Ucieszona chłodkiem nadrabiałam zaległości i latałam jak z propelerem. A to do ksero, a to do apteki i w okolice, a to do sklepu co to tanio, że prawie za darmo. Wracałam zeń z wózkiem i koszykiem zapakowanym na maxa i chichot dyjabelski wyrywał mi się z gardła. No bo, wicie-rozumicie, wydać 70 zł i mieć żarcia na prawie 2 tygodnie? Faktem jest, że tym razem głównie owoce, warzywa i białko. Żadnych przetworzonych rzeczy poza paluchami z ryby.
Fruwałam jak ten motylek i w pewnym momencie zeszło ze mnie powietrze. Ot, tak, na pstrykniecie. Siadłam i już się nie podniosłam. A dziś bardzo wiem że mam pięty. A nie przypominam sobie cobym była na jakiś torturach.
Nic to! Trudno! Dzisiejszy gry plan musi być zaliczony a zgon będzie pierwsza klasa :/
Coś ostatnio nerwowo w domecku. Może temu, że zakomunikowałam, że skoro sa 3 baby w domu to robota też do 3 należy. Ja gotuję co 3 dni. Piorę, sprzątam, odkurzam. Koleżanki domowniczki, o! przepraszam Matko i Córko prędzej lewą nogą się przeżegnają, niż same sobą coś zrobią. Trochę przesadzam bo Matko zmywa naczynia nie gonione, a i wymagać od Niej super aktywności trudno.
A popędzam z lekka bacikiem coby się zupełnie nie rozdziamdziała.
Na boleści różnej treści, co to dopadają mnie czasem, znalazłam metodę. Metoda zakłada, że to świństwo nerwicowe i w związku tym jak zaczyna boleć zajmuję się intensywnie sensownymi mniej lub bardziej rzeczami.
Efekt aktywności widoczny od razu. Ta ciąża urojona - tak 5 miesiąc - ginie z dnia na dzień. Zaczynam w końcu przypominać sama siebie. :)
Na stópkach :) ulubione plastiki. Miętkie som ode-dna :)
Zaparcia też dostałam na chleb. 2 kromki dziennie. Woda, kawa, herbatka wielopoziomowa, jeden posiłek z samych owoców lub warzyw, białko z warzywami jak na razie wystarcza.
Żeby nie było, że jestem masochistka. Słodycze też podżeram. Wczoraj opędzlowałam ponad połowę czekolady :) Lobla była :)
Fruwałam jak ten motylek i w pewnym momencie zeszło ze mnie powietrze. Ot, tak, na pstrykniecie. Siadłam i już się nie podniosłam. A dziś bardzo wiem że mam pięty. A nie przypominam sobie cobym była na jakiś torturach.
Nic to! Trudno! Dzisiejszy gry plan musi być zaliczony a zgon będzie pierwsza klasa :/
Coś ostatnio nerwowo w domecku. Może temu, że zakomunikowałam, że skoro sa 3 baby w domu to robota też do 3 należy. Ja gotuję co 3 dni. Piorę, sprzątam, odkurzam. Koleżanki domowniczki, o! przepraszam Matko i Córko prędzej lewą nogą się przeżegnają, niż same sobą coś zrobią. Trochę przesadzam bo Matko zmywa naczynia nie gonione, a i wymagać od Niej super aktywności trudno.
A popędzam z lekka bacikiem coby się zupełnie nie rozdziamdziała.
Na boleści różnej treści, co to dopadają mnie czasem, znalazłam metodę. Metoda zakłada, że to świństwo nerwicowe i w związku tym jak zaczyna boleć zajmuję się intensywnie sensownymi mniej lub bardziej rzeczami.
Efekt aktywności widoczny od razu. Ta ciąża urojona - tak 5 miesiąc - ginie z dnia na dzień. Zaczynam w końcu przypominać sama siebie. :)
Na stópkach :) ulubione plastiki. Miętkie som ode-dna :)
Zaparcia też dostałam na chleb. 2 kromki dziennie. Woda, kawa, herbatka wielopoziomowa, jeden posiłek z samych owoców lub warzyw, białko z warzywami jak na razie wystarcza.
Żeby nie było, że jestem masochistka. Słodycze też podżeram. Wczoraj opędzlowałam ponad połowę czekolady :) Lobla była :)
Lobla, haha, widzę, że druga połowa w trakcie pisania ;)
OdpowiedzUsuńTak, tak, tak :D I czytania :D
OdpowiedzUsuń