czwartek, 30 sierpnia 2012

Pies na robotę jestem ;p

z netu
Kobieta domowa to ja dziś nie byłam. Potuptałam jak zwykle z ulotkami. Gorąco, słonecznie i miło. Akcja odbywała się w jednym z większych parków warszawskich. To już kolejny dzień tuptania. Kolejne kilka godzin na nogach i na koniec niespodzianka :)
Bąble na stopach. :D Nic nie bolą a są. Tylko po co? :D

Na 300 ulotek jeden kapryśny telefon. Niezły wynik. :/

Nic to, nie odpuszczę bo coś trzeba robić. Daję sobie czas do wiosny przyszłego roku. Jak nie ruszy się solidnie to muszę już teraz opracować inne opcje. Tylko jakoś nie mam pomysłu.

Przydałby mi się rower, ale... ni ma :D

Wymyśliłam, że przy ładnej pogodzie będę ulotkować. Jak brzydka - to ogarniać chałupę.

Chudnę proporcjonalnie do czasu spędzonego w ruchu. Powoli zaczyna spadać ze mnie przydziałowy zestaw spodni. I dobrze!

Kolana już nie bolą :D
Matka patrzy spod oka i mamroli, że niedługo jak nastolatka będę wyglądała. Coś w tym złego?
Ona to wynalazek jest nie z tej planety.
Gdy mój ulubiony sąsiad wczoraj walczył z oknem pitoliła jak najęta że się przedźwiga, zmeczy. A ja mogę zasuwać cały dzień i zawsze coś w gratisie wymyśli. Ja się niby nie męczę, ja wszystko mogę :/ Co prawda ostatnio coraz mniej wymyśla bo warczę niecenzuralnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz