Masakra! Kilka dni bez netu to jak bez ręki :/ Uzależniona jestem, czy co?
W każdym razie odwiedził mnie mistrz klawiatury, bo inaczej nie mogę Go nazwać, i naprawił cóś. Cokolwiek to było - teraz działa. Jak muł, jak żółw - ale jest. Staruszek jest lekko obciążony różnymi programami i antywirusami ale dzielnie pełznie. Mam na ten przykład prognozę pogody na poszczególne dni i ciąg pięciu i godzinową. Lubię :) I jakieś cuda wianki jak powiększanie literek i gg ( po co mi to?) i cósie nierozpoznane. I w gratisie hip-hop. Po prostu nowy sprzęt :)
Napięcie, ganianie i robótki domowe zaczynają mi się zwracać. Z lekka poleciała odporność i coś mnie łapie. Wykluwa się pomalutku.
Łazienka kawałkiem odświeżona. Sufit wygląda względnie. Żadne mistrzostwo świata - a zacieków nie widać. Technika była taka :D warstwa akrylowej, warstwa olejnej i tak 2x. I jest ok. Nie ma zacieków, nie ma plam a biel razi oczęta me )
Plan na przyszłościowe malowanie jest taki, żeby jednak użyć ciemniejszej, kolorowej farby. Zostały mi jeszcze małe poprawki ale to pryszcz :)
Dopadła nas hurtem katastrofa w postaci rujki Kotoloty. Drze japę cyklicznie, mrauuuu, auuuu, mruuuu, w różnych tonacjach i konfiguracjach. No właśnie teraz mamy - ouuuu! Sypiamy w związku z tym średnio. Wstaję rano jak na kacu z niewyspania. A ta się pruje i pruje, pełza miotana spazmami żądzy, mizia się lubieżnie. Tylko co mnie do tego? Wszak nie zaspokoję jej :DDD
W każdym razie odwiedził mnie mistrz klawiatury, bo inaczej nie mogę Go nazwać, i naprawił cóś. Cokolwiek to było - teraz działa. Jak muł, jak żółw - ale jest. Staruszek jest lekko obciążony różnymi programami i antywirusami ale dzielnie pełznie. Mam na ten przykład prognozę pogody na poszczególne dni i ciąg pięciu i godzinową. Lubię :) I jakieś cuda wianki jak powiększanie literek i gg ( po co mi to?) i cósie nierozpoznane. I w gratisie hip-hop. Po prostu nowy sprzęt :)
Napięcie, ganianie i robótki domowe zaczynają mi się zwracać. Z lekka poleciała odporność i coś mnie łapie. Wykluwa się pomalutku.
Łazienka kawałkiem odświeżona. Sufit wygląda względnie. Żadne mistrzostwo świata - a zacieków nie widać. Technika była taka :D warstwa akrylowej, warstwa olejnej i tak 2x. I jest ok. Nie ma zacieków, nie ma plam a biel razi oczęta me )
Plan na przyszłościowe malowanie jest taki, żeby jednak użyć ciemniejszej, kolorowej farby. Zostały mi jeszcze małe poprawki ale to pryszcz :)
Dopadła nas hurtem katastrofa w postaci rujki Kotoloty. Drze japę cyklicznie, mrauuuu, auuuu, mruuuu, w różnych tonacjach i konfiguracjach. No właśnie teraz mamy - ouuuu! Sypiamy w związku z tym średnio. Wstaję rano jak na kacu z niewyspania. A ta się pruje i pruje, pełza miotana spazmami żądzy, mizia się lubieżnie. Tylko co mnie do tego? Wszak nie zaspokoję jej :DDD
Obsmialam sie:)) Wy to sie macie z tymi kotami i kocicami:)) Jak nie kastracja, to ruja, ja to tylko ewentualnie z wlasna ruja walczyc musze:)) Wykastrowac sie nie dam:P
OdpowiedzUsuńOj, znam to, miałam tak ze swoja kotką kiedyś, ale wtedy to wcale nie dało się spać!
OdpowiedzUsuńKastracji mówimy stanowcze TAK!
I to kolejny powód (po wstawaniu świtem by wypuścić kota),że wolę mojego kundla:))
OdpowiedzUsuńStar, mogłabym Cie pomiziać (ale nie lubieżnie:))