Nareszcie się wyspałam. Siódma jest OK. Na początek kibelkowo
chwila medytacji. Ponurak się zbliża ze swoimi ponurymi myślami. A kysz, maro nie dobra.
Z nocy pamiętam co Dziecina oglądała co się da, a za nim co, to robiła sobie hamburga i chyba coś przypaliła. Le swąd mnie obudził. Czyli smród przypalenizny i jakaś tłusta zawiesina w powietrzu.
Z kibelka przeflancowałam się do kuchni po kawę, do pokoju i odpalam kompa. A tu suprize. Więcej niż 3 nowe posty. Skromnie, bez szaleństw, ale pomogły ponuraka odgonić. Szczególnie Stardust - jak zwykle zresztą. I jakoś kole tematu, który mi się merda po okolicach.
Za oknem słonice zachęca do wyjścia a czy zwłoki śpią snem kamiennym. Czy? Czy! Nie dwie i to już jest niepokojące. Ale! Wiśta wio!
Zaraz ogarnę swe ciało nadobne i dokonam czynu miłosiernego. Czyli poTomkowi zawiozę wczorajszy obiad na dziś, bo jakoś tak od tygodnia jego dieta składa się głównie z frytek. O napojach mówić
nie będę. Nie ma tego tematu. Po chwilowym namyśle, chyba jeszcze uzupełnię aprowizację o inne produkty.
Szczerze - to dla mnie zupełnie nowość. Zwykle zachęcałam, zapraszałam do przyjścia i odbijałam się od ściany. Dziś wychodzę do wiernych, do elektoratu. Taka polityka domowa.
O! A w nocy śnili mi się murzyni. Chcieli do mnie wleźć ale nie wiedzieli jak. Stała ich grupka i czyhała na okazję. To pewnie pokłosie rozmówek z Pierworodną. Bo całe stada amantów się do Niej dobijają. Niektórzy pojmują delikatne "paszoł won", innym chyba musi dać z buta. Co poradzisz panie, że Najstarsza ma jakiegoś wabika w sobie i lepią się do niej jak do miodu. Nawet zdalaczynnie.
Zadzwoniła wczoraj znajoma w celu umówienia się na małe spotkanko. Fajnie, tylko na ile ją znam, nie będzie to łatwe. Chce się spotkać, a przeszkód piętrzy co niemiara. Już nie nachęcam, nie podsuwam kolejnych terminów, nie ułatwiam. Tylko asertywnie mówię, że jak już się namyśli i podejmie decyzję to niech da znać. Zdziwiona :|
A może tak do lasa kicnąć? Muuuuuuuuuszę się ruszać, poruszać, endorfinek nachapać :D
chwila medytacji. Ponurak się zbliża ze swoimi ponurymi myślami. A kysz, maro nie dobra.
Z nocy pamiętam co Dziecina oglądała co się da, a za nim co, to robiła sobie hamburga i chyba coś przypaliła. Le swąd mnie obudził. Czyli smród przypalenizny i jakaś tłusta zawiesina w powietrzu.
Z kibelka przeflancowałam się do kuchni po kawę, do pokoju i odpalam kompa. A tu suprize. Więcej niż 3 nowe posty. Skromnie, bez szaleństw, ale pomogły ponuraka odgonić. Szczególnie Stardust - jak zwykle zresztą. I jakoś kole tematu, który mi się merda po okolicach.
Za oknem słonice zachęca do wyjścia a czy zwłoki śpią snem kamiennym. Czy? Czy! Nie dwie i to już jest niepokojące. Ale! Wiśta wio!
Zaraz ogarnę swe ciało nadobne i dokonam czynu miłosiernego. Czyli poTomkowi zawiozę wczorajszy obiad na dziś, bo jakoś tak od tygodnia jego dieta składa się głównie z frytek. O napojach mówić
nie będę. Nie ma tego tematu. Po chwilowym namyśle, chyba jeszcze uzupełnię aprowizację o inne produkty.
Szczerze - to dla mnie zupełnie nowość. Zwykle zachęcałam, zapraszałam do przyjścia i odbijałam się od ściany. Dziś wychodzę do wiernych, do elektoratu. Taka polityka domowa.
O! A w nocy śnili mi się murzyni. Chcieli do mnie wleźć ale nie wiedzieli jak. Stała ich grupka i czyhała na okazję. To pewnie pokłosie rozmówek z Pierworodną. Bo całe stada amantów się do Niej dobijają. Niektórzy pojmują delikatne "paszoł won", innym chyba musi dać z buta. Co poradzisz panie, że Najstarsza ma jakiegoś wabika w sobie i lepią się do niej jak do miodu. Nawet zdalaczynnie.
Zadzwoniła wczoraj znajoma w celu umówienia się na małe spotkanko. Fajnie, tylko na ile ją znam, nie będzie to łatwe. Chce się spotkać, a przeszkód piętrzy co niemiara. Już nie nachęcam, nie podsuwam kolejnych terminów, nie ułatwiam. Tylko asertywnie mówię, że jak już się namyśli i podejmie decyzję to niech da znać. Zdziwiona :|
A może tak do lasa kicnąć? Muuuuuuuuuszę się ruszać, poruszać, endorfinek nachapać :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz