piątek, 30 marca 2018

Może Wy coś?

Jest problem i to nie jeden.
Poczynając od padnięcia po wyjazdach, poprzez niewydolność kadłuba. nie ma co ukrywać, 4 godzinne dojazdy co drugi dzień i zasów kolejne kilka prócz pracy nadwyręża mnie masakrycznie. W pracy średnio przytomna ruszam się jak paralityk. Utrata pracy to rzecz dla mnie nie do pomyślenia. Giniemy.
Czytaliście niżej o dziadku Rysiu 75+. Zakochał się w ciotce czy cóś. Nie wiem. Nie wnikam. W każdym razie pomocny chce być i co dzień telepie się do niej na rowerku. Nawiasem mówiąc dziś piekąc mięsiwo omal nie spłonął. Straż pożarna i te rzeczy. Aktualnie czeka na dom opieki.
Ciotka z kolei poczuła "chłopa" koło siebie i z miejsca drze rja na matkę. Tamta ucieka przed jej wrzaskami do piwnicy. Siedzi tam godzinami. Ciotka się drze bo ma potzeby.
Matka ma 80 lat, potrzebuje spokoju, ale spółczuje siostrze  stara się pomóc ile się da.
Kobita z MOPS-u była. Świsa dla lekarza dała.
Jedź kobieto najpierw do przychodni po numerek, potem na wizytę, a potem do Warszawy po skierowanie na przydział opiekunki.  ręce opadają z której stron by na to nie patrzeć.
Oczekiwanie ciotki, że wezmę urlop żeby się nią opiekować, nie do zrealizowania. Fizycznie jestem w stanie a finansowo nie bardzo, dojeżdżać raz w tygodniu.
Podziękowała za taką deklarację na nie.
Jak to ugryźć?

Ledwo ciepła

2 wyjazdy do ciotki i bokami już robię.
Wszystko sama mimo 3 dzieci.
Przykre. I czasem łza poleci.

środa, 28 marca 2018

Udałosie

No udało się dotransportować ciotkę do domu. Z pomocą znajomego dziadka i jego córki. A póki co  niespecjalnie mam siłę się wkurzać ani chęci. Jeno ciągle mnie dziwią idiotyzmy. bo to z oddziału na wózku trzeba wyjechać.  inaczej się nie da po operacji. I tu zaczyna się zabawa albowiem system zakłada obligatoryjne posiadanie rodziny lub przyjaciół. Bowiem osoba po operacji powinna odtransportować wózek z powrotem na oddział. Kolejna frajda to zapisy do chirurga i na rehabilitację. Obie rejestracje w piwnicach, w różnych budynkach oddalonych od siebie. Bryła szpitala skutecznie je rozdziela. Niby windy są ale drzwi automatycznych już nie. Co się naszarpałam z wózkiem dosiadanym ciotką, to moje. Wystarczy centymetrowa nierówność i stop. Nie pojedziesz. Musiałam odwracać pojazd tyłem i dużymi kołami pokonywać nierówności. Jak mówi klasyk - wszystko jest po coś. Zostawienie przez ciotkę jej prywatnych kul w szpitalu też. Pewnie po to by dziadek Rysio 75+ mógł  zbierać na niebo.
 
W końcu dom. W domu wylęgarnia pingwinów bo nie palone od tygodnia. Usiłuję się skupić,. Co w jakiej kolejności zrobić, jak dedykować i komu inne zadania. A tu koopa.  ok. Herbata, potem piec. Przypominam sobie jak się pali. Niby tak samo jak w kaflowym ale inaczej. A o wajcha do popielnika, a to odpowietrzyć rury. I atrakcja. Węgiel do kopciucha przytargać. Ok. Jara się. Więc zakupy, gotowanie, mycie saganów.  i już po 18-ej mogę ruszać do domu. Po 20-ej w końcu upragniona kąpiel. Ale i tu musiało być pod górkę. Za je bi ście!


niedziela, 25 marca 2018

Jakoś

Płaszcz zimowy musi iść w odstawkę. Co wyjście z domu w ostatnich dniach to jestem mokra jak myszor.
Powolne ustalanie odbioru ciotki, choć wcale to łatwe nie jest gdy nie potrafi jak biały człowiek zapytać o to ordynatora. Naprawdę trudno zadać pytanie:
- kiedy wypis?
I w związku z tym nic zaplanować nie mogę. Kurfffff !
Nic, zero, nul !
Ani terminu urlopu, ani jakiegokolwiek innego ruchu. Dobrze, że Młądą Pierworodna z małżem zabrali na wyraj. Dwudniowe taplanie się w  błotku i memłon natury. Bo czeka Ją szok.
Ciotka poszła po rozum do głowy, oczywiście musiało to nastąpić i poinformowała mnie, że jak tylko lepiej się poczuje to z matką przepiszą na mnie Otwock. Czemu mnie to nie cieszy?
Gdyby było to naście lat temu, kiedy wszyscy, łącznie ze mnąw miarę się czuli, to skakałabym ze szczęścia.a teraz?
- z czego mam się cieszyć? Że do końca życia będdę opiekować się dwiema upierdliwymi staruchami? ogarniać Młądą, usiłować przetrwać za 1/2 etatu, gdzie wszystko woła o remont,  gdzie opał trzeba kupić itd. Z czego?

Młąda Otwocka nie znosi. Szczególnie domu ciotki. Się nie dziwię.
Bardziej skłonna jest i ja też zamieszkać w podziadkowym drewniaku. Choć nic o tym jeszcze nie rozmawiałyśmy, ale tak sądzę.
Są jeszcze inne opcje, ale to gruszki na wierzbie.

Zresztą znając ciotkę należy tę deklarację potraktować jak fantastykę.
I tyle.


czwartek, 22 marca 2018

A mówiłam!

Wieści z operacyjnego frontu: Początek rehabilitacji. Nóżka nie działa. Przy próbie chodzenia ból, niedowład, wyskakuje gula pod kolanem. Przy leżeniu na boku wg zaleceń, ból.
W standardzie leki p/bólowe.
 Hm....może jaki przykurcz, więc natniemy mięsień.
No to se pani narobiła (w domyśle, że ciotki wina, cokolwiek to znaczy).
No to jutro druga operacja. Poprawka biodra.

I tu zaczyna się standard. Bo o ile  o bolakach mówi głosem konającej łani, o tyle szukając winnego jej stanu, patrz matka, już totalnego ozdrowieńca.
Ni hu hu nie rozumiem tego.

Chwilowo, bo mogę, patrzę na to z dystansem. zobaczymy co los da.  i tylko myślę z przekąsem
-no i patrz cholero, jednak miałam rację.

  Bo już zaczynają się jęki, że ona nie da rady sama funkcjonować - o matko! Naprawdę?
Że potrzebuje pomocy na stałe - no odkryła Amerykę!

I teraz taram! Załatwi se dom opieki.   -geniusz, no normalnie geniusz na miarę Nobla.  Powodzenia 🤣

środa, 21 marca 2018

Maruda

Obudził się jak misiek ze snu zimowego. Ale z tej prawdziwnej zimy a nie aktualnej co to jak okres. Spóźnia się i nerwy psuje.
Więc najpierw nieśmiało jeden yutubik, drugi i pytanko o kawę. No odpowiadam, że mam. Dalej ciśnie - co z tą kawą? Boszsz, co za maruda. Piszę Mu - nie masz? To Ci kupię. I tak od słowa do słowa, od filmu do filmu poległam. Tak panie ambasadorze, wypiję z Tobą tą kawę choć wolałabym pożreć suszi. Ale co się odwlecze to nie uciecze. Jeszcze Cię przeciągnę przez bruzdy i chaszcze. Jeszcze Ci się przypomnę, przypomnę Ci tę zarazę sprzed lat ponad 40-tu i pożałujesz. tylko zawieź mnie w ostępy bo ja już nie łania a tłustą lochą zalatuję. Życie 😁



Czekamy

Przedwczoraj ciotka zameldowała się w szpitalu. Przed wyjazdem napaliła w piecu. Ma to wystarczyć do powrotu ze szpitala. Założenie, że będzie powyżej zera. Ok.
W rozmowach telefonicznych ze mną mówiła coś mętnie i nieprecyzyjnie CO a mieć operowane. Okazuje się, że to wymiana stawu biodrowego. Endoproteza. Ok.
Proponuję, że zajmę się chałupą. Przecież trzeba ogrzewać - przyjdzie mróz i popękają rury. Wg niej nie przyjdzie. Ok.
Trzeba odchlewić chałupę, bo bru i syf, bo wróci po operacji z rozległą raną i wogle. Nie! Ok.
I tak ze wszystkim. Nie to nie. Mi będzie łatwiej.

wtorek, 20 marca 2018

Se kiedyś pośpię

Kolejna noc w plecy. 0:20 i pobudka.
Standardem jest już to i nie a rady. I za cholerę nie wiem w czym rzecz. Mogę jedynie podejrzewać co mnie budzi. Więc: Klikanie przez mać radiem. Cholernik pika przy naciskaniu klawiszy funkcyjnych. Szeleszczenie torebusiami. Bo mamusia ma do nich upodobanie. Stukanie drzwiami. Margolenie pod nosem. Środkowonocne ablucje.oraz rozmowy ze zwierzakami. Wpisuje się w klimat tzw szept sceniczny.a jutro, sory dziś do pracy.
I tak od miesięcy.

niedziela, 18 marca 2018

Bywa i tak

Wstawszy, pozmywawszy, zrobiwszy sałatkę i ogólnie poszajawszy się po dmku, zasiadła do filmu. Ostatecznie niedziela.
Młąda wstała, skosztowała sałatki, zamruczała z ukontentowaniem i trońkę podjadła, bo zajęła się mieleniem kawy. Pomieliła  padła na wyrko.
- mamo. Źle się czuję . Pokazuje splot słoneczny.
Mierzymy ciśnienie -105-59-60. Lipa panie kochany.
Więc nogi wysoko, więc łycha miodu do paszczy. Lepiej.
I tractu Wikariusze mimo moich drogich min i pokrzykiwań usiłował desantować garnuszek z cieczą na podłogę. Bo kocha wodę i taplać się w niej.

- mamo, ja wiem jak umrę . Na serce. Stanie mi. Jak dobrze to wiedzieć. 😫

sobota, 17 marca 2018

Higienicznie

Po dłuuuugim namyśle odpuszczam sobie mydła. Może machnę tylko rzepakowe. Podkręcane w saganie. Ale nie potasowe. Takie na wzór tych pierwszych. Bo z mydłami mam kłopot. Wysuzają mi skórę jakie by mie były.
Szampony? Przez rok myłam włosy moimi mydłami. Jak to jest, że mogłam i pół roku ich nie myć i choć pewnie byłyby brudne jak nieszczęście, to nic a nic się nie przetłuszczały. Kupiłam w końcu szampon który chyba jest ok.
Zębole to albo himalayą albo pastą własnoręcznie robioną. No i krem. Tu mam zgryz, bo cokolwieczek używam to siedzi se na skórze i tyle. Mogę szpatułką zdrapywać. Ostatnio mać kupiła jakiś z żywokostem i o dziwo na rękach wchłonął się bz śladu.

A niehigienicznie to stopy mi wariują. Podeszwy pieką, bolą. Masaż pomaga, szczególnie ten tajski. Domowe sposoby tj masaż strumieniem wody, szczotką ni w ząb.  zasnąć czasem nie mogę takie to dolegliwe.


piątek, 16 marca 2018

Octy

Nowe dwa nastawy. Kolejny doszedł ale foci jeszcze nie ma.

Chatynka

Siadłam po pracy przy lapku i zaczęłam szukać. Czegoś taniego, z dobrym dojazdem do stolicy-czemu?, naturalnego. I przeżyłam szok. domów, które w żaden sposób nie zachwycają, które prócz teoretycznie mających dawać komfort - a nie dają, domów, które kredytem upupiają, które estetycznie dobijają jest w bród. Cena od 300 tysięcy wzwyż. Horror! Nic co byłoby na krój i moją miarę.
Jeśli cena - w teorii, wszystko w teorii, byłaby do przyjęcia to powierzchniowo absolutnie. Albo wielkości chusteczki do nosa, albo hektary, na które nie ma uprawnień. Jeśli dom to beznadziejna, beznadzieja. Bo - moja chatynka musi posiadać : Kuchnię węglową, piec ceramiczny lub kominek z funkcją pt odgrzeję, upiekę , podduszę i własne ujęcie wody. Powierzchnia użytkowa max 70m. Na dzień dobry przydałby się sraczyk w domu i podciągnięta woda choć do jednego punktu. No i prund.  bez azbestu na dachu.
Działka 2000m. Wystarczy.

Kilka lat temu bez bólu było by to do ogarnięcia. Tera  ni ma. Mazowieckie to pustynia. No jeszcze na płn-wach tak. Są jakieś niedobitki. Jest sporo domów z bala - do rozbiórki.
A ja to może bym chciała ten rozbiórkowy.nawet chętnie. Ale z tym minimum programowym merdiów. A tu lipa .

Babole dwa

siadły my na wirówce. Jedna na jednym rogu, druga na drugim. Siedzą my i durnowatem wzrokiem patrzym przed siebie. Siedzim, patrzym i popijamy soczek.
Jak pociągnięte sznurkiem odwracamy się do siebie i zaczynamy się śmiać. Ile sił. Z czego? Cholera wi? Chyba z tego, że dobrze nam razem. Mimo wszystko.

Koleżanki 😀

czwartek, 15 marca 2018

od nowa

dostałam psztyczka w nos od octów. I słusznie. Straszny zapaleniec jestem. Niecierpliwa niemożebnie i zamiast spokojnie wyczytać wszystkie literki w temacie, to ja szast, prast i już robię. Niecierpliwie przebieram raciczkami. A tu nie wyścig. Nie sprint. Tu natura w swoim czasie działa. Moje chciejstwo niczego nie przyspieszy.
zrobiłam 3 nowe nastawy na octy: Jabłkowy, selerowo-szpinakowo- kabaczkowy i pokrzywowo-jabłkowy. W planach mam sosnowy. Z kory, igieł i pędów. Ale to w maju. Z białoporka również zrobię.
tym razem na spokojnie. Założyłam już sobie wędzidło by się wstrzymywać.
muszę przemyśleć inne rodzaje. Z tych leczniczych.
a więc dokształcanie przede mną w zakresie fitoterapii.



środa, 14 marca 2018

Zaliczone

Minął styczeń, luty a Pit odłogiem zalegał. A to nie dosłali jedenastek, a to coś wyskoczyło. W końcu w ostatni dzień chorobowego zmobilizowałam się, zwłaszcza, że doszedł majlem zaległy pit.
Tradycyjnie już chciałam wysłać netem. Ale dyjabeł ogonem nakrył zeszłoroczne i za kfiata, nie mogłam podać ubiegłorocznych cyferek. Zresztą szło mi wszystko jak po grudzie.
Za to dziś-najpierw pełzałam w pracy. Dosłownie. Tydzień w domu bez ruchu zespawał mi stawy. potem popełzłam po nowe okulary, pobrałam z poczty kwitki na polecone i zasiadłam do pańszczyzny.
Znów pod górkę. A to program nie daje się pobrać, więc zainstalować nie ma co. A szkoda. Bo to takie wygodne, zwłaszcza z programem dla małp, gdzie spisujesz wzystko z 11-ek, klikasz i gotowe.
Więc poszłam po rozum, i tu doopa. za mało druków. Ale od czego Młąda. Kicnęła do ksero i zrobione 5 minut później. Program sam wszystko wyliczył, choć trudne to nie jest.
I znów Młąda kicnęła na pocztę, poleconym wysłała a ja z dużą ulgą spakowałam kopie w segregator. Zrobione! choć jakiś chochlik mi mówi, żebym nie cieszyła się na zapas zadowolona jestem . Barrrrdzo! bo to zadrzeć ze skarbówką to ból. 

wtorek, 13 marca 2018

Coś

Pamiętacie moje zaangażowanie w robienie gansów, octów i mydeł? Pamiętacie.
Czas na podsumowanie.
Gansy - wyszły perfekcyjnie
Mydła - najlepsze pierwsze

Octy - lepiej nie mówić. Jakieś kwaśno-gorzkie zajzajery. Niektóre ciecze zalkoholizowały. Inne jechały acetonem. Wszystkie poza jednym z jagód powędrowały do sracza.
 nie poddaję się i będę robiła kolejne. Tym razem wrzucam na luz.

I kombinuję co by tu nowego wymyślić.

poniedziałek, 12 marca 2018

iustum - czyli prawo.

https://www.arslege.pl/obrazanie-uczuc-religijnych-innych-osob/k1/a230/


https://pl.wikipedia.org/wiki/Uczucia

 No i co z tym fantem zrobić?

Kolejna gównoburza a już krucjaty szykują. Ech...

Sumuję

Poranna tradycja. Dodatki plus cisza i czas na przemyślenia czyli co telepie się w czerepie.

( swoją drogą fizyczne trudności z ogarnięciem się - niby dobrze a słabam )

Ojczenaszem wrzucony post, kolejny z kolei, jak dla mnie z lekka prowokujący.


I kiedy zsumuje się ustalenia soborowe z tym co się dzieje, prawda wychodzi na jaw. logika drodzy Państwo.

Czy to mnie cieszy? jako katolik z urodzenia i goownianych wysiłków, z życia człek, z zamieszkania- Polka mam  mieszane uczucia. wręcz wszystko we mnie protestuje. choć całość jest logiczną konsekwencją - wszystkie religie są równopawne.


Tiaaa... jako posłuszna córa Kościoła powinnam otworzyć serce i granice. szlag! platformiacy są bardziej papiescy niż a.  bo ja prosz państa jestem wyszyńska zgoła raczej. bardziej przyziemna, mniej miłosierna. czasem markoaureliuszowa. z naciskiem na czasem.

No i doopa blada. czarnam owca na memłonie KK.

https://www.facebook.com/dariusz.kowalczyk.104

niedziela, 11 marca 2018

Quoquo

Patrząc na lata ubiegłe zdecydowanie uroda mi siadła. Jestem zwolenniczką remontowania zabytków, remontowania a nie pacykowania.  bo na ten przykład w pewnym wieku makijaż to już tapeta.
Remontować trzeba się od środka. Tak dusznie jak i fizycznie. Psychika i dobry kierunek. Sprawny kadłub.
Do wielu rzeczy, do wszystkiego potrzebna jest kasa. Tak sobie ten świat ułożyliśmy. ja na już potrzebuję czystej wody, powietrza i pokarmu. Ok. Nie będę ortodoxem. W miarę czystego środowiska. Na chłopski rozum rzecz ujmując nie jest tragicznie. Nie mieszkam w zagłębiu Ruhry z lat 70-tych czy choćby w Krakowie. Tam chyba genowo już zmutowali by przetrwać. Ale woda? No  to co płynie z kranu to nie ściek odzany sprzed 40 lat we Wrocku. Onegdaj kąpiel groziła śmiercią. Tylko ja się pytam czemu woda z kranu wali jak na stacji kosmicznej?

Jestem pośrodku. Pomiędzy producentami wszelkiej maści a decydującymi. W zasadzie obie te grupy są grupami decyzyjnymi. One narzucają porządek rzeczy. Z tym, że o ile do szczytów mamy daleko o tyle z tymi lokalnymi mamy kontakt. Z nimi możemy pertraktować.

Możemy, taka myśl ulotna, dogadywać się z nauczycielami naszych dzieci. I bez obrazy i fochania, stworzyć własne, rodzicielskie sposoby dopingowania nauczycieli. Jest to kwestia czysto techniczna.

Jak już stwierdziłam, do władzy nie mam dostępu, wbrew wyborczym zapewnieniom Dudy, co pałac prezydencki będzie 24/24 dostępny dla każdego. Zresztą nie ma co wchodzić w detle.  lecz nie o tym.
O ile usiech z ich dupokracją nie cierpię. Nie cierpię ich sadzenia się na mocarstwość. Na lisie pozyskiwanie gdzie się da sojuszy a potem to wiadomo. Programowo czyli ale nie towarzysko-od towarzysz, nie tawię tego tforu.
 o tyle z ruskimi mam problem. Nie nachalny, bo jakby co innego zaprząta mi głwę.    zaszłości historyczne - wiadomo. Nie tylko oni. Wszystkie krace wokół nas zawszy pokojowo inaczej. I wierne układom inaczej.  i o ile reszta mi lotto ten rusek aż po końce jest mi jakoś bliski. Merde! Zapis genowy czy tęsknota za Breżniewem? 😅

 czy jest mi źle? Nie. Zdecydowanie nie. Pewne rzeczy uwierają. Ama ktoś tak, że nie uwiera?

Ko. Zalecenie dostałam. Nabrać, gdy już mam wybuchnąć, wody w gębę. Popaczyłam na Ojczenasza- no przecież to to wyleci mi nochem, uszami , oczami - bo ciśnienie musi zejść. No to na drugą nóżkę zaproponował: - wielki ajet nabyć i camiast się ciskać do konkretnych, wpisywać pozytywy na ich temat. 
Chwilowo nikt mnie nie podjarał. ale sądzę, że będziecie mieli co czytać. Amien 😊




Przodek mój zacny był. Podleśnego funkcję pełnił. A i w powstani walczył. Styczniowem oczywiście.


Ps. Moje kobitki są komunikatywne, ugodowe, łagodne, o aksamitnych głosach. Przegięłam??? 😁

sobota, 10 marca 2018

Polegiwam

Zmógł mnie jakiś miazmat. Licho wi co? Doktorek prorokował gorączkę itd a tu lipa. Na wszelki wypadek przepisał antybiotyk. Zalecił poić się malinkami i zalegać do wtorku.
A zaczęło się niewinnie. Kichadłem. Kręceniem w nochu a potem po pracy totalnie mnie ścięło z nóg. Skądinąd lajtowo wirusa przechodzę. Chyba to skutek picia czystka bezustannie.
Podejrzewałam że mnie coś dopadnie, boć trońkę się szlajałam po mieście a i u koleżanki grypa w domu.
No i tak się ma sytuacja. W teorii człek chory a w praktyce musi jednak coś podziałać. A to sagany pozmywać bo już wychodzą ze zlewu, a to jakąś zupinę machnąć, kuchenkę, lodówkę przetrzeć. I podaczka. Z lekka mnie nerw trafia bo obie panie niechętne do jakiejkolwiek współpracy. 

 Genialna w swych poczynaniach ciotka ma ustalony termin operacji na za 2 tygodnie i żadnego zabezpieczenia logistycznego. Zero. Nul.  matka na początku kwietnia ma trmin operacji drugiego oka. Będzie wesoło.  jedna będzie potrzebowała pomocy po operacji. Wszelkiej. Łącznie z podnoszeniem. O zmianie opatrunków, zakupach, gotowaniu itp nie wspominam. Druga  zero schylania, dźwigania czegokolwiek.  trońkę to koliduje. Także ze względu na te 80-lat maci.
Ja chwilowo  mam dystans. Bo mogę. A co dalej?
Mam moralny i nie tylko dylemat. o ile mogę zmieniać opatrunki, zakupy jakieś zrobić, ugotować, o tyle targać jej nie będę. Z drugiej strony matka. No cóż. Obie plagi trzeba będzie zapuszkować w Otwocku i dojeżdżać do pracy. Przynajmniej przez czas jakiś. Bój się ciotko. Lekko nie będzie.


Ewentualnie córunię na te roboty oddeleguję. Ostatecznie siedzi w domu i co chwila ma za złe.  
Pożyjem. Zobaczym.

wtorek, 6 marca 2018

Bujamy się

Obiecana wizyta na Waryńskiego stała się faktem. Miał być holter ale wstępnie uznałam, że zaczniemy od ekg. Za złotówki. Bo za nfz-et złamanego grosza bym nie dała. No i zapis ciulowy. Tyle to i ja, laik widzę i dupsko mi cierpnie ze strachu. nie o mnie. O Młądą. Bo wiecznie słaba, bo ciągle arytmia. Jutro opis.
A ja zaszalałam. Wydałam dziś fortunę. Majątek. na nowe okulary i suplementy. W tym z borem i cynk. I zbiór witamin. Ponoć suple najlepsze na rynku.
Ten bor to na te moje piiiiip przytarczyce, które szalejąc robią mi osteoporozę, deprechę i parę innych równie atrakcyjnych przypadłości.
Babelot wrócił jak bumerang ze szpitala. nie zrobiła badań przed operacją zaćmy. Po co one skoro poprzednia była niespełna 2 miesiące temu?
Kolejny termin na kwiecień. Tego roku. Ponoć ministerstwo dało dużo kasy na walkę z tym problemem. Idzie wszystko jak burza.
Synu zrobił ogólniaka. W końcu.  i teraz prze jak burza przed siebie w oczekiwaniu na maturę. Kurs trenerski robi.   miszczu pyskaty ogarnął się!

 i tak to się turla. Młąda nie pierze, nie zmywa. Od brudnych prac ją gonię. Bo te łapiny to masakra. Teraz zostawię jej jeno spacery z piesami. Bo sercem coraz gorzej się czuje.  nie wiem co będzie dalej. Ale dostajemy tyle ile możemy unieść. Ponoć.

Lekka załamka bo zapomniała o wizycie w up i ubezpieczenie szlag trafił. A jak potrzebny będzie szpital na cito???
Zaczynam się bać.

niedziela, 4 marca 2018

Dobić się 😉

Po raz pierwszy od nie wiem jak dawna, nie wykluczam, że od poprzedniego ustroju, tydzień przepracowałam pełnowymiarowo. Czyli dzień w dzień 8 godzin. Co nie znaczy, że nie pracowałam po 8 i więcej godzin. ale tak prawdziwnie, etatowo to nie.
Stracha nie miałam o czas, jeno czy dam radę. Bo raciczki, bo kręgosłup. A piątkiem lecąc poślizgiem powlokłam się do lerłaka po sedeskę. Poprzednie dwie babelot zdemolował. Ta może przetrwa. Drewniana w białem. Jak kto nie ma niech leci nabyć. Solidny sprzęt za 60 złociszy nie odbiegający w niczym od tych ponad setkę.
A w sobotni poranek, padnąwszy w piątek w okolicach 22- ej, polazłam na Wawrzyszew. Na bazarek. A tu jedno wielkie nic. Pustki. Żadnego handlu. Masakra.
Przejechałam się pod Mirowską. Równie atrakcyjnie. Więc dałam zarobić Rossmanowi. Suche dla kotów, smakoszki dla Wikarego, jakieś babskie pierdółki i szampony. Kilka różnych. Bo przecena, bo bez parabenów i innego syfu, a że formeny? Kichać to. pachną ziłem albo bezonne. Supcio!


Tydzeń pełnowymiarowy z konieczności. Koleżanka wrzącym olejem się potraktowała. Na zwolnienie musiała iść. I tu zaczyna się bajka, pomijając cierpienie:
Przychodzi Szef. Pani Ludko, to co teraz będzie? No normalnie mnie rozczulił. Ale takie te jezuity są. - nic nie będzie. Póki A. jest na zwolnieniu będę do końca. A jak się obrobię to wcześniej wyjdę i rzliczymy to jak trzeba. -dobrze- i tyleśmy se pogadali.Bo aktualny szef do gadatliwych nie należy.
 Wyrobiłam się w punkt. Na ostatnią piątkową godzinę zostawiłam se 7 garniturowych spodni. Ostatecznie jak bym się nie wyrobiła to żaden problem. A jednak! Jestem mistrzem!
A lata całe omijałam prasowanie wielkim łukiem uznając, że są ciekawsze rzeczy do robienia.

I tak se czasem myślę, że co ma wisić, nie utonie, czyli co komu pisane to i tak musi to przerobić. Jak z opóźnieniem, to podwójnie.

I jeszcze jedno- gdyby nie modlitwy za nas, pracowników,  przez Ojczenaszów, to nie dała bym rady. Nie  było możliwości.  ale wiara i modlitwa wszystko może.

Przymierzam się do kilku zeczy: Wymiany okularów, dowodu, nabycia oleju z konopii CBD.  . I tylko huk wi jak to zrobić, żeby przeżyć. Dowód to pikuś, choć przydało by się do fryzjera poleźć, żeby jakoś wyglądać. Okulary mus, najlepiej + i - w jednem, bo ślepnę na oba końce. Przy okazji okluista, bo chyba zaćma mi się robi. Ech... Olej to głównie dla Młądej. Ponoć rewelacyjne efekty daje przy autyzmie, a i reszcie nie zaszkodzi.  taki 15 procentowy to 4 stówki z haczykiem.
Zastanawiam się nad żarciem boraksu. Oczyiście nie łyżkami. W celu uzupełnienia boru. Przytarczyce i te rzeczy. Ktoś ma jakieś doświadczenia? Bo wujek Google dużo gada. ale to tylko net przeca.

piątek, 2 marca 2018

Wyrazy współczucia dla dojeżdżających do pracy.

W tramwaju zimniocha. doopka przymarza do fotela. Sięgam dłonią do nawiewu. Wieje-chłodem. Dyrdam do moorniczego. Uprzejmie proszę o podkręcenie ogrzewania bo zimniocha. Objecuje poprawić. No i kufa popeaił. Włączył nawiew ze dwora. Wrrrrrrrr... Polazłam znów. Znów gdzecznie tłumaczę.  wuj! Proszę przejść do tyłu. Tam cieplej.

Jakim cudem????

JaK to dobrze, że do pracy mam 100 m ( METRóW ) !