sobota, 3 listopada 2012

Bez spidu

Młodzieniec dotarł rano na śniadanie i się zebraliśmy. Krótka przepychanka słowna zakończona rozejmem i już wiemy gdzie jedziemy. Najpierw Bródnowski do Patrycji i Marka.

Młody stanął nad grobem i się zaczęło. Kabaret Ani Mru Mru i Paranienormalni to przy Nim starzy grabarze. Wyłam ze śmiechu. Kto zna Młodego, ten wie, że dowcip ma niewymuszony, sytuacyjny i wielowątkowy. Patrynia na bank dobrze się bawiła słuchając nas z wysokości. Zaczęło się niewinnie od wspomnień imprezek i marszów z super laskami.Potem Marek. Stary pank i imprezowicz. Ech...Mareczku Twoja ławeczka stoi tam gdzie stała. Mam nadzieję, że czasami przysiadasz sobie i nie wkurzają Cię już stare, głupie baby. Słowa dotrzymał, nie klął. Ale byliśmy  chyba powodem do zgorszenia dla wielu.
W promieni wielu kwater nasz radosny rechot się niósł. Zresztą imprezowo było. Co skrzyżowanie alejek to blachary i dresiarze z dymanym ryżem i pańską skórką, tudzież artyści wygrywający smętne melodie. Nastrojowo od cholery. Młody komentował wszystko szczególnie już po wyjściu z cmentarza.
Bo to jakiś Jarmark Dominikański się zrobił. Pieczone kasztany, kiełbasy litewskie, szaszłyki, grillowane oscypki, kawa, herbata, old dogi, chrup dogi, czapki, rękawiczki - dziada z baba też nie brakło :/

No i na Powązki. Wkurcz na wstępie, bo pod grobowcem sterta śmieci. A śmietniki puste. Chwila moment i odgruzowane. Zapaliliśmy świeczki, kadzidełka, ja wyciągnęłam papierosa, palę. Mija mnie pikny inaczej
-na cmentarzu się nie pali! No jasne, te tysiące zniczy to ogniem anielskim się jarzą :/
Oczywiście musiałam pysknąć na co mijająca nas kobieta dostojna
-ładnie pani dzieci wychowuje!
Młody z błyskiem w oku
-ja dziecko? To moja kobieta - i cap mnie w objęcia
No tak!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz