sobota, 24 listopada 2012

Sąsiad wpadł

Jakoś w trakcie pogaduszek zeszliśmy na temat polskich produktów i ich jakości. Nie teraz a te dziesiąt lat wcześniej. Mamiszon jako chemik od razu dała przykład PL barwników. Fatalne, nietrwałe. A mnie się zeszło na witaminy. Ogólne wrażenie na temat ich przyswajalności mam kiepskie.
Młoda będąc fanką tetry czyli ssakiem butelkowym dostała mega krzywicy. Rosło Jej krzywicze coś na mostku i ogólnie masakra się robiła. Dworem bywała codziennie, zapisane D3 dostawała jak buk przykazał, karmiona Milupą, Humaną + cuda wianki - nie powinna mieć problemów. A jednak...
Latałam z wywieszonym jęzorem do pediatry. Dawki uderzeniowe nie skutkowały. Było źle i coraz gorzej. A wujka Google wtedy nie było.
I tak se stałam na postoju TAXI przy Dworcu Centralnym i myślałam co by tu i jak by tu... Mimo wszystko zadowolona wtedy z życia byłam i uśmiech mi z twarzy nie znikał czym wzbudziłam zainteresowanie kobitki stojącej za mną. Bo to inne :) Bo Polacy to ponuracy i jakoś jej odbijałam na tle. Zaczęłyśmy gadać. Tak jak to baby w kolejce. Miedzy innymi o witaminach i nieszczęsnej krzywicy. Finał był taki, że z ZSRR-u dostałam 3 flaszeczki ruskiej D2. Z instrukcja obsługi rzecz jasna. 1 kropelka dziennie na języczek. I wystarczyło. Cud zaczął się dziać na naszych oczach. Niemal z godziny na godzinę gula na klatce piersiowej znikała. Dziecko się prostowało. Było super. Tylko we mnie pozostał żal, że nie potrafimy dobrych witamin dla dzieci produkować. Że to badziew.

Wieki temu w czasach ciąży z poTomkiem dostałam od znajomej z USiech mega flakon
witamin. Takich zwykłych dla dorosłych ludziów. Bez cudów-wianków jak dla
ciężarówek. Zaczęłam zażywać i jakbym na dopalaczach była tak się poczułam. No!
skrzydła u ramiom itp Ale na tym nie koniec. Cera? Miodzio :D Włosy? W życiu takich
nie miałam. Szpon? mocny, twardy, gładki. Skończyły się witaminy - życie lekko
sklęsło.

A wczoraj stojąc na ruchomych schodach w metrze poczułam się niemal jak w orszaku
żałobnym. morze czarnych szmat na kadłubach ludzkich. Wszędzie czarno! Jedyne barwne
elementy to ja i Dzieciątko. I jak tu nie dostać depresji :DDDD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz