z netu |
Dreszcze przechodzą po człowieku jak słucha, że banda oficjalnie zorganizowanych przestępców, pod nazwą Policja, napada na ludzi w miejscach wybranych wg własnego widzimisie.
Poniżanie, katowanie, wielokrotne używanie paralizatora... po prostu horror. Na wieczorze kawalerskim.
Od lat to się dzieje. Wieści dochodzą różne. Ja słyszałam o sprawie Przemyka - zawsze, we Wszystkich Św. chodziłam z rodziną na jego grób. Licealista. Jak to wczoraj w reportażu określono - przypadkowo zamordowany. O ile można przypadkiem nazwać wyrywanie paznokci, bicie do nieprzytomnosci i żywcem zamurowanie. Istotnie! Przypadek!!
Nie twierdzę, że cała Policja jest tego rodzaju. Ale takie wydarzenia kładą się cieniem na tem aparacie wspomagania PL.
Ciągle człek ma nadzieję, że ich zadaniem jest bezpieczeństwo przeciętnego obywatela.
Zamuleni relacjami dotyczacymi angielskiej Police czasem tracimy kontakt z rzeczywistością.
Bo ja jakoś nie widuję psimenów, żeby pomagali staruszkom przechodzić przez ulicę, żeby zalanego gostka odstawiali do domu.
Widzę ich raczej jak notorycznie w metrze i na ulicach wiskają młodych ludzi. Legitymuja, przeszukują plecaki. Widzę jak czepiają się właścicieli psów. I szukają powodu do "interwencji". A to kupka nie dośc szybko uprzątnięta, a to psina luzem biega, co jest przecież zagrożeniem życia i zdrowia społeczeństwa.
O chłopcach radarowcach pisać ni ma co, bo wicie i sami rozumicie. Zresztą mechaniczny łapacz/radar ich zacnie zastępuje.
Z czasów wdzięcznej młodości pamiętam milicjantów z upodobaniem pałujących pijaków. Takich na zgonie... co to ani rączką ani nóżką. Wykazywali się. Ale wytedy było wredne państwo. W różnych miejscach umieszczone były budki z piwem, gdzie człowiek pracy socjalistycznej mógł swe nadwątlone akordem członki wzmocnić. I czasem, szczególnie po wypłacie nadmiernie się pokrzepiał. Wtedy wkraczali dzielni chłopcy :D Krawężniki znaczy się.
Pamiętam tyż swoje beztroskie rajdy w czasie stanu wojennego i zamieszek na Starówce. Łaziłam pomiędzy ZOMOwcami i milicjantami i nawet włos mi z głowy nie spadł. Nawet pogadać się dało. Co było potem to wiadomo, choćby z filmów. Ja z przyjaciółką do Leców żeśmy Podwalem gnały z chustkami na twarzy. Gaz robił swoje! Ale to była sytuacja innego rodzaju.
O UB-ecji gadać nie będe bo to inna para kaloszy. Inny sort.
Ale z własnego podwórka mogę dwa przykłady podrzucić. A co?
Pierwszy- zakatowany przez kolegów wujek, mąż mojej ukochanej Cioci. Zakatowany, bo odmówił torturowania aresztantów.
Drugi- torturowany na Mostowskich mój Dziadek w obecności mojego Tatusia, który od tej chwili zaczął się jąkać.
Wniosek oczywisty wypływa taki. Polska policja to nie brytyjski Bobek ale zawsze i przede wszystkim sługus rządu jaki by nie był.
A ja kretynka zawsze słałam dzieci na wrazie czego po wsparcie do Policji :/
Od tamtych czasów trochę się zmieniło, co nie oznacza, że zwyrodnialców nie ma także w Policji. Ponoć władza odbija.
OdpowiedzUsuńWitaj
OdpowiedzUsuńTwój blog jest bardzo niebanalny i będę wpadać jeśli pozwolisz:)
Pozdrawiam Ilona
Witam :) Zapraszam. Blog jest taki jak ja. Jakiś :)
Usuń