Byłam. Poszłam do wracza. Posłuchałam Chustki i przygotowałam się. Zapisałam na karteluchu co trzeba i siedzę w kolejce.
A zanim co, to tel do przychodni po numerek. Czas wyznaczony, czas na żarty. Umówiona jestem na przed 17-tą i pytam recepcjonistki czy jak przyjdę po 18-tej to będzie dobrze? Hi hi, haha - może tak, a może nie :p
Jestem o czasie. W kolejce pacjenci na 15 z miutami. Buahahahahahaha....
Starsza jegomość zaczyna powoli schodzić z bólu a że rocznik przedwojenny to "dam radę". Przyszła w końcu jej kolej - galopem do gabinetu przygnała pielęgniarka. Siedzą we czy z doktórką, siedzą... w końcu wychodzi pod łapkę z pigułą z zainstalowaną kroplówką.
Lobla - piszę sms do córki a śmierdziel obok bezczelnie mi czyta. Osz ty szmatławcu!
Przyszła młoda dziewczyna. Gadamy, czas płynie i już po 2 godzinach mogę wejść do gabinetu.
Odczytałam listę usterek i dostałam opeerek :D Bo już 1,5 roku temu miałam się poprześwietlać i CO???? Nico.. lepiej się poczułam, odpuściłam a poza tym to nie jest zdrowo rentgenić się co rok.
Pytam o SM. Za stara jest pani O_O A co jak mi się zaczęło wcześniej?
Dobra! Odpuściłam - na chwilę.
Ucieszyłam się gdy doktórka mnie spytała-co najpierw prześwietlamy? bo czeba by całą mnie.A skąd mnie wiedzieć? Fakt, zwykle wiedziałam ale teraz niech ona się pogimnastykuje. Niech ona coś wymyśli, bo ja za chwilę chodzić przestanę.
Wymyśliła. Odcinek lędźwiowy z szykanami. To na początek. I skierowanie do neurologa - pewnie będzie tomografia. I całą furę badań.
A wszystko w Andrzejki. :DDD Zabawne zaiste :DDD
Jakkolwiek by nie patrzeć mieszkanie w stolycy ma swoje zalety. Do większości przychodni mogę się zapisać przez telefon. Wszędzie mam w miarę blisko. A że zawsze jest poślizg czasowy do lekarza? Cóż - norma przewiduje 10 minut na jednego pacjenta. A tak się nie da.
Cud swoją drogą się stał, bo zmierzyła mi ciśnienie. Zwykle wizyta jest gębą.
Żadne tam osłuchiwanie, zaglądanie, opukiwanie. Wszystko powiedzą badania :DDDDPo powrocie do domu krótkie przesłuchanie Mamą. I nakaz - co pół roku do cipologa masz chodzić. Bo po 50-tce wszystko zdążyć się może. A ja ciemnota peruwiańska :p, byłam 1.5 roku temu. I było śmiesznie, bo wizyta zakończyła się zdaniem wiekopomnym-jak będzie panią coś bolało to proszę się zgłosić :D buahahahahahaha
Tylko czy już nie będzie za późno :DDDD
Teraz tylko zapis do neurologa. (też nawaliłam) Wtedy czas oczekiwania wynosił 3 miesiące i to do profesora. Ciekawam ile teraz. I na rentgen.
PS. A swoją drogą to chyba zmienię lekarza. Bo ze 2 lata temu dziabnął mnie kleszcz. I było kółeczko i doktor olała. Nic się nie stało!
A zanim co, to tel do przychodni po numerek. Czas wyznaczony, czas na żarty. Umówiona jestem na przed 17-tą i pytam recepcjonistki czy jak przyjdę po 18-tej to będzie dobrze? Hi hi, haha - może tak, a może nie :p
Jestem o czasie. W kolejce pacjenci na 15 z miutami. Buahahahahahaha....
Starsza jegomość zaczyna powoli schodzić z bólu a że rocznik przedwojenny to "dam radę". Przyszła w końcu jej kolej - galopem do gabinetu przygnała pielęgniarka. Siedzą we czy z doktórką, siedzą... w końcu wychodzi pod łapkę z pigułą z zainstalowaną kroplówką.
Lobla - piszę sms do córki a śmierdziel obok bezczelnie mi czyta. Osz ty szmatławcu!
Przyszła młoda dziewczyna. Gadamy, czas płynie i już po 2 godzinach mogę wejść do gabinetu.
Odczytałam listę usterek i dostałam opeerek :D Bo już 1,5 roku temu miałam się poprześwietlać i CO???? Nico.. lepiej się poczułam, odpuściłam a poza tym to nie jest zdrowo rentgenić się co rok.
Pytam o SM. Za stara jest pani O_O A co jak mi się zaczęło wcześniej?
Dobra! Odpuściłam - na chwilę.
Ucieszyłam się gdy doktórka mnie spytała-co najpierw prześwietlamy? bo czeba by całą mnie.A skąd mnie wiedzieć? Fakt, zwykle wiedziałam ale teraz niech ona się pogimnastykuje. Niech ona coś wymyśli, bo ja za chwilę chodzić przestanę.
Wymyśliła. Odcinek lędźwiowy z szykanami. To na początek. I skierowanie do neurologa - pewnie będzie tomografia. I całą furę badań.
A wszystko w Andrzejki. :DDD Zabawne zaiste :DDD
Jakkolwiek by nie patrzeć mieszkanie w stolycy ma swoje zalety. Do większości przychodni mogę się zapisać przez telefon. Wszędzie mam w miarę blisko. A że zawsze jest poślizg czasowy do lekarza? Cóż - norma przewiduje 10 minut na jednego pacjenta. A tak się nie da.
Cud swoją drogą się stał, bo zmierzyła mi ciśnienie. Zwykle wizyta jest gębą.
Żadne tam osłuchiwanie, zaglądanie, opukiwanie. Wszystko powiedzą badania :DDDDPo powrocie do domu krótkie przesłuchanie Mamą. I nakaz - co pół roku do cipologa masz chodzić. Bo po 50-tce wszystko zdążyć się może. A ja ciemnota peruwiańska :p, byłam 1.5 roku temu. I było śmiesznie, bo wizyta zakończyła się zdaniem wiekopomnym-jak będzie panią coś bolało to proszę się zgłosić :D buahahahahahaha
Tylko czy już nie będzie za późno :DDDD
Teraz tylko zapis do neurologa. (też nawaliłam) Wtedy czas oczekiwania wynosił 3 miesiące i to do profesora. Ciekawam ile teraz. I na rentgen.
PS. A swoją drogą to chyba zmienię lekarza. Bo ze 2 lata temu dziabnął mnie kleszcz. I było kółeczko i doktor olała. Nic się nie stało!
Bardzo jestem rada dobra kobieto ze masz zdrowie na odwiedzane medyków bo nasza słuzba (chciałam napisać zdrowia) ma problemy natury podejrzewam psycho. życzę dobrych wskazników zdrowotnych - anonim
OdpowiedzUsuńjeśli tak było z tym kleszczem jak mówisz i nie byłaś przeleczona na boreliozę, to te objawy, które masz, mogą być odległymi powikłaniami boreliozy. Zrób sobie jeszcze badania na boreliozę właśnie
OdpowiedzUsuńWiem, powinnam. Ale tu to jest naprawdę problem. Słabo wykrywalna, i kiepskie leki.
OdpowiedzUsuń