środa, 22 sierpnia 2012

Samotność

   Niedaleko mnie mieszka młody człowiek. Zupełnie niezawinienie wyrzucony poza nawias. Najpierw mamusia w depresji poporodowaj wykonała skok z dachu, potem tatuś zabrał dupę w troki.  Został z dziadkami. Oboje pedagodzy z kilkudziesięcioletnim stażem. Kochali, dbali, nauczali. Zaliczył podstawówkę.
Czasem widywałam Go na podwórku. Nie wiem czy to wina dziadków, nie potrafię i nie chcę kogokolwiek obwiniać w każdym razie młody zawsze był sam. Nikt się do niego nie pchał w celu nawiązywania kontaktów, on też chodził własnymi ścieżkami. Może to kwestia ubrań bo zestrojony był niekiedy od czapy.
Przyszło gimnazjum i piekło dla dzieciaka. Podpalanie włosów na lekcjach (nauczyciel oczywiście niczego nie widział), gnębienie, szyderstwa. Nie wykluczam przemocy fizycznej.
Babcia, bo dziadek już nie żył, walczyła jak lwica o młodego, co oczywiście nie wyszło jej na zdrowie. Ledwo skończył szkołę i  ona odeszła. Został sam. Czasem objawia się tatuś.

Chłopina żyje na jakimś totalnym marginesie, wygnaniu. Jest inny. Podobno ma jakąś rentę socjalną. Przyglądam mu się z dala i zastanawiam się co dalej z nim będzie?
Próba zagajenia rozmowy spaliła na panewce. To co miał w oczach to - nie oczekuję nic od nikogo. Już dosyć mnie skrzywdziliście. Prosze o spokój. Mam swój świat.

Straszne!

1 komentarz:

  1. :( aż żal człowieka ale niestety społeczeństwo jest takie a nie inne okrutne dzieci rozpieszczone przez rodziców nie znają litości....dlatego ja wychowuje moje dzieci pracą przy zwierzętach to uczy pokory i miłości do słabszego... niewinnego...

    OdpowiedzUsuń