piątek, 20 lipca 2012

Lokator

Dwa dni temu poTomek przyprowadził kolegę. Obaj w stanie wskazującym na spożycie intensywne i długotrwałe oraz różnej maści urazami okołokadłubowymi. Przyleźli i siedzą. Od dwóch dni mam niechcianego lokatora i mogę im naskoczyć, bo młody jako zameldowany może gościć kogo chce.

Maleństwo kurc galopkiem wysłałam do rodziny, bo gość zaczął sobie rościć prawa także do Niej. Zszokowana i zastraszona bratem nie ma właściwych odruchów. Zamiast palnąć chama w pysk dusiła w sobie wstręt i urazę. W końcu powiedziała w czym rzecz.

Nowy lokator bez skrępowania wchodzi do MOJEGO pokoju, uwala się na MOIM łózku. Patrzę na zwierzę i nadziwić się nie mogę.

Czekam aż wytrzeźwieją. Może dziś rano się uda wykopać towarzystwo.
Staram się nie denerwować, bo to nic nie da. Staram się nie zwariować. Staram się żyć swoim życiem mimo wszystko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz