sobota, 21 grudnia 2013

Archiwistka

No bo i jak się mam nazwać? Ryję w archiwaliach jak szczur, klikam, wyszukuję, przepytuję, wypytuję. Bakcyl mnie dopadł i tyla. I życzenie Dziadostwa, cobym poznała historię Polski, przez pryzmat losów mojej rodziny się spełnia.
XIX wiek-pomoc przodków w czasie cholery, kwestowanie. Losy w miejscach najróżniejszych od Warszawy, Oolesie, Podole, Wołyń a i za Oceanami i w hAmerykach.
Majątki, wojny, młyny, drukarnie, oszuści, uchodżcy, rewolucje, zsyłki.

Sie działo...

Nadania, zamki, chałupki, bogactwo i przepych i upadki, ... wszystko ...

O losie...

I jak Ci ludzie przetrwali? Nie było NFZ-tu, domów dziecka, domów rodzinnych. Były podrzutki. Zostawiane z krótką informacją na progu. Przygarniane przez rodziny. Wychowywane i kochane jak swoje.

Caryca, niemiłościwie panująca, polikwidowała szpitale, niech palaczki zdychają - a jednak przeżyli. Nie wytłukła ich ani cholera, ani hiszpanka, ospa czy tyfus. Istniejemy i żadna zaraza czy ze wschodu czy z zachodu nas nie złamie.

Surcum Corda moi mili :)

piątek, 20 grudnia 2013

Zwyrodnialcy

Każda dorosła, w pełni sprawna jednostka, ograniczająca dostęp spłodzonego przez siebie dziecka, do siebie w okresie świątecznym, jest zwykłym bydlakiem, świnią i pojechanym sobkiem.

I tyle!

czwartek, 19 grudnia 2013

Finał

pasza na święta zrobiona i mam z głowy :)
Bez szaleństwa bo brak kasy ale podstawa będzie. Barszczyk, pierogi i śledzie w dwóch odmianach. Finał.
O tych 12-tu jak apostołów mogę zapomnieć, o nieparzystych tyż. Zostały tylko porządki i pierdółki.
Zaczął się zlot rodzinny z całego świata. W moich okolicach tyż. Przelotem przez Warszawę, bo samolot i dalej pociągami czy autkami.
Problem zauważyłam przy okazji posiadania dzieci wymagających fotelika.. Dotyczty dotarcia z punktu A do punktu B.
Przecietna taksówka nie dysponuje tego rodzaju wyposażeniem. Nie ma fotelika, nie ma poddupnika. Taksówka przeznaczona jest do przewozu rozwiniętych osobników. Mikrusy poniżej 120cm mają do wyboru komunikację miejską i pod.
Jeszcze jedna sztuka jakoś się prześliźnie. Dwie to już problem, o większej ilości nie ma co marzyć.
Samotna mać chcąca /potrzebująca dostarczyć progeniturę np do szpitala skazana jest na koszmar komunikacyjny.
A podobno mamy XXIwiek...

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Zanim

zacznę lekturę blogową, coby się nie sugerować, słów kilka, kilkanaście?
Zatem wizyta składane była. W celach bardzo przyziemnych i dla mnie osobiście sumienie nieustannie gryzących. Ale na razie nic się w tym temacie nie zmieni. Może po..
Było się tym zaczęło a przeszło na tematy zdrowotno-duszno-rodzinne.
W każdym razie miło było.

W domu po staremu poza drobnym-istotnym faktem. Dotyczącym Młądej, ale to Ona sama jak ją najdzie, się uzewnętrzy.
Mikołaj gna ale zupełnie z innej strony. Mikołaju, jesteś kochany :*
Mikołaj właściwy tradycyjnie mnie olał. Ale dajmy Mu jeszcze szansę....

Wizyta w domu była tyż. Spodziewana-niespodziewana. Znaczy się od tygodnia na drzwiach wisiała kartka o terminie wizyty duszpasterskiej. Wisiała i ... fajnie :) Niech wisi. Zajęta swoimi sprawami, deko zamyślona w domowym prawie burdlu zapomniałam na śmierć. Zwłaszcza, że ubiegłem rokiem Papa JeZuita zbiegł od mych drzwi.
I nagle, ding-dong. Śmigamy z Młądą na wyprzódki do drzwi. Młąda szepce-nie wiem kto to? Dopadam do wizjera - Ksiądz! Młąda-nie otwieramy.
Ha! Otwieramy- Drzwi otwarte, gość w dom - paszczę na całe pięrtro ozwieram.
Jezuit wszedł, sam się rozpłaszczył, od razu skumal, że to sztywno nie bedzie :DD
No i - kawy, herbaty?
NIe, dziękuję :)
 no i poleciało, pitu, pitu, gadulenie, śmiech.. zebrałam drobny - śmiechem kraszony opeer, bo dziób mi się nie zamykał,  żem gaduła, despotka, tyran i wogle.
Było miło, radośnie, wesoło. Kasy nie chciał, się był obruszył na sugestię.... czy mówiłam, że Jezuici są the best? I nie z powodu kasy i Papy Francesco.
Przygotowana byłam jak zwykle, czyli żadnych świec, krucyfiksa. On miał swoje wyposażenie :DDD.

Dla zainteresowanych, do komuni można przystąpić bez spowiedzi. I tu nareszcie Kościół jakoś się unormował. Bo to logiczne :DDD


wtorek, 10 grudnia 2013

sobota, 7 grudnia 2013

Zaskoczona

Na początek ujemnie.
Ponieważ poTomek zameldowany jest nadal u mnie, korespondencja do niego przychodzi na mój oczywiście adres.
Jak wiadomo, poTomek nie mieszka z mła, zgłoszony w administracji, od lat. Kiedy bryknąl. Czasem jedynie pomieszkiwał. Jak kasa mu wyszła.
No i zaskok. Dojszła do miszcza korespondencja komornicza. Że bo jak nie dojedzie do niego w określonym terminie, to bedę miała na chatynkę najazd - komorniczy. Z police i ślusarzem. Kurwa! Ja się pytam za co!!!! Nie ma tu jego żadnych gratów, nawet smród się nie ostał! Ja powoli wracam do siebie po "nieżyciu" z potomkiem a tu takie coś! Fak, fak, fak!

Z drugiej strony Jula i Kotolota.
Ja wiem, że koty są wszystkożerne, wiem! Moje, dawne, św pamięci podjadały świezego kokosa, ciasta różnej maści, czekoladę. Prócz tego co zwykle zajadają.
Julę napadła chcica na kiwi. Dostała szmergla totalnego, na widok owocu nało jej oczka nie wypadły. Stawała słupka, puchatą łapą poganiała, żeby już, natychmiast jej dać to cudo, te ambrozję.
Dostała małą porcję, połknęła z wizgiem, drugą-to samo, szaleństwo ją opanowało. Pożarlaby kilka bez mrugniecia okiem.
Kotolota z kolei delektowała się miodem. Z updobaniem :) Z łyżeczki. Loble było :D

Zabawne są te koty w przeciwieństwie..

czwartek, 5 grudnia 2013

List do Mikołaja

Kochany Mikołaju!

(A w zasadzie powinnam zacząć od !@@#E^&$%(&()+_  itd, bo oper... się koncertowo. )

A więc..

Kochany Mikołaju

Jako dziecię tej Ziemi i obywatelka PL uprzejmie donoszę, że czuje się zaniedbana i niedopieszczona. Przez ostatnie lata op%$%&^*%* się koncertowo, więc bądż uprzejmy nadrobić straty! Moralne me też!
Oto lista pożądań mych:

-Sztaluga-może być średniej wielkości, najlepiej na długich kopytach, bo lubię plener
-Fiksatywa-duży pojemnik
-Farby olejne-najlepiej Rembrandta
-Podobrazi z 10 różnej wielkości
-Kilka bloków rysunkowych
-Zestaw pędzli
-Terpentyna
-Telefon
-I-pad
-Wiertarka udarowa
-Lutownica+kalafonia+aluminium
-Imadło średniej wielkości ew 2x
-Zestaw wierteł wraz z motorkiem
-malakser ew blender . Co tam masz pod ręką
-Zestaw glinianych garnków. Do normalnego gotowania

I nie myśl, że to koniec. Do Świąt zostało jeszcze trochę czasu i jeszcze mi się coś przypomni. Na bank!



środa, 4 grudnia 2013

Dokonałam

Wiekopomne dzieło ukończone, czyli komin i czapka.

Wogle to same dobroci na mnie ostatnio spływają. A to, że takich córek jak ja to wiecej być powinno i tratata, a to że jestem genialna i że cudo stworzyłam. He! Tak mi mówcie, miód na me serce :DDDD
Dzieło sfocone, będzie na blogu, kiedyś. :p
Dziś wypad do centrum z Młądą. Wędrowałysmy ścisłym centrum zbierając dokumenty a przy okazji objaśniałam i pokazywałam Dzieciątku zakamary. Przy Jasnej zahaczyłam o sklep dla plastyków i dostałam ślinotoku na widok wszekiego, niedostepnego dla mnie dobra. A to fiksatywy, a to farby: akrylowe, pastele, olejne, podobrazia, sztalugi różnej wielkości. Łapy mnie świeżbią, tak bym se coś pomazała :DD
Nabyły my drogą kupna kawałek taśmy coby uszyć srypną obroże podejżaną u Cezara. A co? Musi się Drabeł w końcu nauczyć ładnie chodzić. Na smyczy, bo na nogach to nawet za dobrze mu to wychodzi. :D
Nabyły my sznurek lniany do kilima, dywanika czy co tam mi się urodzi.

Ateraz siedzim w BN. I chłód po plecach lize. Nowe okna jakoś mało się sprawdzają.

Mać ma dziś imieniny. Baśka. Ale faktycznie to inaczej ją zwą :)

O!!!! Zapomniałabym, nabyłam też rzepy bo ustrojenia kanapy. Z tym Rzepem do szmat to mam zgryza. Pisze się go jak rzep z gleby?? Chiba :/

Czekam na Pierworodną ::DDDD. Ma być choćby się waliło i paliło ! C Z E K A M

poniedziałek, 2 grudnia 2013

POza

Jakoś nie ogarniam upływającego czasu. Bez rytmu codziennego _ muszę, trzeba. bez konieczności przedszkola, szkoły, wyjścia do pracy. Jestem zupełnie nie na czasie.
Andrzejki chyba już były?, Mikołajki chyba bedą, jest adwent, który mnie rozwala co roku kalendarzem z czekoladowymi okienkami, obrzydliwość!, będzie Święto i Nowy Rok. Tylko jakie to święto. Data zupełnie pogańska, tradycje w przeważającej większości też, dzień Narodzin też z kapelusza. Ach... jak my lubimy być oszukiwani. Jedyne chyba co prawdziwe to Pasterka.

Czy my jesteśmy poganami czy katolami czy cóś, nie ważne. Lubimy świętować, lubimy Gwiazdkę, zapach choinki, kapuchy, ciast. Lubimy wspólnie usiąść przy stole, podzielić się opłatkiem, kombinując jak urozmaicić tegoroczne życzenia, żeby nie popełnić ubiegłorocznego, uważnie trzymamy jęzor na wodzy, żeby było miło, zapominamy na te kilka godzin?, raczej świdomie odsuwamy w przyszłość ( bo o coś trzeba się żreć) pretensje i żale. Ma być miło i jest. W ten jeden dzień w roku prawdziwie staramy się pielęgnować wzajemne, dobre relacje i to jest naprawdę dobre. to prawdziwy sens tych Świąt.

Porą wieczorną, a w zasadzie mocno nocną Młądzież wywlokła mnie z domu, że ważne cóś. Wywlokła po trawniku, do ktosia, sąsiada znanego z widzenia i jego maci psa. Bo pies w zasadzie bezwładny, bo matka weź go doładuj, zrób mu coś, reiki alibo inną inszość. Mać rzuciła okiem, niby można, ale pchać się nie będę. Nic na siłę. Gość nic nie chce więc po co? A pies może zejść jutro lub za kilka dni. Jego czas się zbliża.

Pogaduchy nad dychającym psem przyniosły ciekawą informację. Że jest niestandardowy lek na mięsaka. Leczy skutecznie i szybko. To jad tarantuli. U nas się go oczywiście nie stosuje, trzeba sprowadzać z Czech. Może ministra se sprowadzić?


niedziela, 1 grudnia 2013

Dzierganie

Szalik a w zasadzie komin zrobiony. Spokojnie mogłabym już choinkę stawiać i sukcesywnie pod nią układać prezenty.
Teraz tylko czapkę do kompletu dodziergam i jeden gosć z głowy. :D

Siedzę nieraz całymi dniami i siedzisko mi drętwieje. Siedzę i słucham, bo patrzeć się nie da, co w tv. Ani chwili przerwy bo Dzieciątko musi. Musi obejrzeć Nianią, musi obejrzeć Zbuntowanego Anioła, no musi, a ja się środkiem wkurzam, i w końcu wybucham.
Wybuchłam, opitoliłam aż miło(mi) i wydawało się że sprawa załatwiona. Nie ma tak dobrze. O ile poprzednim razem pognała do brata na skargę, że matka do roboty goni, o tyle tym razem na memłon babciL i ojcowy. Babcia tym razem mnie poparła. I dobrze!

Lenistwo panoszy się w chatynce okrutne. Baby dwie, i o ile nie podstawi im się michy pod nos, same się nie obsłużą. Żarcie może szlag trafić a one nic. Coby było śmieszniej to siedzą głodne nie raz i się nie ruszą. O co kaman? Że niby mój ci to obowiązek jako maci i córki? 

Sąsiadka przygłucha a słyszy jak nie raz i nie dwa pruję paszczę. Takam głośna?
Może, ale przygłucha ma mać i przygłucha wybiórczo Młądzież.  Szczęściem mam w planach wyjazd do niegłuchego Dziecka i to mnie krzepi. Ktoś w końcu słyszy i rozumie co do Niego mówię.

Wracając do dziergania :) Posegregowane mam kolorami wszystkie włóczki i wełny. Każdy kolor w osobnej torebce. Bardzo to wygodne przy dobieraniu kolorów. Myk i już jest.
Kolejny sweter Dzieciątko pruje, bo stary, fason i wzór bez sensu. Będzie nowe.

W planach mam robienie kilimów i dywaników z resztek. Muszę sobie zrobić małe krosienko.

Komin żakardowy sfocony, w swoim czasie wrzucę na bloga.