Lato 1983.JPG |
Wiek nastoletni jest najgłupszym z możliwych. Szaleją hormony - tak nam mówi nauka, choć nie wiedzieć czemu, z relacji starszych oni jakoś tego nie doświadczyli. W głowie się burzy a jednocześnie trzeba podejmować decyzje stanowiące o całym życiu. Trochę to głupie, ale taka jest zasada. Model amerykański zakłada różne opcje od samodzielności po przekroczeniu 18 roku życia, do wsparcia aż do osiągnięcia pierwszych znaczących sukcesów. To opcja dla finansowo zaawansowanych. A jak to w PL wyglada? Starzy po trupach ciągną dzieci w górę. Dzieci z uporem godnym lepszej sprawy w przeważającej większości ciągną w dół. Model pierwotny grup rówieśniczych jest bardziej atrakcyjny od świetlanej przyszłości. Z czego to wynika? Po pierwsze z braku komunikacji w rodzinie, czyli zwyczajnych rozmów. A także brak autorytetu, nadmierna opiekuńczość i pobłażanie.
Pamietam gdy Pierworodna kończyła podstawówkę. Żebrałam, żeby choc na 5 minut przysiadła nad chemią. To 5 minut wystarczyłoby. Zdolna nieprzeciętnie chwytała wszystko w lot. No i oczywiście pośliznęła sie na chemii. Zabrakło Jej punktu czy dwóch. Nie było dramatu bo i tak dostała się do dobrego LO. Ale... mogła być w jednym z 5 najlepszych w Warszawie.
Młody - klasa informatyczna - " Mamo, czy ty wyobrażasz sobie, żebym siedział w jednym miejscu i pisał programy komputerowe?" Ja tak, on nie. W efekcie pracuje na budowie i choć nie narzeka, wiem, że żałuje. No cóż, pociag odjechał.
Ja kilkakrotnie próbowałam nadrobić zaległości edukacyjne. Nie wyszło. Były ważniejsze rzeczy do ogarnięcia a teraz nie wiem czy jest sens. Niewątpliwie brakuje mi jakiegoś uporządkowania w tym co wiem. Dalej jest we mnie ogromna ciekawość i chęć poznania. Ale ciągle na plan pierwszy wychodzi praca, której brak, choć krok po kroku staram się odbudować finansowe podstawy. Wiem z doświadczenia, że potrzebuję na to przynajmniej dwóch lat. Szybciej się nie da. Może nawet dłużej to potrwać. Kryzys, bezrobocie.
Wiek średni też nie należy do najlepszych. Nie wiem jak tam z facetami, ale odnoszę wrażenie, że też im lekko nie jest. Kobiety przekwitają. Skoki hormonalne - uderzenia zimna i gorąca, huśtawki nastrojów. Zaczyna się sypać coś co zawsze dobrze funkcjonowało. Dzieciaki wyfruwają z domu i robi się coraz puściej dokoła. Z jednej strony przyjmowałam to z ulgą, bo miałam coraz mniej sił na ogarnianie wszystkiego, z drugiej ogromna tęsknota. I faza nr1. Idealizowanie przeszłości. Chore. Wiem. Faza nr2 to akceptacja faktów a przynajmniej bardziej realne spojrzenie wstecz i tu zaczyna boleć. Bo wcale tak pięknie to wszystko nie wyglądało. Wiecznie w pędzie w sezonie, nadrabianie jakiś zaległości a poza sezonem walka o przetrwanie i poukładanie tego co się rozsypało. Wyrzuty sumienia, że nie dostrzegałam, mijałam pewne znaki, zdarzenia. I próba wytłumaczenia przed samą sobą. Różnie to bywa.
Co chciałam osiągnąć? Przede wszystkim zapewnić wszystko co możliwe dzieciakom. Jeśli powiedziałm A to i B też musi być jako naturalna i oczywista konsekwencja. Dwa małżeństwa, dwa rozwody, dziadowskie alimenty, trójka dzieci+babcia i sama do ogarniania. Nie moge powiedzieć, że Mama nie pomagała. Owszem, na swój sposób. Tak jak uważała za słuszne. Próby ustalenia pewnych zasad zawsze spalały na panewce. A, że byłam zależna mieszkaniowo od Niej, uważała, że ma prawo do ingerencji na każdej płaszczyźnie. Mój autorytet jako rodzica zdechł w związku z tym zanim miał okazję się narodzić. Gównianie, bo najbardziej odbiło się to na dzieciakach.
Do czego doszłam? Do narożnika. Nie poddaję się. Czeka mnie kolejna walka, tym razem o sibebie.
Co moge podpowiedzieć tym, którzy są młodymi rodzicami? Nie opowiadać bajek i bzdur. Przedstawiać świat taki jaki jest we wszystkich jego odcieniach, oczywiście odpowiednio do wieku. Surowo karać za przewinienia i pozwalać ponosić konsekwenje a jednocześnie kochać całym sercem. Odpowiednio motywować. Co do tego ostatniego mam bardzo mieszane uczucia, bo tak naprawdę w przeważającej większości wypadków sprowadza się to do przekupstwa. Zrobisz maturę - dostaniesz samochód. Zdasz z dobrymi wynikami do LO - wyjedziesz tam gdzie chcesz, choćby miał to być drugi koniec świata. Z perspektywy młodego jest to uczciwe, bo przecież ciężko pracował w szkole. Nie dociera do niego, że jakby łaski nie robił, bo to jego obowiązek.
Sierpień 2012. JPG |
A poza wszystkim omijać wszystkie rafy i z uśmiechem podchodzić do życia.
Kochanie, zeby to tak z tymi latoroslami latwo bylo, bo mojej to nawet wytlumaczyc sie nie da, ma swoj rozum i juz. Dzieki czemu po polsku bardzo slabo mowi i pisze, bo przeciez po co sie uczyc jezyka ojczystego... Oj dopiero dostanie po tylku jak moje plany sie zrealizuja, bo na Podlasiu to sie moze w roznych jezykach porozumiewac, ale raczej nie po angielsku!
OdpowiedzUsuńbuziaki
Najlepsza jest w tym wszystkim puenta;) Sama wielokrotnie katowalam sie takimi przemysleniami, czesto dzielilam sie nimi z Juniorem, ktory wreszcie nie wytrzymal i powiedzial cos madrego:)) A brzmialo to mniej wiecej tak "mamo WSZYSCY rodzice robia cos nie tak, a juz z perspektywy czasu i wynikow WSZYSCY w jakis sposob rozwalaja dzieciom zycie. przestan marudzic, zrobilas co umialas najlepiej i to sie liczy. przestan o tym myslec, bo ja i tak uwazam, ze zrobilas najlepiej jak moglas". No i chyba przestalam:))
OdpowiedzUsuńDzięki dziewczyny :)
OdpowiedzUsuń