środa, 16 maja 2012

Centrum Nauki ” Kopernik „

Podreptałam Ci ja poruszona wizją doznań wszelkich do Centrum Nauki  w Warszawie.
Dotarłam tam z progeniturą ok 10-tej. Kolejka była na jakie 100m. Śmiesznie :) Córa
dzielnie zadeklarowała stanie w kolejce a my z poTOMKIEM  pomaszerowaliśmy
szukać lodów w celu urozmaicenia oczekiwania na doznania wszelkie. Po drodze
zachaczylismy o Planetarium, które z racji mikro kolejki stało się alternatywa dla w/w.
Po znalezieniu sklepu, pożarciu lodów czas zaczął się dłużyć. Chodnik gryzł w stopy,
krawężnik odgniatała zadek.  Zaczęły się knuć chytre myśli , co zrobić by nie stać w
kolejce i doznać rozkoszy poruszenia szarych komórek. Myśl zmarła na uwiąd
starczy. Wieści od tych przy kasie powaliły. 3-4 godziny czekania, to ” program ”
minimum. Wysłany na przeszpiegi syn ujrzał 2 ( słownie-dwie ) kasy, w których jeden
petent był załatwiany ok 10 do 15 minut.
Oszołomiona wizją organizacji wybrałam opcję nr 2 czyli Planetarium. Dzieci stanęły
karnie w kolejce a ja dla pokrzepienia sił szczeliłam sobie naparstek kawy a”6 zeta.
Padłam przy stoliku zrugana przez progeniturę, którą wyciągnęłam z kolejki
zaklepawszy sobie uprzednio miejsce. Czemu zrugana? Bo jak stoisz w kolejce, to
musisz do upadłego! Kolejka to kolejka! Tam się stoi a nie ” spryci ” trzymając zadek
w fotelu i z satysfakcją przyglądając się ” jeleniom „, którzy na ten pomysł nie wpadli.
Po chwili ” tresowane ” inaczej dzieci pognały do kolejki a ja dalej siedzę, i kombinuję.
Już dochodzą do mnie wieści o jakiś grupach. O ograniczeniach. Hm, o co chodzi.
Nad kasami monitory. W nich wyświetlają  się tabelki, rubryczki. Wszystko podejrzanie
ruchome. Znaczy się, kombinuję, coś jest na rzeczy. Ponieważ ślepa jestem niemal
jak kret podchodzę blisko, najbliżej jak się da. I oczom mym ukazuje się
wyświetlacz-tabelkowy. Z podziałem na godziny. Aha… myślę sobie, to jak znam
życie,  jesteśmy w malinowej doopie. Jest godzina 11 i coś a przed nami z racji ”
pośpiechu ” kasjerek ( ta sama wersja tempa pracy co w CNK ) jakieś 2 godziny
czekania, żeby nabyć bilet na ekspozycję stałą. Miejsca na film-sztuk 2,( a nas troje)
dopiero na 18-tą. O. nie nie nie nie nie.  Może ja głupia jestem i pozostanę nie
obejrzawszy zdobyczy nauki, nie obejrzawszy wybranych fragmentów Wszechświata  i
sprzętu do jego obserwacji. Ale masochistka to NAPRAWDĘ nie jestem.
Oddałam inicjatywę  w ręce  poTOMKA i finalnie oglądaliśmy ” Battle-coś tam” w Złotych
Tarasach zagryzając megapakiem popcornu. Czego i Państwu ży

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz