poniedziałek, 30 lipca 2012

Wieczorem

Prawdę mówiąc nie wiem jaki dać tytuł temu postu. Jakaś taka nerwowa się zrobiłam w ostatnich godzinach.

A to młoda kurew dobitnie udowodniła, że kurewem jest.

A to wymiana informacji  na temat służby zdrowia, szczególnie zaś działalności pobliskiego szpitala, która polega głównie na szkodzeniu i uśmiercaniu pacjentów, krew mi wzburzyła.

I totalne odmóżdżenie/skretynienie spowodowane czynnikomi wieloma też nastroju mi nie poprawiło. Nie żebym jakaś Alfa i Omega była. Wręcz przeciwnie. Sporo błądziłam, ale jakoś Bozia strzegła i oby tak dalej.

Do kompletu przypomniały mi się naleśniki dzieckiem robione. Ostatnio, nie wiedzieć czemu wychodziły Jej jakieś dziwne, więc co by je spulchnić dodała sody oczyszczonej. Dla niewtajemniczonych to główny składnik proszku do pieczenia. I tu niespodzianka. Placki wyszły ochydne. I w smaku i w konsystenji. 
2 dni później robiła w ten sam sposób, tylko bez sody, za to z dodatkiem wody ze studni głębinowej. Poprzednio była kranówa.

Tym razem wyszły super, tzn jak zawsze. I w związku z tem ja sie pytam CO JEST DODAWANE DO WODY? Może jakiś chemik potrafi to wytłumaczyć.

Bo żadnej logiki w tym nie widzę. Jak zresztą w większości rzeczy. Dziś strzelam focha :/

2 komentarze:

  1. Naleśniki robię na mleku :)

    Do wody dodaje się jakieś cosie anytbakteryjne,nie podobno nie chlor,ale nie pamiętam nazwy co to takiego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dodajemy mleko i wodę gazowaną. Ale wtedy nie było pod reką a nikomu do sklepu iść się nie chciało.

    OdpowiedzUsuń