdy wie. Oceany stają się kwaśne.
Kolejnym problemem, dla nas chwilowo bez znaczenia, jest wzrost na tę chwilę poziomu oceanów o 1m, przewidywany - 20. Efekty już są widoczne. Zatapialne  wyspy, Floryda powoli również, coraz większe cofki w rzeki. Hel niebawem będzie mini archipelagiem wysp.
Burzymy się i ja też póki nie zrozumiałam, przeciw napływowi afrykańczyków. Sorry! Syria nie ma już ropy ani gazu. Zostaje jałowa gleba. Z czegoś muszą żyć.
Zapytacie pewnie czemu do nas? Pomijając dostępność, to Europa jest głównym winowajcą. Od niej zaczął się wzrost emisji.
Paliwa kopalnie są na końcówce. Zostało jakie 20% a i to znika w zastraszającym tępie. Co będzie gdy ich zabraknie? Kto jest na to przygotowany? To jest bliska perspektywa. Ponoć 5 lat. Punkt krytyczny zagłady ludzkości to ok 10 lat.
Znikną paliwa i tzw chemitrals też. Bo chemitrals - że swoimi niefajnymi skutkami ubocznym - to dla nas ochrona przed zwiększeniem temperatury na ziemi.
OK. Linki podeślę w następnym poście. Nie linki oszołomów a mądre wypowiedzi mądrych głów.
Co można zrobić?
Kombinować dla siebie z energią odnawialną. Nie latać bez potrzeby. Np wóżenie doopy do Turka czy Majorka, żeby zaliczyć i błysnąć przed otoczeniem tym faktem jak złotym zębem czy grillem w paszczy. Kombinować z komunikacją zbiorową. I nie ma że śmierdzi, tłok, że dłużej trwa. To jest wybór każdego.
Chce żyć i chce by żyły przyszłe pokolenia to musi zrezygnować z czegoś dla dobra swojego, najbliższych i Ziemi.
Uwierzcie, okoliczne bezmózgi po piwo do sklepu czy fajki jadą samochodem. A to tylko 100m. A jak upiększa się domy i działki? Ho ho ho! To je baja. Godzinami się wierci, szlifuje, wozi itd itp. Powiesz. Że Chce mieć ładniej. W domu, na podwórku.  Że jego sprawa. A ni ch...a! To sprawa nas wszystkich.
Owszem mam. Piłę elektryczną. I będę musiała jej użyć. Raz bo fizycznie nie dam rady pociąć drzewa na opał, dwa, że zwyrodniały bark odmawia posłuszeństwa.
Zapytacie czemu się szarpię z tym wszystkim skoro jestem chora itd. Proste. Potrzebuję spokojnego miejsca by żyć. To nie fanaberia. Moja choroba to wymusza.
Co się robi na skalę globalną czy dotyczącą określonych rejonów.
O większości wiecie. O chemitrals wspominałam. O ograniczeniu emisji, o samochodach hybrydowych. Hulajnogi i rowery w większych miastach. Filtry w elektrociepłowniach.
Mądre inwestują w ogrzewanie gdzie jest max spalanie i do atmosfery idzie prawie nic nawet przy paleniu węglem.
Kochani. Przyjdźcie do Otwocka. Ale nie latem czy piękną jesienią. Inną porą. To co wydobywa się z kominów to "baja"  Dymy w różnych aromatach, kolorach. Najzacniej jest gdy wszystko snuje się dołem. Akcja pt straż miejska sprawdza popiół w piecach - to mit i legenda. Tu każdy ma to w doopie.
Zresztą co by nie mówić każdy ma coś na sumieniu. Ja np dostaję nerwicy przy segregowaniu. I np odpady bio lecą na kompost. Raz że robi mi się na otwockich piachach normalna ziemia, dwa oszczędzam na paliwie śmieciarzy. A to już coś.
Jest gorąco od cholerny więc prysznic biorę na podwórku. Mniej w szambie, woda wraca do ziemi.
Każdy śmieć domowy staram się wykorzystać do maximum. Ciuchy tylko w lumpexie. Wiesz ile kosztuje wody i energii wyprodukowanie jednych portek? Ja nie. A markowych butów o samochodach nie wspominając.

Prośba. Napiszcie na czym oszczędzacie? 

piątek, 7 czerwca 2019

Natura czy kultura

Zrobiłam eksperyment. Część warzyw posiałam na dziko, między trawą i innymi roślinami a część grzecznie i kulturalnie w prostokącikach zwanych grządkami.
Z tego co obserwuję -

Buraczek pod liściem malwy. Wysoki na 25-30 cm. 

Ta sama odmiana, w tym samym czasie siana kulturalnie - max 5cm.

Fasola kulturalna - 25cm max. 

Fasola na dziko > 45 cm. 

Kartole rosną wściekle.  Brukiew marudnie. Na dziko nędza, kulturalnie - prawdę mówiąc dowolnie. Pod orzechem szaleje. Kulturalnie - bida. 
Rzodkiewki - dramat. 
Sałata - nędza..


Pomidory całkiem nieźle w tegoroczniie robionych grządkach. 

Więc w przypadku pomidorów wydaje się, że czekanie na cud biologicznej przemiany nie jest konieczne.

No i w zasadzie zderzam się ze swoimi marzeniami i nadziejami. Sił i  pola manewru brak. W głowie inaczej to wygląda niż w Realu. 


czwartek, 6 czerwca 2019

Sobą być.

Dziś miałam wizytę u lekarza orzecznika. W celu sprawdzenia rzeczywistej potrzeby tak długiego zwolnienia.
Rady dostawałam przeróżne a ja postanowiłam być sobą. Taką jaką jestem. Teraz i w ZUS-ie.
Pani doktor, niezwykle delikatna, orzekł, że nie ma zastrzeżeń, że zwolnienie jak najbardziej konieczne. Tyle. 

wtorek, 4 czerwca 2019

Do czego przyda się ślimak?

Ślimak pokazuje czy będzie padać czy nie. Na padnie ucieka na drzewo.
Ślimaki nie żrą ludzkiego jadła albowiem trawa nie jest koszona. Mają swoją michę.
A poza tym?
Cały wczorajszy dzień przeleżałam na leżaku. Raz że zupełnie bez siły byłam. Dwa że stawy skokowe napierniczały bezlitośnie. Chodzenie w programie minimum.
Znalazłam na yt film o depresji. Nie pitu-pitu dowolne ale wypowiedź lekarza psychiatry no i w końcu wiem czym to się je.
Depresja to zmiany w mózgu, w psychice, ogólnie w ogarnianiu życia. W mózgu dochodzi do zaniku czegoś tam i czegoś tam jak hipokamp, cokolwiek by to nie było, zanika coś w płatkach czołowych. Nie oczekujcie szczegółów bo na łapę Drabią, nie pamiętam. ( z tą pamięcią totalna lipa, więc przestałam czytać, bo i tak wleci coś i zaraz wyleci).
Depresja może dopaść każdego, więc nie trzymajcie kurczowo w łapach bolesnych, trudnych rzeczy, nie dowalajcie sobie roboty, unikajcie stresów a przede wszystkim kochajcie swoje dzieci, dawajcie im maximum pozytywnego wzmocnienia. wspierajcie. To baza na całe życie.
Skłonność do depresji jest w skrajnych przypadkach - do 50% - dziedziczna. Gdy oboje z rodziców ją mają. Gdy występuje w rodzinie - 40%. A normalnie populacyjnie 10%.
 Generalnie w mojej rodzinie to jakby pewnik no i kicha.
Co się ostatnio zmieniło? Ustały ataki paniki, oby nie wróciły, śpię, na prochach, stałe 7 godzin, drgawki i wewnętrzne drżenie bardzo ograniczone. A poza tym wszystko po staremu. Dobre i to.
Chory przymus ogarnianiu wszystkiego znikł. Wypuściłam z ręki te lejce, które boleśnie raniły.
A taki widok miałam wczoraj-




poniedziałek, 3 czerwca 2019

Jadym

A we wtorek jak zwykle psycholek. OPS - psycholog.
Muszę odnowićrelacje z ortopedą. Powoli zaczynam przestawiać chodzić. Zwyrolki stawów dają się we znaki. Masakra. Telepię się, a to za mało. Uciekam z ciotki domu ile się da bo tam mimo lata ciągle wilgoć. Siedzę w Berdyczowie lub na podwórku. Inaczej się nie da.
Niestety chęci to nie wszystko a rower choć pomocny to na dziaku nieprzydatna rzecz.


trofiejna akacja poddana  aklimatyzacji ma się coraz lepiej. 


Zdobyczna róża - dzika - musi się jeszcze ogarnąć. 


Azaliż kto to? Malina ci to czy jeżyna? Stawiam na malinę. Ta poszła w ziemię od razu. Co ma być to będzie. 

Pobliski lasek przeszukany. Zero jałowców. Bo - najłatwiej wyciąć na opał. Bo zmienił się sam Lasek. Z typowo iglastego na mieszany. Przybyło dużo dębczaków, jarzębin, bylin ogrodowych i obcych nam krzewów. Bo przecież co zielone i zbędne na działce to wywala się do lasu. O śmieciach szkoda gadać co to oczywista oczywistość. 
Tak więc, po jałowce pojadę do Nadleśnictwa Celestynów. 
Myślicie żem uparta koza z tymi jałowcami. Nic bardziej mylnego. Nie uparta a myślca. Przynajmniej w tym zakresie. 
Jałowiec/jałowce chcę mieć i już i nic mnie od tego nie odwiedzie! Czemu? Powód jest prosty i oczywisty jak budowa ceepa. Zdrowie. A co ma jałowiec do zdrowia? 
1 hektar jałowca oczyszcza miasto, miasto!!! z bakterii, grzybów itd oczywiście tych szkodliwych dla człowieka. Więc hmmm, ten teges ... Kto ma rację? 
Nie wierzycie? Poczytajcie Różańskiego i rosyjską literaturę akademików. 



niedziela, 2 czerwca 2019

Kapie nałeb

Niedzielny poranek spędzony zgodnie z sumieniem a niezgodnie z panującymi dokoła zwyczajami i kodem.
Czyli najpierw ciecz zwana kawą i ciecz zwana emirem, a potem czyszczenie małego zagonka i wyciskanie weń kiełkującego czochu.
Albowiem grzech zaniedbania jest wielki, a słżba człeku i światu jest zawsze 🤣 więc niezaniedbywam i nauczam albowiem nic co stworzone nie jest zue. Wszystko zaiste jest dziełem przedwiecznego w Jego planie i nic nie jest zue.
Sąsiady nadstawiały ucha - hi hi - poranne kazanie mieli o roślinach. 😁
Ponieważ nauka relaksu kiepsko mi idzie i np reset na leżaku w dzień pracujący jest wśród okolicznych pase' to dziś wybrałam się nad otwockie rzekie Świder.
Zbiory som.


Opcje są różne. Co wyjdzie, to zależy od chwili. 
Generalnie podpadłam wczoraj wszystkim, albowiem wydarłam ryja na pół ulicy w kwestii katolików prawilnych a kradnących co się nadarzy. 
Generalnie jak wszędzie, część to bydło. I tyle. Achooje myją auta w rzece, wpierdalają co się da do lasu. W tym obce gatunki roślin. Co to robi to widać. Znikły łąki. 
A teraz czekam na solidny deszcz. Ktoś musi podlać czocha.