środa, 12 czerwca 2019

Zatańczymy pogo!

Czwartek GG wizyta u lekarza orzecznika. Napad drgawek. Przerażenie.
Poniedziałek -  wywalona przez lekarza, zostawiona bez zwolnienia i leków - atak depresji.
Wtorek - wizyta u prowadzącego - napad drgawek, podana hydroxyzyna, wezwana karetka, Młąda przerażona. Ja też. Zalecenie - wypad na Sobieskiego.
Popołudnie - Sobieskiego. Przy okienku napad drgawek. Hydroxyzyna nie pomaga. Telepię coraz bardziej. Młąda wspiera mnie jak może. Stres. Płacze. Nie radzi sobie z tą sytuacją i ja też. Po hydro spokojniejsza. W głowie jaśniej. Zaczynam nabijać się z tej delirki. Drgawki dalej. Dostaję lorafen. Drgawki i drżenie ustępują za to jestem senna na maxa. Młąda zataczającą się mnie doprowadza do domu. Padam i zasypiam. A dziś od rana znów telepię.
Jak z tym żyć? 

2 komentarze:

  1. Współczuję. U mnie wyraźna poprawa pojawiła się po mniej więcej roku leczenia. Doraźnie na wypadek konieczności wyciszenia napadu lękowego czy stresowego miałam afobam, mi akurat pomagał. Niestety, problemy z pamięcią trwają nadal, ale chociaż supeł w żołądku zniknął, więc cierpliwości i wytrwałości w leczeniu ci życzę.

    OdpowiedzUsuń