w domu wszystkie okna pootwierane a i tak nie da się żyć.
rano jeszcze cokolwiek można zrobić ale nie nachalnie. rozuniem już mieszkańców tropików, że generalnie mają wyrąbane :/ hindusów podziwiam.
nosz kurcze! jakiś żar- ptak lata i dowala z ogona.
mimo to obiad robie, przetwory, a wczoraj rzuciłam się na mufinki- klapinki.
klapinki bo jakoś mało wyrosy za to są przepyszne w typie tortu sachera :)
mocno kakaowe z wiśniami. wilgotne, puszyste.
jakby ktoś coś to podaję sklad. tak pi razy oko. tak jak robiłam.
- litr mleka kwaśnego
- 3 łyżki oleju kokosowego
- 30 dkg mąki kukurydzianej
- 3 jajca
- 3 łychy ochydnego miodu z marszewa ( trzeba zużyć a szkoda wyrzucić)
- cukier waniliowy cały
- kakao w ilościach hurtowych
- słoiczek wiśni razem z syropem
- łyżka sody
- cukier dowolnie- z powodu miodu- obrzydliwego smaku i zapachu i goryczki kakao, cukru musiałam dorzucić
i na 20 minut do piekarnika na 200 c.
pychota mimo miodu.
natentychmiast część musiałam ewakuować do zamrażarki gdy tylko ostygły bo młoda rzuciła się na nie z wizgiem. znikały jako ten sen złoty. tak jak i litrowy słoik galaretki z czerwonej porzeczki. chwila- moment i nie ma. ja załapałam się na 2 łyżeczki, babelot ciut, resztę wchłnął młody jamochłon! teraz robie do małych słoiczków. 1 zostawiam na szafce, reszta upchnięta po kątach.
dziś pobudka przed 4- tą. wroniszcza nie wyrabiają i nadają od pierwszej szarówki no i nocne życie na polach budzi co chwila. muza przez całą noc, nocne polaków rozrywki i upał, gorąc, duchota mimo spania na balkonie.
ektremalny gorac i strój ewy bez chwastów. momentami kołderka sobie, ja sobie bo za goraco. szczęściem od audytorium dzieli mnie betonowa barierka. a i tak nocną porą tylko noktowizor pomocny byłby podglądaczowi.
nie ma to tamto. do kościoła na 7- ą. rano. wieczornego wyjścia odmawiam. najwyżej na okrąglak pod blok teściowej. tam zawsze piździ jak w kieleckiem nawet gdy skwar i powietrze stoi.
wyrazy głębokiego współczucia żniwiarzom, kierowcom, wszystkim ludziom, którzy w tych cudnych okolicznościach w trudzie na swój chleb powszedni tyrają.
rano jeszcze cokolwiek można zrobić ale nie nachalnie. rozuniem już mieszkańców tropików, że generalnie mają wyrąbane :/ hindusów podziwiam.
nosz kurcze! jakiś żar- ptak lata i dowala z ogona.
mimo to obiad robie, przetwory, a wczoraj rzuciłam się na mufinki- klapinki.
klapinki bo jakoś mało wyrosy za to są przepyszne w typie tortu sachera :)
mocno kakaowe z wiśniami. wilgotne, puszyste.
jakby ktoś coś to podaję sklad. tak pi razy oko. tak jak robiłam.
- litr mleka kwaśnego
- 3 łyżki oleju kokosowego
- 30 dkg mąki kukurydzianej
- 3 jajca
- 3 łychy ochydnego miodu z marszewa ( trzeba zużyć a szkoda wyrzucić)
- cukier waniliowy cały
- kakao w ilościach hurtowych
- słoiczek wiśni razem z syropem
- łyżka sody
- cukier dowolnie- z powodu miodu- obrzydliwego smaku i zapachu i goryczki kakao, cukru musiałam dorzucić
i na 20 minut do piekarnika na 200 c.
pychota mimo miodu.
natentychmiast część musiałam ewakuować do zamrażarki gdy tylko ostygły bo młoda rzuciła się na nie z wizgiem. znikały jako ten sen złoty. tak jak i litrowy słoik galaretki z czerwonej porzeczki. chwila- moment i nie ma. ja załapałam się na 2 łyżeczki, babelot ciut, resztę wchłnął młody jamochłon! teraz robie do małych słoiczków. 1 zostawiam na szafce, reszta upchnięta po kątach.
dziś pobudka przed 4- tą. wroniszcza nie wyrabiają i nadają od pierwszej szarówki no i nocne życie na polach budzi co chwila. muza przez całą noc, nocne polaków rozrywki i upał, gorąc, duchota mimo spania na balkonie.
ektremalny gorac i strój ewy bez chwastów. momentami kołderka sobie, ja sobie bo za goraco. szczęściem od audytorium dzieli mnie betonowa barierka. a i tak nocną porą tylko noktowizor pomocny byłby podglądaczowi.
nie ma to tamto. do kościoła na 7- ą. rano. wieczornego wyjścia odmawiam. najwyżej na okrąglak pod blok teściowej. tam zawsze piździ jak w kieleckiem nawet gdy skwar i powietrze stoi.
wyrazy głębokiego współczucia żniwiarzom, kierowcom, wszystkim ludziom, którzy w tych cudnych okolicznościach w trudzie na swój chleb powszedni tyrają.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz