...przyszedł Synuś, dokonał kąpieli we prawie wrzątku a potem sote wylazł na balkon na -10 i żałował, że nie ma zaspy śniegu, bo...
...jak zwykle prowadziłam koperkowe rozmowy o niczym z Mamelocikiem...
...pogadałam sobie, jak za starych, dobrych czasów z Kobietą o Pięknych Dłoniach...
...że z przyjemnością spędziłam poprzedni dzień...
i miało o tym być i jeszcze jakimś cusiu, którego zawinęła mi moja przyjaciółka Skleroza.
A było głównie Wujowo i w pewnym sensie przenośnie też. W zakresie Wujowego zdrowia. I tak jakoś mi miętko kole serducha, bo taki Dupelek się z Niego robi, taka Pierdułka, taki zagubiony Słodziak.
Ale może jeszcze nadejdzie ten czas kiedy z wizgiem sobie nawrzucamy, kiedy awantura sięgnie zenitu, Fajnie było się z Nim awanturować.! SERIO :D Oboje robiliśmy to z pasją i całym sercem, i fochy strzelaliśmy jak race świetlne i z przytupem oddalaliśmy się od siebie. A teraz z wizgiem lecę, pędzę do Euzebiusza. Nic nie ważne, On też ma wszystkie stare spory w nosie. Najpiękniej jak może facet, cieszy się każdym spotkaniem, wizytą. Tak bardzo kruchy się robi, tak ulotny. Choć przecież jest! Do cholery jest!!!!
A na sali same dziadulinki. Jeden spazmatycznie chwyta oddech podłączony do zamkniętej kroplówki, inny nieborak z dłońmi złożonymi na piersi obejmuje chusteczkę, jest i splątany starzec w pampersie spokojnie i cierpliwie ściągający z siebie bluzkę i odkrywający się. Otulony kołderka szepnął niemal niedosłyszalnie - nie :(
Oni wszyscy jakby z pogranicza światów.
Przedziwne wrażenie właściwości wszystkiego co się tu dzieje. Że tak ma być, że tak jest dobrze. Moje wrażenie. Bez niepokoju, strachu choć fizyczność jakby podstawia nogę. Bardo - nie potrzeba kapłanów, nie potrzeba bicia w bębny, nie potrzeba świec - każdy ma tę niepowtarzalną umiejętność przejścia, zanurzenia się w lepszym, błogosławionym, kojącym...nie miłosnym a przepojonym szczęściem i radością BYCIE...
W spełnieniu ciszy przepojonym ...
...jak zwykle prowadziłam koperkowe rozmowy o niczym z Mamelocikiem...
...pogadałam sobie, jak za starych, dobrych czasów z Kobietą o Pięknych Dłoniach...
...że z przyjemnością spędziłam poprzedni dzień...
i miało o tym być i jeszcze jakimś cusiu, którego zawinęła mi moja przyjaciółka Skleroza.
A było głównie Wujowo i w pewnym sensie przenośnie też. W zakresie Wujowego zdrowia. I tak jakoś mi miętko kole serducha, bo taki Dupelek się z Niego robi, taka Pierdułka, taki zagubiony Słodziak.
Ale może jeszcze nadejdzie ten czas kiedy z wizgiem sobie nawrzucamy, kiedy awantura sięgnie zenitu, Fajnie było się z Nim awanturować.! SERIO :D Oboje robiliśmy to z pasją i całym sercem, i fochy strzelaliśmy jak race świetlne i z przytupem oddalaliśmy się od siebie. A teraz z wizgiem lecę, pędzę do Euzebiusza. Nic nie ważne, On też ma wszystkie stare spory w nosie. Najpiękniej jak może facet, cieszy się każdym spotkaniem, wizytą. Tak bardzo kruchy się robi, tak ulotny. Choć przecież jest! Do cholery jest!!!!
A na sali same dziadulinki. Jeden spazmatycznie chwyta oddech podłączony do zamkniętej kroplówki, inny nieborak z dłońmi złożonymi na piersi obejmuje chusteczkę, jest i splątany starzec w pampersie spokojnie i cierpliwie ściągający z siebie bluzkę i odkrywający się. Otulony kołderka szepnął niemal niedosłyszalnie - nie :(
Oni wszyscy jakby z pogranicza światów.
Przedziwne wrażenie właściwości wszystkiego co się tu dzieje. Że tak ma być, że tak jest dobrze. Moje wrażenie. Bez niepokoju, strachu choć fizyczność jakby podstawia nogę. Bardo - nie potrzeba kapłanów, nie potrzeba bicia w bębny, nie potrzeba świec - każdy ma tę niepowtarzalną umiejętność przejścia, zanurzenia się w lepszym, błogosławionym, kojącym...nie miłosnym a przepojonym szczęściem i radością BYCIE...
W spełnieniu ciszy przepojonym ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz