wtorek, 28 lipca 2015

i to i tamto

jest sporo świrów i normalnych ludzi, którzy zastanawiają się przed kupowaniemróznych produktów. czytają skład, przeszukują sieć w poszukiwaniu informacjji. w tym ja. w kwestii miodu i czosnku - z czosnkiem fatalnie się rzecz ma - szukam także informacji o kraju pochodzenia. zaczytana wieść o fałszywkach skłoniła mnie także do szukania tych danych odnośnie innych produktów.
znane u nas - polak potrafi- doskonale wpisuje się w produkty chińskie. o ile przemysłowych nie kupuję, o tyle czasem nabyłabym suplementy diety. przypadkiem, bez głebszej wiedzy. a wieść gminna niesie, że np młody jęczmień produkują z włosków kukurydzianych. jak oni to robia?
z oczywistych względów zmuszona jestem ograniczyć zakupy na bio. szukałam i znalazłam budkę gdzie sprzedają gospodarskie warzywa. zdecydowanie tańsze ale i zdecydowanie goowniejsze. niestetyż :( wystarczy powąchać choćby marchew by wiedzieć, że to szit.
i tak mi bardzo wszystko opada, bo wyprowadzanie się na prostą ze zdrowiem jest bardzo pod górkę. już już wydawało się że złapałam króliczka a tu ?
iw napisz jakie są ceny bio w porównaniu do przemysłowych produktów u Ciebie? innych też proszę o info.
generalnie nie jestem uczulona na gluten. nazwijmy go prostym. czyli z uprawy bio i niemodyfikowany. zjedzenie chleba przemysłowego, czy makaronu powoduje natentychmiast ciążę pokarmową, tak 6 miesiąc. to samo z ziemniakami marketowymi.  i to jest najlepszy test, czy coś jest dobrze uprawiane i niemodyfikowane.
jako zwierzę współ- czujące mam przekichane. odczuwam większość dolegliwości mojej matki, u młądej zaczyna się to samo. masakra!
od czasu gdy nastała w domu nic, żadnej roboty nie popchnęłam, pomyślę o czymś i zaraz zapominam. o ile kiedyś miało to sens, bo innych przestawało boleć, bolało mnie, o tyle teraz z macią nie ma poprawy. a uciec się nie da i nie ma gdzie.
piękny i młądy jak zwykle. słowo się rzekło a kobyłka w lesie. ale ten typ tak ma ;)
towarzysko rozwijam się nienachalnie. młąda walczy z wyzyskiem jej fizys odmawiając dobrego innym. cóż, tak popularna w tej rodzinie twarda miłość znajduje naśladowców i szczerze się bojęco będzie z nią dalej bo to co dajesz wraca zwielokrotnione. na dziś powoli sąsiedzi zaczynają się od niej ódwracać. rzutuje to też na mnie. to taka cecha tej gałęzi rodziny. zero empatii, choć w gębie mają jej pełno.

8 komentarzy:

  1. U mnie produkty zywnosciowe i domowego uzytku produkcji bio sa 3 a czesto i 4 razy drozsze. Ale przeciez ich produkcja tez jest drozsza wiec mnie to nie dziwi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Słńce że odpisałaś:-)
      Nabywasz mimo to bio?

      Usuń
    2. Nabywam bio z wyjatkiem warzyw i owocow gruboskorych, bo te akurat nie sa tak skazone. Co roku w kwietniu laduje do telefonu nowa liste najbardziej skazonych i najczysciejszych warzyw i owocow i robie zakupy glownie kierujac sie ta lista.
      Zlikwidowalam tez srodki chemiczne do sprzatania i prania, tu tez uzywamy wszystkiego bio, glownie ze wzgledu na moja chorobe, chociaz tu akurat nie ma zadnych gwarancji bo przeciez cale srodowisko naturalne jest skazone, a wiec powietrze i woda.
      Nie da sie zyc w bance bio:))) a szkoda:)

      Usuń
  2. Droższa o tyle, że certyfikaty kosztują i produkt końcowy jest mega drogi. Czasochłonna owszem, ale przy właściwej uprawie np permakulturowej dająca o wiele większe plony. No i bardziej pracochłona.
    Więc taka różnica w cenie jest nieuzasadniona.
    Przedwojenna produkcja rolna w pl była taka sama bez względu na miejsce i ceny te same. Ludność nawet bardziej liczebna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojecia jak w Polsce ale u nas roznica kosztow hodowli zywnosci bio a takiej zwyklej jest ogromna. Przede wszystkim duze farmy to sa ogromne kombinaty, korzystajace z roznych srodkow chemicznych zapobiegajacych chorobom roslin, a co za tym idzie nie ma duzych strat na takich farmach.
      Farmy organiczne (u Was sie nazywaja biologiczne chyba) to farmy prywatne, owszem wyposazone w najnowoczesniejszy sprzet, ale niestety jak rosliny zaatakuje jakas choroba to farmer chodzi od krzaka do krzaka i spryskuje kazda rosline mieszankami przygotowanymi rowniez ze skladnikow organicznych, a te jak wiadomo nie zawsze dzialaja.
      Bylam kilka razy na takich prywatnych farmach i widzialam jak ci ludzie pracuja.
      Sprzedaz takich produktow tez odbywa sie w najwiekszym stopniu na prywatnych farmers markets. I tu musi byc produkt recznie przebrany, czesto pakowany w odpowiednie pojemniki, torby czy peczki. Zupelnie inaczej niz takie pakowanie przemyslowe, ktore robia maszyny. Jakos tak sie sklada, ze w sklepie jak kupisz wiazke kopru czy pojemnik szpianku gdzie sa stare zwiedniete lub nadgnite liscie to nie ma gdzie zlozyc reklamacji, na tych marketach farmerskich jak klient cos znajdzie co nie odpowiada najwyzszej jakosci to wiecej nie przyjdzie.
      Liczba mlodych farmerow zywnosci organicznej w Stanach spada z roku na rok, bo nikt nie chce pracowac tak ciezko i za marne pieniadze. Ja im sie wcale nie dziwie, ze ich produkty sa tak drogie.
      W Polsce moze byc inaczej, bo jednak polskie rolnictwo jest ciagle w wiekszosci w prywatnych rekach.

      Usuń
    2. Na roślinne choroby doskonały jest roztwór z gorzkiej soli lub orzechów pioracych. :-)

      Usuń
  3. To i moją skromną osobę w poczet takich świrów dopisać można!

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam wśród normalnych inaczej :-)

    OdpowiedzUsuń