wtorek, 12 czerwca 2012

REAL-ia

Niejednokrotnie zastanawiałam się nad sytuacją polityczną i gospodarczą Polski. Dawno juz

doszłam do wniosku, że byt pt. państwo Polskie nie istnieje. Przynajmniej od czasu gdy

weszliśmy do UE. Tj., żeby była jasność, w teorii na papierze to i owszem. Ale faktycznie

to nie.

Czym jest terytorium pomiędzy Bugiem a Odrą? Moim zdaniem przedsiębiorstwem mającym

generować zyski. Z dyrekcją w Brukseli. Zamiast Moskwy. Choć i to może się zmienić.

W biznesie nie ma sentymentów. Liczy się zysk. Jeśli chodzi o PL, nie dotyczy on

jednostek, ale zarządu i podmiotów im podległych. A co generuje zysk? Podatki. W tym

umiłowany przez wszystkich wszechobecny VAT.

Zarząd cały czas kombinuje skąd wziąć kasę, więcej kasy. Bo niestety, część dyrekcji

innych firm nie wywiązuje się ze swoich obowiązków, usiłując ukręcić coś dla siebie na

boku. I w efekcie przedsiębiorstwo jako całość traci. Więc tworzone są coraz to nowe,

bardziej szczegółowe przepisy mające chronić przypływ gotówki.

W biznesie niezbędne są inwestycje. Więc oczywiście są dotacje różnej maści. Konia z

rzędem temu, kto się na nie załapie. Są kredyty i kombinacje z nimi związane. Oczywiście

pokątne. Poza systemem. Dorabiające tych, którzy ich udzielają. Wszystko to dotyczy

oczywiście szraczków dennych. Zarząd da sobie radę. Nic się nie zmieniło w tym zakresie od

czasów Urbana.

I tak, na szarym końcu jest szara masa, której się wydaje. Dużo się wydaje. Łudzą się, że

coś im się należy. Nic im się de facto nie należy. Są siłą roboczą, która na przynosić

dochód, w coraz większym stopniu pozbawianą jakichkolwiek osłon.

System, gdy władza była ludowa padł i sie nie podniesie. I nie ma takiej potrzeby.

System ogólnoświatowy tego nie potrzebuje.

Cóż z tego, że jakiś kraj się wyludni. Nic. Jest nadprodukcja ludzi. Więc cóż? Z jednej

strony ogranicza się możliwość życia na jednym terenie, by na innym je stworzyć. Wszystko

płynie. Ludzie też. Z jednego landu do drugiego.

Zarząd debilny nie jest wbrew temu co widać. Swoje lody kręci dobrze. I naprawdę nie

jesteśmy mu potrzebni do niczego. Jest tania siła robocza z Chin, Afryki, Wietnamu. I

prawdę mówiąc, do zadań podstawowych nadają się lepiej od nas.

A jeśli chodzi o pracowników z Wietnamu, to jakoś tak obiło mi się o uszy, że któryś z

pomniejszych zarządców rodem z PL stworzył sobie własny, osobisty obóz pracy niewolniczej

na swoim folwarku. Ten się dorabia. Widać gołodupiec był. A że ma układy i układziki, więc

daje radę. Słyszał ktoś z Państwa o tym w mediach? Słychać tylko COCOROCO. Badziewne i

nudne.


Dla zainteresowanych migracją:

 http://www.zus.pl/default.asp?p=3&id=105

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz