niedziela, 30 września 2012

Na grzyby :)

z netu. srebrny grzyb, modrak biały :)
Rano śmignęłyśmy do lasu. Jako znawca okolicy posznurowałam do kilku z góry upatrzonych miejsc. A tam w zasadzie pusto :) W kwestii grzybów. Bo drzewa były, hurtowe ilości mrowisk różnej wielkości były i pogoda fajna była :) Grzybowisko "za górką" dostarczające dotąd przyzwoitej ilości kurek niosło echem. Zniechęcona dreptałam tam i siam aż do momentu gdy Dziecina mnie ku sobie zawołała. Znalazła małego padalca. Tak ze 12cm. Śliczny :) Trzymała go na dłoni a on udawał nieżyjatko :) "Zmartwychwstał" i ślicznie owinął sie wokół Jej palca jak pierścionek :) Słodziak :) Miałam go przez moment w ręce. Sprężyste, suche ciałko

tętniące życiem :) Zaszył się w mgnieniu oka w ściółce.
Znalazłyśmy też przedziwnego grzyba. Śmiałam się, że to UFO-ludkowy produkt. Płaski jak

kapsel, wielkości Delicji i srebrny. Srebrzysty, lśniący - można było zobaczyć w nim swoje

odbicie :)
To grzybiarstwo wczorajsze wykończyło mnie. Jakoś po 2 godzinach zaczęła mnie głowa boleć i

jakby słabo mi się robiło. Pożarłam jabłko i przeszło. Cukru mi brak czy co? Robię sobie raz

do roku badania i żadna cukrzyca się nie ujawnia. Hipoglikemia? Najpewniej :/
Zniechęcona słabym zbiorem wracałam już do domu penetrując przydrożne zakamary. I od razu -

tadam :) maślaczki, maślaczki, maślaczki. W różnych kolorach. Nawet brunatne! I podgrzybki.

Na jednej maciupeńkiej polance 10 sztuk obok siebie. :)

W domu "na ostatnich nogach" ugotowałam grzybową. Mmmmm, niebo w gębie. A dziś znów w las. W

 dzikie ostępy. Zaraz, za momencik.

Miłej niedzieli Wszystkim :*

sobota, 29 września 2012

Ale to już było...

Przesłuchałam  sobie wczoraj fragment z Debaty Finansowej PiS - u. ( cichuśki dzwonek kościelny gra

właśnie-"Kiedy ranne wstają zorze ")

Miło potwierdziło się moje domniemanie, że Debata będzie na poziomie. Coś jak - bułkę przez

bibułkę, z wszystkimi szykanami i tytułami. Prawdę mówiąc już dla samej kultury wypowiedzi

warto to obejrzeć. Przez godzinę nie padł żaden lapsus słowny. Wszystko zgodnie z kanonem.

Nie jestem ekonomistą, nie jestem specem od cudów. Ale wrażenia, nie wnioski, są

przygnębiające. Szarość i czerń nad PL. Kilka sensownych wypowiedzi - co należałoby zrobić -

i już za moment kubeł zimnej wody na tzw. łeb. Że przepisy unijne nie pozwolą, że system

jest tak skonstruowany, żeby dorabiać najbogatszych, że w zasadzie zapomnij, bo przy tym

prawie, które jest nawet nie ma co marzyć. Bo jeśli wprowadzą coś sensownego w kwestii

podatków natychmiast jest tworzona "OPTYMALIZACJA' czyli sposób jak z nich uciec.

Że rząd jest robiony "w rogi"- dosłownie taka wypowiedź padła - przez lobbystów. Może tak,

może nie. W świetle wypowiedzi Tuska o miedzi raczej skłaniam sie ku opcji, że uczestniczy w

 pogrążaniu PL.

Rządzić trzeba umieć, trzeba mieć narzędzia, czyli ludzi, fachowców.

Więc dobrze już było - teraz może byc tylko gorzej. Oby nie.

Od jakiegoś czasu, może tak ze 3 lata, może mniej, mam nieodparte wrażenie, że coś się

skończyło. Że już finał. Nie wiem czy dotyczy to tylko mnie, czy większej całości. W każdym

razie coś zostało domkniete i nie ma już odwrotu. Pojawiło się pragnienie wyjazdu na wieś.

Nie do zrealizowania niestety. I marazm się powiększa. Nie ma sensu podejmowanie większych

działań  w Warszawie. Z czym walczę z miernym skutkiem. W każdym razie staram się, ale bez

większego przekonania. I bez spektakularnych efektów.

Jedyne co pozostało to bezradność wobec systemu....

piątek, 28 września 2012

Fak-ty-cznię

Maleństwo po przyjściu ze szkoły zakomunikowało, że olewa studniówkę. I kilka osób z Jej

klasy tyż. Jakby nie było, nie minął jeszcze wrzesień, pierwszy miesiąc nauki a już wołają o

kasę na imprezę. Pogięło ich czy co? na razie 200zł. Młoda coś bąkała o 3000! O_O!!! łot!!

W tamtym roku zrzuciłam się na płaską rzeźbę KKBaczyńskiego. Tera chcą zrzuty na szatnię i

farby! łot! O_O A dlaczego?

I tak ciągle. A to Komitet Rodzicielski-nawykowo nic nie daję, a to składka klasowa, która

głównie jest przeznaczona chyba na prezenty z różnych okazji dla ciała. Też sie wyłamałam.

Płacą bardzo nieliczni, głównie rodzice rozrabiaków i pyskaczy. Taka forma haraczu?

Żeby było zabawniej w niektórych szkołach kwity są przepustką do matury. A jak nie ma, to

zapomnij. Trzeba lecieć z pyskiem tak jak zrobiła znajoma i wyregulować towarzystwo. No bo

do czego to podobne!

Fakuję już nawykowo i programowo. I nie tylko ja. Elementy ciała też. Dyskretnie - w

kierunku młodocianych szkolnych przygłupów, którzy nie ogarniają podstawowych zasad :D

Fakulec to często jedyna droga do jakiejkolwiek aktywności szarej masy.

UWAGA - ACHTUNG

www.oreganogroup.pl
"Szukam fajnych twarzy. Dzieci, młodzież, osoby starsze. Aktorów, modelki/modeli, amatorów,

freaków, ludzi sceny, tancerzy, wokalistów, modelki size plus, osoby charakterystyczne.

Do reklam TV, prasówek, filmów i seriali. Z czasem do bazy głosów. Zgłoszenia ( kilka zdjęć

plus dane kontaktowe ) na adres mailowy ewa.modrak@oreganogroup.pl lub osobiście w każdą

środę w naszym biurze przy ul. Wyczółki 60 w Warszawie. Ewa Modrak. Impresariat Oregano"


Ewa Modrak to moja Pierworodna. Pracuje w tej Agencji. Serdecznie zapraszam do zajrzenia na tę stronkę. :D

czwartek, 27 września 2012

Codzienność

z netu
Porządna zrobiłam się ma maxa. Zaraz po wstaniu ścielę łóżko. Nie ważne 5-ta czy 7-ma. Ogarniam pościel i finisz. Robię to z czystego egoizmu spowodowanego jakąś potrzebą uporządkowanej przestrzeni. Jeśli się spóźnię, to Mamiszon na cały dzień zamelduje mi się do wyrka i rozgrzebany pierdzielnik będzie walił po oczach :/

W Apetycznym wnętrzu dziś fajny pościk o wieszakach na torebki. Baardzo mi się pomysł podoba. Nawet miejsce mam nań w przedpokoju, ale cóż zrobic, gdy okupują je okna z wymiany :DD
Od 2 tygodni stoją i czekają na zmiłowanie pańskie tj. na wyniesienie na śmietnik. I od dwóch tygodni wieczorem plan się zeruje. Chyba je cieciowi pod zsyp wystawię. Blisko, na półpiętro. Po cichutku na paluszkach podrzucę mu kukułcze jajo. :) 

Jakoś nie mogę się zaprząc do konkretnej roboty. Mimo odstawienia od kompa. Łykam kwas foliowy, magnez, tranik. Popijam dziurawiec i kicha. Doła nie ma ale i parcia do czegoś konstruktywnego też nie. Jakieś to nie wiedzieć czemu naganne jest. Sama ze siebie zadowolona nie jestem :(

Wróciłam wczoraj z miasta rozgrzana jak pochodnia. Wpadłam do domu, ściągnęłam co się dało z siebie, okno na balkon otworzyłam szeroko, na bosaka wylazłam na betonowa posadzkę i stygłam. Miałam wrażenie, że autentycznie płonę. Gorąco jak po saunie. Gdyby był śnieg pod ręką zakopałabym się w zaspie. I żadne tam sprawy klimakterium itp. tylko gorąc na dworze mnie dobił i marsze.

Zaparłam się, że nie będę dofinansowywać MZA. Nie widzę powodu, żeby wrzucać 3zł do ich skarbonki za przejazd kilku przystanków. 3 zł w jedną, 3 zł w drugą i tak dokoła Macieju. A to tylko cena biletu 20-minutowego. Normalny 3,60 na jedną linię. 3,80 kosztuje 40-minutowy. Ileż można. W końcu nogi do czegoś są. :/  Gropa rozdyźdana się zrobiłam, że aż wstret bierze. Dosiadłam jednoślada czyli rower.

Posadziłam się na siodełku i czuję już ten cięzar gatunkowy w pedalach. Nic to. Jadę! Godzina z okładem w trasie i to nie ciurkiem ale z przerwami a do domu wracałam jak ten Syzyf. Kondycji ZERO!!! A kiedys śmigałam jak sarenka, tylko powietrze gwizdało mi w uszach.

 Nie wim jak Wy, ale ja lubię dobre kino akcji. Adziaki i tem podobne. Dziecię po którymś filmie z Jetem Li, Stiopą czy innym adziakiem spytało mnie czemuż ach czemuż to ogladam. Boć to takie niekobiece ogladać pranie się po pyskach.
A ja lubie. Lubię oglądać wysportowane męskie ciała ociakające krwią i potem. Takie skrzywienie mam i tyle.  ( oczami wyobraźni widzę p. Jacka jak zaciera łapki i na bank wysnuje soczysty pościk :) w temacie )
Adziaczki to już nie to! Krytycznym okiem zlustruję tę i owę i znajdę jakiś uszczerbek na urodzie. A facet choćby był brzydszy od Dyjabeła, jeśli dobrze leje w pewnej konwencji to
miód na me serce. Wiedzieliscie o tym? niah, niah, niah...

środa, 26 września 2012

Idzie nowe ;)

Jak wszyscy zapewne wiedzą zaczęło się u nas, gdzieś nad morzem, II Europejskie Forum Nowej

Idei. Radośnie i pewną emfazą otworzył je Buzzzzek. Sprawa oczywiście kręci się wokół Stanów

Zjednoczonych Europy. Czy deklarując chęć przystąpienia do UE myśleli euroentuzjaści, że ku

temu będzie to dążyć? We 3 dni majstry od rzeczywistości chcą uchwalić coś co ma przetrwać

minimum 100 lat. Buahahahahah...

Czy ja chcę być w tym przecudnym tworze? NIE!

Szczególnie po wypowiedzi mistrza ceremonii - Wałęsy. Otóż ten geniusz intelektu i sprytu

politycznego wymyślił Nowy Dekalog. Ten stary na dwóch tablicach won do kąta bo idzie nowe.

Niby postęp cywilizacyjny potrzebuje nowego. Co dokładnie w szczegółach miałby zawierać

Miszczu nie powiedział, bo nie wie :DDD

Wie jedno, że powinien być wprowadzany w życie już od żłobka, by społeczeństwo było karne,

dobrze zorganizowane i lojalne w drodze ku świetlanej przyszłości. Bo to co je tera, tylko

ku rewolucji prowadzi o czym on stary rewolucjonista wi najlepi, czy cóś :DDD

Historyja

h. Ostoja
Z niechciejstwa siedziałam przed kompem i szukałam połączeń. Rodzinnych.

W trakcie chciałam przejrzeć drzewa i okazało się, że znikły, nie ma! Znikły ogromniaste

płachty sprzed 30-lat z okładem,  papieru milimetrowego. Dla spokojności leżały na szafie.

Bo przeca nikt tam nie zagląda poza kotem. Nie wiem co zrobię komuś kto je zawłaszczył, lub

zniszczył! Furia - to mało powiedziane, co mnie ogarnęło. Ale odtworzę. Teraz już pójdzie

łatwiej, tylko nie mam odpowiedniej płachty. Kupię! I obciążę jak dopadnę!

Krótka korespondencja swego czasu z p. Minakowskim niczego nowego nie wniosła. Lekko wkurza

mnie ten pan, bo chętnie korzysta z informacji nie rewanżując się w żaden sposób. Trochę to

nieuczciwe, ale cóż. Szlachectwo zobowiązuje :DDDD

W każdym razie znalazłam jedyne połączenie Ściborów h. Ostoja. To Bogusławscy. Nie wiem

czemu, jak ten czub, zasugerowałam się Ostoją na pierwszym miejscu. Nie wzięłam zupełnie pod

uwagę meandrów historii.

Maria występuje w dowolnych kombinacjach - Marja, Maryanna, Marjanna. Nazwiska też

zapisywane są różnie. Na ten przykład Grymowska występowała jako Orymowska. Kopista się

rypnął i ... szukaj nieznanego.

W każdym razie Bogusławie w woj. sieradzkim pow. radomskowski ( Radomsko ) używali przydomku

Ścibor. Maciej z Bogusławic świadczył przy wywodzie szlacheckim 1426r w Radomsku, z herbu

Mościc ( druga nazwa h. Ostoja ). Pochodzenie szlacheckie udowodnili w Królestwie w latach

1838-1843.

No i gitara :) I co dalej mocium panie. Chciał, nie chciał, trza się zaanonsować p.

Minakowskiemu. Wrzucić mu na konto nieco grosza i zaabonować genealogię.

A w zasadzie po co mi to? :) Po nic :) Mam wewnętrzne parcie, muszę!

Cały czas kolebią mi się po głowie Mościccy, Milbertowie, Dziarkowscy. A brzmienie pewnych

nazwisk wywołuje genowe drżenie. Moje, moje, moje...

Oni są we mnie, mówią, wołaja z otchłani wieków... Poukładani, sprasowani w milionach

połączeń łańcucha DNA. Są najbardziej oczywistą oczywistością. MOI

wtorek, 25 września 2012

Pustka

Pewnie to znacie :D Idziecie po coś i nagle - pustka w głowie. Co ja właściwie chciałam? Po

co idę? Czego szukam? Takie dobro dopadło mnie kiedyś na szkolnej akademii. Przyszła na mnie

kolej - miałam wyrecytować wiersz - i dupa. Tylko echo pod czaszką. Co przeżyłam, to moje :/

I teraz też tak mam ale w innej dziedzinie.

Rzecz dotyczy sprzątania. Wstaję zwarta i gotowa do działania i znów echo! Szlag mnie

trafia, bo jak wszędzie i tu jest potrzebna odrobina inteligencji, żeby nie miotać się jak

kretyn, a tu nic. W związku z tym ogarniam co widać a na więcej mnie nie stać ;0

Ta pustka to rzecz przewrotna. Lubiłam sobie siedzieć w medytacji i zdalaczynnie penetrować

różności. Przeważnie jednak usiłowałam mniej lub bardziej intensywnie osiągnąć stan nazywany

przez mistrzów ezoteryki "pustką".

Techniki były różne - od uprzejmego pozwolenia na przelecenie się myślom i obrazom do

brutalnego rozdzielenia na lewo i prawo, na zasadzie WON TERAZ JA. I oczywiście efekty były

mało mistrzowskie.

A teraz bez niczego - pustka czyli nic w głowie:/ Pewnie juz wysprzątałam swój kawałek

podłogi do końca życia z zapasem :D

Żarty żartami, ale jakieś coś mnie dopada, coś jak wampir i wysysa z energii. Nie wiem jak

się przed tym ochronić. Może macie jakieś metody?

Z tamtej strony

Przyśnił mi się Anioł. A w zasadzie nie przyśnił, tylko pojawił się na granicy. Taki cały biały, skrzydlaty. Siedział tyłem, odwrócił się bez słowa i wcale mi się nie spodobał. Twarz była zmęczona, postarzała, inna niż u kościelnych.
Pierwszy raz mi się to przydarzyło. Sugestia? Wpływ innej osoby? Nie wiem, poczekam. Może jeszcze się pojawi. Bo ja w anioły nie wierzę. Nie wierzę w jakąś opiekę spoza czasu.
Czy chciałabym móc wierzyć? Nie wiem.
Czy uwierzę? Nie odpowiem na to pytanie, bo też nie wiem.
Potrzebuję faktów, realnych działań. Do tego tu jestem na Ziemi. Zbyt długo bujałam w obłokach oczekując nadzwyczajności. Okazały się bardzo wytłumaczalne, przynajmniej w sferze fizycznego nieba. Optyka się kłania i tyle. I niezmienne prawa natury.

Po owocach ich poznacie. Poczekam. Zobaczę co to spotkanie przyniesie.

poniedziałek, 24 września 2012

PANDY

Czy istnieje zależność pomiędzy bogactwem z wpływem na rzeczywistość? Jasne że tak. Tak jak i nędzą.
 Czy ktoś z upodobaniem rodzi się w dole, czy też marzy by w niego wpaść w wyniku swoich działań? Bardzo wątpię.
 Czy z racji urodzenia nasze życie jest zaprogramowane?

 Piękna Sophia urodziła się raczej w kiepskich okolicach a i zawód, który sobie obrała, nie należał do tych szacownych. Mimo tego zasiliła szeregi Arystokracji najwyższego rzędu i jako taka nie koniecznie ubolewała nad losem chłopa pańszczyźnianego, raczej z upodobaniem wykorzystywała rozliczne talenty poślednich do tworzenia Arkadii. Czy jej małż z racji urodzenia i szeregu herbów włóczących się za nim patrzył w dół czy też na swoje potrzeby?

 Nie ma znaczenia, czy masz kozę czy capa na tarczy. I nie ma znaczenia, że urodziłeś się w Pcimiu dolnym czy Pałacu Cesarskim. Podstawa, czyli pęd naturalny do przedłużenia gatunku zawsze będzie istnieć. I potrzeba utrzymania go.

 Tak jak i każda rewolucja zanim wybuchnie ma swoich twórców programowych, którzy CHCĄ. Każdy swego. Czasem działają w dobrze pojętym interesie określonej grupy, czasem by samemu się dorwać do rządzenia, czasem by sobie coś udowodnić, a czasem ... jakiś świr chce zmieniać świat i rządzące nim zasady. Co nie zmienia a komplikuje życie osób niezainteresowanych.

 Taki real socjalizm. Ewenement w skali dziejów. Nigdy wcześniej nie istniał. Co by po równo wszystkim z zasady. Choć i tak po równo nie było. Choćby w skali globalnej.
Jedna z zasad logiki mówiąca o tym, że to co ogólne nie jest prawdziwe, jest i zawsze będzie się sprawdzać. I to jest to prawo naturalne wedle mnie.
Przestałam się dziwić młodym, że nie mają parcia do lektur różnej maści. Nie ma to znaczenia w świetle tego co wyżej napisałam. Chcą żyć i nie zawracać sobie głowy "pierdołami". Żyć jak miś panda - jeść, srać, spać i kopulować!

 Znajomość historii swojej, kraju, świata nie zmienia niczego. W skali mikro i makro też. Bo świat który znamy i jego zasady się zmieniają.

Ci, którzy nie umieją się dostosować znikną bez echa co i tak się dzieje z większością populacji :) Znajomość starej terminologii i umiejętność jej przeniesienia na dzień dzisiejszy daje większe perspektywy rozumienia bieżących wydarzeń. Wasal, lennik, książę zostały zastąpione przez premiera, prezydenta itd. Wali to po oczach szczególnie w momencie gdy każdy element gospodarki stał się samodzielną jednostką budżetową. Przewekslowanie nastąpiło szybko i skutecznie. Młode pokolenie pand - analfabetów intelektualnych nie jest w stanie tego dostrzec, bo czy można zobaczyć nienazwane?

Żyjątka

Jakoś na wiosnę czy coś obiły mi się o uszy dramatyczne informacje dotyczące braku zajęcy w PL. Na ile jest to prawdą - nie wiem. Nie strzelam, nie mieszkam na wsi. Ale wcale zaskoczona nie jestem. Kosiarki na łąkach, kombajny na polach skutecznie trzebią stada długouchych. Jeśli dołożymy do tego kłusownictwo mamy komplet.
Kilka lat temu przez rok mieszkałam na podwarszawskiej wsi. W tym okresie widziałam jednego szaraka. Słowo! Jednego. I dziesiątki opustoszałych, zapadniętych nor lisich. Nie ma żarcia, nie ma życia. Proste jak budowa cepa!
Co robi średnio inteligentna małpa gdy na jej terenie zaczyna brakować pokarmu? Migruje tam gdzie on jest! I tak jest z lisami. Przywędrowały do Warszawy. Mieszkają w parkach, na nieużytkach. Jak cienie przemykają nocami pod oknami bloków. Bez strachu mijają ludzi. Bez stresu buszują po śmietnikach. I nie tylko one. Mamy też łasice, kuny a zarządcy Warszawki sprowadzili do stolycy sokoły i jastrzębie, żeby wytłukły nadmierną populację gołębi.
Gołębi jakby mniej ale znikły wróbelki, za to mnożą się sroki i sójki. Czy wprowadzenie na dany teren drapieżcy powoduje zwiększenie ich różnorodności. Chyba tak.
Czy w relacjach międzyludzkich zachodzą te same mechanizmy? Zdecydowanie tak!

Synek koleżanki znalazł kiedyś robaczka. Ta nachyla się nad łapką i wyjaśnia, że to żyjątko, że ładne. Dziecina z błyskiem w oczku zaciska łapkę i zdecydowanie stwierdza: - nieżyjatko!
Widzicie jakąś analogię do naszego życia? Bo ja tak!

Osobiście nie zgadzam się z poglądem, że brak kwiatków na rabatkach przydomowych powoduje wymieranie pszczół. Chemia, wszechobecna chemia wybija wszystko co żyje.
Pamiętam "trawnik" z okresu dzieciństwa. Nie koszony, rósł dowolnie. Życie w nim szalało. Właściwie składał się z samych ziół. Począwszy od perzu, poprzez lebiodę, pokrzywy, babki różnej maści, koniczyny. Teraz jest równy dywanik na którym stada świrów walczą ostrą chemią
z mchami. Żaden z w/w nie zajrzy nawet do encyklopedii jakiejkolwiek i nie sprawdzi czy ta roślinka jest pożyteczna. A nawet pomijając to, to przecież jest to magazyn wody, wilgoci. Randapy, srandapy i inne gówna zabijają nie tylko owady. Rozpylony badziew niesiony wiatrem roznosi się na inne tereny. Truje psy, koty, ludzi. Czterołape chodzą po zasyfionej trawie, liżą kończyny i chorują. Plaga różnej maści nowotworów u zwierząt szaleje szczególnie w miastach. Siadają zwierzakom nerki, trzustki, ślepną. Także tym, które całe życie spędzają w domu. Chorują właściciele, którzy na butach przynoszą to do domu, bo który jest tak konsekwentny, by nie pozwolić zwierzowi wejść na łóżko?

A Kotolota wróciła już do siebie z dalekiej, erotycznej podróży :D

niedziela, 23 września 2012

Dupotechnika ;)

Z każdej strony słychać, że grzybów nie ma. Szaleństwa grzybowego nie ma! Bo one są. Skrupulatnie wymiatane, wydłubywane każdej wielkości. Mój ulubiony i najbliższy las odwiedzają dziesiątki osób. A i tak można znaleźć coś na ząb i dla zaspokojenia zmysłów. 4 godziny spaceru i efekt średni choć nie załamujący. Kurki, zajączki i cudnej urody podgrzybek. Pierwszy raz znaleziony moją osobą. Razem tak z 1,5kg. Bo z grzybami to tak jest- nie wyzbiera się wszystkich :D Ci, którym obrodziło w tym roku mogą się chichrać z tego powodu, ale dla mnie wystarczy i na pycha jajecznicę z kurkami i na zupę grzybowa. Koniecznie z kaszą jęczmienną. Pycha :)

Maniactwo grzybowe posiadam od dawna i chyba zaraziłam nim dzieciaki, bo od wczesnego dzieciństwa latały ze mną po lesie.
Zbieractwo to dobry sposób na uzupełnienie menu i zaoszczędzenie pieniędzy - wie o tym większość bloggerów. Grzyby to jedna sprawa, druga to wyprawa na "uprzątnięte" pola. Jak ci rolnicy zbierają dobro z pól to pojęcia nie mam? W każdym razie zawsze, ale to zawsze można np. na polu ziemniaków znaleźć dziesiątki kilogramów dobrych ziemniaków. To samo jest na polu marchewkowym czy innym.
Wystarczy znać odpowiednie miejscówki, a przy odpowiednim do ciężaru zbiorów wysiłku można częściowo zapełnić piwniczkę na zimę. NIE KRADNĄC!
Dziś niedziela-free od pracy-wypad za miasto jak w banku. I nawet wiem gdzie :D

Powzięłam głębokie postanowienie poprawy i 1. komp do 9.00 i koniec!, 2. sobota i niedziela-na luzie, żeby faktycznie odpocząć po tygodniu pracy.Bo pracuję, tyle że nie na etacie a w domu i ganiając z ulotkami PEWNA, że w końcu przyniesie to efekt w postaci sensownego dochodu.

Wracając do dzieciarni, to przypomniały mi się opowieści znajomej ze Szwajcarii dotyczące dzieci. Tak jakoś w tym kraju jest, że i z psami i z dziećmi można praktycznie wszędzie wchodzić. Pies w markecie to rzecz normalna. Dziecko - grzeczne, ciche, nie wiercące się i nie drące paszczy w restauracji - to też norma. TAM! Bez względu na wiek, począwszy od ssaka. Jakieś inne geny mają czy co?
Z moimi łaziłam do różnych knajpek i jedyne czego nie dało mi się osiągnąć jak były razem, to cichej rozmowy. Reszta była opanowana. Nie było wiercenia się na krześle, wybrzydzania, marudzenia, łażenia pod stołem i po stole. Żadnych ryków i wstydu dla mnie i dla nich.
Ale... zanim co, to miały przykazane odpowiednie zachowanie i konsekwencje w razie wyłamu!
Dupa nie szklanka, a ja chciałam i sobie i im zrobić przyjemność. I dawały radę! Ale były stresowo wychowywane.

Rozklejając ulotki trafiłam w okolice kinder placu. Na zjeżdżalni siedział brzdąc i darł mordę - Ła... . Paczę na młodego i nóż mi się w kieszeni otwiera i coraz bardziej niecenzuralne słowa cisną mi się na usta. Rozpaczliwie szukałam w steku niecenzuralnych tych bardziej przyswajalnych dla dzieci. Znalazłam ale uwolnione emocje eksplodowały z siłą wodospadu. Jakieś decybele przekroczyłam na bank. Młody spojrzał na mnie wcale nie speszony i ludzkim już głosem poinformował, że chce do Łukasza, który był 3 metry od niego i udawał głuchego. Podsunęłam Młodemu myśl, żeby zamiast się drzeć po prostu poszedł do niego. Popatrzył na mnie jak na kosmitkę ale chyba coś dotarło, czysta ekonomia, bo z uśmiechem na pyszczku pokicał do Ł. Nastała błogosławiona cisza :)

Jakie szczęście, że już nie mam małych dzieci. I to jeszcze dzieci bezstresowo wychowywanych. Z upiornym upodobaniem przyglądam się rodzicom, jak usiłują dotrzeć do rozwrzeszczanego, rozhisteryzowanego bachora na ulicy. Jak na oparach opanowania po raz pięćdziesiąty usiłują ustabilizować małego potworka :) I widzę jak ich ręka świerzbi, żeby zrobić "złoty strzał" w dupsko a tu nie nada! Bo kibice zaraz sięgną po telefon i w świętym oburzeniu zadzwonią na Policję, że rodzic bije dziecko. A potem machina ruszsza!

Czy donosicielstwo to nasz sport narodowy?
Czy taki jełop jakoś się dowartościowuje w ten sposób?
Nie rozumiem tego, ale widocznie głąb jestem.

Z opowieści rodzinnych i okolic wiem, że metody poskramiania potomstwa stosowane były różne.

 Począwszy od podstawy czyli tłumaczenia, rozmowy, klapsa do pętania, lub wytarmoszenia za ucho lub kołtun u pannicy, która zaczynała dojrzewać i dużo jej się zdawało. Wyrosły z nich jednostki całkiem ogarnięte, społecznie użyteczne, doskonale wpisujące się w społeczeństwo. Nie żadna patologia.

I jakoś tak dziwnie mi się wydaje, że na przemoc to patent może mieć tylko państwo znaczy

się aparat.

sobota, 22 września 2012

Dzieciowisko

Wczoraj wieczór milczenia po głupocie. Nie mojej a dzieciowej. Tak nie wiedzieć czemu trudno jest zadzwonić i zawiadomić, że będzie się później niż zwykle. Zamiast o 15.00 to jakoś tak zrobiła się prawie 20.00. Ja omal po ścianach chodziłam bo dziecko - dorosłe bez smyczy czyli tlf a jak już weźmie to wyłącza i zero kontaktu. Ja nie mam parcia na kontrolowanie wszystkiego, jeno proszę jak biały człowiek-daj znać co się dzieje. Czy to trudne?
Z dzieciowych historyjek każda matka mogłaby powieść usnuć.

Moja Pierworodna miszczem była w czasie oseskowania. No bo kto to widział, żeby taki malec przesypiał całą noc bez pobudek i lania w pieluchy. Tak Jej zostało aż do czasu nocnika, który MUSIAŁA przyswoić szybko. Bo dla mnie chodzący bachorek nie ma prawa pieluchować! Z Nią poszło bezboleśnie, z pozostałą dwójką było już pod górkę. Załapali się na pampersy a one dają zbyt duży komfort. Latały w papierowych gaciach dość długo, a metody odzwyczajania były radykalne!
Synuś z przyjemnością siusiał do nocnika ale to grubsze walił w pampersa. Wkurzyła się kiedyś moja Mać i wytarła mu łapę tym co miał na tyłku. W gratisie kazała mu powąchać, żeby wiedział, co wąchamy przy myciu Mu tyłaka. W każdym razie pieluchy skończyły się natentychmiast :D

Najstarsza ogólnie wychowywana była dosyć luźno. Może to wypływało z mojego młodego wieku. W każdym razie  dwulatka bardzo sprawnie posługiwała się nożyczkami, gadała jak stara, wyobraźnię miała rozwinięto na maxa, śpiewała z upodobaniem repertuar różny : od Kaczmarskiego po bajkowe piosenki  z pieśniami z okresu odbudowy PL włącznie. Z poTomkiem już było trochę gorzej. Stres związany z wieczną krytyką ze strony teściowej skutecznie mnie pętał. Ale na szczęście to już minęło.

Jadziem na Laski :D, a jutro do Zamku Królewskiego. Z Młodą... no bo ile można strzelać focha :D

piątek, 21 września 2012

Obserwatorzy

znikli mi z bloga. Teraz jest "Bywają". Jeśli ktoś ma chęć się wklepać, to zapraszam.

Ryba psuje się od głowy

o tym każdy wie. Wieści ze świata ograniczonego Bugiem i Odrą nie napawają optymistycznie. Wręcz przeciwnie, ale to jakby nie nowina. Brak stabilizacji i niekompetencja rządu odbijają się dramatycznie na wszystkich poziomach. Leci po wszystkim brak zaufania, podejrzliwość. Ograniczenia na każdym poziomie powodują bezradność i mściwe zaciskanie pięści. Szczękościsk i ponure rozglądanie na boki w poszukiwaniu winowajcy. A mnie nawet nie chciałoby się napluć na nich.

Wczoraj zadzwonił poTomek w celu umówienia się na grzybobranie. Hmmm... O co chodzi? Jeszcze 3 dni temu na mój widok odwracał się plecami i radośnie komentował moje pojawienie się ze swoim  towarzystwem co skończyło się złośliwym rechotem. A teraz co? Integracja rodzinna i pogaduchy? Niedoczekanie!

Wczorajszy dzień spędziłam pętając się bez sensu po domu i czytając blogi. Fizycznie padłam.

A wieczorem Pospieszalski ze swoim programem i sprawą Smoleńska i Amber. Ten temat chyba nigdy się nie skończy! Delikatnie mówiąc niestaranność w przeprowadzeniu śledztwa jest dobijająca. Można mieć dość, można udawać że jest po wszystkim, że stało się i zamknięty temat, ale nawet Ci, którzy opierają się w swojej opinii i zaufaniu do rządu powinni zastanowić się patrząc choćby na wiarygodność tego czy można mu zaufać.
Jeśli ktoś zawodzi w małych sprawach to czy można mu ufać w dużych i znaczących?

Telefony dzwonią - jeden lub dwa dziennie. Kończy się na pytaniach o koszt i finito! A cienko, coraz cieniej. Właśnie przyszło wezwanie do zapłacenia rachunku za prąd! Czym?



czwartek, 20 września 2012

Witam

Masakra! Kilka dni bez netu to jak bez ręki :/ Uzależniona jestem, czy co?
W każdym razie odwiedził mnie mistrz klawiatury, bo inaczej nie mogę Go nazwać, i naprawił cóś. Cokolwiek to było - teraz działa. Jak muł, jak żółw - ale jest. Staruszek jest lekko obciążony różnymi programami i antywirusami ale dzielnie pełznie. Mam na ten przykład prognozę pogody na poszczególne dni i ciąg pięciu i godzinową. Lubię :) I jakieś cuda wianki jak powiększanie literek i gg ( po co mi to?) i cósie nierozpoznane. I w gratisie hip-hop. Po prostu nowy sprzęt :)

Napięcie, ganianie i robótki domowe zaczynają mi się zwracać. Z lekka poleciała odporność i coś mnie łapie. Wykluwa się pomalutku.

Łazienka kawałkiem odświeżona. Sufit wygląda względnie. Żadne mistrzostwo świata - a zacieków nie widać. Technika była taka :D warstwa akrylowej, warstwa olejnej i tak 2x. I jest ok. Nie ma zacieków, nie ma plam a biel razi oczęta me )

Plan na przyszłościowe malowanie jest taki, żeby jednak użyć ciemniejszej, kolorowej farby. Zostały mi jeszcze małe poprawki ale to pryszcz :)

Dopadła nas hurtem katastrofa w postaci rujki Kotoloty. Drze japę cyklicznie, mrauuuu, auuuu, mruuuu, w różnych tonacjach i konfiguracjach. No właśnie teraz mamy - ouuuu! Sypiamy w związku z tym średnio. Wstaję rano jak na kacu z niewyspania. A ta się pruje i pruje, pełza miotana spazmami żądzy, mizia się lubieżnie. Tylko co mnie do tego? Wszak nie zaspokoję jej :DDD


poniedziałek, 17 września 2012

Skaczę jak sarenka

Rano jak zwylke kawa. Czekam aż dziewczyny się ogarną i zabieram do roboty. Dresik mało wytworny i siup do łazienki. Poranna gimnastyka przy malowaniu. :) Potem sagany, tworzenie ulotek, kserowanie i prace biurowe. Mało twórcze, ale mam nadzieję, że w końcu to wszystko przyniesie jakiś efekt.
Skaczę i kicam jak zwierzyna płowa bo nie mam żadnej drabinki i ciągle na krzesło i z krzesła i tak dokoła i w kółko Macieju.
Generalnie bardzo zdrowy tryb życia ostatnio prowadzę. ;)
Prócz tego rozciaganie, areobik ( przy okazji różnych działań ). Efekty, miło widziane, acz nie oczekiwane. Portki na potęgę spadają mi z kupra.

Trochę mnie przyłamała wizyta w markecie budowlanym - a i tak ten jest najtańszy - ceny są jakieś kosmiczne. Puszka - fakt, że taka litrowa - to koszt od ~40 w górę.

Skupiłam się ostatnio głównie na remonciku i pracy ale nie unikam TV. Bryfing Tuseka porażający w swojej głupocie. No! Ale ja już nic pozytywnego nie potrafię dojrzeć w tow. Donaldzie.

 Komp znów zdechł. :/// Trzeba chyba przeinstalować system. Może Linuxa?
Pozyjemy - zobaczymy. Pędzę do domu bo robota czeka. :D



sobota, 15 września 2012

Smętnie za oknem


kasztany kiwają się za oknem jakby machały kolczastymi łapkami. Papapapapa ... Krawędzie liści brązowieją ... Jesień proszę

Państwa, jesień ...

A u mnie też zamknięcie wewnętrzne. Bąbelki radości gdzieś się ulotniły, choć nie ma powodu bo wróciłam z wygnania netowego.

ZIĘĆ niech będzie chwała i cześć dla NIEGO uleczył mi komputer i znów mam kontakt ze światem. Z Wami. Trochę zazdroszczę mojej córce bo mąż trafił się Jej niezwyczajny. Nadzwyczajny :*) Buziaki R.

Trochę ostatnio chodzę i warczę bo co chwila coś się komplikuje. Ale będzie dobrze. Nie ma problemów są tylko rozwiązania :)

Na zacieki na suficie dobra matowa farba olejna. Rady sąsiada - bezcenne. :) Wystarczy raz pokryć plamę a potem jechać normalną.

Nie bardzo mam czas na pisanie, bo łazienka czeka i obiad i mnóstwo pierdółek. Jak np. szycie. A i zaległosci blogowe też do zaliczenia w związku z tym dziś króciutko. Do jutra :)

czwartek, 13 września 2012

Czwartek

Zapowiada się na luziku. Wczorajszy galop po Warszawie jak zwykle skończony padaczką :) Staram się połączyć przyjemne z pożytecznym i przy okazji zaglądam w różne kąty. Wniosek sam się nasuwa-aparat w łapę i uwieczniać co się da. Wiele rzeczy moze np. za chwilę zniknać. W drodze powrotej do domu zaszłysmy na osiedle domków fińskich na zapleczu Ambasady Francuskiej. Niesamowite miejsce w centum miasta na które ratusz ostrzy sobie pazury. Szkoda! Wędrowanie zakamarami majeszcze inne zalety. Historia pcha się sama w łapy i oczy :D choć nieco zdezelowana. Obiecuję, ze fotorelacja będzie na bank. Tylko muszę uprosić ZIĘCIUNIA o uzdatnienie komputra. Bez niego w domu jak bez ręki. :/  Przyłaczyłam się do akcji Kukiza "zmieleni.pl" w sprawie okręgów jednomandatowych. Ten system z powodzeniem działa w różnych krajach i generalnie - wygrywa najlepszy. Głosowanie na partię jakoś mnie nie przekonuje. Ani na naszych 4 sekretarzy.  Tuska, Pawlaka, Kaczyńskiego i Millera. Szukam nowej opcji dla siebie i PL. Boć lnasze zycie w naszych rękach. Czy mam omamy czy też jakos nibawem będę kolejne wybory? Do Sejmu czy Senatu. Nie pomne. Ale czas d*** wziąć w troki i zacząć się rozglądać i sprawdzać kandydatów. Tu - WIELKIE DZIĘKI :)))) dla STARDUST. Jej pasja jest zaraźliwa. I w zasadzie co się posieje to zbierze. To, że ostatnio nie głosowałam, nie oznacza, ze coś komuś nie dałam. Sobie nie dałam, nie posiałam i zbierać też nie mam co. W każdym razie brew poprzednim zapowiedziom głosować będę, tylko DOBRZE się do tego przygotuję. Sprawdzę każdego kandydata!! -------Z innej mańki-w ramach oszczędnosci tankuję pralkę ciepłą wodą. Najwięcej prądu żre grzałaka! -------Dziś także przetworowo. Trochę pomidorów do zasłoikowania, trochę jabłek. Obiad w głowy :D bo przygotowany wczoraj. Szaleństwo! Do wydoru do koloru: wątróbka- wszyscy się juz od niej uzaleznili, skrzydełka, pulpety + buraczki + ziemniaczki czy na leniwca z chlebem lub bez.--------Sezon na robienie skarpet też się zbliza wielkimi krokami. I getry też cza porobić.Super rzecz. :D-------Czytam siebie i rece mi opadają. Tyle literówek że szok. Ale tym programem-bibliotecznym-nie da się wyklikać pomyłek, co najwyżej na nowo pisać .

wtorek, 11 września 2012

Na chwilę

wpadłam do biblioteki ba znów w galopie. I prawdę mówiąc najbardziej to lubię. Jak nie mam co robic popadam w doła.I gdy coś mi dolega. Wtedy - masakra. Chorować nienawidzę. Łóżko mnie gryzie w zadek.Piszę wszystko ciurkiem, bo jakoś ten program TU tak ma. W najblizszym czasie czeka mnie remoncik własnymi rękami i tym razem nie mam co liczyć na Maleństwo. Kontuzjowana prawa ręka. Siedzi w domu przed TV i traci czas. Nie wiem jak u Was ale w Warszawie upał iście lipcowy. Cały czas kryje się w cieniu bo na słońcu nie sposób wytrzymać. Najstarsza robi prawko na motor. Dziś pierwsza jazda do Warszawy i po Warszawie. Trochę się boję, i Jej niedoświadczenia i innych uzytkowników dróg. Ale cóż, dorosła, mogę tylko trzymać kciuki. Kocham być zmęczona, kocham pokonywac swoje słabości, ciagle uczyć się nowych rzeczy, podejmować nowe wyzwania. Gdy tego nie mam jestem najzwyczajniej nieszczęśliwa. Słoneczne buziolki dla Wszystkich Czytelników :)


poniedziałek, 10 września 2012

Na zapas

muszę się napisać, bo przecież nie mam compa pod ręką. :DDDD

Wpadło mi do głowy kilka śmiesznych pomysłów na zimę.
1. Uszycie ocieplaczy na kubki. Chłodno zazwyczaj w mieszkanku, herbacina galopusiem stygnie.  Wykonanym dziełem na bank się pochwalę :D
2. Znaleziony stary klosz do lampy będzie poddany renowacji. Dostanie nowe ubranko.  Teraz tylko delikatnie trzeba zdjąć stary materiał, rozpruć, odrysować nowe szablony na papierze, wyciąć, itd... i będę miała nowy śliczny ( mam nadzieję ) klosz :D
Te nowe klosze zamiast okrągłych cósiów do wciśnięcia na żarówkę mają okrągóe g***. które mnie do szału doprowadza. :/
3. Ze starego, wełnianego bieżnika robię torbę na n-booka. Zademnostruję przy okazji :) Do wykanania potrzebny w/w bieznik i ozdobny sznurek. :)
4. Czeka mnie dziś czyszczenie maszynki i ostrzy. Strasznie tego nie lubię. Łapy mi się trzęsą z nerw :), że coś schrzanię.
5. Przeglad papierzysków w celu znalezienia jednej sztuki. Decyzji z czegoś tam. A ostatnio robiłam porządki. Wszystko w koszylkach, segregatorach. A to świństwo gdzieś się zapodziało. No i czeka mnie robota głupiego. Nie lubię.
6. Rowerkowo popołudniową porą. Siodełko jak zjeżdżalnia-poprawione i podniesione. Nie cierpię jeździć bez możliwości wyprostowania nogi. Tak mam i już.
7. Znaleziony stary drewniany wieszak z mosiężnymi dzynksami czeka na papier ścierny i mini remoncik. Ale to, jak będzie brzydka pogoda.

No i chyba wpadłam w kolejny nałóg. Nie twierdzę, że to na zawsze i na stałe. Ale ... przeglądanie rzeczy, które ludzie wystawiają do wyrzucenia, ma sens!!
Ma głęboki sens. Byle nie popaść w przesadę.:/


Padaczka totalna

Zdechł mi komp. Po całości.

Najpierw stracił dysk C, a potem wszystko szlag trafił. Jakis kosmiczny wisus sie uaktywnił, czy cóś?

Na szczeście rzut beretem, czyli 5 minut od domu mam Bibliotekę Narodową z czytelnią i kompami za free. Temu co to wymyślił wielkie Bóg zapłać. :)

Pierworodna dobrym sercem dostarczyła mi maszynę do szycia. Nareszcie moge poszaleć. Sporo rzeczy przysposobiłam do użytku, min prześcieradła, które od jakiegoś czasu czekały na obrębienie.

Niedzielę postanowiłam spędzić na luzie. Zadnych zajęć okołodomowych.
Sprawdziłyśmy prawdziwość obrazow z tv dotyczących padaczki Wisły. Rzeczywiście - niski poziom, ale żadna tragedia. Woda płyni e to nawet intensywnie. Jakieś 20 lat temu było podobnie. Nawet Narew za zaporą można było przejść nie mocząc pępa. :) Bydzie dobrze.

Zastanawiam się nad istniejacym w Warszawie programie Natura 2000. To jakaś farsa? Żart? Warszawskie koryto Wisły, a w zasadzie dno to jeden wielki śmietnik o czym miałam okazję naocznie się przekonać. Jakim cudem żyją tam ryby, nie mam pojęcia. I co robił tam kormoran?
Na własne oczy widziałam ptaszora. Był, nurkował, łowił i stanowił niezłą zabawę. Dla nas dwóch. Z oczami na szypułkach, wlepionymi w wodę szukałyśmy i obstawiałysmy miejsca gdzie wypłynie.
Swoją drogą to jakiś desperat. Wyglądał zresztą na nieco umęczonego. Nisko nad wodą polatywał usiłując znaleźć dla siebie miejscówkę na suchym lądzie, ale łomot dobiegający z każdej strony skutecznie go odstraszał.

Zaliczyłyśmy na chwilunię cerkiew. Nie dało rady dłużej posiedzieć. Ślub był.

Odwiedziłysmy miśki przy ZŁOO.  Tylko 2 sztuki. Czy ja o czymś nie wiem? Miały być 3. Turnia, Tatra i Miraż - o ile mnie pamięć nie myli. Miskowie już w podeszłym wieku. Facet ma 36 lat a dziewczyny 30.

No i oczywista 2x zaliczony film o Jacksonie. Nie mogłem nie obejrzeć. Byłam na musiku. Oglądałyśmy we trzy, bo i Babulinda też się przyłaczyła i WIELKI SZACUN dla geniuszu tego człowieka. MISTRZ po prostu MISTRZ.

Jakby kto nie wiedział to Babulina na przyswojone na zawsze pewne hasła i zachowania.
Żółwika - robi, piątkę- przybija. Nauczona wnukiem ziomaluje czasem :) i na hasło Fredek reaguje prawidłowo. Na Bobka tyż. Paktofonika i Kaliber 44 też nie są Jej obce. Choć wszystkie zdecydowanie wolimy inne klimaty.

Na przykład Bajora. Jego wiązanka utworów Edith Piaf jest obłędna. Polecam z całego serca. Najlepiej wieczorkiem przy dobrym winie i świecach.

piątek, 7 września 2012

Pancerz ochronny

albo zbroję muszę przywdziać. Tak ochronnie przeciw swojej własnej wrażliwości i dupowatości. Strasznie boli jak bliska osoba mówi NIE/MOŻE i dolega też fałszywość obcych.
Albo tak głupio trafiam, albo naiwna jestem do niewiadomo której potegi. Uwierzyłam na słowo, prawie obcej osobie - brzdęk - wystawiła do wiatru. Przecież nie powinno mnie to ruszać, ale jednak. Szczególnie gdy tych brzdęków się naposkłada. Wtedy wielki łomot i ból.

A to wszystko i tak moja wina :/ Cały czas piere się po pysku, żeby nie ufać, liczyć na siebie. I zawsze jakiś naiwny debilek wyjdzie ze środka i narozrabia! Bleee I mokre gówno po policzkach cieknie :(


Buuu

z netu
wyć się chce na cały ten pierdolnik. Obejrzałam wczoraj Sprawę dla reportera z Główną Reporterką PL, która w końcu ruszyła temat samowoli w Policji.
Dreszcze przechodzą po człowieku jak słucha, że banda oficjalnie zorganizowanych przestępców, pod nazwą Policja, napada na ludzi w miejscach wybranych wg własnego widzimisie.
Poniżanie, katowanie, wielokrotne używanie paralizatora... po prostu horror. Na wieczorze kawalerskim.

Od lat to się dzieje. Wieści dochodzą różne. Ja słyszałam o sprawie Przemyka - zawsze, we Wszystkich Św. chodziłam z rodziną na jego grób. Licealista. Jak to wczoraj w reportażu określono - przypadkowo zamordowany. O ile można przypadkiem nazwać wyrywanie paznokci, bicie do nieprzytomnosci i żywcem zamurowanie. Istotnie! Przypadek!!

Nie twierdzę, że cała Policja jest tego rodzaju. Ale takie wydarzenia kładą się cieniem na tem aparacie wspomagania PL.

Ciągle człek ma nadzieję, że ich zadaniem jest bezpieczeństwo przeciętnego obywatela.
Zamuleni relacjami dotyczacymi angielskiej Police czasem tracimy kontakt z rzeczywistością.

Bo ja jakoś nie widuję psimenów, żeby pomagali staruszkom przechodzić przez ulicę, żeby zalanego gostka odstawiali do domu.

Widzę ich raczej jak notorycznie w metrze i na ulicach wiskają młodych ludzi. Legitymuja, przeszukują plecaki. Widzę jak czepiają się właścicieli psów. I szukają powodu do "interwencji". A to kupka nie dośc szybko uprzątnięta, a to psina luzem biega, co jest przecież zagrożeniem życia i zdrowia społeczeństwa.
O chłopcach radarowcach pisać ni ma co, bo wicie i sami rozumicie. Zresztą mechaniczny łapacz/radar ich zacnie zastępuje.

Z czasów wdzięcznej młodości pamiętam milicjantów z upodobaniem pałujących pijaków. Takich na zgonie... co to ani rączką ani nóżką. Wykazywali się. Ale wytedy było wredne państwo. W różnych miejscach umieszczone były budki z piwem, gdzie człowiek pracy socjalistycznej mógł swe nadwątlone akordem członki wzmocnić. I czasem, szczególnie po wypłacie nadmiernie się pokrzepiał. Wtedy wkraczali dzielni chłopcy :D Krawężniki znaczy się.

Pamiętam tyż swoje beztroskie rajdy w czasie stanu wojennego i zamieszek na Starówce. Łaziłam pomiędzy ZOMOwcami i milicjantami i nawet włos mi z głowy nie spadł. Nawet pogadać się dało. Co było potem to wiadomo, choćby z filmów. Ja z przyjaciółką do Leców żeśmy Podwalem gnały z chustkami na twarzy. Gaz robił swoje! Ale to była sytuacja innego rodzaju.

O UB-ecji gadać nie będe bo to inna para kaloszy. Inny sort.
Ale z własnego podwórka mogę dwa przykłady podrzucić. A co?

Pierwszy- zakatowany przez kolegów wujek, mąż mojej ukochanej Cioci. Zakatowany, bo odmówił torturowania aresztantów.
Drugi- torturowany na Mostowskich mój Dziadek w obecności mojego Tatusia, który od tej chwili zaczął się jąkać.

Wniosek oczywisty wypływa taki. Polska policja to nie brytyjski Bobek ale zawsze i przede wszystkim sługus rządu jaki by nie był.

A ja kretynka zawsze słałam dzieci na wrazie czego po wsparcie do Policji :/

czwartek, 6 września 2012

Przyłącz się

http://zmieleni.pl/

Akcja Kukizem robiona - okręgi jednomandatowe.

Podsłuchane, wysłuchane

Zastopowało mnie kiedyś pod osiedlową siłownią. Męskie głosy dochodzace z podziemi brzmiały intrygująco. Głupio mi trochę było, ale co tam. Stanęłam obok śmietnika i słucham.
Rany boskie co też oni pierdolą? Kilku facetów w kupie to gorzej niż sabat czarownic.

W skrócie:
Czaruś nr 1. Wracam z pracy a ona że ja głowa boli. Moja matka też zdziwiona. Bo w domu siedzi i czego ma ją boleć. A że kutas wyprodukował do spółki czwórkę ssaków, trzy razy w tygodniu dla zdrowotności pomyka na siłownię i bywa w domu  tylko chwilami to nic dziwnego, że nie rozumie. Ta jego baba ma jakieś fanaberie i tyle.

Od Czarownej wieści via pracownicy małża: Dziewczyny na wsi pracują do wyjścia za mąż. Potem galopem zachodzą w ciąże, idą na zwolnienie i siedzą całymi dniami w internecie i szukają tylko ciuchów dla dzieci, i nic nie robią, i tylko teściowie i rodzice ją wyręczają we wszystkim. A on, małż znaczy się, zapindrala w Warszawce cały tydzień i kasę musi do domu znosić. Nięszczęśliwy taki :/

To o czym oni gadają we własnym gronie niczym jest w porównaniu do babskich ploteczek. My dzieciny niewinne jesteśmy. Oni poruszą wszystko, niebo i ziemię, każdy rozmiar, smak, detal. Czepną się wszystkiego.

Buk mnie pokaże jeśli kłamię, ale wpuścić faceta w stado takich madrych, jak ich wielu to gorzej niż źle! Jeśli któregoś dnia chłop przyjdzie z jakimiś rewolucyjnymi poglądami do domu, wiedzcie, że był na Sabacie Wiedźminów.

Z obesrwacji życiowych jakoś tak wychodzi, że jeśli partner zaczyna zostawać na nadgodziny, udzielać się społecznie, namiętnie poprawiać swoją tężyznę i zdrowie, to coś jest na rzeczy. Niech się wam od razu alarm włączy dla waszego i dzieciaków dobra.

Jak zagospodarować czas?

Nie wiem! Naprawdę nie wiem!

Od czasu gdy dzieciaki się usamodzielniły nie mogę się ogarnąć. Brakuje mi rytmu, dynamiki, konieczności pewnych działań.

Jadę na jałowym biegu.
Jakby mój termin przydatnosci się skończył. Jako kobiety i matki.
Nie chce mi się myśleć, zastanawiać, rozgryzać spraw.
A mimo to i wbrew sobie, z uporem idę do przodu.
Nie poddam się, choć życie straciło swój smak. Nic już nie jest takie jak było, i nie potrafię się odnaleźć.

Zdarzają się momenty, gdy staję i nie widzę sensu swoich działań. Po co to wszystko? Komu tu potrzebne? Po co to robię?

Idę dalej bo... trzeba jeść, czymś opłacić mieszkanie, rachunki - a raczej mam nadzieję, że w końcu uda mi się to zrobić.

Kilka dni temu poTomek zaproponował dorobienie. W ulotkach. Reklamowanie punktu usługowego. Pewnie robiłabym to dalej gdyby nie syn właśnie. Za każdym razem jak przychodziłam po ulotki słyszałam -' Zapierdalaj do roboty, no już!" i jeszcze inne rzeczy. Wytrzymałam 3 godziny. Dalej nie dałam rady. Skasował mnie.

A teraz ma wielkie pretensje, że go zawiodłam, że nic już mi więcej nie poleci. Wiecie, ręce mi opadły i coraz mocniejsze mam przekonanie, że powinnam trzymać się od niego z daleka. Zawsze w jakiś dół psychiczny mnie wpędzi.

Zawiodłam ja sama, zawodzą ludzie, nie dotrzymują słów, rzeczy obiecanych.

środa, 5 września 2012

Galopem po Warszawie

z netu. buciki jak dla mnie :D
Dziecię przyniosło nowy plan lekcji. Klasa maturalna. Pierwsze co rzuca się w oczy to kosmiczna ilość zajęć z WF-u. 9 godzin.

I nie ma tak, że co dzień po jednej. Pogrupowane są w bloki 2-3 godzinne. To samo z matematyką, polskim.
Po jednej chemi, biologi  tygodniowo ale za to 2 religie. I w zasadzie po co? Wolałabym dwie biologie jeśli już. I etykę. Ale w tej szkole jej się nie uskutecznia.

Coroczny idiotyzm zaliczony. Czyli wpisywanie do zeszytu na nowo sposobu oceniania ucznia. Fajny sposób na zabicie czasu. 2 godziny z głowy, jakby nie można było tego skserować. I tak jest na każdym przedmiocie. Proponowałam Młodej żeby zrobiła sobie ksero z ubiegłych lat. Może by i zrobiła, tylko co z wolnym czasem. I tak musi odsiedzieć co swoje, więc woli pisać i się nie wychylać. 

Wieczorkiem ze spisem ganiałyśmy po księgarniach. Zama mogłaby  to załatwić, lub ja, ale we dwóch fajniej i jest czas na pobycie razem. Brakuje nam ze szczątkowego spisu podręcznika do matmy. Poszukamy w necie.

Repetytorium z anglika jedyne 64zł. Nie ma taniej. Zbiór zadań i cudów wianków z matmy - nówka 50zł. Udało się nabyć uzywany za  29.

Przed nami jeszcze biologia, chemia, WOS, rusek, religia, informatyka.

Niby na stronie szkoły podany jest spis podręczników, ale trochę mija się z prawdą :/

W drodze powrotnej spotkałam znajomą i mamę koleżanki poTomka. Zasiadłyśmy na ławce pod blokiem jak stare kwoki i zaczęło się :D Przeleciałyśmy się galopem po wydarzeniach mniej lub bardziej bliskich. O pracy, zwolnieniach oczywiście też. Ona już nawet bez stresu mówiła, że w tym roku poszalała. Przepracowała aż 5 dni. Wspomniałyśmy Jej córkę Patrynię. Dwa lata temu zginęła w wypadku samochodowym wioząc koleżankę do lekarza, bo karetka nie raczyła przyjechać. A miało być tak pięknie. Właśnie dostała się na studia i była na obozie integracyjnym ze swoją grupą. Gdzie tu sprawiedliwość?

I poTomek zajrzał na osiedle. Pozostawił po sobie jak zwykle le swąd. Olewam jakby kto pytał. Sam o sobie świadczy.

W domu padłam. Na łoże me cudowne wraz saganem herbaty i kawałem czekolady. Stopy do wymiany. Z powodu wizyty na "prominenckim" osiedlu - patrz Marina - zmuszona byłam założyć normalne buty. Boli, oj boli... A osiedle wcale nie takie nadzwyczajne :) Oddzielone od ulicy parkiem osiedlowym, zaopatrzone wewnętrznie w system jeziorek, wysepek, wodospadów, alejek spacerowych, placów zabaw, sklepów niczym specjalnym się nie wyróżnia. Można z niego nie wychodzić przez całe życie.

(A w okresie powojennym był to doskonały teren dla młodych buszmenów np. mojego Taty.  Teraz nazywa się to grupa rówieśnicza, niegdyś banda :) łobuziaków, szeleli po ugorach z bronią ostrą. Takie skarby w starannie przeczesanej przez saperów mozna było znaleźć :D)

I tak się skończył dzień drugi :)

PS. Zamówiona kurierem książka do matmy ~ 40 zł - merde!

PS2. Ubezpieczenie - 43 zł.- zajebiście :/

wtorek, 4 września 2012

4.36

z netu
ciemno za oknem a ja już nie śpię. Obudził mnie głupi sen.

Wyschnięte bruzdy ziemi a na niej czarne kikuty łodyg ziemniaków. W odkrytej ziemi dorodne bulwy. Dziwne?
----------------------------------------------------------
Już kilka dni temu miałam napisać na ten temat, ale jakoś nie wychodziło. Chodzi o Amber Gold o-czywiście.
Koleś założył biznes, ściągał pieniądze od ludzi. To czysty skrót. Finalnie stracili na tym zwykli obywatele, pozbywając się dobrowolnie, ale nie w dobrej wierze dorabiania gostka, własnych pieniędzy.
Proszę uprzejmie zauważyć, że państwo nic nie włożyło, w żaden żywy sposób nie przyczyniło sie do powstania i Amber Gold i oszczędności ludzi. Wszystko to zostało wypracowane przez osoby fizyczne. I żeby była jasność - nie bronię Amber.

Cóż teraz mamy? Roszczenia do zaspokojenia. We właściwej kolejności.

1. Państwa
2. Instytucji
3. wpłacających, czyli tych których okradziono Amberem?

I tu czegoś nie rozumiem. Zacne państwo powinno - to moje zdanie - najpierw zaspokoić ludzi. Tych, którzy fizycznie, swoje bardzo realne pieniądze wpłacali do Amber. I nie ma znaczenia, czy byli pazerni, głupi, nieprzewidujący, naiwni. Nie ważne.

To ich kasa i należy się im jak koniu siano. A nasze niezacne państwo najpierw zaspokaja swoje potrzeby!
 Potem różnej maści instytucje. Na finał, jak znam życie nie zostanie nic lub prawie nic. Ch** z ludźmi.

A ja chyba prorokiem zostanę. Takim utajonym.

W Fakcie na pierwszej stronie walił wczoraj po oczach artykuł, co pan P. Zamiast w anclu 3-miesięcznym byczył się nad morzem.

To jakaś nowa świecka tradycja? A może przyczynek do zastanowienia się nad rzeczywistym objawem wymiaru "sprawiedliwości".
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Kolejna rzecz z serii ekonomia, dotyczy stanu finansow PL. Dług mamy jaki mamy. Rośnie niemal w postępie geometrycznym. A że nie widać? Cóż, od czego kreatywna księgowość.
Przekroczyć progu 55% nikt nie chce. Przedewszystkim zostaną zamrożone płace w budżetówce. Kto na tym straci? Sprzątaczki, pracownicy szeregowi. Bo nie górka. Ona sobie radę da!

"Wygralismy" wyścig do Euro. Ale...trzeba je było czyms sfinansować. Kto to robił? Różnej maści podmioty gospodarcze. Gminy przedewszystkim. Jako jednostki budźetowe. Takie mini landy :/ Udupione są totalnie, ale nic to, próg 55% jest zachowany.

Czas spłacać zaciągniete kredyty.

Autostrady takoż budowane były metodą złodziejską. Założona - to moje zdanie - państwem jedna, druga firma na osoby fizyczne, ściągnęła podwykonawców i wydupcyła ich dokładnie. Może dostaną swoją kasę, a może nie. Zwłaszcza, że projekr dotyczący EURO 2012 został przedłużony w czasie. Trwa!
Manewr ten znów pozwolił utrzymac 55% próg. Bo to nie państwo zaciągnęło kolejne kredyty na infrastrukturę drogową tylko firmy swoje fizyczne środki.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Ja widze to tak: z każdym dniem każdemu z nas dług wzrasta. Nowy ssak już na wejściu jest odpowiednio obciążony. Jak to w realu skutkuje? Mniejszym przydziałem złotówek na głowę - znów jakoś tu się pęta próg 55%.

Tylko czy w świetle powyższych wywodów możemy wierzyć w dane, które przedstawia GUS? Czy możemy wierzyć w te wszystkie negatywy? Czy możemy wierzyć rządowi? Przecież nie mamy dostępu do faktycznych, zgodnych z prawdą informacji. Opieramy się na tym co nam rzucą na żer.

poniedziałek, 3 września 2012

Totolotek

z netu
To cała epoka i odyseja. Bo w mojej rodzinie dwie najstarsze dostały szmyrgla na tym punkcie. Od ponad dwudziestu lat Matka i Ciotka zawzięcie siedzą nad wynikami i szukaja systemu. Czasem jak już mnie zupełnie doprowadzą do szału mówię im, że gdyby ten czas poświęciły na modlitwę prędzej by coś osiągnęły.

Matka już niedowidzi i częściowo czas ma zajęty, więc jest mniej zaangażowana w to wariactwo. Ale Ciotka. Boszsz... bladym świtem o poranku rozkłada papierzyska, marszczy drew i kombinuje. Efekty, mimo dobrowolnego etatu - zerowe.

Lepsza już jest ma Mać. Trzy razy skreśliła szóstki i w te trzy razy nie wysłała. Przyznała się do tego po latach a mnie i tak wszystko sklęsło i słabo mi się zrobiło.

Po latach też przyznała się, że Pierworodną zostawiła na przystanku i pojechała przed siebie.

Po latach przyznała się Pierworodna, że wyciągnęła prawie utopionego poTomka z basenu, gdy przebywał pod opieką Babci.

Ciekawa jestem czego jeszcze się dowiem? Bo o tym, że w Otwocku było getto dowiedziałam się z tv. Matka, która tam mieszkała od dziecka, widziała je, wiedziała gdzie było  nawet słowa nie powiedziała na ten temat.

A dziś od rana Starsza molestuje mnie o wyniki. Szlag mnie trafia. Tolerancja mi się już skończyła!

Test dla posiadacza niufa:

z netu. Pampersy :D
      

Ściągnięte z Fb: -

"Zapomnij o luksusowym samochodzie i kup kombi. Kup psie kości i ciasteczka, połam ciasteczka na drobno i rozsmaruj je razem z okruszkami na fotelach i tylnej kanapie samochodu. Rozsyp kości luzem na podłodze w samochodzie. Pójdź do fryzjera i poproś go o ścinki włosów z całego tygodnia i rozsyp to na siedzeniach i tylnej kanapie samochodu. Pobrudź siedzenia i kanapę jesz...cze błotem i rozsmaruj też trochę na szybach.
Rozsyp garść ziemi z doniczki i rozsmaruj ją równomiernie na fotelu i kanapie.Ubrudź ręce ziemia ogrodowa i rozsmaruj na dostępnych ścianach, resztę otrzyj o drzwi do wszystkich pomieszczeń. Powtarzaj 1 raz dziennie. Poćwicz nocny odpoczynek.


Połóż się do łóżka około 10 wieczorem, ustaw budzik na 2 w nocy, na dźwięk budzika rzuć się z całej siły na podłogę, kiedy juz jesteś obudzony, wrzuć worek ziemniaków 80 kg na kołdrę, spróbuj się nią nakryć. Ustaw budzik na 5:30 i zanim zadzwoni przetrzyj kilkakrotnie twarz makra gąbką.

Weź wiaderko piasku i rozsyp po podłodze, nie musi to być równomiernie. Odkurz podłogę ponownie i zmyj ponownie dokładnie. Powtarzaj minimum 3 razy dziennie. Wiesz jak brudzi w domu molos? Wysprzątaj dokładnie mieszkanie, a kiedy juz wszystko błyszczy i lśni czystością: Wrzuć wiaderko błota na podłogę, rozmaż to stopami w miarę dokładnie po całej powierzchni. Rozsmaruj częściowo po drzwiczkach szafek kuchennych, lodowce i mikrofalówce.
cd.Poćwicz otwieranie i wyciąganie czegoś z lodówki: zastanów się przed otworzeniem lodówki,co chcesz wziąć, otwórz lodówkę i zamknij natychmiast. Jeśli trwało to dłużej niż10sekund straciłeś ok3/4zawartości wnętrza lodówki.Nauka sprzątania domu.Zacznij od mycia okien, są juz czyste i lśniące? Wytłuść teraz ręce i sprawdź, jakie ślady pozostawia tłuszcz z twoich rąk na czystych szybach.Powtórz to przynajmniej 2razy dziennie.Odkurz podłogę i jeśli to nie dywan umyj dokradnie aż zacznie błyszczeć.

Zrób kilka rys grabiami na zderzaku kolo tylnej klapy auta. Poćwicz siedzenie na 1/8 fotela. Wypróbuj rożne sposoby na utrzymanie filiżanki kawy bez wylewania na spodek. Spróbuj po cichu zjeść ciasteczko. Przerwij! Wylej resztkę kawy na podłogę, a kawałki ciastka rozsmaruj na fotelu. Kiedy przyjdzie ktoś z wizytą poproś by usiadł na kanapie. Wrzuć mu na kolana worek ziemniaków o wadze 80 kg i kilkakrotnie acz nieoczekiwanie przetrzyj twarz makra gąbką.

Generalnie z niufem to jak z małym dzieckiem :) Potrzebuje dużo uwagi, zabawy i wody ;P Piesek aktywny w temperaturach poniżej 25 stopni C, a podczas upałów śpi i sapie:D jeśli macie wątpliwości czy jest to rasa dla Was to przeczytajcie poniższy test :) My nie żałujemy wyboru tej rasy, bo to kochane psiaki:)"

I to jest cała prawda związana z utrzymaniem czystości w domu gdy mieszka w nim nowofundland.

niedziela, 2 września 2012

Dzieckiem być

z sieci.
Kiedys posiadanie dziecka związane było z niewielkimi wydatkami. Matka uszyła ubranka i pieluchy, potem dzieciak okupował kołyskę, pętał się wśród domowników a w późniejszym czasie w zależności od okoliczności lądowął w szkolnej ławie lub był przyspasabiany do życia.
Moja szkolna ława w początkowym okresie była potwornie nudna, oczywiście poza momentami rywalizacji z koleżankami. Na czym ona polegała? Na ładniej napisanych literkach, ma ciekawszych i staranniej wykonanych szlaczkach, na ładniej pokolorowanych obrazkach do religii. Uczona Falskimi i zeszytami do ćwiczeń z polskiego nie mam żadnych spejalnie traumatycznych przeżyć.

Strojona w fartuszek i juniorki grzecznie odsiadywałam w ławce.

Z przykrości szkolnych pamiętam jakieś okresowe badania, gdzie wracz każdemu zaglądał w gacie. Po jaką cholerę? Nie wiem.

Droga ze szkoły nigdy nie była nudna. Zawsze gromadką malejącą w miarę oddalania się od szkoły. I zawsze na wesoło. Jakos nie przypominam sobie, zebyśmy mieli pretensje do nauczycielek. Każdy miał jeszcze sumienie, które znajdywało winę w sobie a nie w innych. Chyba, że chodziło o relacje w ramach grupy rówieśniczej. Tu już było nieraz na gęsto. Strasznym było przezwanie kogoś "głupi". To był szczyt wyzwisk. Najczęściej śmigały - dupy i świnie.
Nikt się nie spóźniał do szkoły pomimo braku zegarków. A jak czas naglił to całą drogę się biegło.

Pod koniec pierwszej klasy coś mi sie porobiło. Słońce, gorąco, ciepła woda w Świdrze i tak zaliczyłam pierwsze wagary. Z pełną premedytacją wychodziłam do szkoły, tornister lądował w krzakach przy drodze i wolna i swobodna oddawałam sie różnym uciechom. Włóczyliśmy się po okolicach, kąpaliśmy. Finału nie pamiętam. Moze przeszedł bez wiekszych konsekwencji a moze był tak traumatyczny, że wyparłam go z pamięci. Bo z Mamą żartów nie było.
Krzywo napisana literka-sru po łapach; zapomniałam dojść na czas do domu-dopadała z witką i lejąc po nogach gnała przed sobą do domu; zapomniałam o czymś-to juz był hardkor.

Dziś gdy słyszę jak pitolą, że nie wolno dać nawet klapa smarkowi to se myślę, że ja dawno bym wylądowała u rodziny zastępczej lub w domu dziecka. Klapów nie pamiętam. Pamiętam masakrę. I sama niestety przez jakiś czas wzorce powielałam.

Bardzo mi źle z tego powodu. Mogę tylko przeprosić moje dzieciaki. Tylko tyle. :(

sobota, 1 września 2012

Mielismy 7 lat tłustych :DDDDDD

z netu
Tak rzecze niejaki prof Rybiński: "Nie dość, że firmy budowlane, banki i wiele innych sektorów zwalnia, to jeszcze będą zwalniani urzędnicy i nauczyciele. Przewiduję podłe nastroje społeczne w przyszłym roku. Znowu będzie gorąco na ulicach i kolejne kilkaset tysięcy Polaków wyjedzie protestować. Trzeba się przygotować na recesję, która może potrwać więcej niż rok.

Będzie wysokie bezrobocie, dolar i euro po pięć złotych. Koszty utrzymania mieszkania i opłaty wzrosną o kilkadziesiąt procent. Jak dojdzie do konfliktu na Bliskim Wschodzie to benzyna będzie po osiem złotych za litr. Wielu Polaków zbiednieje.

Po siedmiu latach tłustych nadchodzi siedem lat chudych – powiedział w drugiej części rozmowy z Onetem prof. Krzysztof Rybiński."

Nosz ja pierdole! Kto ma tłuste byki! No! Meldować się na tentychmiast. Bo u mnie obora pusta, wszystko już wyzdychało!

Perspektywa rysuje się dyjaboliczna. Kilkaset tysięcy na ulicach. Dobre sobie! Ja tam nie chcę czarnowidzić ale byndzie kiepsko. W miastach szczególnie!

Wygrani będą Ci co mieszkają na wsi i roboty się nie boją oraz Ci mniej-więcej ustawieni w różnych branżach.

Pierdzielnął AMBER, poleci też parę innych, bo na każdego jakiś hak się znajdzie. Trzeba zwolnić miejsce dla nowych :/ W każdej dziedzinie. A nowi już czekają w blokach startowych.

Myśl mi przemkła ponura, czy aby my nie zostalismy juz dokładnie sprzedani. I zaraz se odpowiadam - ależ oczywiście.

Oczywistość faktów nie mówi o tym, ale drze japę.

Młody człek pozbierany życiowo, westchnął cicho i żałośnie - czemu, ach czemu ja na ten pomysł nie wpadłem? Z AMBEREM!

Ja też żałuję! Pomysłu! Bo ludzi jednak żal. Ale co tam. To super reklama dla banków.

Tak to jest. Mieszkamy na ziemi niczyjej, z której każdy cwaniak chce urwać ile się da i spieprzyć.

Tak poza wszystkim przypomniało mi się jak to mój kolega, siedzący w anclu karę odbywał. Przypisany do Czerwonych Beretów co i raz podpadał kapralowi, a że stan wojenny był, to trudno nie było. Cóż robić z czasem? Kraty na oknach, nudno :) Jedziemy na wyraj. W góry, na jeziora. I tak chłopina przekicał cała służbę w wojsku. Dla chcącego nic trudnego :D

I od nowa PL Ludowa :D

Wakacyjnie. JPG
Czasem czuję się jakbym mieszkała na Czarnym Lądzie. Na przykład dziś tak sie czuję. Obudziły mnie dźwięki bębnów.
Chyba kogoś kompletnie pogięło. Od 5.00 rano walili i walą w różnych rytmach.
Chyba szykuje się jakiś kinderbal na Polu.

Ja jeszcze rozumiem gdy w ramach rozrywki przyłażą rodziny z dzieciakami w wieku szkolnym. Rozumiem młodzież. Starszych. Ale nie rozumiem niemowlaków. Jaki sens jest wlec ssaka w huk, rwetes, tabuny kurzu? O co kaman?


No i mamy 1 wrzesień. Witaj szkoło! Choć chętniej napisałabym " spierdalaj i nie wracaj".  Bo w zasadzie tak myślę. Poziom nauczania i metodyka wołają o pomstę do nieba. Kiedyś już coś pisałam na ten temat i nie będę się powtarzać. Po zaliczeniu różnych szkół trójką moich dzieci, program nauczania mam opanowany i w zasadzie mogłabym zostać belfrem.

Czeka mnie wywiadówka zaraz po rozpoczęciu. Jak zwykle wychowawczyni przyjdzie ze stosem papierów. No normalnie biurwa. Nie nauczyciel.
Powaliła mnie w roku ubiegłym konieczność podpisania śwista-jednego z wielu-dotyczącego udostępniania danych osobowych. Jakby kto nie wiedział, chodzi o podstawowe dane jak imię, nazwisko, adres, PESEL ucznia.
Takich kwiatków jest więcej. Po zebraniu uprzejmie doniosę co i jak. Bo, że śmiesznie będzie to jestem pewna na 100%. Toż to klasa maturalna.

Odchodzi w tym roku biologia, WOS, fizyka i coś jeszcze. Na podstawie spisu podręczników wychodzi, że przedmiotów będzie tyle co kot napłakał. Religia ocz...ywiście programowo obecna. Znów będą filmy o egzorcyzmach??? Pożyjemy - zobaczymy. W każdym razie wiadomo już, że będzie 2 nowych nauczycieli. W klasie maturalnej jest to jak najbardziej wskazane :/

Młoda w każdym razie na luzie podchodzi do tematu, bez stresu. Kwituje to krótko - Będzie się działo :DD