Mój Tatulek. Tu miał 15 lat?.JPG |
Fajnie jak dzieciak wpadnie, nawet gdy paskuda jest czasami. Kocha się, złości się, denerwuje, za okno by się wystawiło. Ale jak minie złość i żal, to dobrze, że jest.
Hahaha... trąbolot wyłożył kołdrę na balkon przed wyjściem, żeby się wywietrzyła. Mokra? :DDD Na 100% Ale da radę :DDDStrasznie przykro mi jest, kiedy mówi, jestem dorosły, mam swoje życie, nie potrzebuję już ciebie i Ona też. Wiem o tym, doskonale wiem. Ale ja potrzebuję. Matki jakoś tak mają w głowach, że kochają do końca siebie i dłużej.
Dzwonił z cmentarza, bo nie mógł trafić prawie w ciemności.
Okazało się, że była na grobowcu tylko wiązanka z ZASP-u i lampunia.
Tylko poTomek i ZASP. Smutne. Choć nie ma się czemu dziwić. Rodzina malutka. Z żyjących jest ciotka-chora na serce, ja, Mama, dzieciaki, Łodzianie i wuj w Sieradzu. Starzy przyjaciele rodziny poumierali, niektórzy zapomnieli, niektórzy nie bywają, bo już nie mają interesu w tym. Ej życie, życie.
Kiedy byłam mała wyjazd na cmentarz to była wyprawa. Celebracja. Uroczystość. Każdy ciepło i odświętnie ubrany. Spędzaliśmy przy grobie 2-3 godziny. Przychodzili znajomi, z wszelkimi rewerencjami byłam przedstawiana jako WNUCZKA, córka Januszka. I zawsze były okrzyki-jaka ona do niego podobna!
Za każdym razem, gdy stoję przed grobem myślę o ogromie cierpienia i rozpaczy Dziadków po śmierci mojego Tatusia. O Dziadku, który nie był w stanie opuścić Syna, który w noc po pogrzebie leżał razem z nim. Tatuś tam w środku, Dziadek pod grobem. Nastepnego dnia siłą Go zabrali. Zamarzł by, nie odszedł. I gdy ktoś - ciotka - pierdzieli chore kocopoły, to mogę się tylko popukać w czoło. Padalica i tyle. O niej też napiszę, ale muszę być solidnie na wk...
Na Powązki zawsze byłam prowadzana, ale na Ewangelicki już nie. Nawet o nim nie wiedziałam. Że jest tam rodzina. Dopiero w tamtym roku (chyba) Mama mi powiedziała, że Dziadek tam chodził, do swoich Dziadków. Przypadkiem trafiłam w necie na informację o nich. No i wiecie co dalej.
Chodziliśmy na grób młodego Piaseckiego, który zawsze był pokryty bukietami czerwonych róż, zawsze mnóstwo zniczy sie na nim paliło. Tak było gdy żyli jego rodzice. Może żyją jeszcze, ale grób już nie taki. Pusto na nim. I na tysiącach grobów powązkowskich też. Wieczorem mrok prawie ciemność. A kiedyś? Było jasno jak w dzień niemal. Każdy grób "płonął", "świecił".
Może jeszcze ludzie dojdą, dojadą. Może znów stanie się jasność na Powązkach?
Dobrze, że w tamtym roku udało się Mamiszonka tam dowieźć. Jeszcze choć raz mogła tam być. Wzruszona była
Powie ci że jest to okrutne co mówi do ciebie syn .... Oczywiście że cie potrzebuje i kocha przynajmniej powinien, mój Tomek często tak mówi że nie potrzebuje rodziców bo ma swoją rodzinę, zawsze drę na nim koty że tak mówić nie wolno bo rodzina jest najważniejsza że matka i ojciec są ważni i że mimo jesteśmy dorośli mamy woje dzieci i swoje życie nadal jesteśmy ich dziećmi i należy im się szacunek i zainteresowanie ...
OdpowiedzUsuńa i znów włączyło ci się kodowanie z obrazkiem do komentarzy
OdpowiedzUsuńSama włączy łam bo komp mi stawał, gdy jej nie było. Pomimo zabezpieczeń. I tak zostanie :)
OdpowiedzUsuń