IIIIIIII ja pierdziu! O jakie to śliczne. Nie jeść - tylko oglądać! Takie coś usłyszałam od Dziecięcia stawiając mu papu pod nosek :DDDD
Myślałby kto, że jakieś cuda na kiju. Nic bardziej mylnego. Kasza gryczana z gulaszem.
Nie powiem, kasza wyszła zawodowo. Każde ziarenko oddzielnie, napęczniałe. No cud, miód. Cześciej mi wychodzi klajstrowata breja.
A gulasz?
Niezbędne jest do niego ugotowane mięso z rosołu. Trudno! Ten typ tak ma!
Bierzemy sagan, wlewamy do połowy rosół. I do rosoła wrzucamy pokrojone w dużą kostkę mięso - żeby poczuć mięsiwo między zębami a nie coś wielkości tabletki, pokrojoną czerwoną i żółtą paprykę - duuuże kawałki 2cm/2cm, kabaczek podobnie jak papryka i cebula tyż. Całość w fazie przed gotowaniem ma mieć konsystencję " łycha stoi ". Dodajemy odpowiednią ilość koncentratu pomidorowego. Śmiało ! Ma być czerwono i wyraziście w smaku. Listek laurowy, ziele angielskie i pieprz ziarnisty
nie zawadzą. Sól też jest wskazana :D Całość pyrkolimy do momentu aż papryka i kabaczek zmiękną. Potem bierzemy litrowy słoik. Wsypujemy mąkę, dodajemy wodę, zakręcamy i energicznie potrząsamy by całość wymieszać :DDD Zawiesinę wlewamy do sagana. Mieszamy, chwilę gotujemy, doprawiamy i wydajemy. Ja w ramach rozpusty dorzuciłam tam jeszcze kawały pieczarek.
Jak dla mnie to mucha nie siada :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz