Jedna kawa, druga kawa i papieros i czas leci. :D Tak mi się jakoś skojarzyła ze znanym textem piosenki. Ciepełko na dworku nie nastraja do stania przy saganach. Kuchnia jest BE.
Zastanawiam się co zrobić do jedzenia. Tosty odpadają w przedbiegach. Ogólnie gotowanie jako takie. Przedwczoraj popełniłam sushi, wczoraj ziemniaki ( nie ja gotowałam lecz Maleństwo ) z kefirem, a dziś? Gigantyczna surówka z czym się da. Schładza organizm, dostarcza niezbędnych mikroelementów. I wystarczy. Wysilać się bardziej nie będę. Do picia woda i napój truskawkowy, który jest banalny do zrobienia i pyszny. Blenderem rozbijam truskawki, dolewam wody, słodzę i gotowe.
A jak kto głodny - mam na myśli dzieciaki - to rączki ma dwie i może się obsłużyć sam :p
Irytuje mnie ogólne zasyfienie mojej najbliższej okolicy. Żeby popełnić surówkę z dziczyzny - pokrzywa, mlecz, lebioda i inne chwasty - trzeba całej wyprawy poza miasto. Nabywanie cywilizowanego zielska napawa mnie zawsze swego rodzaju obrzydzeniem. Nafaszerowane to jest chemią, wymacane, wymiędlone przez obce łapy. Ale coś jeść trzeba.
Z dużym rozbawieniem oglądam ogródki przydomowe. Równo jak dywanik ścięta trawa, kwiaty, sraty. A przecież to ni ma sensu i jest praco i kosztochłonne. Dodatkowo zubaża nas o wszelkie zioła, możliwość obserwacji życia w mikroskali. O! Sori! Nie masz czasu bo musisz zarobić na nową kosiarkę. I zioła do potraw. I leki :p A poza tym co powiedzą sasiedzi? No! Szok!
Poziom przystosowania i inteligencji ludzkiej mierzę w dużym stopniu stanem terenu wokół domu.
Pamiętam z dzieciństwa jak dziadek robił ogórki kiszone. Zebrał co posadził tj ogórki, wykopał korzeń chrzanu ( zawsze jeden lub dwa rosły na działce ), zerwał liśc wiśni, porzeczki, koper i gotowe.
Nie rozumiem wielu rzeczy. Widocznie inteligentna inaczej jestem. Niech mi ktoś wytłumaczy czemu sadzi się krzewy złotokapu. To idiotyzm w czystej postaci. Krzaczor jest trujący od korzeni poprzez liscie, kwiaty i owoce. Mega trujący. A głupawych dzieci pełno. poTomek o mały włos byłby przeniósł się na tamtą stronę po zjedzeniu kilku ziarenek. Było płukanie żołądka, wymioty, i zapaść. Dobrze, że Najstarsza zareagowała odpowiednio. Bo byłoby po Ptoku. Na domiar złego nigdzie nie ma informacji - nawet w Centrum Toksykologii w Łodzi - co z tej roślinki truje i czym odtruwać. Leczy się objawowo. Uda się lub nie, na dwoje babka wróżyła.
Interwencja w administracji była. Wykazali się na medal obcinając dolne gałęzie, bo wiadomo, że strąki z nasionami ( najbardziej toksyczne ) bedą odlatywać w kosmos.
O naczalstwie spółdzielczym to można snuć opowieści różnej treści. A to zamontowali monitoring przy śmietniku na gabaryty, a to obsadzili czym się da wszystkie piaskownice na osiedlu lub zlikwidowali je lub usunęli piasek do dna. Po co się męczyć z Sanepidem. Najlepiej wszystko skasować i szlus. A że bachory nie mają gdzie się bawić to nie problem p. Prezes tylko rodziców.
A od czego się zaczęło? Od Kaczmarskiego? Pomroczność jasna mnie dopadła. Ale słowa dalej mi brzęczą w głowie. Mój mózg się zawiesił :DDD
Ja dziś robię szybkie, łatwe i przyjemnie czyli Pho. ( Btw ostatnio spytałam się o Pho w naszym chińczyko-wietnamczyku. Miła pani zrobiła wielkie oczy i spytała "A co to?" ).
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle to wychodzi na to że młodemu dwa razy dupę ratowałam...heheh ;) Oby nie musiał się odwdzięczac :)
Fakt. Ma wobec Ciebie dług :DD
Usuńwtf " Pho"?
Cytyzyna truje w zlotokapie.
Usuńhttp://rozanski.li/?p=1042
Ewu, nie mam pragnienia męczeństwa. Sprawdziłam. Wolę pojechać na Marywilska. Tylko czy tam dają tak dobrą jak na stadionie? Wątpię.
OdpowiedzUsuńUtygan- znalazłam jakiś czas temu u siebie ksiązkę z opisami roslin trujacych rosnących u nas. Nawet podane są metody leczenia.