Pewnie to znacie :D Idziecie po coś i nagle - pustka w głowie. Co ja właściwie chciałam? Po
co idę? Czego szukam? Takie dobro dopadło mnie kiedyś na szkolnej akademii. Przyszła na mnie
kolej - miałam wyrecytować wiersz - i dupa. Tylko echo pod czaszką. Co przeżyłam, to moje :/
I teraz też tak mam ale w innej dziedzinie.
Rzecz dotyczy sprzątania. Wstaję zwarta i gotowa do działania i znów echo! Szlag mnie
trafia, bo jak wszędzie i tu jest potrzebna odrobina inteligencji, żeby nie miotać się jak
kretyn, a tu nic. W związku z tym ogarniam co widać a na więcej mnie nie stać ;0
Ta pustka to rzecz przewrotna. Lubiłam sobie siedzieć w medytacji i zdalaczynnie penetrować
różności. Przeważnie jednak usiłowałam mniej lub bardziej intensywnie osiągnąć stan nazywany
przez mistrzów ezoteryki "pustką".
Techniki były różne - od uprzejmego pozwolenia na przelecenie się myślom i obrazom do
brutalnego rozdzielenia na lewo i prawo, na zasadzie WON TERAZ JA. I oczywiście efekty były
mało mistrzowskie.
A teraz bez niczego - pustka czyli nic w głowie:/ Pewnie juz wysprzątałam swój kawałek
podłogi do końca życia z zapasem :D
Żarty żartami, ale jakieś coś mnie dopada, coś jak wampir i wysysa z energii. Nie wiem jak
się przed tym ochronić. Może macie jakieś metody?
co idę? Czego szukam? Takie dobro dopadło mnie kiedyś na szkolnej akademii. Przyszła na mnie
kolej - miałam wyrecytować wiersz - i dupa. Tylko echo pod czaszką. Co przeżyłam, to moje :/
I teraz też tak mam ale w innej dziedzinie.
Rzecz dotyczy sprzątania. Wstaję zwarta i gotowa do działania i znów echo! Szlag mnie
trafia, bo jak wszędzie i tu jest potrzebna odrobina inteligencji, żeby nie miotać się jak
kretyn, a tu nic. W związku z tym ogarniam co widać a na więcej mnie nie stać ;0
Ta pustka to rzecz przewrotna. Lubiłam sobie siedzieć w medytacji i zdalaczynnie penetrować
różności. Przeważnie jednak usiłowałam mniej lub bardziej intensywnie osiągnąć stan nazywany
przez mistrzów ezoteryki "pustką".
Techniki były różne - od uprzejmego pozwolenia na przelecenie się myślom i obrazom do
brutalnego rozdzielenia na lewo i prawo, na zasadzie WON TERAZ JA. I oczywiście efekty były
mało mistrzowskie.
A teraz bez niczego - pustka czyli nic w głowie:/ Pewnie juz wysprzątałam swój kawałek
podłogi do końca życia z zapasem :D
Żarty żartami, ale jakieś coś mnie dopada, coś jak wampir i wysysa z energii. Nie wiem jak
się przed tym ochronić. Może macie jakieś metody?
Ja tą pustkę nazywam zawieszeniem, metody nie mam, nie walczę i czekam aż minie. Na szczęście jak na razie to stan przejściowy, będę się martwić jak się na dłużej "zawieszę" ...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
to chyba jesień, minie z wiosną :))
OdpowiedzUsuńJa zawsze a taka pustkę mam CEL ... zawsze coś robię ;) nie ważne co byle by robić :)
OdpowiedzUsuń