Kard z filmu "13 Dzielnica"
twórcza mediów nie zna granic. Ich gości zresztą też. Jajec nie ma a oni biją pianę, znaczy się rozwijają wątek uroczystości związanych z rocznicą Powstania Warszawskiego. Wczoraj w Tv przez momemt oglądałam wypowiedź jakiegoś kałmuka z górnej póki dotyczącej gwizdów i okrzyków min. na Kopcu Czerniakowskim. Prócz tego, że ciśnienie mi skoczyło, to gość wprawił mnie w niemy zachwyt inwencją twórczą. Za kolegą mego syna powtórzę -"JEBANIUTKI O_O!"
Słowo to, jak i całe zdarzenie, które wywołało taki komentarz zostało utrwalone na filmie, ktory miałam okazję oglądać. poTomek miał w czasach nie całkiem odległych fazę na jackas. To sposób poruszania się głównie w przestrzeni miejskiej z pominięciem oficjalnych ciągów komunikacyjnych. Tak w skrócie można zdefiniować ten trend.(?)
Faza na hardkora miała też inne oblicza. Chwała Bogu na wysokościach, że o pewnych zdarzeniach dowiadywałam się po fakcie, gdy Chłopina cały i zdrowy zdawał relację. A to o przełamywaniu strachu, lęku wysokości co w efekcie skończyło się na wspinaczce na komin elektrociepłowni, a to o przekraczaniu mostu na Wiśle w Warszawie przęsłami lub zwiedzaniu wszelkiej maści dachów bez zabezpieczeń.
Jak zwał tak zwał, kiedyś nazywało się to ułańską fantazją. Mnie też sie zdarzała.
Miałam etap w swoim życiu, gdy zajmowałam się akwizycją. Duperszwance rozrywkowe, czyli płyty i kasety z cowerami.
Zdarzyło się, że trafiłam na peryferia. Jedyne miejsce gdzie występowała satysfakcjonująca mnie liczba potencjalnych nabywców to była jednostka wojskowa pilnie strzeżona, obwieszona duuuużą ilością tabliczek różnej treści. W domu czekały dzieciny, więc podciagnęłam muszkieterki, strzepnełam spódniczkę, napuszyłam kołnierz w kożuszku i krokiem zdecydowanym skierowałam sie do bramy.
Stanęłam oko w oko z uzbrojonym wartownikiem i tonem nie znoszacym sprzeciwu zarządałam doprowadzenia mnie do dowództwa. Chłopina zdurniał. Chyc za telefon i tłumaczy się w drobny maczek. Kica do mnie i pyta kim jestem. Tonem zdecydowanym zarządałam widzenia z naczalstwem podając swoje nazwisko. Bidulek znów kic, kic do telefonu. Anonsuje mnie już w pozycji na baczność. Po minie `strażnika widzę, że Ci po drugiej stronie słuchawki zupełnie zdurnieli, ale co tam :D Raz się żyje i raz umiera. Brama staneła otworem, porucznik prowadzi mnie gdzieś! Bo za skarby świata nie wiem gdzie i jak się to skończy.
Trafiłam do miejsca, w którym dominowały baaardzo męskie zapachy i było kilku facetów w garniturkach typu moro. Szczeliłam okiem, szybko obrachowałam potencjalne zyski i zaczynam:
-Dzień dobry :D Ja do panów w bardzo nietypowej sprawie ;DDDDD
W facetów jakby piorun szczelił. Porucznik wedle regulaminu:
-Panie Generale, proszę o pozwolenie odejscia czy cóś w tem guście
Nie powiem, żem to słysząc nabrała wigoru. Przeciwnie, troche słabo mi się zrobiło, ale słowo się rzekło-kobyłka u płota.
Ciagnę temat, otwieram torebusię z dobytkiem a oni oczęta maja coraz większe, z niedowierzaniem patrzą na mnie i na to co sie dzieje. Widzę jak im zwoje mózgowe falują. Wreszcie któryś nie wytrzymuje i wybucha
-Kto pania wpuscił? To nie bazar. Żadnego handlu tu nie będzie!
-Strażnik-ja na to, głosem umierajacej dziewicy
Konsternacja. W końcu żołnierz to facet. Podziałało. Kazali siadać i czekać na adiutanta, który mnie miał odprowadzić.
Grzecznie siedzę i czekam. Uczucia mam mieszane. Z jednej strony się cieszę, że kabała, w którą się wpakowałm zaraz skończy się bez bólu. Z drugiej, aż kipi we mnie ze złości, że nic nie zarobię. Myslę sobie, nie to nie! To się zabawię przynajmniej na wasz koszt i z miną - buzia w ciup i raczki w małdrzyk - podciagam muszkieterki. Czuję niemal fizycznie narastające zainteresowanie. Nie ma co ukrywać. Facet to narzędzie proste i w efekcie słyszę
-No, jak już Pani tu przyszła, to może pokaże nam te kasety
Zabawy ciąg dalszy
-Czas minął drodzy Panowie - ja na to tonem carycy Katarzyny i z niewinna minką poprawiam koroneczki i fałdeczki spódniczki. Jeszcze tylko błyszczyk na usta i gotowa.
Siedzę i w środku wiję się ze śmiechu. Widok byłby paradny dla kogoś z boku. Obskurny, mroczny pokój, na środku apetyczna lasia i stado facetów, którzy nie mogą NIC. No, może nie tak do końca, bo propozycja wymiany numerów telefonicznych jest propozycją, ale strzelam focha i z wysokości swojej kobiecości tę jakże nędzną propozycję odrzucam :DD
twórcza mediów nie zna granic. Ich gości zresztą też. Jajec nie ma a oni biją pianę, znaczy się rozwijają wątek uroczystości związanych z rocznicą Powstania Warszawskiego. Wczoraj w Tv przez momemt oglądałam wypowiedź jakiegoś kałmuka z górnej póki dotyczącej gwizdów i okrzyków min. na Kopcu Czerniakowskim. Prócz tego, że ciśnienie mi skoczyło, to gość wprawił mnie w niemy zachwyt inwencją twórczą. Za kolegą mego syna powtórzę -"JEBANIUTKI O_O!"
Słowo to, jak i całe zdarzenie, które wywołało taki komentarz zostało utrwalone na filmie, ktory miałam okazję oglądać. poTomek miał w czasach nie całkiem odległych fazę na jackas. To sposób poruszania się głównie w przestrzeni miejskiej z pominięciem oficjalnych ciągów komunikacyjnych. Tak w skrócie można zdefiniować ten trend.(?)
Faza na hardkora miała też inne oblicza. Chwała Bogu na wysokościach, że o pewnych zdarzeniach dowiadywałam się po fakcie, gdy Chłopina cały i zdrowy zdawał relację. A to o przełamywaniu strachu, lęku wysokości co w efekcie skończyło się na wspinaczce na komin elektrociepłowni, a to o przekraczaniu mostu na Wiśle w Warszawie przęsłami lub zwiedzaniu wszelkiej maści dachów bez zabezpieczeń.
Jak zwał tak zwał, kiedyś nazywało się to ułańską fantazją. Mnie też sie zdarzała.
Miałam etap w swoim życiu, gdy zajmowałam się akwizycją. Duperszwance rozrywkowe, czyli płyty i kasety z cowerami.
Zdarzyło się, że trafiłam na peryferia. Jedyne miejsce gdzie występowała satysfakcjonująca mnie liczba potencjalnych nabywców to była jednostka wojskowa pilnie strzeżona, obwieszona duuuużą ilością tabliczek różnej treści. W domu czekały dzieciny, więc podciagnęłam muszkieterki, strzepnełam spódniczkę, napuszyłam kołnierz w kożuszku i krokiem zdecydowanym skierowałam sie do bramy.
Stanęłam oko w oko z uzbrojonym wartownikiem i tonem nie znoszacym sprzeciwu zarządałam doprowadzenia mnie do dowództwa. Chłopina zdurniał. Chyc za telefon i tłumaczy się w drobny maczek. Kica do mnie i pyta kim jestem. Tonem zdecydowanym zarządałam widzenia z naczalstwem podając swoje nazwisko. Bidulek znów kic, kic do telefonu. Anonsuje mnie już w pozycji na baczność. Po minie `strażnika widzę, że Ci po drugiej stronie słuchawki zupełnie zdurnieli, ale co tam :D Raz się żyje i raz umiera. Brama staneła otworem, porucznik prowadzi mnie gdzieś! Bo za skarby świata nie wiem gdzie i jak się to skończy.
Trafiłam do miejsca, w którym dominowały baaardzo męskie zapachy i było kilku facetów w garniturkach typu moro. Szczeliłam okiem, szybko obrachowałam potencjalne zyski i zaczynam:
-Dzień dobry :D Ja do panów w bardzo nietypowej sprawie ;DDDDD
W facetów jakby piorun szczelił. Porucznik wedle regulaminu:
-Panie Generale, proszę o pozwolenie odejscia czy cóś w tem guście
Nie powiem, żem to słysząc nabrała wigoru. Przeciwnie, troche słabo mi się zrobiło, ale słowo się rzekło-kobyłka u płota.
Ciagnę temat, otwieram torebusię z dobytkiem a oni oczęta maja coraz większe, z niedowierzaniem patrzą na mnie i na to co sie dzieje. Widzę jak im zwoje mózgowe falują. Wreszcie któryś nie wytrzymuje i wybucha
-Kto pania wpuscił? To nie bazar. Żadnego handlu tu nie będzie!
-Strażnik-ja na to, głosem umierajacej dziewicy
Konsternacja. W końcu żołnierz to facet. Podziałało. Kazali siadać i czekać na adiutanta, który mnie miał odprowadzić.
Grzecznie siedzę i czekam. Uczucia mam mieszane. Z jednej strony się cieszę, że kabała, w którą się wpakowałm zaraz skończy się bez bólu. Z drugiej, aż kipi we mnie ze złości, że nic nie zarobię. Myslę sobie, nie to nie! To się zabawię przynajmniej na wasz koszt i z miną - buzia w ciup i raczki w małdrzyk - podciagam muszkieterki. Czuję niemal fizycznie narastające zainteresowanie. Nie ma co ukrywać. Facet to narzędzie proste i w efekcie słyszę
-No, jak już Pani tu przyszła, to może pokaże nam te kasety
Zabawy ciąg dalszy
-Czas minął drodzy Panowie - ja na to tonem carycy Katarzyny i z niewinna minką poprawiam koroneczki i fałdeczki spódniczki. Jeszcze tylko błyszczyk na usta i gotowa.
Siedzę i w środku wiję się ze śmiechu. Widok byłby paradny dla kogoś z boku. Obskurny, mroczny pokój, na środku apetyczna lasia i stado facetów, którzy nie mogą NIC. No, może nie tak do końca, bo propozycja wymiany numerów telefonicznych jest propozycją, ale strzelam focha i z wysokości swojej kobiecości tę jakże nędzną propozycję odrzucam :DD
To na co młody mial faze to PARKOUR a nie jackass :P Jackass to program TV o paczce rozrywkowych facetow ;)
OdpowiedzUsuńUpsssss. Dzięki za sprostowanie. Mea culpa :)
OdpowiedzUsuń