poniedziałek, 29 kwietnia 2019

. Permamącenie. tekst zmiąchany. przeskakiwał mi telefonem . .

terma włączona. Jest czas na pisanie.
sadziłam dziś sztobry ligustru. Upierniczyłam się jak kotlet panierowany, stąd konieczność ablucji. Pewnie jak zwykle na dnie brodzika zostanie nie mała warstwa piasku, paprochów i co tam jeszcze 😁
uliczka przy której mieści się włościa pyli niemożebnie. Pył zgrzyta między zębami. Ciotka nasadziła tuje. Dokoła i w kółko Macieju. I rosło to na żywioł nie cięte. Więc na wysokościach czub prawie w przewodach, dołem rozrosła Meluzyna. Brrrr....
oczywiście po latach takiej troski z upodobaniem padają. I dobrze. Tujon permanentnie jakby szkodzi.
stąd ligustr choć myślałam nad jałowcem. Swojski, organicznie przystosowany. Jednak cena wygrała. Paka sztobrów-100sztuk- 5złotych monet.
więc dziś po dniu zaczętym o 2,30 bladym świtem zabrałam się za robotę. ( nawiasem mówiąc jestem dla okolicznych dziwadłem. Cały dzień na dworze, o świcie zawinięta w pledy pije kawę na przeddomiu). Najpierw odgruzowałam narożnik. Orgia cegieł, piachu i resztek zielska miała chronić siatkę i sąsiadów przed Bziutem. Bziut od lat z Wujaszkiem na obłokach a wynalazek dostałam ja. Sadziłam tego ligustru w permanentnie i perma. Czyli warstwowo. Obficie podlewałam. Resztę dokończyła burza.


rychło w czas po południu, gdy pierwszy i drugi raz zagrzmiało, ruszyłam doopsko do apteki po leki. Mozarin zwiększony do 20mg i kolejny antydepresant dołączony. Bo jakby nie lepiej.
i tak se jechałam, wbrew zakazowi lekarza na rowerze- albowiem zakaz wynikł z dwukrotnej zawieszki w czasie jazdy i wygrzmoceniu się o glebę-i tak se jechałam i w głowie końcówka Różańca do Miłosierdzia Bożego mi brzmiała. A ja sobą jeszcze klepałam myślą - ino nie lej, ino niie padaj! Leki wykupiłam, paszę psom wykupiłam, szczypiorek! No tak!babelot pragnie szczypioru albowiem w zniżce 50% nabyłam hurtową ilość twarogu.
wlazłam do kolejnego sklepu, bo tych ci tu dostatek. Pogawędziłam z właścicielem, szczypior nabyłam a tu suuuu oberwanie chmury.
kucnęłam w drzwiach, z urazą spojrzałam na strugi deszczu i gadam ( jak to czubek 😉 )
- miałeś nie padać aż wrócę do domu.gostek stoi i coś zagaja w w/w temacie.
- przestań żesz padać - gadam do deszczu. Przestań! No na te 5 minut bo do domu mam blisko.
i cholernik przestał padać.
- będę się chyba pani słuchał jak deszcz przestał padać na pani żądanie. - żartuje sprzedawca.
a ja heja i zgrabnie z ostrzeżeniem o śliskiej jezdni dojechałam do domu. A potem łaskawie zezwoliłam na oberwanie chmury.
i było. Z gradem 😁  w spadku ja. Mureczek na 3 cegły a mędzy onego a siatkę warstwami humus, reesztki organiczne spod psich ogonów, pruchnica, ziemia. Całość obficie zlana wodą a wierzchemm to co akurat pod ręką jako osłona przed wysychaniem tortu. Siano, tujowate końcówki, igliwie. Udało mi się zasztobrować pół długości siatki. I finał. Na dziś.
😁 jak zwykle sąssiedzi ze/z ...... Co tam chcecie to wstawcie, przyglądali się moim działaniom. Jak zwykle. Kurde, wycieczki nawet przychodzą.
moje starania o wystarczającą ilość wilgoci zaspokoiła burza, aczkolwiek niezrozumiale dla mnie. Woda stała na trawie, piochu na 10 cm a odgarnąwszy centymetrową warstwę zobaczyłam piach! Suchy piach!!!! Kurde, gdzie to przenika te hektolitry skoro nie powierzchnią. No ja się pytom!!!!

czwartek, 25 kwietnia 2019

W drodze.

Generalnie życie działkowe toczy się pod hasłem- dość boordelu!
Korzystając z pogody ogarniam co się da, na co mam siłę, chęci i możliwości sprzętowe.
Dosadziłam fuksję-dla koloru, 2 sosenki-to Młąda działała, gruszę.
Czeka mnie cięcie drzewa- krew, pot i łzy 😴
Czeka komórka-ech!
Czeka mała wiatka na rozbiórkę.
A w tzw międzyczasie-gotowanie, pranie, zakupy. czasu na reset nie ma. chyba nocą i gdy padam.
A padam często 😠 coś porobię i siły uciekają.
Chcę dużo a tu latka się nazbierały i ciągle przypominają o sobie.
Czekam na kwitnienie bzów. systematycznie będą cięte gałęzie z kwiatami. będzie pyszna herbatka 😊. A bzów jest zbyt dużo . 4 idą do kasacji. jeden-prawie bonzaj-zostaje. z racji nietypowej urody.
Jarzębina przybędzie i dzika róża. sztobry ligustru czekają na posadzenie. a ja chwilowo w Warszawie. bo lekarz. na Sobieskiego.
Posiedzę dzień, może dwa w Wawie, żeby pozaliczać lekarzy i złapać oddech i wracam.
Bo tam cisza i powietrze przepojone zapachem kwiatów. bo tam moje kfiatki i roślinki, bo mać i pieseły, bo lasek opodal i rzeka niedaleko. bo sąsiedzi cisi, pracowici, motywujący do działania swoim życiem.
Bo to miejsce mojego dzieciństwa o którym marzyłam kilkadziesiąt lat. bo to powrót do domu z wygnania.

niedziela, 21 kwietnia 2019

święta

obudziłam się jak zwykle za 5 dwunasta. A właściwie obudził mnie mój ulubiony jezuita wspominając o godzinach spędzonych w konfesjonale. Szczerze? Odmówiłam i spowiedzi i kościoła. A ten typek zaczął się za mnie modlić. On się modli, a łajza piekielna coraz bardziej mnie atakuje myślnie. - o nie! Tak być nie będzie! I polazłam do spowiedzi.
generalnie piątek uroczy. Zaczął się subtelnie od potrzeby wyżycia się artystycznego. Więc zamiast jajek malowałam ogródek.
potem cosik porobiłam. Znaczy się skończyłam perma drugą grządkę, zbudowałam Z cegieł grilla, ogarnęłam różne zasiewy - w tym brukwi. I tak najszła sobota.
a w subotu nawiedziła mnie Młąda. Spięta, w stresie, płaczem reagującą na najmniejszy problem. - masz co los! Coś trzeba zaradzi ć.
wrzuciłyśmy się na rowery i hajda między bruzdy.
z każdym kilometrem napięcie u niej malało. Świder, wrzaski żurawi, wiatr, zieleń ; to wszystko ją oczyszczało.
wyprawa kończyła się przed powrotem do domu na obrzeżach janowa. Młąda syciła zmysły napawając się widokiem pary łabędzi na niewielkim stawku, ja rozkoszowałam się bielą kwiatuszków na ciemnym poszyciu lasu.


niedziela rozpoczęta o 6-tej wystrzałami na cześć Zmartwychwstania. Potem przyjechała Młąda, śniadanko a o śniadanku babelot odpłynął w objęcia Morfeusza. My z córkiem wybyłyśmy do lasku. Jak zwykle zbiory w postaci śmieci. Tym razem z 5 toreb. Trofeum w postaci porzuconego kwiecia, bzu z opuszczonej posesji i samosiejki sosenek.
kfatki poszły na rabatkę kfiatnową pod Berdyczowem. Sosenki podwórko zasiliły. Tzn tam gdzie je po powrocie ciepnęłam na ziemię. Widać tak miało być 😉 generalnie sadzenie było dziś na zasadzie - gdzie poleci szpadel. W związku z tym i fuksją znalazła swoje miejsce.
gruszy szukałyśmy miejsca i przypadkiem stanęła naprzeciw drzwi wejściowych. Jak niegdyś na innym podwórku z mojego dzieciństwa.
i tak to się plecie.
na koniec siejstwo skropił deszczyk. Znak, że jest aprobata z nieba.


i chyba na stałe pożegnam się z węglem. Drzewo szybciej daje ciepło i równie mocno grzeje.  re

poniedziałek, 15 kwietnia 2019

piastowo

azaliż czyż nie? 🤣🤣🤣
Głupawka mnie chwilowa dopadła.

Roślinki działkowe planowo mają być rodzime. taki jest plan.
Krótki spis nasionek, sadzonek. resztę się zdobędzie.
Peoni nie będzie - są malwy, rozsiana łąka kwietna.
Z dżew - jarzębina, myślę nad gruszą.
Do paszczy - cukinia, brukiew, dynia piżmowa, jarmuż, papryka. - co obrodzi to będzie.
Jaśmin się przyda.
Ech...mało tej ziemi!
Winorośl! koniecznie!!!!

 Ale najpierw trzeba się odgrodzić od psiejskich.

niedziela, 14 kwietnia 2019

Zimno, sucho,wietrznie.

Od ubiegłej niedzieli koczujemy w domu. po prostu zimniocha i piździ jak w kieleckiem. piździ tak, że kurz z ulicy wzlata na 10m. Zgrzyta w paszczy pył na zewnątrz, zgrzyta miał i popiół w Kopciuchu. katar jak cukierki z lukrecji 😁
Nie w zwiewnej kiecuszce w kwieciech i kapelutku na płowym kołtunie a w zapylonych, zakłaczonych portkach i polarze ze spadku, popylam z konewką i podlewam czego jeszcze nie ma.
Łażę ze łbem spuszczonym wypatrując ślimaków i robiąc im eksmisję na ulicę. w równie wytwornem stroju z popielcem na głowie bywam w sklepie. chyba lepiej okoliczne ochlapusy wyglądają. nie mam czasu na przebieranki. nie pasuje - nie patrz.
Nie mam czasu albo robię cosik, albo odpoczywam. nocami sypiam. różnie.
Dziś pobudka 3,30 i ani minuty dłużej.
Bywam w pobliskim lasku. rekreacyjnie miało być. wyszło tak, że chrust zbieram. a właściwie nie chrust a śmieci.
Na jedną torbę chrustu - trzy barachła różnej maści. butelki to standard. parasolek się znalazł, paputek dziecięcy, silnika nie dałam rady. na cegłę klinkierową jest amator. po trochu jej ubywa.  pniaki z  korzeniami znikły, do odbioru kilkanaście choinek i tui.
Wybieram się na złomowisko po rurki na ogrodzenie, do innego lasu po padłe drzewa-suche, i wybrać się nie mogę. do tartaku po zrzynki - jw. po farbu- jw.  i  tylko Otwock  mi w głowie.
Myśl o Wawie powoduje obrzydzenie,tylko Młąda i Liowatość mnie zmuszają  do przyjazdu.
Rwę ostatnie kłaki z głowy, bo jeszcze to i to i to trza sadzić  grządków niet. trza kopać. rozsady rosną leniwie na Berdyczowie - bo zimniocha.
Kwiecia chwilowo dosyć. może jedną peonię, różę.
Krzów potrza. rokirnik, dzika róża. jarzębina, w miejsce tui-jałowiec. rodzime roślinki . podpowiecie????
Tarnina Desków mi brakuje na perma. zastanawiam się jak bezpiecznie ustawić lustra, żeby dogrzać i doświetlić miejsca wiecznego mroku i wilgoci.
Końcówkę rynny musi mi jaki chłop  przekręcić żeby deszczówka szła na działkę a nie w fundamenty.  o malowaniu całego domu nie wspominam, o hydraulice poczynając.
Boć to projekt rodem z Libii z czasów Kadafiego.
Berdyczów czyli domek  Dziadków do wypatroszenia ew wyburzenia. plany mam . ho ho i to jakie.
Pazurami wgryzam się w życie.

A na koniec z przepastnych czeluści internetów:

https://www.youtube.com/watch?v=OLgQjEQmGZU


wtorek, 9 kwietnia 2019

Choróbsko.

Mimo leków ataki paniki są częste.
Z relaksacją cienko. jakoś nie mogę sobie znaleźć miejsca. może w domku po dziadkach?
Mam zawieszki. wyłącza mi się działanie.
Męczy wszystko. słuchanie, konieczność komunikacji.
Boli głowa i wogle fizycznie cienko. zmuszam się do robienia czegokolwiek.
Permanentne zapominanie o wszystkim. gubię się. nie wiem gdzie jest rzecz, którą odłożyłam minutę wcześniej. to strasznie dołuje.
Bałagan, nadmiar rzeczy, miejsc, sytuacji, ludzi wykańcza mnie.

Dni z dołami są w przewadze. szczególnie w Wawie.
W Otwocku jest zdecydowanie lepiej.

W zasadzie przez cały czas mam drgawki, telepie mną. staram się nad tym panować, ale wtedy cała się spinam.

Zrobione

wszystko co zaplanowane zrobiłam.
Cór Pierworodny pomógł i na grila w niedzielę z małżem przybył.
Mordki opalone i zadowolone.

Dziś w planach wypad na Sobieskiego na zajęcia plastyczne. może jutro też?
Muszę odpocząć, zająć się czym innym.
jestem wyczerpana.
Udało się przespać 8 godzin. ale i tak jestem padnięta. może to sprawa leków przeciw miażdżycowych.


Poranek w Otwocku- cisza i ptasie trele. w Wawie hałas samochodów i krakanie wron.
Jakby różnica jest.

Do Wawy jechałam z czarnoziemem na głowie. Kopciuch swoje robi. wybieranie popiołu z popielnika, szuflowanie węgla. no ni ma letko. chcę bez Japoni to trzeba palić w piecu.
Z prac zewnętrznych - zdemontowałam bramkę, a w zasadzie wystarczyły dwa kopy, żeby deski się rozpadły. posadziłam zagonek ziemniaków. kończę drugą grządkę perma, skopałam dwie kolejne. posadzone słoneczniki, rabarbar, szczaw, cykoria,  buraki i co tam jeszcze? - nie pamiętam. na rabatce kwietnej przybyła dalia, mieczyki, stokrotki.
Wybieram ślimaki i eksmituję na ulicę.
Łażę jak lump w roboczych ciuchach i mam wyjebongo na wszystko.

Sąsiadka pucuje okna a ja wysiaduję fotel.
Chcę kupić łóżko polowe i hamak.

Suchotniki tujowe wyrwane. nawet Babelot sam jeden powalił.
Zięciu ściął 2 czuby tui bo właziły w przewody.

Chcę wygrodzić kawałek działki, żeby psiochy nie łaziły po grządkach.

Piesom z pewnością dobrze. doskonale odróżniają kiedy idę do lasu czy działkuję czy do sklepu a kiedy nach Wawa. w pierwszym przypadku chcą mi towarzyszyć, szczególnie Drabeł, w drugim doopska przyklejone do podłoża i spojrzenie - " chcesz jechać? durnaś? ja się nigdzie nie wybieram!"


piątek, 5 kwietnia 2019

zamiana

Terapeutka sugerowała zamianę słowa " muszę " na " chcę".

No więc chcę kupić  sobie leki antydepresyjne i przeciw miażdżycowe, jeśli nie chcę mieć wieńcówki. a nie chcę, tylko w portfelu 20zł. i co tu robić??? może synostwo pożyczy?

Chcę pojechać do skarbówki, żeby mi pita pomogli zrobić. w aktualnym stanie boję się pomyłki.

Chcę zabrać pranie Lilowatej do Otwocka.

Chcę ukochać Młądą, bo inaczej wpadnie w kolejny dół.

Chcę do matki, bo chcę ją przypilnować z jedzeniem i kontrolować i przypominać i poprawiać i wysłuchiwać.

Chcę psom kupić jedzenie - tylko za co???? j.w.

Chcę by ktoś mi pomógł !!!!!!!

czwartek, 4 kwietnia 2019

Nadzieja

Co to ja wczoraj robiłam?
A! dojechałam z Otwocka do Wawy przed czasem, za co dostałam zjeb od Młądej, że oszukałam (asberger )
Ja oburzona - no heloł - to Ty nie przestawiłaś czasu. i w budziku i kompie ( zaiste zabawne )
I radośnie pewna z własnej nieomylności pognałam na spotkanie z psychologiem.
- ma pani jeszcze 1,5 godziny do spotkania 😀
No i hooj strzelił moją nieomylność.

Pogadanka jak zwykle, na koniec się poryczałam z ulgi, nadziei, że ktoś mi pomoże, że będę miała jakiekolwiek wsparcie. bo na razie nic. od rodziny przedewszystkim.
- pani wszystkich - matka, córka, Lilowatość - wspiera i pomaga i sama z tym wszystkim. i z chorobą ☹
Życie.

Nawet nie napisałam i nie mówiłam nikomu, że rodzina ma zadbać o mnie, kupić np inhalator, bo i tak nic z tego. w każdym razie samo to spotkanie już dużo dało.
Obudziłam się przerazżona i od razu słodka myśl:
- nie bój się, będzie dobrze, nie jesteś sama.

Kto tego nie doświdczył, nie zrozumie.
Ulga w cierpieniu i nadzieja.

poniedziałek, 1 kwietnia 2019

Ściągawka.

Z zajęć grupowych, mimo że w czarną doopę niektóre sesje mnie wpędzały, coś tam jednak wyniosłam i postanowiłam podzielić się z Wami.

Pierwsze, to jak działa podświadomość.
Podświadomość jest głupia, durna, sama ze siebie nic łajza nie zrobi. działa tak jak nakazuję jej ja, ego, to co myślę.
moje ja jest dyrciem, kapitanem, managerem.
Podświadomość- robolem, korpo-szczurem, majtkiem na statku.
wykonuje to co pomyślę.
I tylko ostatni zwrot czy dwa.

Np- myślę " jestem do doopy"
Podświadomość słyszy tylko " do doopy " i wszeędzie to przesyła. na plany życiowe, relacje z ludźmi, wygląd itd.

Myślę " jest cudnie"
Podświadomość działa jak wyżej.

Tak więc to co myślimy, powtórzę, rzutuje na całe nasze życie.

myśl <=> uczucia

 a jak się czujesz, tak siebie prezentujesz, objawiasz.

np jako Midas czy melepeta.

objawy <=>jakość życia.

Tego ostatniego chyba nie trzeba objaśniać?

Wiosennie

Ładna pogoda goni do roboty na zewnątrz. na dom będzie czas podczas pluchy.
Kolejna perma grządka jest robiona. działka wygrabiona.
Młąda za bobro-wiewióra robiła. cięła wiosennie gałęzie. i znów drewna na zimę przybyło i na detale małej architektury i ogrodzenia.
Tuje częściowo wygolone. migdałowiec - uschnięty, wykopany.
Działka to niekończąca się historia.

Jak było robione i czym dał naoczny przykład trzonek od grabi. rozpadł się w ręku na proch i pył.

do zrobienia dużooo a ja z Młądą ograniczone siłowo.
Zresztą doktor nakazała mi  regenerację i odpoczynek, więc muszę  sobie kajdanki na nogi i ręce założyć.

Nakazane:
-spać minimum 7 godzin.
Jak prześpię się z 5 to świat i ludzie.
- jeść regularnie.
-leki!!!!
-muzykoterapia.
- filmy odstresowujące.
- uśmiechać się.
- tańczyć.
- relaksować się.
- sprawiać sobie przyjemności.
- unikać toksycznych ludzi.
- ćwiczyć, przeciągać się, napinać i rozluźniać mięśnie.

Leki biorę. i to tyle chwilowo z realizacji zaleceń. czas popracować nad tym.