Niejednokrotnie zastanawiałam się nad sytuacją polityczną i gospodarczą Polski. Dawno juz
doszłam do wniosku, że byt pt. państwo Polskie nie istnieje. Przynajmniej od czasu gdy
weszliśmy do UE. Tj., żeby była jasność, w teorii na papierze to i owszem. Ale faktycznie
to nie.
Czym jest terytorium pomiędzy Bugiem a Odrą? Moim zdaniem przedsiębiorstwem mającym
generować zyski. Z dyrekcją w Brukseli. Zamiast Moskwy. Choć i to może się zmienić.
W biznesie nie ma sentymentów. Liczy się zysk. Jeśli chodzi o PL, nie dotyczy on
jednostek, ale zarządu i podmiotów im podległych. A co generuje zysk? Podatki. W tym
umiłowany przez wszystkich wszechobecny VAT.
Zarząd cały czas kombinuje skąd wziąć kasę, więcej kasy. Bo niestety, część dyrekcji
innych firm nie wywiązuje się ze swoich obowiązków, usiłując ukręcić coś dla siebie na
boku. I w efekcie przedsiębiorstwo jako całość traci. Więc tworzone są coraz to nowe,
bardziej szczegółowe przepisy mające chronić przypływ gotówki.
W biznesie niezbędne są inwestycje. Więc oczywiście są dotacje różnej maści. Konia z
rzędem temu, kto się na nie załapie. Są kredyty i kombinacje z nimi związane. Oczywiście
pokątne. Poza systemem. Dorabiające tych, którzy ich udzielają. Wszystko to dotyczy
oczywiście szraczków dennych. Zarząd da sobie radę. Nic się nie zmieniło w tym zakresie od
czasów Urbana.
I tak, na szarym końcu jest szara masa, której się wydaje. Dużo się wydaje. Łudzą się, że
coś im się należy. Nic im się de facto nie należy. Są siłą roboczą, która na przynosić
dochód, w coraz większym stopniu pozbawianą jakichkolwiek osłon.
System, gdy władza była ludowa padł i sie nie podniesie. I nie ma takiej potrzeby.
System ogólnoświatowy tego nie potrzebuje.
Cóż z tego, że jakiś kraj się wyludni. Nic. Jest nadprodukcja ludzi. Więc cóż? Z jednej
strony ogranicza się możliwość życia na jednym terenie, by na innym je stworzyć. Wszystko
płynie. Ludzie też. Z jednego landu do drugiego.
Zarząd debilny nie jest wbrew temu co widać. Swoje lody kręci dobrze. I naprawdę nie
jesteśmy mu potrzebni do niczego. Jest tania siła robocza z Chin, Afryki, Wietnamu. I
prawdę mówiąc, do zadań podstawowych nadają się lepiej od nas.
A jeśli chodzi o pracowników z Wietnamu, to jakoś tak obiło mi się o uszy, że któryś z
pomniejszych zarządców rodem z PL stworzył sobie własny, osobisty obóz pracy niewolniczej
na swoim folwarku. Ten się dorabia. Widać gołodupiec był. A że ma układy i układziki, więc
daje radę. Słyszał ktoś z Państwa o tym w mediach? Słychać tylko COCOROCO. Badziewne i
nudne.
Dla zainteresowanych migracją:
http://www.zus.pl/default.asp?p=3&id=105
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz