z netu |
Rozmawiałam z Leśniczyną z Izabelina. Pochwaliła mnie za zachowanie, choć uznała, że po tym jak łosiowa zrobiła "fu" to już szans żadnych nie miałam, bo to był wstęp do ataku. Cudem jest, i zasługą Lalki i Bambosza, że żyję. Bo gdy łosica atakuje to nie ma ratunku. Proszę to sobie zapamiętać raz na już! Łosie są nieprzewidywalne! Rocznie w Kampinosie dochodzi do dziesiątków spotkań i ataków z różnymi konsekwencjami.
Generalnie zalecenia są takie:
-stanąć na moment nieruchomo i obserwować jak się zachowa
-jeśli zaatakuje, a poprzedza to fuknieciem, to pozostaje nam zabawa w chowanego albo sprint na najbliższe drzewo - byle mocne, lub jak kto woli, zdać się na łaskę i niełaskę łosia
-jeśli stoi spokojnie, to powolutku wycofywać się - nie drąc japy jak ja -wykorzystując do osłony drzewa, krzaki.
-nie liczyć na to, ze odległość np. 50m coś zasadniczo zmienia. Im dalej od łosia, tym lepiej.
Ucieczkę łosia-samca, na którego natknęłam się 2 lata temu leśniczyna skwitowała krótko
-to facet. Oni zawsze zwiewają :p
Szczytem głupoty wykazała się pewna baba. Podlazła do łosiowej i chciała pogłaskać jak konia :/ Żyje, ale jest solidnie poturbowana. A ja jutro wybieram się znów na Grzyby. Kto chętny na wędrówkę po Puszczy?
W podręcznym bagażu przewiduję ukrycie śmierdliwych perfum. Ja ich nie znoszę, to łoś chyba tym bardziej? Jak myślicie?
PS. Wczorajszy wypad w Puszczu trochę mi dokopał, wiec dziś zalegam na krześle przed
kompem i przynudzam Wam ;p
z netu. Z cyklu znajdź łosia :/ |
Kto by pomyslał, że będę wolec by faceci ode mnie uciekali... :D
OdpowiedzUsuńOooo, przed takim gościem lepiej samej uciekać i nie czekać. Dzieci z tego nie będzie :DDD
OdpowiedzUsuńPadłam :D
UsuńGeneralnie, to na dzikie zwierzęta trzeba uważać, bo bywają nieobliczalne i szczytem głupoty jest traktowanie takiego dużego zwierza, jak łoś, jak jakiegoś domowego pupilka. Życzę Ci udanego weekendu, pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za życzenia i wzajemnie. :)
OdpowiedzUsuńidąc do lasu trzeba pamiętać, że nie jest to nasze codzienne środowisko, tylko jesteśmy gośćmi :)
OdpowiedzUsuńPamiętam doskonale. :)
OdpowiedzUsuńByliśmy dziś mężem w Kampinosie po raz pierwszy na grzybach i oczywiście spotkaliśmy łosia-samicę, tak jak poprzednim razem gdy byliśmy na grzybach w okolicach Warszawy. Zastosowaliśmy technikę odwrotu i poskutkowało:) Żyjemy:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy:)
Cieszę się, że moje "traumatyczne" przeżycia mogły pomóc. Ja jak dyjebeł święconej unikam spotkań. Wrażeń mam dość :)
OdpowiedzUsuń