środa, 5 grudnia 2012

A kiedy u drzwi nocą....

Dwóch zgrabnych chłopców stanie i grzecznie poprosi: - proszę z nami! to na wszelki wypadek wydaj dyspozycje, powiadom rodzinę z jakiego paragrafu i na jak długo jedziesz do sanatorium, bo doprawdy żyjemy w państwie prawa i wszystko zdarzyć się może.
Więc ja już powiadomiłam Najstarszą, że jakby co to niech mnie szuka...I tu w punktach Jej wymieniłam gdzie. A na jak długo...to tajemnica. Bo ja nie wiem. I wcale nie jestem pewna czy trafię na darmowy wikt i czy on mi się należy....ale tak na wszelki wypadek.
A długość odpoczynku jest w zasadzie nie limitowana. Przykład najbliższy. Były trafił w sanatorium. Przyszło dwóch zgrabnych Panów, zaprosili. Nie wiem czy zdążył zawiadomić matkę - 80 lat - stawiam że nie. Pewnie czekała następnego dnia z obiadem i kolejnego... po iluś tam, w końcu się zaniepokoiła i zaczęła szukać. I tu suprise.
Syn w sanatorium - długość pobytu? Nieznana. Nawet Pan Dyrektor przybytku nie jest w stanie go podać, bo w końcu nie jest od tego. I nie ma mocnych! Nikt nic nie wie, nikt niczego nie potrafi powiedzieć. I to jest już cyrk na maxa.

Bo gdy mój zaobrączkowany trafił na Rakowiecką za odmowę odbycia służby wojskowej w stanie wojennym, wiadomo było gdzie będzie, na jak długo. Teraz nic i nikt. I znów jestem debil i nic nie rozumiem. Ale ja tak mam. I tylko się pytam jak biały człowiek(nie usprawiedliwiając), dlaczego taki delikwent trafia na darmowy wikt do takiego przybytku, a nie ten przykład pedofil ma darmowe-ustawowo i przymusowe leczenie. A alkoholik NIE!
Gdzie i jedno i drugie jest o kant doopy potłuc :/
Dlaczego na ten przykład rodzina nie jest zawiadamiana? Dlaczego nie ma obowiązku - od razu - pracy, żeby zarobili na swoje utrzymanie? tysiące pytań ciśnie się na usta.

A każda patologia jest tak naprawdę odbiciem słabości systemu.

================================================================================================================

A w poniedziałek przyssałam się do Historii. Wieczorem już nie mogłam patrzeć na komputer. Trochę popisałam na następnej stronie. Jeszcze sporo zostało do uzupełnienia. Sama jestem ciekawa co dalej/głębiej się ujawni. I co uda się wykopać.
================================================================================================================
PoTomek rozpaczliwie dobijał się o coś gorącego do pracy. Daleko nie mam. Byłam zaniosłam barszczyk ukraiński.. Najadł się On, najadł jego kolega. Wychwalali zupinę pod niebiosa i wyrzekali na katering, który im dostarcza obiady. Że zupy to kolorowa ciecz, że II danie to porcja dla przedszkolaka. No cóż. Wcale się nie dziwię. Koszty pożerają wszystko.
================================================================================================================
Zrobione skarpety dla Babuliny. Zrobiona cieplusia czapka z moheru. Zwykły, prosty ściągacz. Nic nadzwyczajnego. A teraz kolejna para dla najstarszej a potem dla poTomka.
Może i sobie coś zrobię. Nie wiadomo.
A na razie szukam miejsca gdzie można kupić zwykłe, jednorazowe pojemniczki na zupę. Takie jak w barach wietnamskich. Coś czuję, że dokarmiać zacznę potomstwo. Z dostawą :/

2 komentarze:

  1. Pojemniczki można czasami kupić w sklepach gospodarstwa domowego, takich co to miski plastikowe sprzedają, doniczki i nocniki dla dzieci ;) Tylko tam wybór marny.
    Ja kupowałam na Allegro, duży wybór i dostaniesz to co chcesz a nie to co akurat mają.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. A propos tych dwóch zgrabnych chłopców, co to z nicosci się pojawiają i w nicosć odchodzą, to i ja widzę co się w naszej krainie słodkiej wyprawia. Ile jest podejrzanych samobójstw, zaginięć, naprędce pisanych ustaw, niby to pilnujących grzeczności naszej polskiej mowy. Wszechobecna, narzucona poprawnosc polityczna i autocenzura. Bo jak sie wychylisz za bardzo - wiadomo - "Proces" Kafki.

    OdpowiedzUsuń