środa, 31 października 2018

Źle

Koszmarny wieczór.
Napięcie wewnętrzne, stres, przemęczenie, lęki - objawiły się z niespotykaną mocą. nie mogłam nad tym zapanować.
Czas udać się po pomoc bo będzie - no już nic nie będzie.
I tak żyjemy - prowadzi ślepy kulawego.

wtorek, 30 października 2018

Prosta prawda

Żeby nie było, że wyssałam sobie z palca. nic z tych rzeczy.
Przekaz od bardzo wykształconego człowieka i mądrego: w szkole nie chodzi o to, by nauczyć logicznego myślenia i radzenia sobie w życiu. chodzi o masową produkcję matołków i tak jest ustawiany program i prowadzenie lekcji ( to moje dopowiedzenie - wywnioskowane ). Potwierdza to życie dokoła. niestety. szczególnie niszczy się potencjalną konkurencję.
A co do konkurencji....sami wicie, masz plecy-wygrywasz.

Odpust

W tym roku się wyłamuję. z dwóch powodów.
Pierwszy to koszmarny smród palących się zniczy na cmentarzach. nie wiem co w nich jest, nie wiem czy ktokolwiek kontroluje produkcję ale mam dość.
Drugi to chęć złapania oddechu. może gdy będzie ładna pogoda poszlajam się między bruzdy.
Tak więc Wszystkich Świętych będę świętować inaczej.
Może w domu posiedzę? w każdym razie przeczekam ten toksyczny smog, komerchę i integrację w komunikacji z zainfekowanymi różnymi miazmatami.
12-ty jest wolny więc MOŻE  z zielonym i kadzidełkami pójdę. MOŻE.

niedziela, 28 października 2018

Takie dni

są takie dni, kiedy nawet sen nie daje odpoczynku. kiedy kadłub jest zmordowany. wtedy byle iskra, słowo powodują wybuch rozżalenia.
Bo wicie, troje dzieci i doopa.
synu se wymyślił, że on owszem, pojedzie ze mną do babelota ale pierwszym autobusem. znaczy się ciemnym świtem w niedzielę. byłam wczoraj. sama. bo taki wyjazd to raczej niekoniecznie.
Pierworodna to archiwum rodzinne. żyje własnym życiem i ma wy.... tyle. kurtyna.
A jedno i drugie się zarzekało - mamo, będę kupować karmę, żwirek. buachachacha...
Młądej znów nie odpowiada prośba o umycie miksera. kurwa! nie ten ton.
Ludzie, serio, mam dziś wszystkiego dosyć.
Ogarniać dom, zwierzaki, rachunki, praca, dojazdy do matki. niby normalne, życie. ale czasem mam dość samotności we wszystkim, konieczności uważania na każde słowo.
To wszystko jest takie bezsensowne.
Dziś domowo.
Nigdzie nie wychodzę.
Dziś łóżeczko, kąpiel.
Relaks i odpoczynek.
Pudełko na człowieka musi odpocząć, zregenerować siły.

sobota, 27 października 2018

Taki mój raj

Nie tropiki pełne małpich wrzasków, nie pustynia ani samotna wyspa na bezmiarze oceanów.



To jest mój raj. oaza spokoju, miejsce znane od dzieciństwa.  gdzie pośrodku stoi hydrant. logiczne. gdzie paliłam pierwsze papierosy - słomki trawy - kwaśny smak pamiętam do dziś . gdzie taplałam się w przeręblu.
Pamiętam babcie w długich kiecach grabiące ściółkę w poszukiwaniu gąsek. one rosną tam nadal i podgrzybki też. trafiłam nawet na rarytas:


Skrupulatnie zakryłam listowiem. Ukryłam. wiem gdzie rośnie 😉 niech się mnoży.
Dziś też tam poszłam.  grzyby były.


I już wiem. tu chciałabym by rozsypano moje prochy właśnie tu.


poniedziałek, 22 października 2018

Dobry den

Zwykle ojciec, nazwijmy  go roboczo premier, wbija się do magla. wytrenowanym srogim ( hihi ) spojrzeniem lustruje sytuację.
Szybciorem załatwia to co ma załatwić i ze zdawkowym pożegnaniem biegnie do swoich spraw.
Dziś inaczej.
Wychodząc ciepło mi życzył - dobrego dnia.

Miłe 🙂 uczą się chłopaki, uczą 😉

Zwykle pozdrawiamy się - szczęść Boże.
Kołomyi czasem dostajemy, bo co chwila ktoś się wita i z odpowiedziami się dublujemy.
A to: Bóg zapłać, dziękuję, nawzajem i co tam się na jęzor nawinie w  zależności od wieku, zażyłości, stanowiska.
Ja sobie w końcu przypomniałam właściwą odpowiedź - daj Boże.
Zaskoczenie na twarzach ojczenaszów - bezcenne 🙂

Taka sytuacja:
Wiszę nad stołem coś  ogarniając. wpada jak po ogień ojczenasz a pod nosem podśpiewuje - miłosierdzia, miłosierdzia
Ja nie namyślając się wiele rzekam - ja poproszę 😀 żebyście widzieli ta mina 😂😂😂

A i skrzywienia"zawodowego " nabyłam. u weta wyskoczyłam z tekstem - bo proszę ojca.... tia....

niedziela, 21 października 2018

Prawie

Plan poranny wykonany. pośniadanny już niestetyż nie albowiem urodziła mi się potrzeba wyjazdu nach Otwock, albowiem, nie wiem czy pisałam, mać samojeden wiedzie żywot. omal pustelniczy, eremiczny, klauzurowy, co okazało się w praniu.
Więc dotarłam pod te furtkie. dryndam, dryndam dzwonkiem i nic. ja też nic nie ogarniam. znów dryndole. i kiszka.
Wiecie, 30 sekund na progu to jest wieczność. dla mnie 15, przy mojej niecierpliwości to eon.
Wieszam się na ciotce. nic.
Znów dryndam, bliskam walenia w bramu bo o skakaniu to ja mm, mm. zresztą pod bramu milion worków.
Dryndam. w koooońcu zgrzyt zamka, staje w progu małe mzimu
- kto to?
- złoto
Idzie, lezie, co chwila się zatrzymuje, widzę że coś knuje. w końcu dochodzi do furtki i zaczyna coś ględzić.  kapelutek zasłania pół twarzy ale i  tak widzę. kom bi nu je!
- otwieraj ta furtka. długo jeszcze?
Ona - wzdycha
Ona - zgubiłam klucze.
🤣🤣🤣🤣🤣🤣🤣🤣🤣
Do przewidzenia 🤣🤣🤣🤣🤣


Przez płot przerzuciłam w torby zaopatrzenie, przez płot wpisywałam kontakty w Jej telefon, prowadziłam konwersację.
W końcu zabrała się za pierwszy lepszy wór spod bramy.  ponoć tam były klucze. wpadły w liście. no i faktycznie były.
Ona jednak ma szczęście. mogły by być w ostatnim.
Pogadałyśmy, przeszłam się do lasku na spacerek a tam dziby! normalne! prawdziwne! i gąski wielkości spodka. wow! mega! mega niespodzianka.

W domku jeszcze chwila z babelotem. żegnamy się a ta sru spontanem rzuca mi się na szyje
- no heloł matko. nie przesadzaj. aż tak to Ty mnie nie kochasz
- no wiesz. nerwy.
 A koopa nerwy.
Charakterek.

piątek, 19 października 2018

Poza ramki

Ciągle wyłażę. nie mieszczę się. ciasno mi.
Bo przecież matkę szanować trzeba obligatoryjnie. a ja nie. głowy nie urwę, o nie, ale już tak wyrywna do niańczenia nie jestem a i co w bólu to i na języku.
Bo dzieci to do końca - dzieci to byli, teraz są dorośli, samodzielni, samorządni, niezależni, prócz jednej. dalej u cycka. ech...
Bo koledzy, bo praca - no sory - każdy odpowiada za siebie, każdy na swoją miseczkę pracuje. a jak ma za mało, jak mu za mało niech obniży koszty. ostatecznie...ech....
Bo ja taki czub jestem kanciasty, jak jest praca to się pracuje. znów ten szwabski czy holenderski gen wyłazi, jak i ja poza ramki. rzuciłam się na 8 godzin ze strachem niemałym bo co te moje kolana, co te moje stopy. kolana żyją, lędźwie jeszcze w koopie, w stopach kości przesuwają się na wszystkie strony. z jednej strony to śmieszne jest, że worek na człeka jeszcze jako tako to trzyma w koopie, z drugiej wieczorne bolaki śmieszne nie są.
I ciągle mi mało i mało. co obrobię się z jednym już lecę do drugiego, zrobię to - kontrolnie na dół. jak nie ma co robić to bool.  mam przestoje i to mnie frustruje. w pracy nie potrafię nic nie robić. w domu i owszem. nie moja chału poa i poarcie mi przeszło.
Może kiedyś będę miała swój kwadrat , może. a jak nie to nie. Nie muszę. już nie.
Jaki sens pracować 18/24.  kiedy zebrać myśli? kiedy oddech? kiedy uśmiech?
Nietypowam. poza ramkami już.

środa, 17 października 2018

Trele-morele czyli wyborcze gruszki na wierzbie.

Ile to razy nacięłam się, doopkę sobie poobijałam swoją naiwnością. łudziłam się kretyńsko, że wybory coś dobrego zrobią dla mnie. mnie fizycznej. tego bytu, istoty. i ni huku!!!! zero, nul. traciłam czas swój i komisji.
W końcu mnie oświeciło, wybieramy a oni startują do wyborów by im było lepiej a oni zwyczajnie walczą o swój dobrobyt, swoje koryto, lepszy dom, auto, kształcenie dzieci, prywatne lecznice, zdrowe zęby itd. można wymieniać w nieskończoność. A nam tworzą kolejne śruby, które dokręcają xzień po dniu.
A ni chooja drodzy panie i panowie!! ni!!!
Zróbta coś dla mnie, moich dzieci, rodziny a ja się zastanowię.

W biegu

Pierwsze 2 dni to był totalny chaos. tak chaos. ale się powoli układa. rano pralnia a potem góra a w zasadzie kursowanie góra-dół. jest co robić. mobilizacja. i dobrze. ruch=życie. jakby było mało to szykuje się, na razie w planach, mały kącik krawiecki. jest taka potrzeba. bo jak to w domu. coś się popruje, odpruje, coś trzeba zacerować, komuś sweterek puścił na szwie itd. trza ratować chłopaków.
Więc chyba z czasem będzie mnie w pralni mniej. ale to plany choć jest potrzeba.
w domu na razie odpuszczam ale Młąda się mobilizuje i ogarnia. nawet zupu dziś uwarzyła. pyszny kapuśniak i obrzydliwą jak dla mnie warzywną. no sory, ale na sam widok odrzuca mnie.
Pampelot zwany Pampkiem leczony był ostatnio. guz jej wyskoczył na szyi. z pewnością nie jest to ropień bo zęby ma w doskonałym stanie mimo 14 lat. rokowania lekarzy są kiepskie. nowotwór, choć ja stawiam na zapalenie ślinianki. Zobaczymy co się da zrobić u kolejnego lekarza. trzeciego. jeśli on powie - bez nadziei to  zaakceptuję. Bo to taki mój guru odzwierzęcy.
Kotu też chyba mocno to dolega bo zwykle rozmaślonym mruczandem wyrażała zadowolenie z pieszczoszek czy wzięcia na ręce a teraz jest zwyczajnie zła. ma dość, chce spokoju, chowa się po kątach.
Reszta ferajny ma się dobrze. Na razie.

wtorek, 16 października 2018

Owocki orzesznika czyli hikory mocno pancerne.

Z Wazą na głowie 😉

Aż człeka w środku skręca by jaki figiel spłatać! 


Gena nie wydłubiesz.

Bo tak jest, że kiedy tylko jest możliwość wyrywa mnie z domu. jakby głos wołał we wnętrzu - idź, jedź, wyjdź z domu. dalej, byle dalej. mają to i inni w rodzinie. moja matka, starsze dzieciaki, mój ojciec św pamięci, jego brat. myśliwi i  zbieracze. Reszta to typ osiadły. Nuuuuda.
I tak pognana genem sobotą bryknęłam bajkiem na północ.

Cytadela  od żoliborskiej strony.


Cudna trasa z Bielan do Młocin.

Wisełka

Park Młociny. taki dubel Lasu Kabackiego

Dowiozło mnie do przeprawy promowej. stateczki po Wiśle już nie kursują  . trzeba czekać do wiosny.
Tak więc objechane nam południe i północ po lewej stronie Warszawy. na zachód mnie nie niesie. też częściowo spenetrowany, bo tam nic ciekawego. blokowiska, blokowiska, blokowiska.
Rowerek dzielny jest, nie kaprysi i w nagrodę obiecałam mu różne artefakty. 
Ta sobota nie do wyjęcia. pracuję, choć może na chwilkę uda mi się gdzieś podskoczyć.
A wogle to jestem poza czasem. jakaś zmiana?
Budzę się sama sobą, paczę na zegarek - 5,00. paczę na czas w kumputrze - 4,00  znów pozmieniali?
Tak to jest jak się  nie żyje z merdiami.

sobota, 13 października 2018

Szybciutko

Wracałam z pracy.
Sąsiadka zobaczyła piesa samotnie wylegującego się na trawniku. łaps za telefon i już chce dzwonić na Paluch. bo niby natentychmiast popełni samobója i rzuci się pod samochód. czy ja jestem znieczulona czy ludzie ogólnie mają pierdolca odzwierzęcego? bo zachwianie totalne proporcji widzę w odniesieniu do własnego gatunku. człowiek to zuo a zwierzęta to przyjaciele. I im należy się wszystko co możliwe. nie kumam.
Na skwerku podwórkowym jest kilka ławek. zwykle zajęte są 2-3. w standardzie niemal mój były płodziciel z koleżką i flaszką. chłopak a w zasadzie młody mężczyzna z tabletem lub tlf w dłoni. dziś 2 staruszków zamiennie do byłego. z puszkami. boć ustawa dopuszcza popijanie w miejscach publicznych.
No i matka, która KARMI. ale jak??????
Cyc wywalony w pełnej okazałości. miętoli , kręci sutem we wszystkie strony usiłując nakarmić ssaka, który nie wykazuje żadnych oznak głodu.  zwątpiłam w jakikolwiek rozsądek mlecznych matek. to skrzywienie i ekschibicjonizm inaczej. Zwykle my jako społeczność podwórkowa z pełną akceptacją przyjmujemy wszelkie formy macierzyństwa. to babsko budziło wstręt.
A w pracy jak w pracy. koleżanka na wykopkach znaczy się urlopuje. roboty akurat tyle by móc dowolnie wyskoczyć na faję. i tu jest mega plus tego miejsca. jeśli robota jest robiona, jeśli jest zwyczajnie dobrze, to nikt z ojczenaszów się nie czepia.
Od poniedziałku już pełen etat. w pralni i na górce. przejęłam część obowiązków koleżanki która odeszła.. prócz w/w dodatkowy plus jest taki, że mniej będę wdychać pralniane aromaty. zdrowotnie w te strone lepiej..  a z raciczkami się zobaczy.
Poznanie środowiska pracy to konieczność. po roku można, za pomocą różnych " technik" poznać kto jest kto. już wiem kto pięknie donosi, kto dołki kopie itd. ze świeckich. i z kim można pogadać. ale też nie za dużo. standard. jak wszędzie.
Przyszło pismo od orzecznika. " nie jest całkowicie niezdolna do pracy" . a to nowina! czyli jest częściowo. A na ile i w jakim zakresie to ustali komisja bo będę się odwoływać.
Im prędzej pewne rzeczy popchnę tym lepiej bo panna rozleniwiła się na potęgę. Nie mam metody na nią i chyba nikt.

środa, 10 października 2018

Zostań skarbem.

"ze mną jest bardzo kiepsko totalnie zniszczone chrząstki stawowe szyji i głowy tak że każdy ruch powoduje straszne bóle szyja wygięta w literę C krtań dotyka kości szyji chrupocze trzaska wszystko aż w końcu głowy do tego cały kręgosłup biodra stopy kolana nadgarstki łokcie miednica barki małe i duże stawy rąk od dwóch lat śpię dwie godziny dziennie tak się pocę że pływam w łóżku po kilkunastu minutach stania na nogach muszę się położyć a jak chodzę to w bólu tak się nie da żyć pozdrawiam serdecznie Grzegorz".

No jakby ktoś z Gdańska znalazł chwilkę by podskoczyć i zrobić zakupy czy prześcielić łóżko to byłby istotnie skarbem. nieocenionym.

Rodzino spier....!!!!!

Rodzina- nie ma już nic.
Ja wiem, każdy chce by go kochać, tak jak on chce być kochany. każdy.
U nas to nie wychodzi. nie wiem czemu. jesteśmy wzajem rzeczami dla siebie? ciągle tego nie ogarniam.
A po czasie przychodzi próba zagajenia normalności. Lecz się nie da. nie ma nici i supełków wiążących splot. nie ma wspólnych słów, myśli, marzeń. są rzeczy niewybaczalne. gnojenie latami, unikanie,ignorowanie, poniżanie.
Wszystko do czasu. pękła ostatnia nić. z każdej strony.
Mogę być grzeczna, ale w tle jest pustka.
Młąda jak kochała, pełna czułości była, ufności - tak teraz nienawidzi i gardzi. ocenia każdy dzień, słowo.
Nie moje.
Wasz niebyt wielopłaszczyznowy. wasze zdrady.
Och....zachęta na fb do znajomości. ktoś coś obejrzał, przeczytał?  coś dotarło? ojejciu! już nie wstydzicie się biednej siostry??? wow - no mega akcja. nawet Pati wciągnęliście? o mój bobrze 😂😂😂😂 sumienie ruszyło? coś czego nie macie 🤣🤣🤣🤣🤣
Dajemy i damy radę. wymieniamy się butami, dzielimy żarciem, wkurwiamy się na siebie, żyjemy razem. .
Bo za tysiaka trudno. ale i tak jest lepiej niż było. przechodzę na pełen etat.. jeszcze nie wiem ile to monet ale do przodu, do przodu, póki się da. a jak nie? to nie. proste.
Wypierdalać mi z życia i to w podskokach!!!

poniedziałek, 8 października 2018

Zielone żarło.

Siedzim przy obiedzie.
Zupę pominę. brrrrr.....ochyda. za to II pierwsza klasa.
Siedzim, wsuwajem z namaszczeniem porcję za porcją. Jędrula bawi towarzystwo krótkimi historyjkami między jednym wsadem do paszczu a drugim.
I tak żeśmy nabyli wiedzę o błyskawicznym procesie wegetacyjnym sałaty. w tiry wsadza się nasionka, licho wi w czym, hydroponicznie czy  jakoś inaczej i se rosną. transport trwa dobę i dobę wyrasta roślina.
Zgadnijcie jaka to jadłodajnia sieciowa ma opracowany taki patent.
Ciekawe jakiego gena zaaplikowali?
I czy coś jeszcze mnie zdziwi?
Powzięte postanowienie zrealizowane.
Czyli udało się wyjść na spacer, z poślizgiem, ale jednak.
Bo to wyglądało tak:
- pobudka! -obudziłam skutecznie.
Nie że nie dam pospać. ostatecznie jest ta niedziela, nieprawdaż?
Już godzinę później pojawiła sie w pionie i odzieniu.
Klapnęła w kuchni i se pogadała. godzinę.
Nie chcąc psuć sobie dnia zadawałam pytania pomocnicze pt - kiedy masz zamiar....?
Po kilku razach rozbawiona ruszyła doopsko. i tak już o 14-tej byłyśmy w metrze.
Kierunek starówka i Jezuicka. kombinuję jak dopaść poprzedniego ministra by wypytać o ewentualną, dodatkową pracę.
Jesooooo....wyrwać kogokolwiek na rozmowę ze Świętojańskiej w niedzielne popołudnie to totalna niemożliwość. kościół owszem, otwarty, ale  wszystko jak w Twierdzy Modlin pozamykane. i od frontu i od zaplecza. sejf, twierdza niedostępna. I tu mam nerwa. bo choć jedna sztuka powinna dyżurować. ostatecznie w teorii przynajmniej, oni są dla nas a nie odwrotnie.
Małe szlajanko i niesmak. smród, rumor, setki takich jak my. znana beznadzieja. ogłaszam odwrót.  spacerkiem wróciłyśmy do domu. Po drodze czyniąc niezbędne zakupy 😉
Nabyłyśmy  chlebek gruziński, który mocno zdziwił Młądą. że taki gumiasty i trudny do urwania. cóż. wyrośnięty należycie, wypieczony w ichnim piecu to i nie jest namiastką, której nie trzeba gryźć. wręcz przeciwnie.
W zmęczoną diabelec wstąpił. prawie na mecie ni z tego ni z owego zaczęła odstawiać idiotyzmy. .
W domu odsłuchuję różnych wlogerów. Dobry jest prafil - asberger i jak żyć z asbergerem.
Polecam, szczególnie tacie Andrzejowi. ku zrozumieniu. że dziecko z aspi to nie dyjabeł wcielony, jeno jego mózg inaczej odbiera rzeczywistość.

piątek, 5 października 2018

Bo jest jak jest

Wracam z pracy. rozbieram się. chcę trochę odetchnąć, złapać myśli. Młąda w kuchni przysiada i zaczyna monolog. z każdym słowem coraz bardziej mnie wgniata. każde słowo to kamień. przygniata. obezwładnia. mówi o swoim bólu. cierpieniu. o odrzuceniu, samotności, wyalienowaniu. Wyrzuceniu poza nawias, odcięciu od życia. trwa to różnie. czasem godzinę, czasem kilka. usiłuję się poskładać. dzień po dniu. czekam nocy jak zbawienia. czekam poranków, bo wtedy śpi. i już nie daję rady. rozbita jestem na kawałki.
Gdzieś tam, poza nami jest normalne życie.
Ludzie się śmieją, mają pasje, wspólną aktywność.
Gdzieś jest życie. rośnięcie.
Gdzieś - nie w moim domu.

środa, 3 października 2018

ech...

Byli my na komisyi. wzięłam dzień urlopu boć to pono trwa i trwamać. komisyja, znaczy się orzecznik w ilości sztuk jedna poświęciła 5 minut Młądej. hak jej na monogram.
Były pytania w ilości 10-15-tu. z relacji Młądej - chyba się wkurzyła na nią. bo
- kiedy pani skończyła szkołę?
- a dokładniej? - ona na to. bo szkół kilka, więc proszsz dokładnie o którą chodzi.
I tych dokładniej było trochę co wkurzyło panią orzecznik. autystycy są do bólu konkretni. precyzyjni.
Nie pamięta wielu rzeczy ale ile waży to i owszem.
Stresem dostał brat -jezuita. opeer dokładny.
Stresem nabyłam fajniusi krem na mordu i maski ze złotem. jak odtutenhamonię się to pogadamy.
I co robić z tak piknie rozpoczętym dniem? tlf do ojca Prezesa - wracam nach arbeit. w pracy oczywiście Paligłup pali głupa i rozgląda się z durnowatą miną po pomieszczeniu stojąc w drzwiach - czy rzeczywiście jestem. Paligłup od specjalnych poruczeń. pisałam - .dziesiątki szefów.
W domu zacny 4-godzinny monolog Młądej. dzień jak co dzień. tylko mój dół coraz większy.
Chyba kupię se bejsbola i będę naparzać. Nie Młądą, nie.
Na dziś mam dość.