niedziela, 11 października 2015

tia..

Widok za oknem chwilowo nie nastraja do spacerów. kadłub nie przyjmuje do wiadomości zimniochy. szron na trawie, szron na kwieciu zginionym przez zamróz. poranna kawa i papieros urasta do rangi wyzwania. niema, że wstajesz z łózka, przeciągasz się, po omacku robisz kawę, bierzesz kubas w łapę, wychodzisz przed chatynke i bladym świtem szukasz cienia i przeciągu. teraz uzbroić się trzeba przeciw podstępnemu padalcowi-zimnu. więc na chybcika dresik, więc jedna bluzka, druga, bluza, ocieplaczyk i cośkolwiek na głowę, żeby resztki rozumu nie zamarzły. i nie dupcys krzesełkiem jeno raźno przebierasz nogima. doopa zimna, z pewnością można to rzec.
cóż, nadszedł czas, że trzeba powyciągać z zakamarów paltociki i kamaszki. rękawiczuszki i czapelindki, szaliki i chusty. tudzież niewymowne pantalonami zwane lub reformami, co jak w mordę przylega do okoliczności.
paczę za okno i słonecznik, który drzewiej zdradzał objawy depresji, teraz wyschnięte członki otulił szadzią przemijania. płodna pelasia porzuciła strojne szatki.
zimowe zapasy dla ptaszorów naturą robione szklanymi koralikami dyndolą. martwy zwis. i na to czekałam. czas na zbiory czarnego bzu. co się dało polazło w korzenie, w owockach zostało dobre. czas na przerób.
wiedza nabyta dziadkiem mówi, że i śliwkom przemarznięcie dobrze robi. słodsze, mniej cukru do konfitur potrzeba. zimniocha chyba wszystko dosładza. mądra jucha. przeca przemarznięte ziemniaki też są słodkie.
sikory buszują na winorośli. podciamkują owocki, podskubują suche łby słonecznicze. czterołape snują się znudzone, czasem podszczekują dla rozgrzewki, uwalą się na zamrozie.


a mnie to po prostu bawi ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz