środa, 5 września 2012

Galopem po Warszawie

z netu. buciki jak dla mnie :D
Dziecię przyniosło nowy plan lekcji. Klasa maturalna. Pierwsze co rzuca się w oczy to kosmiczna ilość zajęć z WF-u. 9 godzin.

I nie ma tak, że co dzień po jednej. Pogrupowane są w bloki 2-3 godzinne. To samo z matematyką, polskim.
Po jednej chemi, biologi  tygodniowo ale za to 2 religie. I w zasadzie po co? Wolałabym dwie biologie jeśli już. I etykę. Ale w tej szkole jej się nie uskutecznia.

Coroczny idiotyzm zaliczony. Czyli wpisywanie do zeszytu na nowo sposobu oceniania ucznia. Fajny sposób na zabicie czasu. 2 godziny z głowy, jakby nie można było tego skserować. I tak jest na każdym przedmiocie. Proponowałam Młodej żeby zrobiła sobie ksero z ubiegłych lat. Może by i zrobiła, tylko co z wolnym czasem. I tak musi odsiedzieć co swoje, więc woli pisać i się nie wychylać. 

Wieczorkiem ze spisem ganiałyśmy po księgarniach. Zama mogłaby  to załatwić, lub ja, ale we dwóch fajniej i jest czas na pobycie razem. Brakuje nam ze szczątkowego spisu podręcznika do matmy. Poszukamy w necie.

Repetytorium z anglika jedyne 64zł. Nie ma taniej. Zbiór zadań i cudów wianków z matmy - nówka 50zł. Udało się nabyć uzywany za  29.

Przed nami jeszcze biologia, chemia, WOS, rusek, religia, informatyka.

Niby na stronie szkoły podany jest spis podręczników, ale trochę mija się z prawdą :/

W drodze powrotnej spotkałam znajomą i mamę koleżanki poTomka. Zasiadłyśmy na ławce pod blokiem jak stare kwoki i zaczęło się :D Przeleciałyśmy się galopem po wydarzeniach mniej lub bardziej bliskich. O pracy, zwolnieniach oczywiście też. Ona już nawet bez stresu mówiła, że w tym roku poszalała. Przepracowała aż 5 dni. Wspomniałyśmy Jej córkę Patrynię. Dwa lata temu zginęła w wypadku samochodowym wioząc koleżankę do lekarza, bo karetka nie raczyła przyjechać. A miało być tak pięknie. Właśnie dostała się na studia i była na obozie integracyjnym ze swoją grupą. Gdzie tu sprawiedliwość?

I poTomek zajrzał na osiedle. Pozostawił po sobie jak zwykle le swąd. Olewam jakby kto pytał. Sam o sobie świadczy.

W domu padłam. Na łoże me cudowne wraz saganem herbaty i kawałem czekolady. Stopy do wymiany. Z powodu wizyty na "prominenckim" osiedlu - patrz Marina - zmuszona byłam założyć normalne buty. Boli, oj boli... A osiedle wcale nie takie nadzwyczajne :) Oddzielone od ulicy parkiem osiedlowym, zaopatrzone wewnętrznie w system jeziorek, wysepek, wodospadów, alejek spacerowych, placów zabaw, sklepów niczym specjalnym się nie wyróżnia. Można z niego nie wychodzić przez całe życie.

(A w okresie powojennym był to doskonały teren dla młodych buszmenów np. mojego Taty.  Teraz nazywa się to grupa rówieśnicza, niegdyś banda :) łobuziaków, szeleli po ugorach z bronią ostrą. Takie skarby w starannie przeczesanej przez saperów mozna było znaleźć :D)

I tak się skończył dzień drugi :)

PS. Zamówiona kurierem książka do matmy ~ 40 zł - merde!

PS2. Ubezpieczenie - 43 zł.- zajebiście :/

4 komentarze:

  1. Witaj! A ponoć ma być gorzej... Oraz dzięki za wsparcie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam jakieś ksiazki z klasy maturalnej: jakieś zbiory zadań z matmy, angielskiego....córka dopiero co maturę zdawała.

    OdpowiedzUsuń
  3. Na te chwilę potrzebna " Matematyka w otaczającym nas świecie' Poziom podstawowy - PODKOWA do III klasy. Jeśli masz chętnie odkupię. Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ludka, czytam juz od jakiegos czasu. I widze ze bratnia dusza:) nie komentuje bo tak mam.
    Dzisiaj stwierdzilam ze
    fakt ze nie mam dzieci ma sens. ..
    Nie dalabym rady. I podziwiam.



    OdpowiedzUsuń