sobota, 27 października 2012

Takie coś mi się za oknem porobiło.

Tak było 3 dni temu.JPG
Tak jest teraz.JPG
Czarne drapaki sterczą mi za oknem. Zapomnieć o nich, zasłonić czymś a najlepiej gdzieś odlecieć. Nie lubię początków zimy. Potem to już z górki. Ale na progu trzeba się przyzwyczajać do zimna, wiejochy, szczypania mrozu w policzki, marznących rąk i stóp.
Segregacja ciuchów uświadomiłam mi, że z ubraniem zimowym to cienko, cienko. Stara kurtka nie nadaje się do Stolycy. Od kwaśnych opadów poprzebarwiała się. Jeszcze 50-ty raz ją upiorę, może zdarzy się cud. Pikna nie jest ale na Syberię w sam raz.
W szafie wisi jeszcze sztuczne futerko - szerokie rękawy "zapewniają" dopływ zimnego powietrza pod pachy, futro do kolan - ale z nim to ostrożnie, rozpada się, krótkie futro za dupkę, krótki kożuszek z plastiku z kapturem, ciężki kożuch kapturzasty, kożuch jak jesionka, żółtek. Jak napisałam/wyliczyłam to okazuje się, że jest tego trochę a ja i tak nie mam co na siebie włożyć. Z butami to się zobaczy.
Bo cienkich, takich jesiennych jest trochę, ale zimowych to tylko jedna para.

Nie ma zmiłuj się, wyciągam na wierzch wszelkiej maści czapki, szaliki, rękawiczki i chwytam za druty i maszynę do szycia, i igłę i nitkę.

A w nocy znów kocopoły w głowie. Mówiłam, że jak jestem zmęczona to nie mogę spać? Mówiłam. Dziś kino czaszkowe zaczęło się widokiem obcego, słowo daję, faceta. Otwarte oczy, szklisty wzrok - chyba przygnieciony solidną, drewnianą belką. O co chodzi?

Chustka na myśl przychodzi. Co z Nią? Od kilku dni się nie odzywa! Martwienie...

A reszta to był czarno-biały maz nadzwyczaj ruchliwy i męczący. Jakieś maszkarony, bąble, wije. Buuu... ja chce słodko spać.

Wstałam, odpaliłam kompa, poczytałam posty. Zapaliłam lampkę - czytam. Młoda wstaje (1.50)
-biedna mama spać nie może :(

Zgasiłam światło, leżę. Dociera do mnie jak bardzo spięta jestem. Rzucam się jak ryba usiłując przybrać formę szmacianej lalki. Ni cholery. Wszystko sztywne. Leże i czekam i tak kombinuję o co chdzi. Może o tę moją deklarację, że na groby nie pójdę.

Dobry trop. Coś puszcza, przejaśnia się. Myśl pełznie z wysiłkiem. Może modlitwa potrzebna, choć ostatnio daleko mi do niej.
Nic... nie ważne... z szacunku dla tych co odeszli, dla nich... "Wieczny odpoczynek", "Ojcze nasz" i " Zdrowaś". Ciało topnieje, odpręża się. Czuję to intensywnie. Robi się miło. Zasypiam.


5 komentarzy:

  1. Dobra Kobieto nie byłaś sama tej nocy i wszystkich poprzednich też.A na cmentarze pójdziemy razem ( może być stara kapota), Tylko Tam jest cisza, spokój - pod warunkiem że nauczymy się nie słyszeć ludziów. dobrego życzy anonim

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Jestem kobietką w słusznym wieku tak około 50 netto (tylko nie w podeszłym wieku - bo mnie zadne wieko nie podeszło) chociaż przyzwoita emerytka -stała czytelniczka mądrych blogów. Sama niestety nie piszę z lenistwa.Kocham życie bez wzajemnosci. Taka nieszczęśliwa miłość. Lubię moje zapadłe wiejsko miejskie zatyle na biednej części Polski Be. Pozdrawiam sielsko.

      Usuń
  3. Na przewidywaną bezsenność siedzę wieczorem tak długo, że potem, kiedy ogarnie mnie ciepełko pod kołdrą muszę zasnąć. Inna sprawa, że świtem gonitw myśli znów człowieka wyrywa ze snu. Błędne koło... A potem, najlepiej by się spało, kiedy TRZEBA wstawać. Spokojnych nocy życzę.

    OdpowiedzUsuń
  4. ja tez mysle o chustce, martwie sie
    za dlugo troche...?

    OdpowiedzUsuń