poniedziałek, 3 czerwca 2019

Jadym

A we wtorek jak zwykle psycholek. OPS - psycholog.
Muszę odnowićrelacje z ortopedą. Powoli zaczynam przestawiać chodzić. Zwyrolki stawów dają się we znaki. Masakra. Telepię się, a to za mało. Uciekam z ciotki domu ile się da bo tam mimo lata ciągle wilgoć. Siedzę w Berdyczowie lub na podwórku. Inaczej się nie da.
Niestety chęci to nie wszystko a rower choć pomocny to na dziaku nieprzydatna rzecz.


trofiejna akacja poddana  aklimatyzacji ma się coraz lepiej. 


Zdobyczna róża - dzika - musi się jeszcze ogarnąć. 


Azaliż kto to? Malina ci to czy jeżyna? Stawiam na malinę. Ta poszła w ziemię od razu. Co ma być to będzie. 

Pobliski lasek przeszukany. Zero jałowców. Bo - najłatwiej wyciąć na opał. Bo zmienił się sam Lasek. Z typowo iglastego na mieszany. Przybyło dużo dębczaków, jarzębin, bylin ogrodowych i obcych nam krzewów. Bo przecież co zielone i zbędne na działce to wywala się do lasu. O śmieciach szkoda gadać co to oczywista oczywistość. 
Tak więc, po jałowce pojadę do Nadleśnictwa Celestynów. 
Myślicie żem uparta koza z tymi jałowcami. Nic bardziej mylnego. Nie uparta a myślca. Przynajmniej w tym zakresie. 
Jałowiec/jałowce chcę mieć i już i nic mnie od tego nie odwiedzie! Czemu? Powód jest prosty i oczywisty jak budowa ceepa. Zdrowie. A co ma jałowiec do zdrowia? 
1 hektar jałowca oczyszcza miasto, miasto!!! z bakterii, grzybów itd oczywiście tych szkodliwych dla człowieka. Więc hmmm, ten teges ... Kto ma rację? 
Nie wierzycie? Poczytajcie Różańskiego i rosyjską literaturę akademików. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz