piątek, 31 maja 2013

Ogólnie blog jest ostatnio niedopisany, znajome blogi odwiedzane czasem. Coś mi sklęsło, jaki kryzys może czy cóś :D S

Sorki, pewnie przejdzie :*

środa, 29 maja 2013

Zakochałam się

I to nie tak normalnie, bo byłoby zbyt banalnie i zbyt intymnie :p
W blogu, a własciwie tak zdalaczynnie we tekstach R. Gwiazdowskiego.

Lubię...takie jak "w mord-ę szczelił". Nic dodać nic ując :D

wtorek, 28 maja 2013

Szykany

A co? Jak szaleć to szaleć :D Dziś w kwestii palenia papierochów.

Są tacy co nie palą, wisi im to i powiewa, są tacy co tyż nie ale wojuja z palaczami, i są też palacze, którzy pokornie godzą się z każdym możliwym utrudnieniem palenia w nadziei, hihihihi..., że może właśnie TO spowoduje, że przestaną palić i wogle :D, czują sie przez to tacy szlachetni, i t d

Prawdę mówiąc lotto mi co tam inni. JA chcę jako wolny człowiek mieć przynajmniej wydzielone ludzkie strefy na dymka. Nie czuć się wyrzucona poza nawias POPRAWNYCH.  Mam dosyć trąbienia o karach, chorobach, śmierci. To jest zwykłe zastraszanie i podlega jak mi się zdaje ustawowej i prawnej karze.

Czemu nie mogę jadąc pociągiem zapalić przy kawie?
Czemu w Sejmie są wydzielone strefy dla palaczy a posłowie i tak w restauracji palą legalnie nielegalnego fajka?
Czemu szit pt papieros elektroniczny jest dopuszczalny? Papieros to papieros a to to, to jest moim zdaniem mega zaraza. Pociągnęłam elektronicznego dymka od Pierworodnej i oczęta stanęły mi w słup i po słupie! Bolsze gawno!

Czepianie się papierosów jest zwyczajnym świństwem i głupotą. Moim nieskromnym zdaniem :/ Państwo znów wymyśliło sobie, tfu...nie państwo, a rząd, tfu nie rząd a posłowie, Waszymi ręcami wybrani, misję uszczęśliwiania. Czemuż w takim razie nie uszczęśliwi nas ZDROWĄ żywnością a nie szitem z odpadów produkcyjnych, które tysiąckroć bardziej szkodzi nam, całej populacji. Czemuż ach czemuż, nasi cudowni przedstawiciele nie walczą z plagą i zarazą panoszącej się wszędzie chemii, która degraduje, niszczy i mutuje nasze i tak sponiewierane tym padołem komórki?

Swego czasu nabijałam się z tapeciar i lachonów nakładających na siebie tony kosmetyków. Zupełnie wtedy pominęłam ich wpływ na organizm ludzki.
Ale dopadł mnie szit pt "coś" pod pachą i włączyło się myślenie - dopiero :/

Dziesiątki lat "szprycowania" węzłów chłonnych dezodorantami musi dać KONKRETNY efekt. MUSI!!!! I wcale nie jest to rzecz najbardziej oczekiwana. Wręcz przeciwnie.

Finalnie kilka razy dziennie myte paszki i tak czasem wonieją ale cóż... :( Wolę to niż rozprzestrzenianie się i powiąkszanie węzłów.

Nie ma tak, że nie doceniam świeżego powietrza bez dymu. Doceniam, lubię. Lubię zapach kwiatów, wilgotnej ziemi po deszczu, nawet gnojówka mi nie wadzi. Ale na miły X, w metropolii nie ma świeżego powietrza. Czasem, owszem pewne miłe aromaty czuć, szczególnie w parkach. Ale o wzorcowym składzie powietrza nie ma co mówić. To zawiesina ołowianów, cyjanków, pyłu asfaltowego i co tam kto jeszcze chce sobie dołożyć.

A w Bibliotege Wifi ;p nawala !


czwartek, 23 maja 2013

Generalnie

Generalnie nie lubie problemów, tfu - nie problemów tylko zaskakujacych zdarzeń, które trzeba natentychmiast rozwiazać. Te zadania do wykonania na już i znienacka dobijają mnie. Starość????

środa, 22 maja 2013

Kruk

Doskonale obudzona tak w okolicach 8-ej wyprowadziłam piesy na spacer. Na dole jakiś gość łapie za klamkę i chce sie wbić na klatkę.

-- Hola, hola, a dokad to? - grzecznie pytam
-- A pod nr ... - gezrcznie odpowiada młody, przystojny człek
-- A do kogo?
 -- A do ....  - uprzejmia odpowiedź

Wersal na 1000%. Bo to do mnie :D

-- Słucham pana
-- Jestem z firmy Kruk - przedstawia sie pan z imienia i nazwiska

Coś z Morangem ,  o co chodzi nie mam pojęcia. Dałam mu tlf - znaczy się numer do siebie i bedziemy rozmawiać. Tylko najpierw przejrzę rachunki. Czy aby się coś nie przedawniło :) Bo jeśli prawo tak stanowi to czemu z tego nie korzystać? Ale prawdę mówiąc wolałabym nie mieć takich spraw na głowie.

Krótkie spotkanie pan skwitował krótko
--Nie myślałem, że pójdzie tak łatwo

Jeszcze nic nie poszło drogi panie, jeszcze nic nie poszło!


A tak ogólnie to chyba straciłam cierpliwośc do zwierzaków. Młody Klocek szaleje na spacerach. Wkłada do dzioba co się da. Wczoraj dopadł do starej skórki pomarańczowej i z upodobaniem glumał. Puszczony luzem leci przed siebie z rozdziawiona paszczą na wysokości stóp i zgarnia w nią co wpadnie :/ Kocha wszystkich i wszystko, uparty jak muł choć rozkoszniak niemożliwy. We związku z tym nasze wspólne - z konieczności bo Młoda choruje - spacery, polegają na wiecznym użeraniu sie z młodym i setkach zakazów.
A ktoś mówił, zdaje się że mój szef, że dzieciom nie mówi się 'nie".

Dziecina ma się coraz lepiej co objawia się coraz dłuzszymi monologami. Kto Ją zna ten zrozumie :)

Zdaje się że zapchałam sracz bo nie chciało mi się kawałka namoczonej gazety wyciagać z klopa. Zidiocenie jakies mnie dopada z powodu przemeczenia.


wtorek, 21 maja 2013

Sprawozdanie

Działo się ostatnio sporo. Bo i Bziuta ostrzygłam, i wpadłam z wizytą do US, i droga z Otwocka do Wawki ciekawa była-owszem, i Dzieciątko się pochorowało solidnie.Ale po kolei.

Jak strzyże się psa każdy wie, więc nie ma nad czym się rozwodzić.

Wizyta w US wypadła z powodu mojego czystego lenistwa. Bo...nie chciało mi się lecieć kilka przystanków do Skarbówki a i sądziłam, że ubiegłoroczny druk jest aktualny. A tu dopa. Nowy druk i korektę trzeba robić :/ A co się nadenerwowałam to moje, bo przed wyjazdem do Wojtyszek dałam PIT-a do wysłania Sąsiadowi. I jakieś mazy ciemne zaczęły krążyć mi po głowie.

Droga powrotna była spokojna do momentu aż wsiadła liczna rodzinka. Osoby czynnie biorące udział w spektaklu to: niemowlę -sztuk 1, młodzi rodzice, matka młodej matki i ojciec młodej. Młoda wsiadła nie wiedzieć czemu na fochu. Ale bywa różnie, więc pomyślałam, że może sprzeczka z małżem. Teściu wtaszczył złożony wózek, nad którym zaczął się pastwić młody ojciec usiłując uzdatnić go do użytku. Młoda mać z dziecięciem ulokowała się na siedzeniu, teściowa opłaciła przejazd i ulokowała zadek obok małża. I było cacy do chwili gdy niechód uznał, że jest głodny. Rozwarł paszczę koncertowo. Płuca miał jak miechy kowalskie :D Teściowa nie zdzierżyła, pognała do wnusia - ratować dziecinę. Młodzi chcieli wysiąść z autobusu, żeby nakarmić potomka. Teściowa miała inny pomysł. Wraziła dzieciakowi gryzaka do paszczy. Miało to niby wystarczyć :p Potwór zamilkł na chwilę, by odkrywszy oszustwo rozedrzeć się jeszcze głośniej. Młoda matka w furii tulała dzieciaka, młody ojciec usiłował młodego zagadać. Ale jak wszyscy wiedzą - głodny niemowlak to masakra :D Teściowa znów podyrdała do młodego, przy moim radosnym komentarzu, o teściowych i nadgorliwych babciach. Wyrwała dzieciaka ojcu z ramion i wtryniła córce. Młody ojciec cudem panował nad sobą. Młoda tuliła rozdartego ssaka. Ssak się darł więc teściowa dla odmiany wyrwała go matce. Młody ojciec usiłował interweniować, ja nie zdzierżyłam i uprzejmie zaproponowałam autobusowej babci coby się deko uspokoiła. Ona nic ale teściu się wtrącił. Wychodząc. Bohater buahahahaha:D Posłałam mu czułego fakulca, czym wzbudziłam lekką konsternację wśród pasażerów. Bom już nie piętnastolatka. Ale co tam! Wszyscy i tak myśleli dokładnie to co ja powiedziałam i zrobiłam. Ciemno widzę przyszłość młodych, ciemno. :/

A Dziecinę dopadła jakaś franca. Gorączka, osłabienie, duszności i totalny rozstrój kiszany. Bo wyrażać się dosadniej nie chcę. A jaw związku z tym padam na pysk. 5x dziennie spacery ze szczylem. 2x z Lalą. Razem się nie da bo...tak. i zajęcia dodatkowe pt. latanie do apteki po leki, wylewanie zawartości misek. Kontrolowanie przyjmowania leków i paranja, że mi dziecko zejdzie. I strach jak to zwykle u mnie bywa. Ciekawa jestem czy inne macie też tak mają czy jestem psychicznym wyjątkiem. Na spokojnie to wiem, choruje się żeby wyzdrowieć. I zwykle tak jest. Ale jeśli chodzi o moje dzieciaki to dostaję głupawki na maxa.

Ponieważ Młoda ma się już lepiej ja resetuję się bibliotecznie.

A swoja droga to Klocka kiedyś rozedrę jak żabę. Uparty jest jak muł :/

wtorek, 14 maja 2013

Potrzebnice

Czemu tak? Bo potrzebują ;p

Ciotka  - męskich silnych łapek. Bo rurę do pieca co coś powygryzało i trzeba zamontować nową na odcinku piec-przewód kominowy. Wymontowała sama - zamontować musi ktoś inny. Najlepiej fachowiec.
Będzie-zamontuje!

Znajoma z okolic Warszawki. Nie mogąc doczekać się deklaracji od ulubionego dot stałego, nierozerwalnego, i sakramenckiego związku złożyła deklarację znalezienia takiego. Faceta co się zdeklaruje :p Życzę powodzenia!

O tym, ze ryknęłam sobie niegdyś żałośnie, że nie jestem facetem to wiadomo. Bo sił jakoś mi brakło przy wieszaniu szafki kuchennej. Bezsilność wyzwala różne reakcje. U mnie jest cała paleta emocji od totalnego wku...u jak faceta do żałosnego chlipania i zaglucenia :p

Kręgi słupa odmawiają współpracy, w związku z tym przeniosłam się chwilowo na wyrko Babelota. Miętkie aż do obrzydliwości ale wygodne. I zamiast spać delektując się chwilowym "rajem" "napadły" na mnie myśli tysiące. A to Wojtyszki, a to PoTomek, a to psy. Groch z kapustą totalny. Leżę i myślę, kombinuję jak oczyścić umysł. Wchodzenie w siebie dało chwilowy luzik, a po chwili najazd wszelkich wrażeń dopadł mnie znowu. Trudno- sięgam po Kabałę. Mentalnie obstawiam 4 rogi łóżka mentalnymi kryształami i co za ulga! Myślotok jak nożem uciął, skończył się. Ale jeszcze to nie to. Zbudowałam wokół siebie kryształową komnatę i po chwili "oglądałam" "cuda-wianki". Zasnęłam spokojnie, bez burzy mózgu.


poniedziałek, 13 maja 2013

Życie nieroba

Funkcjonuję na zasadzie emerytki. Bez stałej roboty, ale zajęta. Odchlewianie domu po zimie, tj pranie wszelkich piernatów, koców, poduch i poduszek weszło mi już w krew. Finał ,i czuję się bepracowa.  Prania wszelkiej maści ludzkie niemal na ukończeniu. Trochę letnich ciuchów wyciągniętych z lochów, buty przetrzebione. I co dalej młoda, piękna 50-cio latko :D
Tak Ci Mocium Państwo, połówka setki przekroczona fizys na tem padole. W ubiegłym roku odliczałam od poczęcia :p Baaardzo mi się chyba nudziło czy co? Ulubionego Sąsiada na małą kawkę  zaprosiłam. Tak - o!
W każdym razie Biblioteka jest aktualnie grana. I zapisy do szkół. Jakąś tam wybrałyśmy. Ale wszystko  po średniej jest trybem zaocznym. Jakieś dzienne uzupełniające jedynie na "prowincji".

Na Wojtyszkach i w domu dni podobne do siebie . Plączą mi się konkretnie. W sobotę chciałam załatwiać sprawy urzędowe :/ Fak!

Ćwiek wyfrunął za Śródziemie i ambasadoruje. Nawet nie dał znaku, że odlatuje. Fak!

Dziecię najstarsze siedzi i ma się dobrze. Siedzi nie w sensie, że w pace, ale ogólnie. PoTomek po operacji wyrostka, o czem dowiedziałam się po fakcie od Teściowej. Zbulwersowanej naszymi wzajemnymi relacjami. Hy! Trudno tu mówić o jakichkolwiek relacjach. Młodzież pojawia się jak ma interes, ew wydaje rozporządzenia, np co do jego poczty. Donieść, wrzucić do skrzynki i pamiętać o tym. A ja oczywiście wierzgam jak młode źrebię. Generalnie mogłabym być uprzejma ale rola Matki Polki z krwawiącym sercem już mi się znudziła.

Babiszonek na wygnaniu czyli w Otwocku. Też tam byłam ostatnio. Obsmyczyłam Bziuta. Pogadałam z Ciotką, ryknęłam sobie solidnie na widok pustego łóżka Wujka. Ech, brak Go :(

Z ważnych rzeczy-cv-ki i aplikacje różnej maści trzeba w końcu zacząć wysyłać.. Szukać, dłubać, grzebać.
Z mniej ważnych-ciągnie mnie do maszyny do szycia. Coś bym wymodziła?

Dzieciątko wkurza mnie deko. Odnoszę wrażenie, że przyjęła na życie  - mam nadzieję, że nieświadomie - system ojcowski. Znaczy się wisieć na rodzicielce ile się da bo Ona "się boi". Boi się, bo nie wie jak - szukać pracy na wakacje, szukać szkoły, podjąć jakąkolwiek decyzję wykraczającą poza próg domu.
Coraz bardziej zbliża się chwila gdy zacznę wierzgać, kopać, pluć. Oczywiście niedosłownie.  Jak Ja zmobilizować? X jeden wie!

Plan mi się kuje przewrotnie okrutny :/ Porzucić Dziecinę na czas jakiś. Wyjechać do Otwocka i Babelota uwiązać sznurkiem do siebie, żeby nie poleciała ratować "biednej" wnuczki. Niech Młoda uczy sie pływać. Innej metody nie widzę.

Jeszcze dziś zapiszę Ją do szkoły, którą sobie wybrała. A resztę niech sama ogarnia. Bym chciała zacząć myśleć więcej o sobie. A to takie niepoprawne politycznie ;p


wtorek, 7 maja 2013

Poszukiwane-poszukiwana

Właśnie stanęła Młoda przed kolejnym wyzwaniem życiowym :/
teściowa, w ramach obowiązku alimentacyjnego-za ojca - odmówiła Jej, świadczenia. Motyw?
-Skończyłaś szkołę, wiec Ci sie nie należy. Przynieś zaświadczenie, że jesteś przyjęta do szkoły to będę dalej płacić.

Pytanie mam jedno! Jak Ona ma dożyć do połowy września?

Wot Czort!

Poszukiwania sensownej szkoły trwają. Jest kilka opcji, ale każda mało zadawalająca. Może WY macie jakieś pomysły? Bo Warszawa zapchana jest fachowcami każdej maści ;/

Składamy aplikacje do różnych szkół on-line. Pożyjemy-zobaczymy.




poniedziałek, 6 maja 2013

Życzenia

One są czasem takie dziwne, że się spełniają. Chciałam wsi i miałam. Nawet tak sobie myślałam, że wszystko w zasadzie jest tak jak chciałam. Ale....

Wieś nieodłącznie kojarzy się z zapachem ziemi, głosami zwierząt gospodarskich. "Moja" wieś niosła ze sobą głównie woń psiej kupy i wszelkie możliwe dźwięki jakie wydają przy różnych okazjach psy. Ciszy w zasadzie nie uświadczyłam nawet przez 10minut, nawet nocą. Cóż - 10m od okna ogromne kojce z psami. Nie pospałam, o nie.

A teraz reset i wrażenia warszawskie - śpiew ptaków w opór, zapach ziemi, kwiatów, drzew. I w zasadzie cisza. W porównaniu do W

Tia.... pomyśl zanim czegoś zapragniesz. :p

A z innej strony, to przecież to co robiłam sprawiało mi dużo frajdy. 15-tka szczeniaków, karmienia, sprzątanie i rytm, który nadawały życiu. W zasadzie mogłabym robić to za darmo.
Gadanie do nietoperzy, i zaszczyt jaki poczułam, gdy samczyk polizał mnie po palcu i gdy odpowiadał na moje zaczepki. Będę zawsze miło wspominać te Batmany :) Jak pająki głową w dół złaziły po klatce do miseczki z jedzeniem i z pełna paszczą maszerowały "pod sufit" by zwisając głową w dół napychać się dobrociami. A paszcze mają równie rozciagliwe jak anakonda :) I seksiaste są strasznie.  Podglądany złożeczył okrutnie ;p

Była też papuga. Panikara. I ptaszor. Cały czarny, coś jak kiwi z czerwonym czubem. Też panikarz ale do pewnego momentu. Odruch Pawłowa-na robale-zwalczył strach i nawet zagadywał mnie chwilami.

Kotów około 10-ciu.

I stado najpiękniejszych, jakie widziałam, mastino napoletano. Sprowadzone z najlepszych hodowli staną sie niebawem znane na całym świecie. Wojtyszki :)

Miałam duże obawy związane z tą rasą. Kilkanaście lat temu większość polskiego pogłowia to były świry. Niereformowalne. TE są totalnie kontaktowe. Nawet udało mi się dogadać z ulubienicą szefowej. Nie na tyle bym wlazła do jej klatki ale już nie pruła się na mnie i czasem nawet merdnęła.

Oswoiłam sobie w sobie ctr-a. To już postęp ;p Bo miałam fobie na tle dużych , czarnych jak właśnie ta rasa i sznaucery olbrzymy.

Szef posiada również parę białych wilków. Cudne. :)

A wogóle to jest tu mini zoo.

Czy będę tesknić? Trońkę. Za czym? Za zwierzami, za Markiem-głuptakiem niepoprawnym :/, za Matim, za Szefem, w chwilach dobrego nastroju. Gość ma w sobie coś niezwykle ujmującego, wizję i plany na przyszłość, rozmach.

Praca i mega zmęczenie + obolałe nogi spowodowały, że miejsce to straciło swój urok. Stało się obozem pracy. Od 7 rano do po 20-tej po ostatnim karmieniu szczeniaków.

Jestem w domu. Znów wolna jak wolne wnioski :/