Pajęczyna z włosów mnie obudziła. Nie taka realna, ale coś w tym guście mi się śniło, i własnie to "genialne" określenie wybiło mnie ze snu i nie ma przebacz.
Godzina 2.36 i zaczął się dzień :) Tak to jest z Ludziem, gdy wpada w kierat. Czy na etacie czy w domu, nawał pracy skutkuje bezsennością. No chyba, że latam po ugorach to wtedy lepiej. Ale wtedy bolą nogi.
A co mnie dopadło? Nadmiar energii, którą racjonalnie wykorzystuję zaczynając od mycia ścian poprzez meble, podłogę i takie tam drobiazgi.
W kuchni też się dzieje. Zmrożony każdy nadmiar jedzenia żeby się nie zmarnował. Warzywka zapudełkowane i leczo. Sagan wołowiny po staro bawarsku zrobiony. Czekają ugotowane ziemniaki na przerobienie na kopytka. I eksperyment. Kabaczek słodko-ostry z imbirem. Do uprurzenia. Ciekawam co wyjdzie. Grzyby systematycznie suszone i słoikowane. Przez moment przeleciało mi po głowie solenie ale zupełnie nie mam w tym doświadczenia
Lekki kac moralniak(?) mnie dopadł z powodu mnóstwa grzybów, których nie zbierałam z braku wiedzy. Chodzi o opieńki.
Na balkonie obsychają orzechy, w kuchni wiszą brunatne wieńce a przed sobą mam malutki karteluszek na którym zapisuję rzeczy/czynności do wykonania.
Metodę stosuję od dawna z różnym skutkiem. Najważniejsze to nie dać się skusić mojemu łożu. Usiądę, położę się na chwilkę i przepadło.
Wczorajsze zapiski w zasadzie zrealizowane w całości nawet z lekką górką. W końcu dopadłam ciuchy i posegregowałam. Co przechodzę przez przedpokój to oczom nie wierzę. Pusto na wieszaku, pusto pod ścianą, bo Sąsiad zabrał okna :) Siedzę i zastanawiam się " co by tu jeszcze spieprzyć panowie, co by tu jeszcze?" Mam nadzieję, że pogoda się chwilowo na tyle poprawi, że zdążę umyć jeszcze okna. Jakoś czasu nie miałam. Bo to albo wyprawy do Puszczy, albo latanie po grobach przy okazji wizyta u Ciotki.
Alibo dołeczek i ... padaczka.Młodej wpadło parę groszy. Popracowała do spółki z Sąsiadem i zarobiła. Może i mnie coś wpadnie? :) Leżą i się grzeją zaległe rachunki za światło. Kasa, kasa, wiecznie jej brak. To jakieś szaleństwo.
Godzina 2.36 i zaczął się dzień :) Tak to jest z Ludziem, gdy wpada w kierat. Czy na etacie czy w domu, nawał pracy skutkuje bezsennością. No chyba, że latam po ugorach to wtedy lepiej. Ale wtedy bolą nogi.
A co mnie dopadło? Nadmiar energii, którą racjonalnie wykorzystuję zaczynając od mycia ścian poprzez meble, podłogę i takie tam drobiazgi.
W kuchni też się dzieje. Zmrożony każdy nadmiar jedzenia żeby się nie zmarnował. Warzywka zapudełkowane i leczo. Sagan wołowiny po staro bawarsku zrobiony. Czekają ugotowane ziemniaki na przerobienie na kopytka. I eksperyment. Kabaczek słodko-ostry z imbirem. Do uprurzenia. Ciekawam co wyjdzie. Grzyby systematycznie suszone i słoikowane. Przez moment przeleciało mi po głowie solenie ale zupełnie nie mam w tym doświadczenia
Lekki kac moralniak(?) mnie dopadł z powodu mnóstwa grzybów, których nie zbierałam z braku wiedzy. Chodzi o opieńki.
Na balkonie obsychają orzechy, w kuchni wiszą brunatne wieńce a przed sobą mam malutki karteluszek na którym zapisuję rzeczy/czynności do wykonania.
Metodę stosuję od dawna z różnym skutkiem. Najważniejsze to nie dać się skusić mojemu łożu. Usiądę, położę się na chwilkę i przepadło.
Wczorajsze zapiski w zasadzie zrealizowane w całości nawet z lekką górką. W końcu dopadłam ciuchy i posegregowałam. Co przechodzę przez przedpokój to oczom nie wierzę. Pusto na wieszaku, pusto pod ścianą, bo Sąsiad zabrał okna :) Siedzę i zastanawiam się " co by tu jeszcze spieprzyć panowie, co by tu jeszcze?" Mam nadzieję, że pogoda się chwilowo na tyle poprawi, że zdążę umyć jeszcze okna. Jakoś czasu nie miałam. Bo to albo wyprawy do Puszczy, albo latanie po grobach przy okazji wizyta u Ciotki.
Alibo dołeczek i ... padaczka.Młodej wpadło parę groszy. Popracowała do spółki z Sąsiadem i zarobiła. Może i mnie coś wpadnie? :) Leżą i się grzeją zaległe rachunki za światło. Kasa, kasa, wiecznie jej brak. To jakieś szaleństwo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz