piątek, 5 października 2012

Przypadki chodzą po ludziach :D

Czy pod nimi mieszkają krasnoLUDKI?
Takich mądrych jak my dwie było duuużo więcej. Ledwie dojechałyśmy do T. już wychodzili z

lasu ludzie z koszami grzybów. Wrrr... Pogoda była wręcz za dobra. Gorąco, upał a my

ubrałyśmy się jesiennie. Co chwilę ściągałyśmy z siebie bluzy, skarpety. Pogodowe

szaleństwo. Chyba jednak wolę jak jest trońkę chłodniej.




Dzicze czy sarnie to ślady. Kto zgadnie?



 Uroda zbierania grzybów w puszczy ma swoje niespodzianki. Szłam powoli zapatrzona w ściółkę
i nagle trzask. Delikatny ale jednak. Podnoszę głowę, nie wykluczone, że poruszyłam się dosyć głośno, wydałam jakiś szelest ( nie pamietam ) i okazuje się, ze stoję twarz w twarz z Panią Łosiową - z przychówkiem sztuk dwie. Opisać co czułam jest trudno. W każdym razie w ułamku sekundy przeleciało mi przez głowę mnóstwo informacji. Że klępa z młodymi jest niebezpieczna, że kurcze, tak naprawdę nie wiem jak się zachować. Bo w Tv gadają o atakch łosic ale nie mówią nic jak się zachować w razie takiego zdarzenia. Dodatkowo jakie 30m za mną tuptała Dziecina, Lalka zaś nadmiernie zainteresowała się łosicą. Stanęła w pozycji - baw się ze mną :) Z tym, że akurat ten fakt nie specjalnie mnie zmartwił. Miałam nadzieję - tak w mgnieniu oka przemknęła myśl - że odciągnie łosiową od nas. O to, ze wróci nie martwiłam się. Sprytna jest. Trwały tak naprzeciw siebie bez ruchu. Łosiowa z lekka mnie olała skoncentrowana na Lalce. Trochę zdurniałam, ale postanowiłam wykorzystać sytuację i
zaryzykować. Smyrnęłam za pierwsze grube drzewo za mną i drę paszczę do Młodej
-Zostań tam gdzie jesteś !
-Co?
Wzorem Winetou znów dwa susy w tył i kamuflaż jałowcem
-Cofaj się do tyłu - ryczę do Młodej. Serce wali jak oszalałe. Usiłuję ogarnąć się bo Jej głos już jakby bliżej
-Nie rozumiem co do mnie mówisz ( czekaj cholero, jak cię dorwę to nogi z dupy powyrywam!)
Kic jeden, drugi - cały czas za krzakami i drzewami. Ryczę
- DO TYŁU!
-CO? ( Nosz w mordę!)

Widzę! górkę - dobra nasza :) Krzaki - skryjemy sie. A tymczasem Młoda zaintrygowana moimi wrzaskami dzielnie maszeruje pokrzykujac na mnie. W końcu ja dopadłam i świńskim truchtem, zasapana, z sercem w gardle wlokę ją nazad. Jakoś odtruchtałyśmy ze 100m. Musiałam usiąść, napić się, pokrzepić fajką zanim byłam w stanie iść dalej. Co przeżyłam to moje.
Pani gąska :)
Gdy ochłonęłam zaczęłam się zastanawiać dlaczego Łosiowa mnie olała. Powód był prosty. Ludzi znała, nie stanowili dla niej zagrożenia. Choć ja niewątpliwie nim byłam. Bo 2m to żadna odległość. Bariera bezpieczeństwa dla młodych została mną przekroczona. Ale to co ja wstrzymało to Lalka. Bo panienka na dzień dobry wypanierowała się w końskim łajnie i jechała..uśśśś....Łosiowa najpewniej zgłupiała. Oko jej mówiło, że to pies, nos z kolei, że to koń. Tylko czemu taki mały?
Młoda, śliczna Gadzinka. Fajnie komponuje się z tłem :)
Jak ktoś ma fanaberie, może sobie powiększyć fotkę. Na lewo od karpy widoczne są szare kawałki łosi :) między drzewami. 


Gąska Dzieciny :)
 Trafiłyśmy potem na łosiową sypialnię. Na góreczce, za drzewami spoczywały w spokoju zarazy.
I szopki ciąg dalszy, bo Dziecina pretensję zaczyna mieć, ze nie sfociła Łosiowej. Nie miałam siły z Nią walczyć. Ale aparatu nie dałam. Jak Młoda je zobaczyła, nie mam pojęcia. W każdym razie dostrzegła mikro-poruszenie gałązki gdzieś w oddali, podeszła ciut bliżej, i taram... łosie. Wszystkie razem. Choć Dziecinka twierdzi, że Mamusia poszła precz.
Sarniaki. Nowy rodzaj grzyba :DDDD

 Szłyśmy dalej na fochu - Młodej, gdy Puszcza postanowiła Jej wynagrodzić stratę.
Śliczny, prawda?
Już prawie o zmroku natrafiłam na taki obrazek.Szturchnęłam delikatnie patykiem, a Ona nic. Jakaś blać ja zabiła. Zatłukła tak piękne stworzenie. Zrobiłyśmy Jej jeszcze pamiątkowe zdjęcie i pochowałyśmy. Szkoda, bardzo szkoda...
żmija. jpg
żmija. jpg
Żmija zygzakowata. JPG
Ludzie wykorzystują fakt, że nikt ich nie widzi i zabijają żmije jeśli tylko je spotkają. Przecież one są pod ochrona, to zagrożony gatunek. :(
Spotkana w tzw. międzyczasie autochtonka powiedziała nam, że Łosiowa to prawie oswojona jest. Często miejscowa ludność ją spotyka i czule szepce - spokojnie, ja ci nic nie zrobię :DDD  Tak dzielna to ja nie jestem.
Klocek leśny : DD
Sitkowie dwaj :D
PS. Ad Łosiowa - Moja koleżanka z kolei spotkała ją na drodze, zaraz za zabudowaniami. Wmurowało ją w podłoże i jedyne co wydawała z siebie to

Ratunku, pomocy.... ratunku, pomocy ... i tak dokoła itd, do czasu gdy łosiowa oddaliła sięz godnością.

A moja noga już (chyba) tam nie wejdzie!

2 komentarze:

  1. Ależ przygoda,swietnie się czyta,chociaz nie wiem czy chciałabym być na waszym miejscu. No ale przede wszystkim to węży i żmij bym się bała.Piękne i owszem,ale na obrazku,zdjęciu, na żywo-dziękuję bardzo.
    o już łosiowa dla mnie bezpieczniejsza i milsza dla oka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wolę w danym przypadku gadziny. Nawet jak dziabnie to jest antidotum. Na kopyta klępy nie ma ratunku. Utłucze!

      Usuń