gupi komputer mi zdech.
wlącza się, owszem. w tle przez moment na niebieskiem przelatują białe hieroglify, wszystko trwa mgnienie oka i wyskakuje okno z trybami uruchamiania. próbowałam awaryjnie, normalnie. i nic.
na pasku gdzie się włącza ten wynalazek objawiło się kółeczko z zygzolem. hm.. coś z zasilaniem pewnie. bakteria się nie ładuje. 3 dni w tym upale dochodziłam do tey wybitney myśli. kabelek kotem czy alaską nieco nadgryziony ale aktywny. kombinuję z wejściem. dmucham, prycham. jest. na kwadrans bakteria załapała. tym razem mówi co bym ctrl alt delete. mówisz- masz. no i znów tryby. awaryjny czy dowolny. szlag. a znaczek bakterii zgasł.
paczę na trupka i zastanawiam się, czy się reanimuje, czy pogrzeb mu wyprawić godny, bo cierpliwy i wytrzymały staruszek. 15- letni japończyk. bez wiatraczka, który szlag trafił, wymontowałam w nadziei wymiany. ale gdzie tam. tak fikuśnych, płaskich i małych nie ma!
dziadek chodził na podstawce dymanej wiatraczkiem. i było ok. było. bo .. piiiiiii przedłużacz zdechł tym samym odcinajac tlen kompkowi i szlag. bo przegrzany komputer to martwy komputer!
generalnie to wysokie temperatury elektronice, przynajmniej mojej, nie służą. telefon też odwalił mi numer z zaskoczenia przyprawiając mnie o palpitacje. gdyby nudysta robił to powoli to oswoiła bym temat i serce oszczędziła. w pewien upalny dzień siegam po niego do torebki i .... uś, gorący jak żelazko. rozebrałam czopa na części, byłam akurat w metrze, poukładałam części na zimnej posadzce coby się schłodził i dalej działa.
nudysta bo rozebrany solidnie. bez frontu znaczy się. z frontem nic nie działało.
elektronika mnie raczej nie lubi. dawnymi czasy miałam zastępstwo w ciuwie. wystarczyło, że usiadłam przy kompie i szlag go trafial. padał system. sory. są tacy, których komputery lubią i są tacy jak ja, których tolerują. a czasem nie!
wlącza się, owszem. w tle przez moment na niebieskiem przelatują białe hieroglify, wszystko trwa mgnienie oka i wyskakuje okno z trybami uruchamiania. próbowałam awaryjnie, normalnie. i nic.
na pasku gdzie się włącza ten wynalazek objawiło się kółeczko z zygzolem. hm.. coś z zasilaniem pewnie. bakteria się nie ładuje. 3 dni w tym upale dochodziłam do tey wybitney myśli. kabelek kotem czy alaską nieco nadgryziony ale aktywny. kombinuję z wejściem. dmucham, prycham. jest. na kwadrans bakteria załapała. tym razem mówi co bym ctrl alt delete. mówisz- masz. no i znów tryby. awaryjny czy dowolny. szlag. a znaczek bakterii zgasł.
paczę na trupka i zastanawiam się, czy się reanimuje, czy pogrzeb mu wyprawić godny, bo cierpliwy i wytrzymały staruszek. 15- letni japończyk. bez wiatraczka, który szlag trafił, wymontowałam w nadziei wymiany. ale gdzie tam. tak fikuśnych, płaskich i małych nie ma!
dziadek chodził na podstawce dymanej wiatraczkiem. i było ok. było. bo .. piiiiiii przedłużacz zdechł tym samym odcinajac tlen kompkowi i szlag. bo przegrzany komputer to martwy komputer!
generalnie to wysokie temperatury elektronice, przynajmniej mojej, nie służą. telefon też odwalił mi numer z zaskoczenia przyprawiając mnie o palpitacje. gdyby nudysta robił to powoli to oswoiła bym temat i serce oszczędziła. w pewien upalny dzień siegam po niego do torebki i .... uś, gorący jak żelazko. rozebrałam czopa na części, byłam akurat w metrze, poukładałam części na zimnej posadzce coby się schłodził i dalej działa.
nudysta bo rozebrany solidnie. bez frontu znaczy się. z frontem nic nie działało.
elektronika mnie raczej nie lubi. dawnymi czasy miałam zastępstwo w ciuwie. wystarczyło, że usiadłam przy kompie i szlag go trafial. padał system. sory. są tacy, których komputery lubią i są tacy jak ja, których tolerują. a czasem nie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz