środa, 31 lipca 2019

Zamiast szklarni 😉


😁😁😁

Na forum otwockim pojawiła się informacja, że miasto zakupiło drona do kontroli emisji dymów kominowych. Oczywiście ony dron wyposażony jest w czujniki syfu 😉
I paczce państwo. Nagle okazało się że można palić drzewem a największy syfiarz na ulicy wystawił dziś rekordową ilo#ć worków z plastikami. 🤣🤣🤣
Jego mina - bezcenna.
A wkurw na obliczu mówi wszystko 😁😁😁😁
Ale za to w końcu wieczorowa pora przepełniona jest wonią kwiatów, sosen i czasem drzewny dymem.
👏👏👏👏👏👏
A moje POChP mam nadzieję trochę sklęśnie.

wtorek, 30 lipca 2019

Rzadkie dobro

Złota rączka wydłubała odpływ rynny i zainstalowała taki odpływ.
Co prawda już po wczorajszym oberwaniu chmury, gdzie rynny - mimo swojej "przepustowości" nie nadążały z odbiorem. Kurtyna wody leciała równo z dachów.

Odpływ będzie przedłużony kanalikiem między przyszłe grządki. Oczywiście perma ale w miejscu nieoczywistym czyli na podjeździe do garażu.
Liczyłam na gości - niekoniecznie tłumy - ale jak ni ma nikogo, to po co marnować i tak ograniczoną powierzchnię.

Zaczynamy wcinać plony. Patisony, Pomierdołki. Patisony ok ale pomierdoły - odmiana - doopy nie ukrywają smakowo aczkolwiek są dobre. Na tyle dobre, że mamy złodziejaszka, który nam wyżera dziury w owocach. Ciekawa jestem czy zgadnijcie co to za szkodnik 🙂
Ogóraski też zaczynają hulać.

Pomoc hydraulika, elektryka i murarz niezbędna do Berdyczowa ale musi poczekać. Na miedź.

Na miedź wiele rzeczy czekać musi. Czy się doczeka?
A złota rączka zaginęła w niebycie. Gdzie tam złota. Jakakolwiek. Huk!

Co ma być to będzie. Po co martwić się na zapas.

poniedziałek, 29 lipca 2019

I na jedną i na drugą nóżkę,

bo kiedy ja podlewam roślinki umiarkowanie, zapewniwszy ochronę przed parowaniem ściółką, oszczędzając tym samym wodę i swój kręgosłup, mać ze stękaniem i miną męczennicy, targa wiadra i podlewa tuje. Żeby nie było - jest dłuuugi wąż ogrodowy sięgający w najdalszy zakamarek. Nic dodać, nic ująć.
bo kiedy gaz w butli się kończy, to odkręca się kurki na maxa i siedzi w oparach.
bo niech z nieszczelnej  instalacji hydraulicznej leci na drewnianą podłogę w pokoju woda - najważniejsze to mauzoleum ku pamięci.

No ja prdle! 

sobota, 27 lipca 2019

Dobry dzień?

Porannie zrobiłam obchód działki. Jak zwykle zebrałam "złotka", wypiłam kawusię i to nie jedną. Pojarałam i zabrałam się do sprzątania resztek trawy i gałązek. Pogadałem z Babelotem, coś jeszcze podłubałam, zadzwoniłam do elektro śmieci - od tego roku nie odbierają całości tylko podzespoły. Poinformowałam Pana, że taka cwana to i ja jestem odzyskać szybko złoto i platynę to każdy goopi potrafi. Huk z nimi! Zadzwoniłam na złom coby się dowiedzieć o ceny i znów zabiła gościa śmiechem. No śmiechłam, bo dziad dawał 0,50groszy za kg stali. Pies go srał! Wyślę kurierem za free do internetowego skupu złomu.
i  wpadła mi myśl - a może tak na rowerek? Jakie zioło czy inszość upolować? Jak wsiadłam i ujechałam kawałek tak wróciłam. Wyebali do lasku gruz. Nowe cegły zwykłe i szmotowe i nawet płytę marmurową. Poeby!
Kilka kursów zrobiłam, bom przecież nie Pudzian, ale dotargałam. Trzeba korzystać z dobrego samopoczucia jak jest!
W tzw międzyczasie mama poinformowała mnie że Jucia odeszła.
Mimo że spodziewałam się tego, spodziewałyśmy, to jednak przykrość i smutek. Ruda doopka nie będzie się już przemykać z gracją po działce. 😪
Pożegnałyśmy się z Nią i na tym koniec. Jakoś niespieszno nam do ostatecznego rozstania. Daję sobie jeszcze czas. 😢
Robotę rozpoczętą skończyłam.
Przyjechała Młąda pożegnać Julię.
Przyjechali umówieni państwo z piecykiem na gaz do wody. Będzie przekonfigurowany tak, że będzie grzał gazem z butli.
Czemu tak? Bo taniej. Butla kosztuje 50zł. Raz na 3-4 miesiące. No chyba taniej niż w Wawie gdzie trza bulić po 50 co 2 miechy? Albo i więcej. Prubd owszem. To jest niezmienne. Choć chcę zmienić na kartę. Też taniej. I bez opłat obowiązkowych.
Szambo ok razu do roku. Spoko- do przeżycia.
Ogrzewanie? No z pewnością nie wungiel, nie w Kopciuchu bo i w domu ciotki mieszkać nie będę. A Kopciuch pase' ze względu na moje POChP. W Kopciuchu dym, kurz! Syf.
Ciepła woda będzie. Piece jakoś działają. Przegląd kominiarsku by się przydał i zrobić okna przed zimą. O prysznic i przeniesieniu pralki nie wspominając. A pralki trza naprawić. Amortyzator padł.

A Młąda wygląda coraz gorzej. Coraz chudsza. Była u kardiologia - bez wyników badań. Ech.... Zapomniała. 😕 Ma skierowanie na holter i echo serca. Czekamy na kasę - jak zwykle. Zapisała się na USG. Jest w desperacji. A potem przeniesie się do nas - bo sama nie ogarnia życia.
Wieczorem gadałyśmy przed snem że 2 godziny. Ech ten dzieciak 😁

Wczorajsze, poranne zdjęcie Julosławy. Chwilę przed. 

 Zdobycz.
Zdobycz leśna. 

Zdobycz. 


Efekt "grzybobrania"
A to piecyk gazowy za 100zł. W dobrym stanie. Dobra firma. Lata będzie wodę grzał.


środa, 24 lipca 2019

Byle do przodu.

Komisja lekarska przyznała mi świadczenie rehabilitacyjne. Na kilka miesięcy.
Oczywiście pogo w gabinecie i w drodze do domu mimo hydroxyziny. W domu znów pogo po kilku godzinach. Dziś rano też w Otwocku.
Coś dłubię na działce ale co chwila mi się robi słabo. Mega zawroty głowy i lekkie drgawki.
Rano przed wyjściem do ogródka zrobiłam sobie relaksację Jacobsona bo w środku wrzało. Potworne napięcie i szalejące emocje. Pierwszy raz od wyjścia że szpitala takie show środkiem.

Z ogródkowych spraw: sąsiad będzie mi oddawał swoją biomasę. Jupi 😁
Poranna tradycja to zbiór popsi. Dosadziłam dziewannę. Babelot gdzieś wyhaczył 🙄
Przesadziłem brukiew. Rozsadziłam sałatę.
Podlałam ogródek i grządki.
Zaczyna się czas zbiorów.
Pomidory dojrzewają, patisony gotowe do jedzenia.
Zaczyna się też czas kieszonek.
Niekonwencjonalnych.
Liście chrzanu, dyni, patisona. Ogórka w dalszym terminie.
Dynię jakoś przetrwały i chyba zawiązują otwocki. Na bieżąco będzie szpinak nowozelandzki.
Doopy różnorodność nie urywa ale coś jest.
Jarmuż obsiadły mszyce. Czekam na biedronki, żeby im dały łupnia.

niedziela, 21 lipca 2019

Skrzydlaty gość.

Jest gorąco. Czasem spadnie deszcz ale dla dziko żyjących zwierząt to zbyt mało.
Babelot wystawia ptakom wodę w poidełkach i posiekane orzechy włoskie.
Codziennymi gośćmi są synogarlice, wróblaki i sikorki z przychówkiem. Te ostatnie rozgadane do rozpęku.
A taki gość zagalopował się  w moje okno 😍




piątek, 19 lipca 2019

Co jest z tym tuczem nakładczym?

Ile sił, taka robota

 Rozbudowuję skrzynki. Wiem, że to licho wygląda ale spełnia funkcję. Cały czas się uczę.
Tu kolejna perma grządka. Patisony rosną jak wściekłe a przesadzone dynie to dalej loteria. Zastanawiałam się co też posadziłam w rogu i pacz. Mam szpinak nowozelandzki 🙂.
Wszystko robię kawałkami, na raty a i tak czasem umordowana jestem jakbym wagon węgla przewaliła. Mimo że oszczędzam się żeby znów w dół nie wpaść.
Stan zwierzątków się powiększył a będzie jeszcze więcej. Przywiozłam Julosławę na lepszą końcówkę życia. Ma guza na szczęce, który się rozrasta niestety. Leczenie raczej jest bez sensu bo wymagało by usunięcia połowy pyszczka. A to ból, rokowania żadne. Więc póki ma apetyt, pije, jest sprawna na tyle na ile może być 15-letni kot  niech żyje w spokoju. Wcina mięsko, Babelot dokarmia ją żółteczkiem. I dobrze. Całymi dniami siedzi sobie na podwórku albo na moich rękach wymrukuje zadowolenie. Znalazła już drogę do mojego łóżka, więc żegnajcie samotne noce 😁Dojdzie 5 kur. Zagródka zrobiona. Sprzedawca je dowiedzie razem z siankiem, słomą i pszenicą. Tymczasowy kurnik jest. Będzie jeszcze mobilna mała zagroda dla kur. Cyklicznie będą przesuwane w nowe miejsca, żeby nawoziły ziemię i wyjadały ślimoki. Fotkę jak to wygląda wstawię oczywiście.
W przyszłym tygodniu przyjadą zrzyny tartaczne. Takie konkretniejsze. Będzie opał i materiał na kurnik.
Okazało się, że sąsiad pracuje na złomowisku. Zabierze mój złom. Może się dogadamy w kwestii drzwiczek żeliwnych do pieców.
Mam obiecane od sąsiadki okna w idealnym stanie do wymiany tych moich. Za free.
Częściowo zdarłam syf z drzwi - ten wiszący farfocel.
Udało mi się odkręcić część końcówki ryny, chcę żeby woda z opadów szła na i pod grządki a nie pod fundamenty.
Trochę mnie smuci brak mocy przerobowych, wsparcia męskiej ręki, ale jest jak jest i nic się nie poradzi. Dobrze, że mam serdecznego sąsiada.
A wogle to okazuje się że sporo ludzi z okolicy to dalsza rodzina. Pocieszające.


niedziela, 14 lipca 2019

Pracowita niedziela

Wieczorem nie wzięłam tabletki nasennej. Pitoliło mi się coś w półśnie przez całą noc, ale za to wstałam bardziej ogarnięty niż zwykle.
Tradycyjnie na czczo lek nasercowy, potem p/dapresyjny.
Ale zanim te pyszności pożarłam to obudziłam się o 4-tej. Połamana jak zwykle.
Odsiedziałam co swoje z kawą, sztywniak przeszedł to i ruszyła do boju.
Bo takie dobre samopoczucie jak o dzisiejszym poranku to rzadkość u mnie.
Postanowiłam powiększyć ogródek przed domem czyli po prostu zwiększyć zasięg zasieków przed psami.
Przesadziłam tam porzeczki, mieczyki, truskawy. Zadołowałam piołun. Przy okazji dymie wyemigrowały w nowe miejsce. Zbyt się rozpanoszyły w kartoflach. Jak przeżyją to żyć będą. Mój błąd z sadzenie. Powstaje kolejna grządka - 3-cia - perma. A wszystkie te "remonty" by nie myśleć.
Bo to co moje ciało wyprawia przechodzi wszelki pojęcie. A to pogo, a to skurcze, któte wykręcają palce u nóg i rąk. Bolesne jak cholerą. A to skurcz szczęki prawie do uduszenia, lub w karku.
Możliwość siedzenia to loteria. Albo skurcz przypieprzy, albo zdławi. No ile można? Tak od rana do wieczora. Z układaniem się do sknu też baja. Stawy trzeszczą, napierdzielają.
Czasem mam wrażenie że umieram. Koszmar! Znajomy fitoterapeuta podrzucił link do Różańskiego i rzecze: wpierdzielaj jagody aż do porzygania. Pomijam cenę to skąd je wziąć?
Doraźnie pożarłam magnez, wapno. Żarełko to banany, warzywa z suszonymi krewetkami i do usrania np. Oleju z czarnuszki. Nie daję się tak łatwo! I nie dam się, choć Kostuszka ciągle krąży wokół.
Tak se siedzę i myślę o samotności.
Babelot w radio Maryja, pierworodny z rodziną, potomek z nawleczoną, Młąda z lapkiem a ja z Drabełem. W sumie nie jest źle, tylko co przejedzie samochód to się wgapiam. Może to pierworodny? Może syn? I w standardzie. Żadne  z trójki.

 Ta kości chaberki mi wyrośli.
 Stara królica w futerku letniem 😉.
A tu powiększony areał 😉 czyli udeptane trawie klepisko przywracamy do życia.

sobota, 13 lipca 2019

Jupi 🙂

Babelot w końcu zamówił Remondis'a. Śmieci w końcu nam wywiozą. Tralala 😁
Pomierdołki rosną szaleńczo. Co przyjadę z Wawy to muszę dokładać badyle, podwiązywać. Patisony wysiane na kompost tegoroczny szaleją. Dyńka w piochu rośnie jak ślimok.
Ziemniaki a właściwie zielone łodygi hulają mi do pasa. 😲. Pory cienkie jak szparagi. Selery 🥴 - totalna bida. Ale daję im szansę. Marchew 🤣 takie pitu-pitu. Pocieszam
się że to bez nawozów sztucznych i temu takie oporniki.
Z nawozem pokrzywowym lipa bo pokrzywy w okolicy brak. Wszystko wycięte w pień. Widać nie tylko ja robię z niej nawóz.
Postanowiłam wykorzystać deszczówkę, która zbiera się pod rynną przy garażu. Wodę wybrałam, paczę - a na dnie skarb! Wieloletni mułek ze zgniłych liści orzecha włoskiego. Więc szybciorem - sruuuu pod Pomierdołki, w te dyńki, w te marchew i jarmuże - no i trochę drgnęło. Szczególnie jarmuż.
No a dziś chyba się skuszę 😉 i posegreguję śmieci.  Jest robota  to dobra sobota 😁

czwartek, 11 lipca 2019

no dupy nie urywa

Cyrki z Lilą.
Z jakiegoś bliżej nieznanego powodu mamy zakaz kontaktu z Nią. jutro po lekarzu idę na policję dowiedzieć się w czym rzecz.
Odebrałam wyniki tomografii. doopy nie urywają. wszędzie w tętnicach blaszki miażdżycowe. komórki bezpowietrzne czyli jak się wydaje z wuja Google - pneumokoki.
Taki mamy styl leczenia. kilka lat temu poszłam do laryngologa z problemem usznym. że coś mi się tam dzieje. i doopa. wyrwał kawałek wydzieliny i spadaj Gienia. wielokrotnie lekarzom pierwszego kontaktu mówiłam o tym przez lata. i nic. zero jakichkolwiek zaleceń. badań.
Do kompletu- utajony początek niewydolności serca. zauważalny i to bardzo.
Nowe leki na serducho. nowy lek wziewny na poprawę wentylacji płuc, bo Warszawa jest koszmarna ze swoim smogiem.
Wyniki tarczycy ok ale obrzmienia nad goleniowe mam. czyli nadczynność tarczycy.
Do zrobienia tym razem prywatnie echo serca i znów mam przyjść bez kolejki tak jak dziś.
Czekam na przelew z ZUS-u bo wicie - kto nie ma miedzi ten w domu siedzi.
A za tydzień z haczykiem mam się zgłosić na komisję.
Co ma być to będzie.

środa, 10 lipca 2019

Zielono mi.

Nie za dużo zrobiłam w ogródku ale z tego co jest  bardzo się cieszę.



To nie kfiotki choć zielenina, czyli warzywa i owoce że śmietnika sklepowe go. Dobre były. 

Portulaka. Cudny kwiatek na liche piaski. 


 No tak. Wciepała się furtka i połowa bramy. Ech.. 
Patisony. Na razie w kfiotkach. 

Wszystko rośnie powoli bo susza, bo bez nawozów sztucznych. 

Berdyczów i okolice

Ponad 50-cio letnie okna. 


To je miszczistwo świata. Poprzedni lokatorzy takie drzwi zostawili. 

Kibelek 🤣 bez wody, bo im rury popękały. 


Warsztacie mój. Generalnie chodziło mi o jakie-takie uporządkowanie.
 Hah 🙂 mini drewutnia.
 Kopciuch letnio poro.
Gałęzie czekają na pocięcie. 

Sypialnio  

Generalnie to co na zdjęciach to kąty w miarę ogarnięte. Poza Kopciuchem. Tam bałagan mną zrobiony. Doszły pidpałki. Drzewo do pocięcia. Strach wejść. Póki maski sobie nie kupię to palcem tam nie tknę. 
Jak widać jest co robić a w zasadzie chyba to Berdyczów jest do rozbiórki. Wszystko się może nie tyle sypie ile solidnie nadgryzione zębem czasu. 
Coś będę próbować robić żeby choć na lato był suchy kąt. 
Ale czarno to widzę. 

wtorek, 9 lipca 2019

To było chore

Idąc do busa uświadomiłam sobie, że całe moje poprzednie życie, od rozstania z pierwszym mężem, było napędzane chorym - a pokażę Ci że dam sobie radę! Pod czaszką wrzała ciągle nienawiść i poczucie krzywdy. W odniesieniu do mnie i Pierworodnej. Mieszane uczucia do matki, która w dużym stopniu przyczyniła się do rozpadu małżeństwa. To samo z drugim mężem. Jak bardzo to było chore, to - udowodnię Wam, że pokonam wszystkie trudności i to sama - czuję to dziś wyzwolona z tego chorego parcia i nienawiści.
Jeszcze w marcu, kwietniu na tym działałam. Już nie osobowo tylko w odniesieniu do siebie. Dam radę bom mocarna.
Potrzeba było kilku miesięcy bym dojrzała do tego, że nie muszę. I już nie chcę musieć.
Chcę by życie miało smak i barwy.
Chcę żyć bez wyrzutów sumienia, że czegoś więcej nie zrobiłam.
55+ to dla mnie początek lepszego bo spokojniejszego życia. Tego emocjonalnego.
Co będzie dalej? Jedna, Wielka niewiadoma.

piątek, 5 lipca 2019

5 dni

W Warszawie głównie latanie po lekarzach, więc nic ciekawego.
Psychiatra, kardiolog itd.
Och, kardiolog. Na dzień dzisiejszy jestem bardzo zadowolona. Ekg zrobione od ręki, skierowanie na badania, potem będzie echo serca. I traktowała mnie jak osobę a nie natrętną muchę.
a  Młąda jest moim aniołem. Stróżem. Strasznie wszystko przeżywa. Opiekuje się mną. Jestem w szoku. I niezwykle miło zaskoczona.
Jestem zaopiekowana na maxa.