Podgrzybek. JPG |
Dąbrowy zasnute opadłymi liśćmi. Znaleźć grzyba, borowika, który ją sobie upodobał, graniczy z cudem. Ja ślepa w każdym razie jestem i nie widzę. Lepiej jest z podgrzybkami.
Często rosną wśród zielonego mchu i aż szkoda go zabierać z domu :) Mimo, że Kampinos jest na równinie mazowieckiej, nie jest to teren płaski jak stół. Są górki, pagórki, mniejsze i większe. Zarośnięte mchem, jałowcami a także piaszczyste. Różnorodność drzew doskonała dla każdego dedrologa. Sosny masztowe, strzeliste pod niebo i te zwykłe, powyginane w tańcu czasu, dęby, olchy i brzozy.
Dzieje ludzkie też odcisnęły swoje piętno. Krwawe dzieje. Ślady po okopach, stanowiskach artylerii.
Spotkana para staruszków trochę mnie - po czasie - zawstydziła. I on i ona "chwalili " się kiepskim zbiorem. A ja - proszsz, paczcie i podziwiajcie. Gupia jakaś taka byłam. Niepodzielna. :( Szukałam ich, żeby nadrobić straty, ale znikli, rozpłynęli się u lesie. Buuu...Z rozmowy jednak wyniosłam postanowienie poprawy. Wyciągnęłam torbę i zaczęłam zbierać śmieci pozostawione przez gawiedź. Bo i tacy tu się trafiają.
W końcu udało mi się wypatrzyć miejsca gdzie rosną gąski. Większość na piaszczystych, udeptanych ścieżkach. ;P Śmiesznie to wygląda. Tak jakby ziemna rozlewała się małym kręgiem. A środkiem jak lawa wychyla się zielono-żółty czubek. W każdym z tego rocznie penetrowanych kawałków Puszczy żadne grzyby nie mają szansy osiągnąć przyzwoitej wielkości. Takie maliństwa najczęściej można spotkać. Przynajmniej mi się takie trafiają.
Wieczorem zrobiłam podgrzybki w śmietanie i w trakcie robienia uświadomiłam sobie, że nie lubię grzybów w tej formie. W zupie, w bigosie, w jajecznicy tak!Zostały do przerobienia sitarze. Nie mam pojęcia jak się je robi. Może ususzę po prostu. Gąski wieczorem na kolację usmażę na masełku.
Wędrując trafiłyśmy na zapadniętą norę borsuczą. Smutne że nie ma zwierzaka. Poprzednim razem trafiłyśmy na bagno. Przynajmniej tak mówiła mapa. Z powodu suszy można było suchą nogą je przejść. Żadnych żyjątek, na szczęście w gratisie nie było. Pojawiło się zresztą dosyć niespodziewanie. Dukt leśny najpierw zwężył się do dosyć szerokiej ścieżki, która cieniała systematycznie do ledwo widocznej nitki, głównie użytkowanej przez zwierzynę. Wszystko to w wysokim lesie, który raptownie się kończył przechodząc w morze sitowia i trzciny. Szłyśmy śpiewając co bądź i stukając badylami o siebie, żeby nie nadziać się na dziki. Spotkanie lochy z młodymi nie jest szczytem moich marzeń :)
Po drugiej stronie nie było żadnej drogi. Trzeba było się przedzierać na azymut. Ew jak kto woli wedle Słońca.
Sójek ci tam zatrzęsienie. Drapieżniki z nich okrutne. Ale doskonali strażnicy lasu. Na ludzi nie zwracają uwagi. Raban podnoszą gdy pojawia się jakaś zwierzyna. O Łosiowej mówiły wcześniej tylko nie zwróciłam na to uwagi. A gdybym chwilę się zastanowiła uniknęłabym nieplanowanej "przygody".
Rejon wczorajszy penetrowany był też przez myszołowy. Piskoliły podniebnie. Kruków nie było. I dobrze. Nie lubię ich głosu. Jakiś atawistyczny lęk mi sie od razu wkrada. Brr...
No i oczywiście natykałyśmy się co chwila na ślady buchtowania dzików. Ślady loch z przychówkiem, łosi, saren. I produkty ich przerobu :DDD Świeże :DD
Jutro jeśli nie będzie padało wybieramy się do Truskawia z tym, ze w inne miejsce. Liczę na to, że Mamuśki z przedszkolem nie spotkam. Ale... długie to ma kopyta i łazi dowolnie :/
Życzcie mi tego :*
Powodzenia.Pięknie znasz leśne sprawy,świetnie opowiadasz,jakbym tam z Tobą była;)
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie. :)
OdpowiedzUsuńJak bardzo świeże? Takie w sam raz do puszczania totka? ;)
OdpowiedzUsuńyes, yes, yes :DDD
OdpowiedzUsuńI ja lubię takie wycieczki do lasu... Pięknie tam u was musi być,może kiedyś odwiedzę, a póki co... Życzę udanego wypadu :)
OdpowiedzUsuńNie zdążyłam życzyć, ale mam nadzieję, ze było jak chciałaś :))
OdpowiedzUsuńFajne zdjęcie - podgrzybek ciernisty :)))